Goncalo Feio i Legia Warszawa mają przed sobą walkę o Puchar Polski. Stołeczny klub zmierzy się w finale z Pogonią Szczecin. Portugalski szkoleniowiec w rozmowie z TVPSPORT.PL opowiada o oczekiwaniach względem piątkowego meczu, ale rozlicza się też z ostatnimi miesiącami przy Łazienkowskiej. – Miałem ambicję wywalczenia mistrzostwa kraju. To, że nie osiągnęliśmy celu boli i będzie bolało. Ale też nie znaczy, że wszystko robiliśmy źle i należy wyrzucić to do kosza – mówi Feio.
Piotr Kamieniecki, Robert Błoński, TVPSPORT.PL: – Lubi pan PGE Narodowy?
Goncalo Feio: – Tak. Za każdym razem na nim wygrywałem. Tak jak Legia, czy Artur Jędrzejczyk w jej barwach. Mamy same dobre wspomnienia i pozytywne uczucia z nim związane.
– Legię Warszawa czeka najważniejszy mecz w tym sezonie? Wygrana w finale Pucharu Polski z Pogonią Szczecin da drużynie szansę występu w eliminacjach europejskich pucharów.
– Jest najważniejszy, ponieważ jest następny. Tak podchodzimy do spotkań w trakcie sezonu. Wyjątkowość polega na tym, że to ostatni mecz, który zadecyduje o zdobyciu trofeum. I my już takich finałów, czyli spotkań kluczowych, kilka rozegraliśmy. Choćby w europejskich pucharach, kiedy przegrywający odpadał z gry. Spisywaliśmy się w nich dobrze, nie odpadliśmy aż do ćwierćfinału Ligi Konferencji z Chelsea. Nie daliśmy rady Anglikom, ale udział w pucharach zakończyliśmy w dobrym stylu, zwycięstwem w Londynie po dobrej grze. Dla takich spotkań jak to z Pogonią, jest się w piłce.
– Nie musi się pan zastanawiać, jak zmotywować piłkarzy na ten mecz. Jaką rolę odgrywa otoczka spotkania finałowego i świadomość gry o trofeum?
– Musimy się przygotować tak jak do każdego innego meczu, a z tego co będzie się działo dookoła, musimy w pozytywny sposób skorzystać. Pełny stadion, czekające na piłkarzy trofeum – to musi nas napędzić, musimy uczyć się delektować takimi momentami. Ale też nie wolno nam zapomnieć, że to wciąż mecz piłki nożnej i przygotowania nie mogą odbiegać od tego, co robimy zwykle.
– Jak wygląda sytuacja kadrowa przed finałem?
– Oprócz Bartosza Kapustki wszyscy piłkarze są gotowi, by grać minimum 90 minut. Nawet bramkarz Gabriel Kobylak wrócił do gry po operacji i bronił już w rezerwach. Marc Gual zagrał w Katowicach, a Paweł Wszołek będzie do dyspozycji. Piłkarze, którzy wcześniej nie grali wiele – Patryk Kun i Claude Goncalves – zagrali ostatnio dwa spotkania na wysokiej intensywności i sobie poradzili.
– Kto zagra w bramce? W Londynie zaskoczył pan, wystawiając Vladana Kovacevicia, a potem między słupki wrócił Kacper Tobiasz.
– Byłoby nie w porządku z mojej strony poinformować najpierw media, kto zagra na PGE Narodowym, a dopiero potem zawodników. Zawsze podkreślam, że każdy piłkarz, który jest w kadrze Legii, musi czuć zaufanie kolegów, sztabu, trenera oraz kibiców. To też sprawia, że stają się lepsi.
👉 "Mam przeczucie, że tym razem nie będzie karnych". Bohater Legii znów włoży pelerynę?
