| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Podczas ostatniego meczu z Koroną Kielce, Lechowi Poznań w końcu udało wygrać się spotkanie, w którym drużyna nie prezentowała się spektakularnie. Podczas dzisiejszej rywalizacji z Motorem zespół prowadzony przez Nielsa Frederiksena potrzebuje podobnego zwycięstwa. Ostatnie słowa szkoleniowca wskazują na to, że zaczął w większym stopniu zwracać uwagę na wyniki niż ładną grę.
Jeśli wczoraj kibice Lecha oglądali mecz Rakowa z Radomiakiem, zobaczyli zespół, jaki na co dzień chcieliby oglądać w Poznaniu. Dla podopiecznych Marka Papszuna utrata bramki na 0:1 nie oznacza porażki. Stracony gol podziałał ożywczo na obecnego lidera, który błyskawicznie odrobił straty i odniósł zasłużone zwycięstwo.
Kiedy Lech w tym sezonie tracił pierwszy bramkę, za każdym razem nie potrafił wywieźć chociażby punktu i poniósł w tych meczach aż sześć porażek. Przegrywając kilka razy w ten sam sposób, trener Frederiksen musiał mierzyć się z zarzutami, że nie potrafi odpowiednio zbudować mentalnie drużyny.
Powtarzającym się schematem w tych spotkaniach było wyłączenie wszystkich atutów Lecha poprzez dobrze zorganizowaną grę w obronie, a także zaangażowanie, którego brakowało po stronie piłkarzy klubu ze stolicy Wielkopolski. W bieżącym sezonie jedynym meczem, który Lech przegrał pechowo po walce był ten przeciwko Widzewowi z początku sezonu. Później każda z siedmiu porażek wyglądała niemalże bliźniaczo.
Lech musi pokazać charakter
W ostatnich tygodniach nie tylko Raków pokazał Lechowi jak należy odrabiać straty. Potrafi to robić również Legia, która mimo problemów w ligowej tabeli, potrafiła odwrócić wynik w Zabrzu oraz w Białymstoku podczas ćwierćfinału Pucharu Polski. Wtedy pierwsze połowy w wykonaniu podopiecznych Goncalo Feio wyglądały fatalnie, drużyna potrafiła jednak pokazać odpowiednią reakcję i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Podczas ostatniego meczu z Koroną Kielce, kibice zobaczyli Lecha znacznie mniej efektownego, który ma spore problemy w środku pola. Atak pozycyjny nie wyglądał wtedy jak należy, a obecność Radosława Murawskiego oraz Afonso Sousy dała się we znaki. Jednak mimo wspomnianych mankamentów, a także wielu absencji kadrowych, piłkarze wzięli w końcu sprawy w swoje ręce i od początku do końca spotkania wkładali serce w każdy pojedynek.
Wcześniej ubytki kadrowe dla podopiecznych Nielsa Frederiksena stanowiły podobną bolączką, co mecze wyjazdowe. Nastąpiło jednak pewne przełamanie. Dobrą tendencję trzeba udowodnić w Lublinie, gdzie okoliczności będą trudniejsze ze względu na gorącą atmosferę w Lublinie.
Problem może leżeć w nastawieniu
Oceniając problemy Lecha Poznań na wyjazdach, a także w meczach o dużą stawkę łatwo odnieść wrażenie, że zespół prowadzony przez Frederiksena nie radzi sobie z presją. Za każdym razem kiedy rywal może odrobić stratę punktową, bądź uciec w ligowej tabeli, piłkarzom Kolejorza uginają się nogi.
Taka postawa miała miejsce dwa tygodnie temu we Wrocławiu, kiedy Lech przegrał 1:3 ze Śląskiem, nie oddając w drugiej połowie celnego strzału. Po porażce z Jagiellonią drużyna zdawała sobie sprawę z tego, że w przypadku przegranej Raków może wyraźnie uciec, co ostatecznie się wydarzyło.
W bardzo podobnej sytuacji znalazło się dwa tygodnie temu prowadzone przez Antonio Conte Napoli. Przed meczem Azzurrich swoje spotkanie rozgrywał Inter, który wygrał z Udinese i odskoczył rywalowi na sześć "oczek". Wtedy neapolitańczycy zdawali sobie sprawę z tego że tylko wygrana z Milanem utrzyma ich w walce o tytuł.
Wtedy Partenopei błyskawicznie zdobyli dwie bramki, a następnie przetrwali trudniejszy moment i odnieśli zwycięstwo. W przeszłości Napoli kojarzyło się z podobnymi problemami mentalnymi, z którymi zmaga się Lech Poznań i okazało się, że silna osobowość trenera może przynieść pożądany efekt. Kolejorz chcąc pozostać w grze o mistrzostwo Polski musi pokazać się z podobnej strony, co dwa tygodnie temu podopieczni Antonio Conte.
Piłkarze muszą wziąć odpowiedzialność za wyniki
Ostatnie spotkanie z Koroną mogło nie przekonać futbolowych purystów, którzy oczekują dużej liczby sytuacji bramkowych oraz efektownej gry. W zamian młodzi piłkarze częściej bronili dostępu do własnej bramki, a Patrik Walemark oraz Ali Gholizadeh byli odpowiedzialni za tworzenie konkretów w ofensywie.
Wielu zawodników wyglądało jednak lepiej niż w ostatnich tygodniach, kiedy zasłużenie znaleźli się pod ostrzem krytyki. Zespół miał wtedy znacznie więcej pożytku z Michała Gurgula, Filipa Jagiełły oraz Antoniego Kozubala.
Słuchając przedmeczowej wypowiedzi Nielsa Frederiksena można odnieść wrażenie, że szkoleniowiec oczekuje od zespołu podobnej postawy i zdaje sobie sprawę z tego, że na wyjazdach kluczowa jest gra w defensywie, a także radzenie sobie z trudnymi momentami.
– Myślę, że w ostatnim meczu mieliśmy dość dużo piłkę, zawsze jednak inaczej gra się u siebie i na wyjazdach. Musimy więc w Lublinie dobrze bronić. Wyglądamy coraz lepiej w grze bez piłki, co widać w naszych danych fizycznych. Będziemy musieli to kontynuować – powiedział Niels Frederiksen przed meczem z Motorem Lublin.
Jeśli Lech Poznań wygra na wyjeździe z Motorem Lublin, strata do liderującego Rakowa Częstochowa będzie wynosić trzy punkty. Poznaniaków czeka jednak trudne zadanie, ponieważ w 2025 roku w meczach wyjazdowych odnieśli tylko jedno zwycięstwo.