Kiedy zimą Lech Poznań wypożyczył Mario Gonzaleza, wielu osobom nie podobał się ten ruch. Hiszpański napastnik w ostatnim czasie ma problem z regularną grą i spodziewano się sprowadzenia lepszego zmiennika dla Mikaela Ishaka. 29-latek miał problem z przebiciem się w kilku miejscach i nie inaczej jest w stolicy Wielkopolski. Potwierdziła to sytuacja z meczu przeciwko Motorowi, kiedy Niels Frederiksen wolał wpuścić na boisko Bryana Fiabemę.
Do tej pory Mario Gonzalez rozegrał zaledwie 27 minut w barwach Lecha. Co prawda dwie kolejki opuścił z powodu urazu, pozostałe mecze przesiedział jednak na ławce rezerwowych. Kiedy szkoleniowiec wprowadził go na końcówki spotkań przeciwko Rakowowi oraz Śląskowi, Hiszpan nie wyglądał na piłkarza, który może pomóc drużynie w walce o mistrzostwo Polski.
Dziś Mikael Ishak jest więc osamotniony i nie posiada kolegi, który w razie potrzeby może go odciążyć. Biorąc pod uwagę wcześniejsze problemy zdrowotne Szweda, sytuacja może być niepokojąca zarówno dla sztabu szkoleniowego, jak i kibiców Kolejorza.
Niedawno napastnik przyznał w rozmowie z TVP Sport, że w ostatnich latach brakowało mu stabilizacji. Ewidentnie jest to piłkarz, który nie może znaleźć swojego miejsca na ziemi. Od 2020 roku występował w ośmiu klubach i nic nie wskazuje na to, aby miał w Poznaniu zakotwiczyć na dłużej. Wspomniane perturbacje sprawiły, że wyraźnie obniżył loty.
Do tej pory Gonzalez rozegrał w swojej karierze dwa dobre sezony, które zachęciły niezłe kluby do zainwestowania w niego pieniędzy. Kiedy zdobył 14 bramek w portugalskiej Tondeli skusiła się na niego sama Braga. Był to jednak dla niego zbyt duży rozmiar kapelusza. Rok później zdołał odbić się w belgijskim Leuven, strzelając 13 goli w Jupiler Pro League. Dobra forma sprawiła, że został wykupiony za prawie 2,5 miliona euro przez Los Angeles FC.
Skończyło się na jeszcze większej weryfikacji. Gonzalez co prawda nieco świata i może pochwalić się tym, że grał w jednej drużynie z Giorgio Chiellinim oraz występował przeciwko Leo Messiemu, jednak sportowo wpadł w spory dołek. W lidze amerykańskiej błyskawicznie zdano sobie sprawę z tego, że źle zainwestowano pieniądze. Po kilku przeciętnych występach trener Steven Cherundolo wolał zmienić pozycję doświadczonemu Carlosowi Veli, aby tylko mieć w składzie lepszego napastnika.
Los Angeles FC związało się z Mario Gonzalezem bardzo długim kontraktem, ponieważ obecna umowa obowiązuje do grudnia 2026 roku. Kiedy zdano sobie sprawę z przeprowadzenia chybionej inwestycji, zdecydowano się go wypożyczyć, a jego amerykańska przygoda trwała zaledwie pół roku.
Początkowo miał problem, aby przebić się w występującym na poziomie Segunda Division Sportingu Gijon, w końcówce sezonu grał jednak bardziej regularnie. Później trafił do Famalicao. Tam przegrał rywalizację z młodszym o sześć lat Carlosem Arandą, który w obecnym sezonie ligi portugalskiej zdobył dziewięć bramek. Po raz kolejny brakowało mu minut, a kołem ratunkowym miał być transfer do Lecha Poznań.
Od kwietnia 2023 roku, czyli od momentu złapania urazu, który wykluczył go z końcówki sezonu w Leuven, a także transferu do Los Angeles FC, Mario Gonzalez pojawia się na boisku wyłącznie sporadycznie. Hiszpan przez dwa ostatnie lata rozegrał 2096 na 7290 minut, co przekłada się na jedynie 29 procent czasu gry. W tym czasie strzelił tylko pięć goli i jest to alarmująca statystyka.