Kiedy Tobiasz był "jedynką” i bronił w lidze, też dokonywałem zmian w bramce. Grał Kobylak, bo chcieliśmy mieć dwóch bramkarzy w rytmie meczowym, pewnych siebie i gotowych. Kovacević pokazał swoją gotowość na Stamford Bridge, Kacper też jest gotowy. W futbolu nigdy nie wiadomo, co się wydarzy następnego dnia. Nie wolno być uzależnionym od jednego zawodnika, tylko mieć rozwiązania na różne wyzwania.
– Dla Legii finał PP będzie 51. spotkaniem w sezonie, dla Pogoni – 36. Różnica kolosalna. To tak, jakbyście rozegrali niemal o jedną rundę więcej. Czy w baku Legii wystarczy paliwa?
– Zdecydowanie tak, fizycznie czujemy się dobrze. Mamy piłkarzy mniej obciążonych minutami, którzy teraz biorą odpowiedzialność za zespół i wyniki. Ci, którzy grali więcej nie są przemęczeni. Nie mam żadnych obaw, jeśli chodzi o nasze przygotowanie fizyczne.
– W Pogoni jest tylko jeden zawodnik, który w tym sezonie rozegrał więcej niż 3000 minut. To Leonardo Koutris, ma tych minut 3006. W Legii takich graczy jest pięciu. Sześciu kolejnych przekroczyło barierę 2500 minut.
– Życzę Legii, swoim piłkarzom i sobie, żebyśmy co sezon grali 50-55 meczów, bo to by oznaczało, że walczymy na wszystkich frontach. Nigdy nie robiliśmy problemu z liczby meczów. Ważne, by zachować między nimi przepisowy odstęp 72 godzin. O przygotowanie fizyczne nie mam obaw, będziemy gotowi do intensywnej gry. Występowanie co trzy dni ma swoje zalety, mamy wielu piłkarzy będących w rytmie, mających realny udział w braniu odpowiedzialności za wynik.
– Lider klasyfikacji strzelców PKO BP Ekstraklasy, Efthymios Koulouris, spędza panu sen z powiek? W ostatnim meczu z Legią przy Łazienkowskiej Grek bramki nie zdobył.
– W pierwszej kolejności należy docenić jego kunszt strzelecki, liczby mówią same za siebie. Mam duże zaufanie do naszych obrońców, których odpowiednio przygotujemy, by wiedzieli, jak Grek się porusza, jak mu zamykać pewne strefy, jak nie przegrać z nim walki o pozycję w polu karnym. Ale też cała drużyna musi być gotowa i wiedzieć, jak uniemożliwić Pogoni przetransportowanie piłki do napastnika. Doceniając rywala, znając jego atuty, postaramy się tak przygotować zespół, by zneutralizował ich silne strony. Przede wszystkim skoncentrujemy się na tym, co my mamy robić, bo na to mamy największy wpływ.
– Jakiego meczu się pan spodziewa w piątek? Spotkają się dwa zespoły, które tego finału przegrać nie mogą, ale ktoś będzie musiał.
– Czeka nas spotkanie znających się zespołów, które są w dobrym momencie sezonu, mają swoje atuty piłkarskie, chcą grać efektownie, mieć piłkę i wygrywać. Zapowiada się fenomenalny spektakl. Do Pogoni podchodzimy z ogromnym szacunkiem. Znam i szanuję trenerów Roberta Kolendowicza oraz Pawła Ozgę. Sam mecz? Finał ma to do siebie, że na koniec jeden zabiera puchar do domu, a drugi wraca z niczym i przeżywa trudne chwile. Celem obu drużyn będzie zwycięstwo. Są finały, w których oba zespoły prezentują się godnie i grają tak, że zasługują na trofeum. Takiego widowiska oczekuję.
– Są zawodnicy, którym w trakcie sezonu zmieniał pan pozycję czy zadania na boisku. Z któregoś z tych ruchów ma pan największą satysfakcję?
