Kamil Majchrzak wrócił do setki rankingu ATP. To dla niego duży sukces, bowiem po wykryciu w organizmie zakazanej substancji wiele musiał budować od nowa. Dziś ma ambitne cele. Mimo to towarzyszy mu lęk. – Przed tą sprawą nawet nie sprawdzałem wyników w bazie, bo wiedziałem, że nie mam się czego obawiać. Teraz jest jednak inaczej. Żyję od testu do testu – mówi w TVPSPORT.PL.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Wróciłeś do setki rankingu ATP. Jak duży i wielowymiarowy jest to dla ciebie sukces?
Kamil Majchrzak: – To duży sukces, mimo że już kilka lat temu się do niej dostałem. Czasami z niej wypadałem, czasami kręciłem się wokół tej pozycji... Po zawieszeniu, wszystkim, co przeszedłem, nie wiedziałem jednak, czy będę nadal kontynuować karierę, a jak tak to wiedziałem czego się po sobie spodziewać. Powrót do setki jest więc dla mnie bardzo emocjonalnym wydarzeniem. Cały poprzedni rok był dla mnie mozolnym wspinaniem się od początku. Teraz piszę nowy rozdział, mam kolejne cele.
– Jak bliscy, którzy byli przy tobie w trudnych chwilach, przyjęli ten awans?
– Mam to szczęście, że moi bliscy byli ze mną na dobre i na źle. Wspierali w najtrudniejszych chwilach mojego życia, dlatego ten awans u ich boku był czymś bezcennym. Jestem bardzo wdzięczny moim bliskim, że nigdy nie pozwolili mi się poddać, tylko cały czas byli przy mnie. Kiedy ja myślałem, że to koniec, oni mi pomogli.
– Dlaczego twoi rodzice, kiedy miałeś osiem lat, przyprowadzili cię właśnie na trening tenisa?
– Przypadek. Moja rodzina nie była sportowa. Mama pracowała w szkole podstawowej, gdzie pracował też trener tenisa, Wiesław Kozica. Jako informatyczka pomagała mu przy stronie internetowej. Trener Wiesiu zaproponował jej więc lekcje tenisa dla mnie i tak się to wszystko zaczęło. Nie miałem w rodzinie żadnej tradycji tenisowej.
– Piotrków Trybunalski też się nie wydaje stolicą polskiego tenisa.
– W najmłodszych kategoriach wiekowych w Piotrkowie mieliśmy wielu medalistów mistrzostw Polski, ale zazwyczaj na tym się kończyło. W tamtych czasach w Piotrkowie nie mieliśmy jeszcze nawet hali, więc treningi odbywały się w hali naszej szkoły podstawowej, gdzie na co dzień mieliśmy w–f lub w pobliskich wioskach.
– Czyli faktycznie zaczyna się od trenowania po szopach?
– Teraz ma to miejsce znacznie rzadziej. Myślę, że dwadzieścia lat temu, kiedy zaczynałem, w kilku miejscach i kilku przypadkach można było użyć takiego stwierdzenia. Teraz ośrodków i hal jest coraz więcej, więc myślę, że warunki do trenowania są coraz lepsze. Przez dwadzieścia lat infrastruktura tenisowa bardzo się rozwinęła. Ja przez okres mojego początku przygody z tenisem najbliższą halę tenisową miałem w Pabianicach.
– Trudno było marzyć o wielkim tenisie w latach, kiedy zaczynałeś?
– Początkowo sport był dla mnie bardziej zabawą, hobby, które pozwoliło znaleźć pasję w bardzo młodym wieku. Wiadomo, że każdy marzył o tym, żeby w przyszłości być tenisistą i grać na najlepszych turniejach na świecie, ale było to na tyle odległe, że prawie niemożliwe.
Od najmłodszych lat miałem to szczęście, że odnosiłem sukcesy w moich kategoriach wiekowych. Rodzice widzieli, że się wkręciłem, więc poświęcili wszystko, żeby móc sfinansować moją pasję i jeździć ze mną na turnieje. Wspominam to jako cudowny czas. Myślałem, że kolejny właściwy krok to wyjazd na uczelnię do Stanów. Kiedy jednak stałem się siódmym juniorem na świecie i awansowałem na trzechsetne miejsce w rankingu ATP, poczułem, że od razu chcę grać profesjonalnie i żałowałbym, gdybym nie spróbował.
