Po znakomitym zwycięstwie w pierwszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Realem Madryt, na zawodników Arsenalu został wylany kubeł zimnej wody. Kanonierzy tylko zremisowali z Brentford 1:1 (0:0). Ten wynik oznacza, że coraz bliżej mistrzostwa Anglii jest Liverpool. Cały mecz w barwach gospodarzy rozegrał Jakub Kiwior, który nie był winny straconej bramki.
Arsenal przystępował do meczu z Brentford podbudowany zwycięstwem w Lidze Mistrzów z Realem Madryt (3:0). Od początku ligowego spotkania Kanonierzy naciskali na bramkę gości. W 10. minucie Mark Flekken zatrzymał strzał Gabriela Martinellego. Szesnaście minut później wydawało się, że pokonał go Kiernan Tierney, ale ostatecznie okazało się, że Szkot był na spalonym i sędzia anulował gola.
Kanonierzy byli przez większość spotkania nieskuteczni, ale w 61. minucie po podaniu Declana Rice'a, Thomas Partey mocnym strzałem wpisał się na listę strzelców. Trzynaście minut później Brentford wykorzystało zamieszanie w polu karnym i wyrównało stan rywalizacji za sprawą Yoane Wissy.
Arsenal kończył mecz w dziesięciu, ale nie za sprawą czerwonej kartki. W 86. minucie z powodów zdrowotnych boisko musiał opuścić Jorginho, a ponieważ Mikel Arteta wykorzystał limit zmian i Kanonierzy musieli radzić sobie bez jednego z graczy.
Ten wynik może być bardzo ważny w kwestii losów mistrzostwa Anglii. Coraz bliżej tytułu jest Liverpool, który ma dziesięć punktów przewagi nad drugim Arsenalem, a w niedzielę (13.04) zagra u siebie z West Hamem. Na siedem kolejek do końca jest blisko zrealizowania upragnionego celu.
Cały mecz w barwach Kanonierów rozegrał Jakub Kiwior, który spisał się bez zarzutu i nie był winien straconego gola. Mądrze rozgrywał piłkę, nie popełnił żadnej gafy w obronie. Jest amuletem Arsenalu. Gdy gra w podstawowym składzie, jego zespół zwykle nie przegrywa. W ostatnich dziewiętnastu meczach, w których był starterem, Arsenal trzynaście razy wygrał, sześć zremisował i dziewięciokrotnie zachował czyste konto.