– Ani w piłce, ani w życiu nie pomożesz nikomu, kto tej pomocy nie chce. Moi piłkarze chcieli. Mamy wielu zawodników z rekordowymi liczbami w karierze. I nie chodzi tylko o minuty, ale o gole, asysty, statystyki defensywne, biegowe. To, że mają najlepsze wyniki w życiu, zawdzięczają przede wszystkim sobie i swojemu podejściu do pracy.
Mam to szczęście, że pracuję ze świetnym sztabem i fachowcami, którzy pomagają piłkarzom w rozwoju. Na tym polega prowadzenie drużyny, by znaleźć drogę do ulepszania zespołu i zawodników. Czasem jest to zmiana pozycji, czasem ustawienia.
– Będzie pan miał problem z wyborem pierwszej jedenastki na finał? Na niektórych pozycjach zrobił się tłok.
– Na pewno, ale to tak zwane dobre zmartwienia trenera. Sporo będziemy musieli "pogłówkować", by odpowiednio wybrać. W tym aspekcie ważne jest jedno: nie wolno koncentrować się tylko na podstawowej jedenastce, ale być przygotowanym na każdy scenariusz w trakcie spotkania. Niejeden mecz w tym sezonie wygraliśmy ze względu na rolę rezerwowych. Pierwsza jedenastka będzie ważna, ale tak samo istotna będzie rola zmienników, którzy niejednokrotnie zostają bohaterami finałów. Życzę, byśmy jako zespół zanotowali występ kompletny.
– Czy wśród tych scenariuszy jest rozstrzygnięcie po rzutach karnych? Będziecie je ćwiczyć, czy uważa pan, że "jedenastka" wykonana podczas treningu to coś zupełnie innego niż ta w spotkaniu o stawkę?
– Podchodzę do tej kwestii na dwa sposoby. Trenowałem ten element skrupulatnie i wygrałem finał w karnych. Ale bywało, że nie ćwiczyliśmy jedenastek. Trener PSG Luis Enrique mawia w takich sytuacjach: "niech się dzieje". Jestem gotowy na oba rozwiązania. Zobaczę, co będzie najlepsze dla drużyny. Chciałbym, abyśmy zamknęli finał jak najszybciej i cieszyli się z trofeum od razu po 90 minutach. Jeśli dojdzie do dogrywki, będziemy na nią gotowi, bo w tym sezonie już graliśmy dodatkowe minuty – z Molde. Karne? Również będziemy gotowi.
– Różne momenty miała Legia w tym sezonie, ale do finału z Pogonią przystąpi po trzech kolejnych wygranych, w tym po historycznym 2:1 na Stamford Bridge. Polski klub nigdy wcześniej nie pokonał angielskiego na jego boisku w pucharach. To was wzmocni przed meczem z Pogonią?
– Na pewno. Nie tylko ze względu na wynik, ale i styl, który zaprezentowaliśmy. Mamy powody do optymizmu nie tylko ze względu na wyniki, ale na to, jak gra drużyna i poszczególni piłkarze. W Legii muszą być tytuły, jednak ważny jest też rozwój drużyny i zawodników. Jesteśmy w dobrym momencie sezonu, ale Pogoń też w takim jest i należy ją za to docenić.
– Są pewne słowa sprzed startu sezonu, które intrygują w dzisiejszej perspektywie. Mówił pan, że: "to będzie wyjątkowy sezon, który zostanie zapamiętany przez nas na długo. Możecie to zapisać". Nie jest to zdanie, którego dziś trochę się żałuje? A może jest wręcz przeciwnie?
– Nie żałuję tych słów. Uważam, że w tym sezonie drużyna dała kibicom wyjątkowe momenty. Na takie chwile zespół mógł też liczyć od fanów. Przede wszystkim wciąż coś jeszcze jest przed nami i także może się to przemienić w te wyjątkowe momenty. Jednocześnie czy to dla nas idealny sezon? Nie. Tak byłoby pewnie wtedy, gdyby Legia zdobyła podwójną koronę w Polsce i wciąż miała takie dokonania w Lidze Konferencji.