Kiedy Mario Gonzalez przychodził do Lecha Poznań, można było mieć pewne nadzieje, że zdobędzie kilka bramek. Rozgrywając dwa dobre sezony w Belgii oraz Portugalii udowodnił, że potrafi grać w piłkę. Szybko okazało się jednak, że brak stabilności wpłynął mocno na jego formę. Do końca sezonu zostało sześć kolejek i jeśli przez ten czas zdoła zaskoczyć pozytywnie polskich kibiców, będziemy mogli mówić o sporym zaskoczeniu.
Być może nie jest to najgorszy napastnik, który w przyszłości odbuduje swoją karierę w jednym ze słabszych klubów na Półwyspie Iberyjskim, jednak potrzebuje on przede wszystkim czasu oraz zaufania. W Poznaniu stało się oczywiste, że nie będzie miał żadnych szans na podjęcie realnej rywalizacji z Mikaelem Ishakiem. Miał być piłkarzem, który będzie w stanie wejść na boisko w drugiej połowie i realnie pomóc zespołowi. Okazało się, że Niels Frederiksen nie ma do niego zaufania, a on sam w meczach z Rakowem oraz Śląskiem nie zrobił nic, aby przekonać do siebie szkoleniowca.
Podczas ostatniego meczu z Motorem Lublin Gonzalez nie podniósł się z ławki rezerwowych, ponieważ duński szkoleniowiec postawił na Bryana Fiabemę.
– Zawsze to wszystko zależy od tego, czego dokładnie drużyna potrzebuje w danym momencie. W tamtym momencie broniliśmy się niżej i zostaliśmy zepchnięci do obrony, więc potrzebowaliśmy więcej szybkości. Bryan Fiabema jest szybkim zawodnikiem. Kolejnym argumentem jest fakt, że potrafi nieco lepiej bronić stałe fragmenty gry. Podobną umiejętność ma Mikael Ishak, więc szukaliśmy podobnego rozwiązania. Wszystko zależy od obrazu gry. Mario Gonzalez mógły zostać wprowadzony, gdybyśmy to my atakowali i potrzebowali bramki, a przeciwnik stałby ustawiony niżej – wyjaśnił Niels Frederiksen podczas konferencji prasowej.
Zimą Lech zdecydował się sięgnąć po opcję tymczasową, aby latem dokładniej rozejrzeć się za zmiennikiem dla swojego kapitana. Dziś wykupienie Gonzaleza jest niemożliwe i wszystko wskazuje na to, że w Poznaniu zostanie zapamiętany głównie z tego, że miał okazję poznać wybitnych piłkarzy, jak Rodri czy Giorgio Chiellini.
Zdaniem doniesień medialnych poznański klub podczas ostatniego okienka transferowego interesował się Aune Heggebo. 23-letni Norweg regularnie strzelał gole w lidze norweskiej i jeśli on przyszedłby do Kolejorza zamiast Mario Gonzaleza, mówilibyśmy o pozyskaniu gracza docelowego. Transakcja nie doszła jednak do skutku z powodu przedłużenia kontraktu do 2028 roku.
Jak pokazała rzeczywistość opcja tymczasowa się nie sprawdziła, a odgruzowanie piłkarza, który w dwóch ostatnich latach miał problem z regularną grą jest niemożliwe w przeciągu kilku miesięcy. Dziś trudno przypuszczać kto w przyszłym sezonie będzie zmiennikiem Mikaela Ishaka. Wypożyczony do GKS-u Katowice Filip Szymczak przegrał rywalizację z Sebastianem Bergierem i nic nie wskazuje na to, aby reprezentant U-21 zapracował sobie na ponowne zaufanie w klubie ze stolicy Wielkopolski.
W przeszłości Lech miał problem z bramkarzami, dziś za podobną bolączkę można uznać brak jakościowego drugiego napastnika. Dużo lepiej w tym aspekcie wygląda Raków, który posiada Jonathana Brunesa oraz Leonardo Rochę. Dziś tylko i wyłącznie dzięki zdrowiu oraz formie strzeleckiej Mikaela Ishaka problem ten aż tak bardzo nie rzuca się w oczy, chociaż można odnieść wrażenie, że przy dobrym zmienniku kapitan mógłby pokazać jeszcze więcej.