Jelena Ostapenko jest na ustach całego tenisowego świata. W poniedziałek podczas finału WTA w Stuttgarcie pokonała Arenę Sabalenkę 2:0 (6:4, 6:1), po ośmiu latach przerwy wygrywając turniej na nawierzchni ceglanej. Jej bilans z Igą Świątek to 6:0, a kolejną szansę na jego poprawienie może mieć już podczas nadchodzących zmagań w Madrycie. Co ciekawe, Ostapenko nie musiała zostać tenisistką, bowiem dobrze radziła sobie również jako tancerka. Istotna osoba pchnęła ją jednak w stronę tenisa i towarzyszy jej do dziś.
2009 rok był dla niej rokiem poważnego wyboru. Łotewska nastolatka zaczęła spełniać się na dwóch polach i na obu była równie dobra. Wzięła udział w tanecznych mistrzostwach kraju, potrafiła zatańczyć około dziesięciu tańców towarzyskich. Jednocześnie pamiętała wycieczkę, którą odbyła razem z rodziną pięć lat wcześniej. To właśnie wtedy mama przyprowadziła ją na kort centralny Rolanda Garrosa, mówiąc, że pewnego dnia wzniesie w górę puchar za zwycięstwo w turnieju.
Jelena Ostapenko ostatecznie wybrała tenis. – W wieku dwunastu lat raz na zawsze zdałam sobie sprawę, że chcę grać na poziomie profesjonalnym. Zawsze chciałam zostać najlepszą tenisistką na świecie – powiedziała w wywiadzie dla "LSM". Tą decyzją sprawiła największą radość mamie, Jelenie Jakovlev. – Spełniła moje marzenie – powiedziała w jednym z wywiadów. Nie było to jednak tylko marzenie, ale również przepowiednia. W 2017 roku Łotyszka wygrała na korcie centralnym Rolanda Garrosa swój pierwszy turniej wielkoszlemowy, French Open – tak, jak wiele lat wcześniej przewidziała to jej mama.
Jelena Jakovlev to kluczowa dla kariery Ostapenko postać i to na wielu poziomach.
Łotyszka zainteresowała się tenisem w wieku pięciu lat. Jej mama, Jelena Jakovlev, jest trenerką tenisa. – Często zabierała mnie do pracy. Tam rozmawiałam z innymi dziewczynami i ciągałam rakiety oraz piłki po korcie. One mnie niańczyły. I tak stopniowo zaczęłam grać... – przyznała Ostapenko.
Mama była z nią cały czas. Choć w karierze pojawiali się inni szkoleniowcy, jak Marion Bartoli, Anabel Medina Garrigues czy Stanisław Chmarski, to Jakovlev nieustannie sprawowała pieczę nad jej karierą. –Właściwie trudno jest być jednocześnie trenerem i matką. To nie jest jak bycie ze zwykłym uczniem. To zupełnie inne doświadczenia – zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje – powiedziała w wywiadzie dla jauns.lv.
– Moja mama zna mnie najlepiej. Zna zarówno moje zalety, jak i wady. Bardzo dobrze się dogadujemy. Czuję się z nią bardzo komfortowo. Inna sprawa, że czasami potrzebujemy kogoś z boku, dla poprawy wyników. Moja mama zawsze ma jednak ostatnie słowo. To, że mnie trenuje, jest dla mnie ogromną korzyścią – powiedziała Ostapenko dla "LSM".
Ich relacja od zawsze była szczególna i opiera się na dużej wzajemnej wyrozumiałości. Matka tenisistki marzyła o sukcesie córki, ale nie za wszelką cenę. Chciała jej również dać prawo do bycia dzieckiem. – Wciąż pamiętam, jak pojechaliśmy na pierwsze duże zawody. Pozostałe dziewczyny rozgrzewały się z poważnymi, niespokojnymi minami, przygotowując się do gry, podczas gdy moja córka spokojnie siedziała na huśtawce i jadła lody – wspomniała Jelena Jakovlev w sportland.lv. – Ona po prostu uwielbiała się bawić, żyła życiem normalnego dziecka – podkreśliła.
To połączenie profesjonalizmu z "normalnością" przyniosło efekty. Od dziesiątego roku życia Jelena Ostapenko wygrywała większość turniejów istotnych dla jej kategorii wiekowej. W wieku siedemnastu lat została mistrzynią Wimbledonu juniorek. Poszło za tym olbrzymie poświęcenie zarówno jej, jak i rodziców.
Kariera Ostapenko nie byłaby możliwa, gdyby nie postawienie na jedną kartę również ze strony jej mamy i taty. Ojciec zawodniczki, Jevgenijs Ostapenko z Ukrainy, w przeszłości był zawodowym piłkarzem Metałurha Zaporoże. Kiedy przygoda z tenisem jego córki zaczęła nabierać tempa, zajął się przygotowaniem fizycznym tenisistki.