Zawsze będę ambitnym człowiekiem, który będzie optymistycznie nastawiony przed każdą rywalizacją. Nie chcę się chować czy komunikować w asekuracyjny sposób. Jestem z tych ludzi, którzy uważają, że trzeba marzyć i wysoko zawieszać sobie poprzeczkę w zakresie celów. Przed nami wciąż jest finał Pucharu Polski i mam nadzieję, że będziemy mogli powiedzieć, że na dwóch z trzech frontów nasz zespół dał kibicom wyjątkowe chwile. Miejsce w PKO BP Ekstraklasie nas nie zadowala.
Wiem, że trudno to słyszeć dziennikarzom i fanom, ale często było tak, że nie mogłem narzekać na poziom naszej gry i liczbę sytuacji w ofensywie. Łatwo byłoby przypomnieć kilka takich meczów, w których ostatecznie brakowało nam trzech punktów, na które zasłużyliśmy. Czasami są sezony, że wynik jest lepszy od gry i tego na co zasłużyłeś. Innym razem jest w drugą stronę i uważam, że to dotyka nas. Dysponuję większą dawką danych i mam poczucie, że futbol jest nam winny trochę punktów w kończących się rozgrywkach. Obraz byłby zupełnie inny z tymi dodatkowymi "oczkami".
– Temat braku mistrzostwa Polski w Legii będzie się jednak przewijał. Trudno od niego uciekać.
– Inaczej jest wchodzić do klubu, który rok w rok jest mistrzem i dzieją się tylko dobre rzeczy. Miło jest dominować i kolekcjonować tytuły, ale w Legii tak w ostatnich latach po prostu nie jest. Jako ambitny człowiek chciałem zmienić ten stan rzeczy jak najszybciej. Jak najszybciej, czyli myślałem już o obecnym sezonie. Podjąłem się tego wyzwania. Przed nami jeszcze pięć meczów, choć fakt jest taki, że nie mamy już szans na tytuł. Dziś mogę powiedzieć, że ten sezon mógłby być bardzo solidną bazą do odzyskania upragnionego mistrzostwa w niedalekiej przyszłości.
– Dlaczego nie udało się odzyskać mistrzostwa w tym sezonie?
– Rozsądniej będzie rozmawiać o tym po sezonie. Na dziś wciąż nie wiadomo, gdzie skończymy w tabeli. Trudno już teraz wszystko oceniać. Dziś pewne jest to, że skończymy rozgrywki mając na koncie 20 meczów więcej od Lecha Poznań czy Rakowa Częstochowa, które są na dwóch pierwszych lokatach w tabeli. Będziemy mieli także 15 dodatkowych spotkań względem Pogoni Szczecin. Podobną dawkę wysiłku miała jedynie Jagiellonia Białystok. A jakie będą różnice na koniec między nami? To się jeszcze okaże. Fakt jest taki, że od większości rywali rozegraliśmy w tym samym czasie praktycznie dodatkową rundę.
Będziemy mogli szerzej rozmawiać o przyczynach czy aspektach tych rozgrywek w momencie, w którym one się zakończą. Zadeklarowałem Michałowi Żewłakowowi, że chcę pomóc Legii. I to niezależnie od tego, jaka będzie przyszłość. Życzę temu klubowi dobrze, więc zawsze chętnie podzielę się wszelkimi wnioskami, by organizacja kroczyła do przodu i osiągała swoje cele.
– Z jednej strony Legia przeżyła fantastyczną przygodę w pucharach, ma szansę na Puchar Polski. Wyniki w lidze są bolesne – jak pan oceni obecny sezon?
