{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Maciej Maciusiak (trener kadry): niech Żyła skacze w 20 procentach po swojemu [WYWIAD]
Mateusz Leleń /
Maciej Maciusiak zdaje sobie sprawę, że stoi przed wielkim wyzwaniem – odbudową formy polskich skoczków przed igrzyskami w Mediolanie. Na olimpijską rywalizację będzie mógł zabrać czterech lub (co bardziej prawdopodobne) trzech zawodników. – Obawiam się tego, bo wiem, że niektóre decyzje mogą wiązać się z przyszłością zawodników. Będę się jednak starał być jak najbardziej sprawiedliwy – zapowiada w rozmowie z TVP Sport.
- Polak policzył: kto jest królem stylu w skokach. Pokazaliśmy to FIS. Nowa nagroda?
- Kiedy polscy skoczkowie wracają na skocznię? Wstępny kalendarz
- Adam Małysz: kadra A na sezon olimpijski jest już praktycznie wybrana
- Więcej treści o skokach w zakładce dyscypliny na TVPSPORT.PL
- Maciej Maciusiak przed propozycją objęcia kadry rozmawiał z Michalem Doleżal. W żartach stworzyli plan, jak mogłaby wyglądać nowa kadra.
- Maciusiak w swojej karierze pracował jako serwismen, asystent, trener kadr juniorskich i kadry B. "Zawsze chciałem być jak najbliżej zawodników".
- Na igrzyska olimpijskie Polska będzie mogła wysłać trzech lub czterech skoczków. Nowy trener nie kryje, że nominacje mogą okazać się przykrym obowiązkiem
- Skoczkowie podkreślają, że po odejściu Thurnbichlera poprawi się atmosfera. "To nie takie proste, bo zależy od wyników" – kontruje 43-letni szkoleniowiec.
Mateusz Leleń (TVPSPORT.PL): – Radość, strach, poczucie odpowiedzialności. Jakie uczucie dominowało u ciebie, gdy dostałeś propozycję objęcia kadry?
Maciej Maciusiak (trener kadry polskich skoczków): – Trudno powiedzieć. Pewnie wszystko po trochu. Potrzebowałem czasu, aby to przemyśleć, spotkać się z zawodnikami, sztabem, zarządem. Wszystko zostało poukładane. Do pracy przystępuję z nadziejami, że powrócimy na szczyt.
– Kiedy dostałeś propozycję od Adama Małysza?
– W poniedziałek po Lahti. Miałem dwa dni na ustalenie wszystkiego. Bardzo dużo pomogła mi wcześniejsza rozmowa z Michalem Doleżalem. Gadaliśmy trochę w żartach, ja tego do końca nie brałem serio, ale zaczęliśmy myśleć, jak by to mogło wyglądać. Powstał pewien zalążek. Poukładaliśmy sobie plany, sporo mi to dało. Gdy przyjechał prezes i przekazał mi propozycję, to czułem się przygotowany.
– Przez lata zyskałeś wizerunek patrona skoczków w kryzysie. Pomagałeś im wyjść na prostą.
– Trener w każdej dyscyplinie jest po to, aby pomagać. Nigdy nie chciałem, aby zawodnicy odchodzili ze skoków. Znam to od środka, sam skakałem. Musisz walczyć z wagą, musisz ją zbijać, są wyrzeczenia… Pełniłem przeróżne funkcje, w różnych grupach. Zawsze chciałem być dla zawodników.
– Co jest twoim największym sukcesem trenerskim?
– Myślę, że taki dopiero nadejdzie. Z dotychczasowych to jednak chyba 2014 rok. Kuba Wolny mistrzem świata juniorów i złoto drużyny. Ustrzelony dublet, coś czego nie było wcześniej. Ale było też zwycięstwo Krzyśka Bieguna w Pucharze Świata. To też zapamiętam. Była też praca w kadrze B, gdy trafili do mnie zawodnicy bez formy: Dawid Kubacki, Maciej Kot, Stefan Hula, Andrzej Stękała, a stworzyliśmy bardzo silny zespół.
– Dziś brakuje nam zawodników z lat 1996-98. Jednym z nich był Dominik Kastelik, z którym pracowałeś między innymi na mistrzostwach świata juniorów 2017. Dlaczego nie zrobił kariery?
– Na pewno szkoda, bo miał duży talent, ale sam jest sobie trochę winny. Zabrakło chęci do treningu, szwankowało zachowanie na skoczni. Dla mnie dziś kimś porównywalnym – oczywiście pod względem możliwości – jest Kacper Juroszek. On ma talent, na którego rozkwit czekamy.
– To zawodnik o mocnym odbiciu i słabszym locie. Ma szanse wejść na wysoki poziom w Pucharze Świata?
– Cały czas w to wierzę. W tym sezonie było znacznie lepiej, ale oczywiście nie skakał na miarę swoich możliwości.
– Od którego trenera nauczyłeś się najwięcej?
– Hannu Lepistoe zaskoczył mnie tym, jak wiele godzin można przesiedzieć analizując każdy konkurs. Początkowo zdawało mi się to wręcz śmieszne, ale po jakimś czasie zmieniłem spojrzenie. Najpierw oglądaliśmy powtórkę zawodów, potem patrzyliśmy na warunki, potem na kombinezony, potem na technikę, potem skupialiśmy się na samym Adamie. Hannu miał też wielki spokój. Łukasz Kruczek z kolei imponował mi organizacją. Pod tym względem był być może nawet najlepszy na świecie. Z kolei u Stefana Horngachera zobaczyłem, jak nie bać się podejmować decyzji, czasem nawet tych drastycznych. Współpraca z Thurnbichlerem też wskazała mi trochę, choćby jak podejść do zmian w technice.
