Bizneswoman, trenerka personalna, sportsmenka, dietetyczka, osobowość medialna... Anna Lewandowska od lat znakomicie prowadzi swoją karierę zawodową. W Barcelonie otworzyła swój projekt życia – nowoczesne studio. – Dumna jestem z konsekwencji swojego działania. Od wielu lat robię to, jak robię. Konsekwentnie na swoich zasadach – powiedziała w ekskluzywnej rozmowie dla TVP Sport.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Wśród Polaków jesteś w TOP3 najliczniej obserwowanych kont na Instagramie o tematyce sportowej i lifestylowej. Wiesz, kto zajmuje dwa pozostałe miejsca na podium?
Anna Lewandowska, sportsmenka, trenerka, bizneswoman: – Jako sportowiec na pewno Iga, ale lifestylowych nie…
– Podwójny trop wiedzie do Barcelony.
– Na pewno mój mąż.
– Zgadza się. Robert i Wojciech Szczęsny. Czyli nie do końca śledzisz statystyki?
– Skupiam się na pracy i chyba nie śledzę, ale bardzo mi miło.
– Patrząc na to, jak wyglądają liczby, Polaków interesuje, jak żyje się w Barcelonie.
– To prawda. Muszę przyznać, że od początku, kiedy wyprowadziliśmy się do Barcelony, zdecydowanie obserwowane są nasze ruchy: gdzie chodzimy i w jakie miejsca. Nawet do takiego stopnia, że śniadaniowe restauracje, do których wracam, mówią, że mają bardzo dużo Polaków od 2,5 roku. Jest mi bardzo miło, że też w taki sposób mogę wspierać Barcelonę. To jest miłe. Też z tego względu otworzyłam studio w Barcelonie, pierwsze takie miejsce w Europie. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem punktem turystycznym na mapie Barcelony. Do tego miejsca przyjeżdżają Polacy. W samej Barcelonie żyje się nam bardzo dobrze. Dzieciaczki chodzą do szkoły, są bardzo zadowolone. Świat piłkarski rozgrzewa całe miasto i nie tylko miasto. Fajnie się żyje.
– Co wyjątkowego jest w Barcelonie? Większość powie słońce, plaża, jedzenie, pozytywne nastawienie ludzi, a gdybyś miała powiedzieć mi o czymś nieoczywistym?
– Patrząc z perspektywy czasu, żyliśmy wcześniej w Monachium, gdzie ten lifestyle jest zdecydowanie inny. Mieszkaliśmy też tam w czasie pandemii. Widać dość dużą zmianę dla nas. Tu jest większy luz. Życie przy plaży jest momentem, gdy możemy zbalansować swój czas. Nie tylko liczą się praca i mecze, ale możemy błogo spędzić czas z dzieciakami biegającymi boso po plaży. Czy to jest sobota, niedziela czy po szkole… Zawsze mówię, że my jesteśmy jak Hiszpanie w Polsce, tylko słońca nam brakuje.
– Obserwując twoje media społecznościowe, zastanawiam się czasami, jak wygląda twój tradycyjny dzień. Tyle wszystkiego się dzieje…
– Mówiłam przed chwilą ze sceny, że zdawałoby się, że "instagramy" ogólnie tworzą taki obraz nie tylko mój, ale też wielu osób, projektów, ciągłej pracy. Muszę przyznać, że odkąd przeprowadziliśmy się do Barcelony, to mniej latam, niż kiedyś. Jak mieszkaliśmy w Monachium, to latałam do biura co tydzień, co dwa. Teraz zdarza mi się raz w miesiącu przyjeżdżać do Polski. Zajętość jest, ale troszeczkę inaczej zbalansowana. Teraz mój harmonogram jest dostosowany do szkoły dzieci i meczów Roberta. Wcześniej były tylko mecze. Teraz muszę powiedzieć, że szkoła, szczególnie starszej córeczki jest wymagająca, jeżeli chodzi o kalendarz. Nie można wziąć dziecka i pojechać gdziekolwiek się chce ze względu na obowiązki. Natomiast myślę, że to jest już nasz dom.
– Miejsce, w którym chcecie zostać na stałe?
– Myślimy, że tak. Zobaczymy, co życie pokaże, ale myślimy, że tak. Jeżeli chodzi o mój dzień, to rano zawozimy dzieci do szkoły i przedszkola. Mój mąż zawozi jedno, ja zawożę drugie. Robert jedzie na trening, ja jadę do swojego studia i wracamy o tej samej godzinie, aby odebrać dzieci, zjeść wspólnie lunch i spędzić czas po południu razem.
– Wspomniałaś o Instagramie. Często wszystko jest tam takie ładne, idealne, kolorowe. Miałaś takie momenty, kiedy "nie chciało ci się" albo chciałaś w nieco mniejszym stopniu pokazywać swoje życie?
