{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Wisła Kraków goni czołówkę. "Dostosowaliśmy się do tej rąbanki"
Mateusz Miga /
Niespełna trzy minuty potrzebował Angel Rodado, by po wejściu na boisko strzelić gola dającego Wiśle Kraków wygraną nad Chrobrym Głogów (2:1). – Przygotowywaliśmy naszym zawodnikom filmiki obrazujące, jak się zachowuje i jak można spróbować go zatrzymać, ale nawet to nie wystarczyło – mówił po meczu trener gości, Łukasz Becella. Wisła wygrała trzeci mecz z rzędu i powoli może szykować formę na baraże.
- Nowy stadion i... spadek?! Trudna sytuacja pierwszoligowca
- Sprawdź terminarz i plan transmisji 27. kolejki Betclic 1 Ligi
- Stadiony świata! Przepiękny gol w Betclic 1 Lidze.
- Polski piłkarz z 1. Ligi z zarzutami. Grozi mu 5 lat więzienia
Mecz Wisły z Chrobrym rozpoczął się niespodziewanie, bo od gola gości. Wisła wyrównała, ale decydujące trafienie czekało na bohatera wieczoru. Angel Rodado nadspodziewanie szybko wrócił do zdrowia po kontuzji barku. Pojechał z drużyną do Grodziska Wielkopolskiego na mecz Wartą, ale tam jeszcze nie musiał podnosić się z ławki rezerwowych. W środę było inaczej. Gdy pojawił się przy linii bocznej, na stadionie wybuchła wrzawa.
Nic dziwnego. Rodado w tym sezonie strzelił we wszystkich rozgrywkach 24 goli, a w środę wskazówka licznika znów wskoczyła na kolejne pole. Hiszpan stosuje rozwiązania, zdawałoby się proste, ale one muszą być wykonane w odpowiednim tempie i z odpowiednią jakością, a Rodado to ma. No i ma też umiejętność podjęcia decyzji. Gdy w środę wszedł na murawę, był tak naładowany, że pytanie brzmiało nie "czy", a "kiedy" trafi do siatki. I szybko przestało być aktualne.
Jak zatrzymać Angela Rodado?
– Angela nie trzeba reklamować. Szybko wrócił po urazie i natychmiast pomógł zespołowi – mówi trener krakowian, Mariusz Jop. Rodado podobną historię przeżywał rok temu. Wtedy również z powodu wybicia barku stracił dwa mecze. Różnica polega na tym, że wówczas Biała Gwiazda oba spotkania przegrała. Tym razem przegrała tylko starcie o Superpuchar. W Grodzisku Wielkopolskim poradziła sobie z Wartą bez wsparcia swojego asa, choć ten był tam z drużyną, gotowy do wejścia z ławki rezerwowych.
– Byłem na tym meczu i widziałem, że Rodado rozgrzewa się do wejścia, więc spodziewaliśmy się, że przeciwko nam zagra – mówi Becella. Trener Chrobrego nie chciał demonizować Hiszpana, ale sporo czasu poświęcił mu na ostatnich odprawach taktycznych. – On od razu szuka wykończenia, przewiduje szybciej. Jedyny sposób, by go zatrzymać, polega na tym, by cały czas być blisko i nie pozwolić mu swobodnie przyjąć piłki. Ten dzisiejszy gol wziął się jednak przede wszystkim z naszego błędu – dodaje.
Po marcowej przerwie na mecze reprezentacji Wisła jeszcze nie zawiodła. W lidze wygrała wszystkie trzy mecze, a w spotkaniu o Superpuchar zostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie. Co więcej, w meczach z Kotwicą Kołobrzeg i Chrobrym Głogów krakowianie potrafili odwrócić wynik, bo przecież w obu tych spotkaniach przegrywali 0:1. Drużyna Jopa wygląda jakby nieco okrzepła. Nawet jeśli przypomnimy, że w dwóch ostatnich meczach w końcówce musiał ratować ja bramkarz, Patryk Letkiewicz.
– Przypomnę, że już wcześniej zdarzało nam się odwracać wyniki meczów. Zawsze gramy o wygraną i to się nie zmienia. Teraz, nawet jeśli nie przez całe spotkanie kontrolujemy wydarzenia boiskowe, wygrywamy i to jest naszym celem. Musimy pamiętać, że teraz gramy z drużynami walczącymi o utrzymanie, a one mają swoje atuty, a do tego naprawdę mają o co walczyć – zaznacza Jop.
Wisła przywykła do rąbanki
– Przebieg ostatnich meczów wskazuje na to, że faktycznie jesteśmy chyba nieco odporniejsi jako drużyna. Chcąc nie chcąc, chyba w pewien sposób przystosowaliśmy się do tej rąbanki w 1 Lidze, o której tyle się mówi. Oczywiście, chcielibyśmy wygrywać po 3:0, ale równocześnie wszyscy zgodzimy się ze stwierdzeniem, że lepiej wygrać jedną bramką niż zremisować – zaznacza kapitan Wisły, Alan Uryga.
On musi do takich deklaracji podchodzić z ostrożnością, bo przecież ma już za sobą dwa nieudane podejścia do Ekstraklasy. Pierwsze Wisła zakończyła na barażach, za drugim razem nie dostała się nawet tam. Teraz, po tych trzech wygranych z rzędu, baraże wydają się być na wyciągnięcie ręki. Choć prezes Jarosław Królewski nie byłby sobą, gdyby po meczu nie oznajmił drużynie, że nadal wierzy w bezpośredni awans.
Sytuacja wiślaków byłaby jeszcze bardziej komfortowa, gdyby nie niespotykany zwrot akcji po meczu Górnika Łęczna z Kotwicą Kołobrzeg. Ta pierwsza drużyna otrzyma zapewne walkower. – Śmialiśmy się w szatni przed meczem z chłopakami, że w tej lidze nas już nic nie zdziwi skoro dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji – zaznacza Uryga.
O bezpośredni awans będzie bardzo trudno, bo Wisła zbyt rzadko notuje serie wygranych meczów. Ostatnio trzy mecze z rzędu wygrała jesienią ubiegłego roku, gdy za stery chwycił Jop.