W tym roku wystartowała już ósma edycja Drużyny Energii. W gronie ambasadorów znalazł się Kacper "Kacpa" Lachowicz, trener i wielki entuzjasta koszykówki. – W dzisiejszym świecie często mówi się, że jak dziecko czegoś nie wygra, to będzie smutne i wtedy świat się dla niego skończy. Nie powinniśmy iść w tę stronę. W życiu zawsze są zwycięzcy i przegrani – powiedział w rozmowie dla TVPSPORT.PL.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Energa S.A.
– W jaki sposób można promować aktywność fizyczną u najmłodszych właśnie przez koszykówkę?
Kacper "Kacpa" Lachowicz, ambasador programu "Drużyna Energii": – Jestem kojarzony z koszykówką i najbardziej promuję tę dyscyplinę, jednak zależy mi na tym, aby promować każdą aktywność ruchową. Koszykówka jako sport drużynowy zmusza nas do budowania interakcji z ludźmi. Fajne jest w niej to, że możesz wziąć piłkę i pójść na boisko porzucać, ale niesamowite jest budowanie wspólnoty. Rywalizacja? Jasne, każdy chce wygrywać, ale wątek społeczny jest czymś wielkim. Koszykówka ma bardzo rozwiniętą kulturę: buty, ubrania, muzyka… To coś, co przyciąga ludzi do basketu. Żyjemy w kulturze "ciśnięcia sobie", a nie "inspirowania". Moją misją jest budowanie kultury ludzi, którzy chcą sobie pomagać. Przez lata jako dzieciak słyszałem, że kręcenie piłką na palcu jest czymś, co nigdy nie przyda się na boisku. To prawda, na boisku nie, ale popatrz na to, że dzięki kręceniu piłką zaraziłem do sportu dziesiątki tysięcy osób. Jeśli my jako dorośli zwrócimy uwagę na to, że można na pewne rzeczy spojrzeć inaczej, wszystko będzie nieco inne. Każde dziecko ma w sobie wiele zalet i talentów. Wystarczy je dostrzec, a właśnie przez sport można pokazać najmłodszym, że potrafią naprawdę wiele.
– Jesteś też trenerem. Co trzeba robić, aby w dzisiejszych "smartfonowych" czasach zachęcić dzieci do sportu?
– Przede wszystkim trzeba być autentycznym, otwartym, dowcipnym. Jeśli chodzi o dzieciaki, kluczową umiejętnością jest właśnie humor. Często żartuję, że treningi muszą mieć elementy stand-upu. Człowiek uczy się lepiej, kiedy się dobrze bawi. Pewne techniczne rzeczy można przedstawić w sposób zabawny. Dzieciaki lepiej to zapamiętają. Proste ćwiczenie: jak mówisz dziecku, zrotuj miednicę i zrób przysiad, to nie brzmi to zbyt zachęcająco. Jeżeli zamiast tego powiem: zrób "kibelek", wtedy wszyscy zaczynają się śmiać. Takie skróty myślowe sprawiają, że wszystko zacznie kojarzyć się zupełnie inaczej. Jeżeli uda się nam zdobyć uwagę dzieci, o wszystko będzie znacznie łatwiej.
– Dzisiaj jest trudniej namówić dzieci do uprawiania sportu, niż miało to miejsce na przykład jeszcze kilkanaście lat temu, za twoich czasów?
– Pierwsze skojarzenie to tak, ponieważ jest więcej rozpraszaczy. Moim zdaniem jednak nie, ponieważ mamy wiele nowoczesnych technologii i dzięki nim możemy zaproponować dzieciom coś ciekawego. Wiele osób mówi, że musimy walczyć z telefonami. Ja mam inną filozofię. Uważam, że to nie jest rywalizacja. Powinniśmy patrzeć, jak możemy wykorzystać telefony oraz Internet na naszą korzyść. Dzieciaki mają przylepione telefony do ręki, ale my dorośli robimy to samo. My z nich tak dużo korzystamy i dzieci robią to samo.
– Najwięcej zależy właśnie od rodzica i nauczyciela? To z nimi dziecko spędza najwięcej czasu w ciągu dnia.
– Bardzo wiele. Nie jest to żadną nowością, że dzieci nas obserwują. Możemy mówić mądre rzeczy, ale jeśli nie idą za tym nasze czyny, to niestety przykład będzie głośniejszy niż mówienie o tym, co powinno się robić. W języku polskim jest pewna pułapka. Jak zdobywamy tytuł naukowy, to mówimy "skończyłem studia". Ktoś powie, że to przypadek, ja myślę, że mówimy to często i pokazujemy, że czasami wstydzimy się uczyć. W naszej głowie często pojawia się myśl, że jeżeli głośno powiem, że czegoś nie potrafię, to jest to moją porażką. Przecież to jest super, że czegoś nie potrafię, ponieważ daję wtedy żywy przykład, że ciągle chcę się uczyć i nie przestaję tego robić. Wtedy dziecko widzi, że nie jest to nic złego, że coś nie wyjdzie od razu. Prawdopodobnie tak będzie. Pracuję z najlepszymi polskimi sportowcami. Oni wyróżniają się pracą, ale też niesamowitym nawykiem reakcji na niepowodzenie. Jak coś nie wychodzi, to trzeba to robić jeszcze raz, jeszcze raz. Mają taki głód sportu. Od najmłodszych lat musimy to samo wpajać dzieciom i pokazywać im, że sport to same pozytywne emocje.
– Projekt "Drużyny Energii" od lat w tym mocno pomaga?
– Oczywiście. W dzisiejszym świecie często mówi się, że jak dziecko czegoś nie wygra, to będzie smutne i wtedy świat się dla niego skończy. Nie powinniśmy iść w tę stronę. W życiu zawsze są zwycięzcy i przegrani. Kiedy raz coś się nie uda, to nie jesteś przegranym na całe życie. Zająłeś 15.miejsce, to teraz zastanówmy się wspólnie, co możemy zrobić i jak się zainspirować tymi, którzy wygrali. Pozytywna rywalizacja jest bardzo potrzebna. Jestem przeciwnikiem uciekania od niej. Mam wrażenie, że teraz chcemy od niej uciekać. Pedagogika mówi, że nie powinniśmy porównywać dzieci. Jestem zdania, że powinniśmy pokazywać różnorodność talentów. Jedno dziecko ma sportowe zdolności, drugie będzie dobre w czymś innym. Trzeba dostrzec mocne strony w każdym i pomóc w ich odnalezieniu. Cenię w Drużynie Energii to, że od lat po prostu zachęca dzieciaki do ruchu, wszystkie, nawet te, które nie mają zdolności sportowych. Aktywność fizyczna jest ważna także dla ich zdrowia i samopoczucia, żeby mogli rozwijać się w kierunkach, które sprawiają im największą frajdę i wykorzystują potencjał oraz talent.