– W książce "Za punktem K" Natalii Żaczek i Jakuba Radomskiego chwaliłeś styl komunikacji Lepistoe. Co konkretnie ci imponowało?
– Nie rzucał słów na wiatr. Decyzje miał wcześniej przemyślane. Po konkursach, które nie wyszły, nie było bury na zawodnika czy sztabowca tylko spokój. Poukładanie sobie w głowie spraw.
– Dziś to ty szukasz asystenta.
– Już nie szukam. Nazwiska będą podane później.
– Czego będziesz wymagał od swojego asystenta?
– Ciężkiej pracy. Do tego też pracy grupowej. W pojedynkę nic nie zrobię. Sport jest indywidualny, ale potrzeba zaufania, wspólnej drogi u wszystkich.
– Adam Małysz zapowiada zbliżenie ze sztabem Kamila Stocha, szczególnie Michalem Doleżalem.
– Chcemy to wdrożyć w życie. Michal będzie pomagał asystentowi, będzie pomagał przy kombinezonach – nie tyle w szyciu, co wybierając kroje, materiały dla wszystkich zawodników, nie tylko Kamila. Będzie musiał spędzać wiele czasu ze skoczkami.
– Czyli na obozy będzie jeździć wspólnie ze Stoch Team?
– Takie jest założenie na tę chwilę. Oczywiście może się okazać tak, że Kamil w pewnym momencie będzie chciał gdzieś indziej pojechać, odpocząć – wówczas tak się stanie. My zrobimy wszystko, aby miał czystą głowę.
– Stworzyłeś już plan przygotowań?
– Jest gotowy w 70 procentach. Czekamy jeszcze na potwierdzenie kalendarzy od FIS.
– Pomówmy o twoich zawodnikach. Dawid Kubacki. Mówią: uparty. Trudno go przekonać do swojej wizji?
– Aby u Dawida coś zmienić potrzebna jest dyskusja: dlaczego. Trzeba go przekonać. To najtrudniejszy moment. Jeśli to zadziała na skoczni, Dawid idzie w to w ciemno.
– Na ile 38-letni Piotr Żyła skacze po swojemu, a na ile realizuje polecenia trenerów?
– To bardziej złożona sprawa. Nie jest łatwo odpowiedzieć. Postaramy się, aby Piotrek w 80 procentach skakał tak, jak chce sztab, a w 20 procentach po swojemu, wtedy powinniśmy dostać go w formie top.
– Co zrobić, aby Paweł Wąsek podtrzymał rozwój?
– Jak popatrzymy na całą karierę Pawła, to właściwie ciągle robi postępy. Cechy motoryczne, zwinność – to duży talent. Może nie jest we wszystkim najlepszy, ale we wszystkim jest w czołówce. Myślę, że u Pawła przed sezonem będzie najmniej zmian, jeśli chodzi o technikę i sprzęt.
– Kuba Wolny w Planicy chwalił trenerów bazowych. Nie masz nic przeciwko temu, by zawodnik konsultował się z innymi szkoleniowcami?
– Oczywiście. Zostawimy system bazowy, bo przynosi efekty. Doceniam pracę Zbyszka Klimowskiego, wcześniej Wojtka Topora, Krzyśka Miętusa, Krzyśka Bieguna. To przynosiło efekty. Nie może być to jednak przechowalnia zawodników, jeśli ktoś przez dwa-trzy lata nie zrobi postępów, będzie musiał opuścić grupę.
– To teraz: jak przełożyć dalekie skoki Aleksandra Zniszczoła z serii nieocenianych na oceniane?
– Patrząc na treningi to Olek mógł być nawet zawodnikiem na TOP 10 Pucharu Świata. Zniszczoł to bardzo szczupły zawodnik, słabszy motorycznie, ale nadrabiający techniką. Niestety szwankowała u niego pewność siebie, chyba za mocno chciał. Dopiero Planica pokazała jego możliwości.
– Wszyscy zawodnicy podkreślali, że skoro zostajesz trenerem, to poprawi się atmosfera w grupie. To cieszy, ale czy nie obawiasz się jak wpłynie na to wewnętrzna rywalizacja. Jeśli na igrzyska będziemy mogli wysłać trzech skoczków, wielu będzie niepocieszonych.
– Zbudowanie atmosfery nie będzie takie proste, bo ona zależy od wyników. Nominacje to najgorsze, najtrudniejsze, co istnieje dla trenera. Nie jest sztuką powiedzieć komuś, że jest powołany. Sztuką jest przekazać informację o braku powołania, uzasadnić ją. To bardzo przykry obowiązek. Będę się starał być bardzo sprawiedliwy. Na zawody będą jeździć najlepsi aktualni zawodnicy. Obawiam się tego, bo wiem, że niektóre decyzje mogą wiązać się z przyszłością zawodników, co z nimi dalej.
– Jakie cele stawiasz przed sobą na sezon 2025/26?
– Zjednoczenie grupy, ciężka praca. Wejście na wyższy poziom już w konkursach letnich, aby stworzyć wewnętrzny spokój, abyśmy jeździli na zawody z myślą, że możemy walczyć z najlepszymi. Wynikowo celem jest chociaż jeden medal igrzysk w Mediolanie.