– Staram się też pokazywać i mówić o tym, jako mama i kobieta, że jestem zmęczona. Ostatnio powiedziałam, że wręcz przebodźcowana wieloma rzeczami. To są pozytywne rzeczy, jeżeli chodzi o mnie. Moje biznesy i moja praca są powiązane z moją pasją. Na końcu, obojętnie co by się nie działo, jest uśmiech i szczęście. Cieszę się, że na przykład ostatnio mój projekt, który otworzyłam, jest taką wisienką na torcie. Po prawie 15 latach mojej pracy, tworzeniu projektów, brandów, które mają za zadanie motywować Polaków do zmiany nawyków na zdrowsze, powstało właśnie coś takiego. Otworzyłam miejsce, gdzie nie chodzą tylko Polacy, ale przede wszystkim Hiszpanie, Latynosi, obcokrajowcy. Chcą spróbować treningów w Barcelonie u mnie. Czasami jest taki moment, że chcę się zamknąć w domu, posiedzieć z moją rodziną, wyłączyć telefon, ale zaraz szybko naładowuję swoje bateryjki i od poniedziałku ruszam z nową energią.
– Kiedyś było inaczej, kiedyś było trudniej? Bardziej przejmowałaś się opiniami innych?
– Zdecydowanie tak. Doświadczenie i wiek zmieniają perspektywę. Wcześniej zdecydowanie bardziej się przejmowałam. Były problemy bez problemów, robiło się problem bez problemu. Teraz jako mama ośmioletniej Klary i pięcioletniej Laury… tutaj się zaczynają problemy (śmiech). Powiedziałabym: matczyne.
– Ludzie patrzą z boku na wasze życie i myślą, że macie wszystko. Zgadzasz się z tym?
– Pytanie, co to oznacza, bo dla wielu osób może to być rodzina, dzieci, dla innych może to być osiągnięcie sukcesu zawodowego no i oczywiście kwestia dorobku. Myślę, że najważniejsze jest zdrowie. Wtedy mogę powiedzieć, że tak. Póki co, to zdrowie jest i to jest najważniejsze.
– Miałaś kryzysowy moment, w którym mniej ci się wszystkiego chciało?
– Nie, raczej nie. Kocham ludzi i pod tym względem jestem człowiek-orkiestra. Jedni wolą spędzić czas w samotności, ja zdecydowanie otaczam się zawsze ludźmi.
– Jeżeli zrobiło się już w życiu tak wiele "dużych rzeczy", to co w tym momencie cieszy cię najbardziej?
– Hmmm… Myślę, że nie mogłabym tu powiedzieć, osiądę na laurach i wszystko fajnie się dzieje. Jestem w pewnym procesie. Zarówno rozwojowym, bo w tym roku szkolę się na pewnym szkoleniu biznesowym. Jestem w procesie rozwoju swoich marek. Muszę powiedzieć, że dopiero teraz czuję, że rozwijam się w taką stronę, w jaką chcę, z takim nastawieniem, jakim chcę i jakim sobie wyobrażam. Plus dzieciaki, które rosną i to już jest totalnie inny etap. To nie jest już czas pampersów i smoczków, tylko moment poświęcenia mądrego czasu swojej rodzinie.
– Z czego jesteś najbardziej dumna?
– Z wielu rzeczy. Mówisz bardziej jako żona?
– Żona, mama, bizneswoman.
– To oczywiście najbardziej jestem dumna z moich córeczek, które odkrywają świat i spełniają powoli swoje marzenia. To bardzo cieszy. Rodzic czuje wtedy taki "proud". Patrzę wtedy na mojego męża i widać taką iskierkę w oczach, jak patrzy na swoje córki. To zupełnie inny uśmiech u "Lewego", żeby była jasność. Jeżeli złapiesz to kiedyś, będziesz wiedział, o czym mówię! To zupełnie inny uśmiech. Jestem dumna z mojego męża, który jest najstarszy w swojej drużynie, a bardzo mądrze do tego podchodzi. To nie jest proste spełnić wiele oczekiwań. Z taką mądrością podchodzi do końcówki swojej kariery. Dumna jestem z konsekwencji swojego działania. Od wielu lat robię to, jak robię. Konsekwentnie na swoich zasadach.
– Myślisz już o tym, jak będzie wyglądało wasze życie po zakończeniu kariery Roberta?
– Czasami już sobie powolutku rozmawiamy, ale raczej staramy się jeszcze w tym roku mocno skupić na tym, co dzieje się tu i teraz.
– Oglądanie meczów Roberta na żywo i w telewizji cały czas tak samo stresuje?
– Najbardziej stresuję się tymi meczami, na których najbardziej mu zależy. Wiem z rozmów, nad czym on pracuje. To są momenty stresujące. Po tylu latach jest już przyzwyczajenie i też inne nastawienie mojego męża do meczów, co daje efekt tego, że ja też mam inne. Zawsze ten stres jest, tego się nie da ominąć.
– Przy meczach reprezentacji Polski ten stres jest większy?
– Jest to trochę inne uczucie, bo jednak przy reprezentacji Polski serducho inaczej bije.
– Na koniec zapytam jeszcze o Święta Wielkiej Nocy. Jak spędzicie ten czas? Terminarz Roberta jest bardzo napięty.
– Nie zaskoczę cię i nikogo, ale w sobotę będziemy na meczu w Barcelonie.
– Jakie wielkanocne tradycje lubicie najbardziej?
– Jesteśmy tradycyjną rodziną, ale bardzo ciężko jest kontynuować tradycje wielkanocne. Staramy się, na pewno będzie śniadanie wielkanocne czy też święcenie koszyczków z dziewczynkami. Natomiast w tym roku we czwórkę.
– Co znajdzie się na tym śniadaniu?
– Możesz wejść na bloga, co roku proponuję swoje zdrowe przepisy, także zajrzyj i zobacz, co Lewandowska gotuje!