– Pół miliona – musisz zainwestować tę kwotę a może nawet więcej, aby coś osiągnąć. Potrzeba sporej inwestycji w loty i zakwaterowanie, na trenerów i partnerów sparingowych, na wynajem hal i kortów, na leki, na sprzęt i akcesoria... Jeśli masz dziecko stawiające pierwsze kroki w tenisie, możesz wydawać 100 euro miesięcznie. Na poziomie profesjonalnym jest to 100-150 euro za pojedynczą sesję treningową – wspomniał dla "LSM".
– Pieniądze zaczyna się zarabiać, kiedy jest się graczem top 50. Oczywiście federacja pomagała nam w każdy możliwy sposób, ale też musieliśmy znaleźć pieniądze sami, w internecie. Podejmowaliśmy się dodatkowych prac. Kiedy córka postanowiła, że będzie grać w tenisa na poważnie, wydawaliśmy na nią około 10-15 tysięcy euro miesięcznie. To dużo pieniędzy. To wspaniale, że kiedyś dwóch biznesmenów podarowało nam niezłe pieniądze tylko dlatego, że lubili Jelenę i sposób, w jaki gra. Gdyby nie oni, nie wiem, co by wtedy było – przyznał jej ojciec.
Jevgenijs Ostapenko zmarł w styczniu 2020 roku w wieku 43 lat. Choć oficjalnie nie podano przyczyn jego śmierci, wiadomo, że była nagła, a niektóre media wskazywały zapalenie opon mózgowych.
Dziś Jelena Ostapenko jest na ustach wszystkich, bowiem w poniedziałek po raz pierwszy w karierze wygrała WTA w Stuttgarcie. Co ciekawe, to również jej pierwsze turniejowe zwycięstwo na mączce od wspomnianej wcześniej wygranej na kortach Rolanda Garrosa osiem lat temu. Po triumfie nad Aryną Sabalenką, jej nazwisko jest na ustach wszystkich.
Niewielu wie, że tenisistkę mogliśmy poznać pod innym imieniem niż Jelena. Wszyscy na Łotwie nazywają ją bowiem... Alona. – Wszyscy, którzy mnie znają, nazywają mnie Alona – powiedziała Ostapenko w "Economic Times". Skąd to zamieszanie? Jak tłumaczyła sama zawodniczka i jej mama, takie imię rodzice chcieli nadać córce. Ostatecznie jednak nie było opcji prawnej, by zapisać je w dokumentach, gdyż to ukraińskie imię, które nie pojawiało się w kalendarzu imion łotewskich. – Potrzebowałam łotewskiego imienia, czegoś, co jest na liście. Nie mogli mnie zapisać jako Alona – powiedziała Ostapenko. I tak dla międzynarodowego porządku została "Jeleną".
– Nie grała tylko w tenisa, ale też tańczyła, pływała i uprawiała piłkę nożną. Nie było łatwo z nią wytrzymać – powiedziała kiedyś Jelena Jakovlev dla agencji Reuters. Nadwyżkę energii Ostapenko przeniosła na korty. Dziś na swoim koncie ma dziewięć wygranych turniejów WTA, w tym wspomniane French Open. W poniedziałek triumfowała w WTA w Stuttgarcie, czego Aryna Sabalenka nie będzie najlepiej wspominać. Do tego w ostatnich dniach powiększyła swój pozytywny bilans zwycięstw z Igą Świątek. Ma ich na koncie już sześć przy żadnym triumfie Polki.
– Myślę, że jestem bardzo silna i urodziłam się z tą siłą... Nigdy nie potrafiłam siedzieć cicho. Nie potrafiłam siedzieć w kącie i bawić się klockami – powiedziała dawno temu w "LSM". – Mam skrajną osobowość i być może dlatego gram agresywnie w tenisa. Uwielbiam szalone karuzele i takie rzeczy. W Oakland chciałem skoczyć z wieży, ale moja mama powiedziała nie, bo wydawało jej się to zbyt niebezpieczne. Jestem taka nawet teraz. Nic się nie zmieniło – dodała.
Od najmłodszych latach nie chciała się zatrzymać, a kiedy dokonała wyboru, to się go trzymała. – Każdy chce być sławny. Z natury jestem osobą bezkompromisową, więc dużo pracuję, aby stać się lepszym i wygrywać – mówiła. I choć w dawnych wywiadach wspominała, że jej ulubioną nawierzchnią jest trawa, to po ostatnim sukcesie w Stuttgarcie można mniemać, że jeszcze nie raz będzie chciała zabłysnąć na mączce.