W poniedziałek Kamil Majchrzak wrócił do Top 100 rankingu ATP, awansując na 91. miejsce na świecie. Udało mu się to niespełna szesnaście miesięcy po powrocie do Touru. – To było moje wielkie marzenie – powiedział po awansie.
Obecny sezon Kamil Majchrzak rozpoczął od przejścia trzech rund eliminacji do wielkoszlemowego Australian Open, w którym uległ w pierwszym meczu z Hiszpanem Pablo Carrero-Bustą. W lutym był w półfinale challengera ATP w San Diego, w marcu przeszedł kwalifikacje do turnieju ATP 1000 w Indian Wells, ale nie wystąpił z powodu kontuzji. W kwietniu awansował do półfinału w imprezie ATP 250 w Marrakeszu, a w niedzielę triumfował w challengerze ATP 100 w Madrycie.
– Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie bardzo dobre, dzięki nim wróciłem do pierwszej setki rankingu ATP, a to było moje wielkie marzenie i cel powrotu do tenisa po ponad rocznej przerwie. Przy okazji zagwarantowałem sobie miejsce w wielkoszlemowym Roland Garros bez konieczności gry w eliminacjach. To ważne dla mnie, szczególnie po tych wszystkich emocjach związanych z przymusową przerwą w grze. Jestem wyjątkowo szczęśliwy, że najpierw dokonałem ten pierwszy krok związany z niełatwym powrotem na korty po 13-miesięcznej nieobecności. A teraz, że wróciłem do TOP 100 w rankingu i teraz naprawdę mogę powiedzieć już, że powróciłem na dobre i mogę walczyć o następne cele – powiedział zawodnik.
Majchrzak wznowił karierę, rozpoczynając rok 2024 nie będąc sklasyfikowanym w rankingu tenisistów. Początkowo otrzymywał "dzikie karty" od organizatorów turniejów ITF oraz mniejszych challengerów ATP, a te doskonale wykorzystywał odnosząc coraz większe zwycięstwa. W lipcu znalazł się już w połowie drugiej setki na świecie, co pozwoliło mu w sierpniu wystartować w wielkoszlemowych eliminacjach. Był o krok od wejścia do US Open, ale odpadł w trzeciej i decydującej rundzie kwalifikacji. Rok zakończył na 120. miejscu.
W niedzielę Kamil zdobył pierwszy tytuł w tym sezonie zwyciężając w dużym challengerze ATP 100 w Madrycie. W finale okazał się lepszy 6:3, 4:6, 6:4 od Chorwata Marina Cilica, byłego trzeciego tenisisty świata.
– Po sobotnim dwumeczowym maratonie rozegrałem w niedzielę trzysetowy finał z Marinem Cilicem, jedną z legend naszego sportu. Spodziewałem się bardzo trudnego spotkania, no bez względu na zmęczenie i fizyczne i psychiczne, ale przede wszystkim na poziom, który rywal prezentuje. Natomiast na szczęście bardzo dobrze wszedłem w ten mecz, co mi trochę dodało wigoru i energii, a przede wszystkim wiary w to, że może być pozytywne zakończenie – powiedział Majchrzak. – Bardzo dobrze rozpocząłem finał i bardzo dobrze grałem przez całego pierwszego seta. Ustawiałem sobie grę pod siebie, pod moją taktykę i to działało. I tak naprawdę przez większość drugiego seta również tak było. Gra się zrobiła bardzo równa, a Marin świetnie serwował i świetnie z opresji wychodził. Ja miałem lekki moment dekoncentracji przy 5:4, co bezwzględnie Marin wykorzystał, wyrównując stan w meczu – dodał tenisista.
Na początku decydującej partii, przy stanie 3:2 dla Polaka, doszło do dłuższej przerwy spowodowanej przez deszcz. – Na otwarcie trzeciego seta obaj obroniliśmy "break pointy", a później była wymuszona przerwa spowodowana przez deszcz, gdzie tak naprawdę nie marzyłem o niej w trakcie grania. Natomiast okazała się korzystna dla mnie, bo mogłem trochę się wyciszyć, ogarnąć i przygotować ponownie, żeby być gotowym od pierwszego punktu po wznowieniu meczu. I tak faktycznie było, bardzo dobrze rozpocząłem grę i szybko uzyskałem przełamanie, a potem utrzymałem swój serwis już do końca. Jestem zmęczony, ale też bardzo szczęśliwy – powiedział Majchrzak.
W ubiegłym tygodniu intensywne i długotrwałe opady mocno utrudniały organizatorom planowe realizowanie planu gier, choćby w piątek całkowicie je sparaliżowały. W wyniku opóźnień Kamil zmuszony był rozegrać w sobotę najpierw mecz ćwierćfinałowy, a następnie wywalczył awans do finału.