| Piłka nożna / Liga Konferencji
Nie możemy przeoczyć żadnego szczegółu, bo zaniedbanie jakiegokolwiek drobiazgu może okazać się punktem zapalnym. W pobliżu Stamford Bridge będzie dużo policji na koniach, z psami, dronów. Anglicy chcą mieć spokój w centrum miasta. Mam nadzieję, że będą słuchać naszych rad – mówi Kinga Święcicka, dyrektor Legii ds. organizacji imprez i bezpieczeństwa. W czwartek o godzinie 20 miejscowego czasu Chelsea podejmuje Legię w rewanżowym meczu ¼ finału LK. W Warszawie angielski zespół wygrał 3:0.
Robert Błoński, TVPSPORT.PL: – Ilu kibiców Legii obejrzy mecz z Chelsea na Stamford Bridge?
Kinga Święcicka (dyrektorka Legii ds. organizacji imprez i bezpieczeństwa): – Niestety, tylko 1021, czyli tyle, ile dostaliśmy biletów. Przysługiwało nam 5 procent pojemności obiektu, czyli 2177 wejściówek, ale Anglicy ograniczyli liczbę miejsc o około połowę.
– Dlaczego?
– Tłumaczyli to względami bezpieczeństwa oraz doświadczeniem z poprzednich sezonów. Całkiem niedawno Legia rywalizowała w pucharach m.in. z Leicester oraz Aston Villą i teraz mają ograniczone zaufanie do naszych kibiców. Mimo wszystko starają się wyjść nam naprzeciw.
– Prawie dwa lata temu kibice Legii nie zostali wpuszczeni na Villa Park w Birmingham. Pod stadionem doszło do zamieszek, ostatecznie nie wpuszczono nawet oficjalnej delegacji i właściciel, Dariusz Mioduski oglądał spotkanie w restauracji.
– Teraz to się raczej nie ma prawa powtórzyć. Współpraca z Aston Villą od początku nie wyglądała dobrze, byli do nas nastawieni negatywnie, komunikacja między nami była zdecydowanie gorsza niż z Chelsea. Teraz jest bardziej profesjonalnie, szczegółowo i partnersko. Spotykaliśmy się w Warszawie, rozmawialiśmy już także w Londynie. Staramy się przekazywać Anglikom nasze rady.
– Co radzicie?
– Dużo spokoju i rozwagi, mniej emocji wobec naszych kibiców. Oni naprawdę będą chcieli wejść na stadion i pozytywnie wspierać zespół. Padło pytanie o miejsce zbiórki, sposób dystrybucji biletów – współpraca jest pełna. Do Londynu przyjedzie zorganizowana grupa, która kupiła bilety. Zainteresowanie było ogromne, gdybyśmy mieli pełną pulę wejściówek, też by się rozeszły. Ale kibice sami siebie ograniczyli, restrykcyjnie podeszli do tej kwestii i rzeczywiście na stadion ma wejść te 1021 kibiców z Warszawy. Oczywiście, tutaj na miejscu też jest wielu naszych kibiców-imigrantów, ale oni na nasz sektor się nie zmieszczą.
– Będzie spokojnie?
– Niczego nie gwarantuję, kibice to żywy organizm, czasem górę biorą emocje. Stadion jest położony w centrum miasta, są spore ograniczenia w dojeździe, sporo pieszych, ulice będą pozamykane. Drużyna musi być na stadionie najpóźniej o 18.30 lokalnego czasu, bo droga dojazdu przecina się z drogą przemarszu kibiców. Musimy z nimi współpracować, by nie zablokowali nam dojazdu. Zespół nie będzie miał eskorty w drodze na Stamford Bridge – czeka nas wiele wyzwań, ale sobie poradzimy.
– Jak wygląda współpraca ze stroną angielską?
– W środę odbyło się tradycyjne spotkanie osób odpowiedzialnych za organizację spotkania. Uczestniczył w nich delegat UEFA, oficer bezpieczeństwa UEFA, dyrektor obiektu nadzorujący organizację spotkania, komendant policji odpowiedzialny za mecz, brytyjscy spottersi delegowani do Chelsea, nasi spottersi, osoby odpowiedzialne za bilety, przedstawiciele straży, pogotowia – słowem wszyscy. Do tego osoba, która jest łącznikiem między grupami kibicowskimi a klubem. To osoba pełniąca oficjalne stanowisko – jest wymaga także przez PZPN, bez kogoś takiego kluby mogą nie dostać licencji na grę w Ekstraklasie.
– Co mówili Anglicy?
– Obawiają się zachowania naszych kibiców. Tutaj kibicuje się inaczej niż w Polsce, nie ma opraw, zorganizowanego dopingu, śpiewania przez całe spotkanie. Nie ma przemarszu kibiców – w Warszawie kibice Chelsea schodzili się na obiekt małymi grupkami rodzinno-przyjacielskimi. Legia pod wieloma względami jest wyjątkowa i niesie za sobą określoną opinię. Kibice Chelsea w Warszawie byli mocno piknikowi.
– Ilu kibiców obejrzy mecz?
– 33 tysiące. Kilka tysięcy krzesełek będzie wolnych.
– Jest pani spokojna?
– Skoncentrowana, niczego nie możemy przeoczyć, bo zaniedbanie jakiegokolwiek drobiazgu może okazać się punktem zapalnym i zepsuć całą operację. Staramy się wygaszać niepotrzebne emocje i nadgorliwość. Będzie dużo policji na koniach, z psami, dronów. Oni chcą mieć po prostu spokój w centrum miasta. Komendant policji wyraźnie powiedział, że chcą, by mecz był wydarzeniem sportowym, żeby nie doszło do żadnych awantur. Mam nadzieję, że będą słuchać naszych rad – w Birmingham nie chcieli, tu jest inaczej. Ale czy zrealizują? Nie wiem.
– Czyli tym razem prezes Dariusz Mioduski będzie na stadionie?
– Tak. Chelsea jest profesjonalna i gościnna. Największym wyzwaniem będzie dojazd na stadion. Po 18.30 na Stamford Bridge będzie można się dostać w zasadzie tylko pieszo. Obyśmy wszyscy: kibice, policja, my i Chelsea zagrali do tej samej bramki. Inaczej to może się nie udać. Policja podkreśla, że należy szanować i przestrzegać prawa w którym jesteśmy. W gościach trzeba umieć się zachować, ale podchodzą do nas z bardzo otwartą głową.
– Coś panią zaskoczyło?
– Stadion jest duży, ale czas świetności ma za sobą.