– To nie pora na ostateczne werdykty. Wiem jedno: Legia nie była mistrzem Polski od trzech lat, teraz nie będzie po raz czwarty. To znaczy, że wymaga dalszej budowy. Przychodząc tutaj, miałem ambicję wywalczenia mistrzostwa kraju. To, że nie osiągnęliśmy celu boli i będzie bolało. Ale też nie znaczy, że wszystko robiliśmy źle i należy wyrzucić to do kosza.
Gdyby Legia była mistrzem pięć lat z rzędu albo dwa razy w ostatnich trzech sezonach i teraz się nie udało, to rzeczywiście można by ocenić te rozgrywki jednoznacznie jako porażkę. Ale Legia nie ma tytułu od czterech lat, przyczyna jest głębsza. Trzeba to odwrócić. W tym sezonie się nie udało, natomiast wykonaliśmy wiele solidnych kroków, by udowodnić, że zmierzamy w dobrym kierunku.
– Chciałby pan dalej budować Legię?
– Prowadzenie Legii to ogromne wyróżnienie, co zawsze podkreślałem. Żebym w niej dalej pracować, musi się zgodzić wiele stron, o czym mówiłem: klub, drużyna, kibice i ja. Szczerze powiem, że do meczu z Pogonią w ogóle się tym nie zajmuję. Teraz mamy inne zadanie do wykonania. Dla mnie, niezależnie od tego jak potoczy się przyszłość, prowadzenie największego klubu, który dał mi bardzo dużo, jest, było i będzie ogromnym wyróżnieniem. Trafiłem do Legii wiele lat temu i przez pięć lat nauczyłem się polskiego, pracowałem na różnych szczeblach, stawiałem pierwsze kroki w karierze. I tego nigdy nie zapomnę.
– Myśli pan o przyszłości poza Legią, z którą wraz z końcem sezonu wygasa pana umowa? Może toczą się rozmowy z klubami z innych krajów?
– Powiem zupełnie szczerze: nie wiem. Bo w tym momencie to mnie w ogóle nie interesuje. Obiecałem sobie, że do finału PP nie będę tracił energii na nic więcej niż tylko ten mecz. Nawet nie chcę wiedzieć czy cokolwiek się dzieje w tej kwestii, bo jestem w 200 procentach skupiony na pracy z Legią. To chyba widać w każdym meczu, niezależnie od stawki. Bardzo je przeżywam i oczekuję zwycięstwa. To uczciwe podejście z mojej strony, bo tego samego wymagam też od zawodników.
Teraz mamy finał pucharu, ale po nim zostaną cztery mecze w lidze i pewne rzeczy do wykonania. Koncentruję się na tym, co tu i teraz. Przeszłość, osiągnięcia i popełnione błędy kształcą, dają doświadczenie, ale nie ma sensu nimi żyć. Ani spoczywać na laurach, ani specjalnie się przejmować złymi momentami. Wybieganie za daleko w przyszłość też niczego nie przyniesie, bo ona zależy od tego, co tu i teraz. Z każdego momentu trzeba wyciągać maksimum. Z ręką na sercu mówię, że do ostatniego dnia pracy w Legii, będę robił wszystko dla jej dobra.
– Wiem, że nie chce pan nadmiernie mówić o przyszłości. Zapytam jednak inaczej. Czy po takim sezonie w Europie może być łatwiej o znalezienie kolejnej pracy? Kosta Runjaic kilka miesięcy po grze w Lidze Konferencji został w końcu trenerem Udinese w Serie A.
– Nie wiem co się dzieje, bo do finału Pucharu Polski nawet nie chcę interesować się swoją przyszłością. Gdy cokolwiek się stanie, to Michał Żewłakow będzie pierwszą osobą, która się dowie.
Powiem wprost: chcę, by Legia była ostatnim klubem, który prowadzę w Polsce. Nie jest ważne czy będzie to przez trzy tygodnie czy trzy lata. Nie chcę sobie zamykać żadnej drogi powrotu na Łazienkowską, a do tego wydaje mi się, że w życiu nigdy nie powinno się mówić nigdy. Zobaczymy, co wydarzy się w następnych dniach. Swoją przyszłość po pracy w Warszawie widzę jednak poza krajem.