– Jak wyglądało poświęcenie twoich rodziców?
– Odkąd zacząłem jeździć po juniorskich turniejach, tak naprawdę musieli poświęcić swoje życie na poczet mojego grania. Przez wiele lat harmonogram wyglądał tak, że po swojej pracy wozili mnie na treningi do innego miasta, gdzie często miałem zajęcia o bardzo późnych porach, a następnego dnia musieli od rana być gotowi do pracy. Jestem im ogromnie wdzięczny za wszystko, co dla mnie zrobili. Wiele rzeczy sobie również odmawiali, żebym ja mógł realizować moją pasję i stać się tenisistą.
– Kiedy po raz pierwszy zarobiłeś pieniądze na tenisie?
– Dobre pytanie. Chyba w 2013 roku, kiedy dostałem dziką kartę do Challengera w Poznaniu. To był pierwszy zawodowy turniej, w którym była prize money.
– Kiedy poczułeś większą finansową wolność dzięki tenisowi?
– Myślę, że mogę powiedzieć, że odetchnąłem trochę, gdy zagrałem swoje pierwsze seniorskie turnieje wielkoszlemowe. Kiedy jest się bliżej setki rankingu, otwierają się zupełnie inne możliwości. Im gra się lepsze turnieje, tym zarabia się więcej pieniędzy.
Jednak tenis jest także niestabilny pod względem finansowym. Jest możliwość zarobienia dużych pieniędzy, ale koszty treningów czy wyjazdów też są wysokie. Dochodzą wydatki na trenerów, sprzęt i podróże. Do tego nigdy nie wiemy, kiedy przydarzy się kontuzja lub sprawa, której nie można przewidzieć – jak w mojej sytuacji.
Niemniej jednak miałem to szczęście, że od najmłodszych lat byłem jednym z lepszych w roczniku. Często zabierano mnie więc na wyjazdy organizowane przez Polski Związek Tenisowy, co było dużym odciążeniem dla moich rodziców.
– Oszczędzałeś na hotelach?
– Oczywiście. Mam wiele ciekawych historii z przeszłości z tym związanych. Raz – chyba jadąc do Czech na zawodowy turniej – zrobiłem rezerwację w jednym z popularnych serwisów noclegowych. Wybrałem najtańszą opcję i okazało się, że to był dom, który na parterze nie był wyremontowany. Na górze był zrobiony jeden pokój z łóżkiem i łazienką w bardzo surowym stanie. To było "dzikie" doświadczenie.
– Kiedy po raz pierwszy zachłysnąłeś się wielkim tenisem?
– Z pewnością był to moment, gdy byłem na swoim pierwszym juniorskim wielkim szlemie. Miałem wtedy możliwość obserwowania najlepszych, tego, jak trenują, jak się zachowują. Na niektórych turniejach juniorzy mają te same restauracje co tenisiści z turnieju głównego, co też początkowo było dla mnie wielkim przeżyciem. Możemy pierwszy raz poczuć się jak oni.
Przejście do rywalizacji rangi seniorskiej bywa więc brutalne. Wydaje się nam, że wielki tenis jest blisko, a tu nagle trafia się do turniejów, w których nie ma sensownych piłek do potrenowania, gdzie ciężko o kort do treningu, nie ma sędziów, a infrastruktura jest uboga. Za wszystko trzeba płacić. To najbardziej newralgiczny moment w tenisie, okres, który trzeba przetrwać, żeby dostać się przynajmniej do turniejów rangi Challenger, gdzie zarobki powoli pozwalają wyjść na zero.
– Największy absurd turniejowy, z którym się spotkałeś w okresie przejściowym?
– Zapisy na trening. W Madrycie przykładowo nie ma problemu z kortami. Dla każdego wyznaczony jest czas. Na turniejach najniższej rangi często w zupełnie przypadkowym momencie rzucona jest kartka. Wszyscy ustawiają się w kolejce, by się zapisać, a to niekiedy 40 minut oczekiwania. Do tego zdarza się, że konkurent potrafi wykreślić z niej swojego rywala, by zająć jego miejsce, co sprawia, że każdy po zapisaniu robi zdjęcie wspomnianej kartki, by mieć dowód, że zarezerwował korty.
– Czujesz, że los teraz oddaje ci to, co zabrał?
