| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Legia Warszawa może wkrótce zyskać kolejną osobą w dziale sportu. Po zatrudnieniu Michała Żewłakowa, na Łazienkowską może wkrótce trafić Fredi Bobić. – To nie jest przypadkowy gość – twierdzi Radosław Gilewicz.
Legia Warszawa jest w trakcie przeprowadzania kadrowej rewolucji wśród osób zarządzających. Pierwszym krokiem było postawienie na Michała Żewłakowa, który pod koniec marca został nowym dyrektorem sportowym. W komunikacie stołecznego klubu znalazło się wówczas intrygujące zdanie. – W najbliższym czasie przekazywane będą informacje o kolejnych decyzjach dotyczących obszaru sportu, w tym osoby odpowiadającej za strategię i rozwój sportu w klubie – informowali Wojskowi. Teraz przy Łazienkowskiej ma zjawić się Fredi Bobić. Niemiec ma wzmocnić cały pion swoim bundesligowym doświadczeniem.
– Bobić ma mocne CV i jeśli taki człowiek trafi na polski rynek, to trzeba będzie mówić o wartości dodanej – uważa Radosław Gilewicz, który wraz z Niemcem grał w VfB Stuttgart.
Jednocześnie Legia przechodzi do momentu, w którym osoby zajmujące się pionem sportu stanowią coraz większą grupę. W klubie jest już Żewłakow (dyrektor sportowy). Za chwilę pojawi się Bobić, który ma mieć wpływ na cały pion i kwestie strukturalne. Cały czas doradcą zarządu do spraw sportowych pozostaje Jacek Zieliński. Dochodzi do tego Marcin Herra, który od października ściślej współpracuje z działem sportowym. Wciąż w klubie pozostaje też Radosław Mozyrko, który jest szefem skautingu.
Bobić ma za sobą pracę w trzech niemieckich klubach, gdzie był dyrektorem czy też kierownikiem działu sportu. 53-latek współpracował z VfB Stuttgart, Eintrachtem Frankfurt oraz Herthą Berlin. W przeszłości kooperował też z Czernomorcem Burgas.
– Jeśli taki człowiek miałby trafić na polski rynek, to należałoby mówić o wartości dodanej. Ma olbrzymie doświadczenie i może pracować w klubie, który cały czas jest w pewnej przebudowie. Bobić nie jest przypadkowym gościem. Ma za to mocny życiorys i pracował w kilku klubach Bundesligi jako menedżer i dyrektor. W tej roli pokazał, że potrafi zarządzać pionem sportowym. Na pewno ma wielkie kontakty i możliwość sprowadzania ciekawych zawodników. Widziałbym go jako wielki plus dla Legii, ale na razie nic nie jest pewne oficjalnie i musimy poczekać na to, w jakim zakresie miałby współpracować z warszawską drużyną – twierdzi Radosław Gilewicz, który w przeszłości występować w Bundeslidze, a obecnie komentuje niemieckie rozgrywki.
– Bobić ma mocne CV. Warto prześledzić w jakich warunkach działach. Za ile pozyskiwał zawodników, a jakie kwoty potem na nich zarabiano. Jest pewien idealny przykład. To Luka Jović. Serb trafiał najpierw do Eintrachtu za grosze. FInalnie za grube miliony trafił do Realu Madryt – dodał Gilewicz, który zna się z Bobiciem ze wspólnej gry w Stuttgarcie.
– Pamiętam, że rozmawiałem z nim w okresie pracy w Eintrachcie i przyznawał, że on nie ma wielkich możliwości finansowych i musiał szukać graczy praktycznie za darmo. Okres był bardzo trudny, a on potrafił się w tym odnaleźć i świetnie zarządzać. Doskonale potrafił układać dział skautingu. W przeszłości pokazał, że jest w stanie pracować na najwyższym poziomie w dobrych klubach. Nie było mu też łatwo w Stuttgarcie, a jednak sobie radził. Można patrzeć tylko na Herthę, ale to zespół, z którego odszedł, a problemy wciąż były. Każdy ma wzloty i upadki. Mogę jednak mieć poczucie, że powinien być dobrym rozwiązaniem jeśli pojawi się na polskim rynku – dodał Gilewicz w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Bobić nie podpisał jeszcze kontraktu z Legią, ale wszystko wskazuje na to, że stanie się to w najbliższych dniach czy tygodniach. Jego rolą ma być zarządzanie sportową strategią klubu, choć z zastrzeżeniem, że kwestie dotyczące pierwszej drużyny będą spoczywały na Żewłakowie.
– Jestem pewien, że jeśli Bobić zostanie zatrudniony w Legii, to będzie pracował z Warszawy. Nie wyobrażam sobie, że miałby działać z domu w Niemczech. To człowiek, który nie boi się wyzwań. W przeszłości podjął się pracy w Bułgarii wraz z Krasimirem Bałykowem w Czernomorcu Burgas. To nie były łatwe warunki. Patrząc na jego profesjonalizm, jest w stanie się przystosować do potrzeb. Nie spodziewałbym się po nim żadnego lekceważenia. Jeśli podejmuje się jakiejś pracy, to wie gdzie się pojawia i czuje potrzeby. Ma wielkie wymagania wobec samego siebie. Jest też niesamowicie ambitny. Był taki jako zawodnik i to się nie zmienia. Mam nadzieję, że niedługo faktycznie będziemy mieli okazję spotkać się w Warszawie – podkreśla Gilewicz.
Na razie Legia ma przed sobą rewanżowy mecz z Chelsea FC w Londynie. Początek spotkania w czwartek 17 kwietnia o godzinie 21:00.