Grzegorz Łomacz nie znalazł się na liście powołanych do reprezentacji Polski siatkarzy na sezon 2025. To była jego decyzja. – Wiem, że może tak być, że w reprezentacji nie zagram i to też jest okej. Paryż i igrzyska zakończyły pewien cykl i myślę, że medalem olimpijskim my też skończyliśmy pewną misję – mówi TVPSPORT.PL.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Kiedy zastanawiałam się, kto może pojawić się na zgrupowaniu reprezentacji Polski siatkarzy w tym sezonie, myślałam o tobie. Jesteś cierpliwy, ambitny, potrafisz czekać na szansę, a kiedy ją dostajesz – wykorzystujesz ją. Nie ma cię jednak wsród powołanych. Dlaczego?
Grzegorz Łomacz: – Dziękuję za miłe słowa. Dla mnie reprezentacja to absolutny priorytet. Sportowo nie wyobrażam sobie ważniejszej rzeczy niż kadra. Zawsze chciałem dla niej grać i jej pomagać w każdym wydaniu. W tym roku miałem jednak dwie szale do wyboru. To była piekielnie ciężka decyzja. Poczułem, że po tylu latach poświęceń rodzina mnie potrzebuje i ja potrzebuję jej. Nie chcę stracić czasu, bo jego nigdy nie można nadrobić. To dlatego wygrała rodzina.
– Drugi raz zostałeś tatą, prawda?
– Tak, po raz drugi zostałem tatą.
– I jakie to emocje?
– Fenomenalne. Spełniam się całkowicie. Cieszę się, że najbliższy okres będę mógł poświęcić rodzinie. Nasz młody obywatel jest jeszcze bardzo mały, poznajemy się, układamy sobie wszystkie rytuały, żebyśmy mogli fajnie funkcjonować. Uwierz mi, że to nie była decyzja przemyślana przez dzień, tydzień czy nawet miesiąc. Dyskutowaliśmy o tym z żoną bardzo długo. Ja sam nie umiałem po prostu czegoś wybrać, a z drugiej strony wiedziałem, że nie mogę zostawić decyzji losowi. Bardzo trudno jest przyznać: "Dobra, zrezygnuję". Nie chciało mi to przejść przez gardło ani przez głowę prawie do samego końca. Finalnie trzeba było jednak pójść w jakąś stronę. Bardzo dobrze czuję się z decyzją, którą podjąłem.
– To decyzja na teraz czy na zawsze?
– Nie wykluczam powrotu. Wiem, że wielu ludzi zagląda mi w PESEL, ale fizycznie czuję się doskonale. Nie zamykam się też na to, co będzie w przyszłości, jeżeli oczywiście będę jeszcze w stanie jakkolwiek pomóc reprezentacji. Myślę, że zrobię to bez najmniejszego problemu. Na chwilę obecną jednak czuję, że chcę być z rodziną, bo to są za ważne sprawy, żeby po prostu je odpuścić.
– Nikt ci nie odda czasu spędzonego z rodziną, prawda?
– Dokładnie. Nie chcę pomijać etapów, które zdarzają się tylko raz.
– Czy jest w tobie obawa, że to może być koniec i kolejna szansa na powołanie się nie zdarzy?
– Tak. To było na mojej liście w tabeli plusów i minusów. Wiem, że może tak być, że w reprezentacji nie zagram i to też jest okej. Paryż i igrzyska zakończyły pewien cykl i myślę, że medalem olimpijskim my też skończyliśmy pewną misję. Jeśli będą lepsi, a mam nadzieję, że będą, będę czuł się człowiekiem spełnionym w kadrze. Będę się cieszył, że mogłem w niej występować przez taki długi okres. Liczę się więc z tym, że mogę już nie wyjść na boisko w biało czerwonej koszulce.
– Było dla ciebie zaskoczeniem to, że skład rozegrania na sezon 2025 całkowicie się zmienia?
– To był mały szok. Choć mamy z Marcinem kontakt, byłem zaskoczony, że nie ma go na liście. Jestem jednak pewny, że Marcin Komenda i Janek Firlej podołają zadaniu.
– Czy ktoś z młodszego pokolenia polskich rozgrywających szczególnie rzucił ci się w oczy? Komuś kibicujesz?|
– Kibicuję każdemu młodemu chłopakowi, żeby żeby rozwijał skrzydła i żeby osiągnął poziom, który pozwoli mu grać w reprezentacji. Przyszłościowo może uda mi się w jakiś sposób wpłynąć na rozwój młodzieży, szczególnie na mojej pozycji, aczkolwiek to jeszcze melodia przyszłości. Mam nadzieję, że kilka perełek uda się wyłowić, bo tego potrzebuje polska siatkówka.
– Będziecie organizować wspólne oglądanie meczów kadry razem z chłopakami, którzy karierę skończyli albo sobie robią przerwę?
– Nie sądzę. Pewnie gdzieś się spotkamy, ale każdy ma swoje obowiązki. Być może więc spontanicznie coś wyjdzie, ale na pewno nie będziemy tego planować.
– Ciekawią cię twoje własne emocje, które będziesz odczuwał, kiedy zobaczysz chłopaków w mistrzostwach świata czy w finale Ligi Narodów, ale tym razem sprzed telewizora?
– To bardzo dobre pytanie. Bardzo mnie to ciekawi. Sam nie wiem, jak zareaguję i jakie będą we mnie emocje. Będę trzymał mocno kciuki za chłopaków. Pewnie łezka się w oku zakręci, ale przede wszystkim będę kibicował, by wszystko dobrze poszło.