– Staram się nie podchodzić do tego w ten sposób. Przed zawieszeniem miałem świadomość, że dobrze gram w tenisa. Kroczyłem do jeszcze większego grania i fizycznie, i tenisowo, i mentalnie. Przerwa mocno opóźniła moje plany. Minęły od niej już trzy lata, wróciłem do setki i w dalszym ciągu czuję, że mimo że już powoli robię się wiekowym zawodnikiem, to najlepsze tenisowe lata wciąż mogą być przede mną. Jeśli będę zdrowy, mam jeszcze kilka dobrych lat grania. Wierzę, że tenisowy prime jeszcze mnie czeka.
– Dzielisz swoją karierę na dwa etapy?
– Na pewno. To przeżycie odcisnęło na mnie dość mocne piętno. Jestem zupełnie innym zawodnikiem. Mam inne podejście, inaczej reaguję na pewne sytuacje, które dzieją się na korcie i ogólnie w życiu.
– Robiłeś sobie wyrzuty, że wziąłeś suplement?
– To wszystko wraca i myślę, że będzie przy mnie cały czas. W tamtym momencie nie było absolutnie żadnej przesłanki, że branie takiego produktu może przynieść podobne konsekwencje. Zrobiliśmy bardzo konkretny i dokładny research – ani na etykiecie, ani w internecie, ani w jakiejkolwiek historii nie było żadnych przesłanek, że ten produkt może doprowadzić do sprawy, która finalnie się wydarzyła.
Wszystko, co się stało, miało miejsce na etapie produkcji. Nie mogłem tego przewidzieć i temu zapobiec. Mogłem tego nie wziąć, ale nie było żadnych przesłanek, żeby tego nie robić. Początkowo nie miałem pojęcia, który produkt mógł spowodować, że mój test wyszedł pozytywnie. Dopóki nie wyjaśniłem sprawy, byłem pozbawiony celu życiowego i nie wychodziłem z domu. Nie chciałem też utrzymywać z nikim kontaktu; chciałem być sam. Czułem się winny, czułem wstyd przed samym sobą i czułem, że zawiodłem wszystkich dookoła mnie, choć finalnie to nie była moja wina.
Zawsze byłem pierwszym, który mówił o etyce sportu, a nagle mój test był pozytywny? Nie mogłem się z tym pogodzić. Wiem, że zrobiłem wszystko, co było możliwe, żeby sprawdzić, czy produkt jest czysty. Okazało się, że nie był. Wybaczenie tego sobie zajęło mi bardzo dużo czasu.
– Informację o pozytywnym wyniku dostałeś zaraz po ślubie, prawda?
– Tak. Skończyłem sezon na 80. miejscu, miałem więc świetne perspektywy na kolejny rok. Wzięliśmy ślub, pojechaliśmy na krótkie wakacje, podczas których odpoczywałem po sezonie i korzystaliśmy z naszego "tygodnia miodowego". Wznawiając treningi, dostałem informację, co mnie czeka. Jeden z najszczęśliwszych okresów mojego życia zamienił się w koszmar. To był najtrudniejszy moment, który do tej pory mnie spotykał.
– Jak było ze wsparciem innych?
– Miałem to szczęście, że ludzie ze środowiska zdążyli poznać mnie dobrze. Wiedzieli, jaką mam etykę pracy, życia i podejście do wszystkiego. Zanim jeszcze zdążyłem wyjaśnić cokolwiek, nikt ze środowiska nie dał mi odczuć, że wierzy, że zrobiłem to celowo. Otrzymałem mnóstwo wsparcia i miłości od ludzi. Wszyscy stanęli za mną murem, co było w tym koszmarze cudownym uczuciem. Dano mi czas wypowiedzieć się i samemu rozwikłać tę zagadkę. Nie wydano na mnie osądu z góry.
– Ile kosztowało udowodnienie, że to nie była twoja wina?
– Kilkaset tysięcy złotych.
– Tak samo traktuje się w takich sytuacjach zawodników z dalszych pozycji i tych najlepszych w rankingu?
– Osobiście uważam, że kara zawieszenia była za długa. Nie zasługiwałem na taki jej wymiar. Ze względu na środki finansowe i długość rozwiązywania mojej sprawy, przyjęcie trzynastomiesięcznej oferty ze strony ITA było najsensowniejszym rozwiązaniem. Wszyscy, którzy mierzą się z takimi oskarżeniami, muszą sami zapłacić za badania, za prawników i cały ten proces. Podejrzewam jednak, że kwestia motywacji ITIA, jeśli chodzi o tempo decyzji, może być różna.
Przedstawiłem wszystkie dowody. Miałem nieotwarte, fabrycznie zamknięte produkty z tej samej serii suplementu, którą przyjmowałem. Moja wersja w każdym szczególe została potwierdzona. Kiedy wysłałem ten materiał do ITIA, bardzo długo czekałem na ich przeanalizowanie przez ich niezależne laboratorium. Rozstrzygnięcie tej sprawy mogło więc zająć zdecydowanie mniej czasu.
Po siedmiu miesiącach procesu dostałem propozycję ugody. Oferta wynosiła trzynaście miesięcy. Moi prawnicy szacowali i liczyli na lepszą ofertę. Jakiekolwiek oddziaływanie zakazanej substancji byłoby u mnie odczuwalne, gdybym przyjął ją w kilka tysięcy wyższej dawce. Stanęliśmy więc przed wyborem, czy się odwoływać i czekać, trwając w zawieszeniu przez kolejne miesiące, czy też przyjąć ugodę. Do tego wszystkiego doszła kwestia rosnących kosztów... Finalnie najbardziej opłacało się zaakceptować trzynaście miesięcy zawieszenia.
W końcu mogłem się publicznie wypowiedzieć i zrzucić z siebie cały ten ciężar. Mogłem też zaplanować proces wznowienia treningów, miałem konkretną datę powrotu... To dało mi możliwość zamknięcia tego rozdziału, wybaczenia sobie i losowi oraz odreagowania stresu, który towarzyszył mi przez miesiące.
– Chciałeś wejść na drogę prawną z producentem suplementu?
– Jesteśmy w kontakcie w tej sprawie.
– Bałeś się, że łatka dopingowicza z tobą zostanie?
– Oczywiście, że się bałem. Udowodniłem wszystko, mam to potwierdzone dokumentem z sądu, czyli ITIA. To on potwierdził, że spożycie substancji było nieświadome. Co więcej mogę zrobić? Jak moje słowa są dla kogoś niewiarygodne, to w ich dokumentacji można wszystko znaleźć.
– Boisz się testów antydopingowych?
– Tak, boję się. Od czasu zawieszenia byłem już kilkanaście razy testowany. Przed tą sprawą nawet nie sprawdzałem wyników w bazie, bo wiedziałem, że nie mam się czego obawiać. Teraz jest jednak inaczej. Żyję trochę od testu do testu, mimo że nie powinienem, bo znów nie robię nic, żeby wpędzić się w takie problemy. W głowie jednak strach pozostał. Bardzo nie lubię oczekiwania na wynik i chciałbym nie odczuwać tych emocji, ponieważ jestem profesjonalnym sportowcem i powinienem koncentrować się tylko na grze. Nadal jednak sam proces i czekanie budzą mój niepokój.
– Jaki masz teraz cel?
– Chciałbym wrócić do skonkretyzowanych marzeń i celów ustalonych pod koniec 2022 roku, czyli spróbować powalczyć o TOP 50 rankingu ATP. Chcę też zagrać w drugim tygodniu turnieju wielkoszlemowego i wygrać kilka meczów z rzędu w tych zmaganiach. Zrobię wszystko, by te cele zrealizować.
Jiri Lehecka
TRWA 0 - 0
Jacob Fearnley
Alex Michelsen
0 - 2
Daniil Medvedev
Jannik Sinner
1 - 2
Alexander Bublik
Reilly Opelka
0 - 2
Arthur Rinderknech
Lorenzo Sonego
1 - 2
Alexander Zverev
Carlos Alcaraz
2 - 1
Jaume Munar
Fabian Marozsan
0 - 2
Tomas Machac
Jacob Fearnley
2 - 1
Corentin Moutet
Andrey Rublev
1 - 2
Tomas Etcheverry
Jiri Lehecka
2 - 0
Gabriel Diallo
Flavio Cobolli
11:20
Alexander Zverev
Brandon Nakashima
12:30
Jack Draper
Alexander Bublik
13:00
Tomas Machac
Carlos Alcaraz
14:00
Arthur Rinderknech
Tomas Etcheverry
14:10
Karen Khachanov
Holger Rune
15:30
R. Bautista Agut
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.