Kampanie w Europie, choć nie tylko, mają pewnie wpływ na mój odbiór w innych krajach. Wiem, że ludzie w futbolu coraz mniej patrzą na wynik, za to coraz mocniej na występy i performance. Może to mało widoczne w naszych realiach, ale to coś, co jest znacznie lepsze dla Legii, niż pokazuje to ligowa tabela. Drzwi na pewno będą otwarte. W Polsce? Legia. Jeśli to się skończy, to zapewne potoczy się to tak, że po kilku latach będę musiał się wyprowadzić i zmienić kraj zamieszkania.
– Pracuje pan w Legii ponad rok. Jak ten czas zmienił Goncalo Feio? Co ten czas panu dał?
– Wiele… Pierwsza myśl to taka, że wielu osobom pokazałem, że mogę zarządzać tak szeroką szatnią i sztabem składającym się z ponad 40 osób. Udało się komunikować z piłkarzami na różnych etapach karier. W tej grupie byli młodzieżowcy, którzy wchodzili do pierwszego zespołu z trzecioligowych rezerw, a to jednak swego rodzaju przepaść. Do tego dochodzili zawodnicy doświadczenie czy będący spoza Polski. Wielu było w stanie wzbić się na wysoki poziom i notować najlepsze statystyki w trakcie swoich karier. Byliśmy w stanie wspólnie robić ciekawe rzeczy na arenie międzynarodowej. To był też rok będący swego rodzaju ciekawym wyzwaniem komunikacyjnym. Wiele dał mi ten czas, ale jestem bardzo wdzięczny wszystkim, z którym dzielę codzienność. Czas w Legii w tym zakresie nie równa się praktycznie niczemu innemu w futbolu.
– Padły swego czasu nawet słowa, że w Polsce "najtrudniejsze są zawody prezydenta, selekcjonera i trenera Legii".
– To fakt, poniosło się takie stwierdzenie, które zostało nieco wyjęte z kontekstu. Nie chodziło mi tylko o trudność wykonywania zawodu. W ujęciu społecznym doskonale wiem, że są żołnierze, górnicy, medycy… Nie jestem oderwany od rzeczywistości. W futbolu jednak są miejsca, w których uwaga medialna jest znacznie większa. Tak z pewnością jest w kontekście trenera Legii. Zarządzanie tym wymaga wielu rzeczy.
– Ma pan poczucie, że sezon Legii bywa różnie odbierany także przez fakt, kto jest jej trenerem? Przez ostatnie miesiące pojawiały się zachowania, które budziły wielkie dyskusje i kontrowersje.
– Popełniłem błędy w przeszłości. Zdaję sobie też sprawę, że stworzono ze mnie nieco czarny charakter. To też wiąże się z sukcesem sportowym w poprzednim klubie, ale i obecnym, bo potrafiliśmy już sięgać po wyjątkowe rzeczy. Całokształt jest taki, że nazwisko Feio stało się głośne i dodatkowo klikalne. Czy to mi się podoba? Nie. Są w piłce ludzie, którzy uwielbiają być celebrytami. Ja tak zupełnie nie mam. Gdybym mógł zrezygnować z części swojej pensji, by być anonimową postacią, to z miłą chęcią bym to zrobił. Wiem jednak, że tak się nie da.
Nazwisko "Feio" się klika. Często pisze się o mnie w taki sposób, by nawiązywać do negatywów. To wpływa na zainteresowanie i na pewno w jakimś stopniu nakręca ludzi. Różnice między opiniami znających mnie ludzi, a tymi, które są anonimowe, są po prostu bardzo duże. Stworzyła się pewna aura, która nie jest bezpodstawna, bo jednak wiąże się z błędami przeszłości. Nie ma jednak do końca nic wspólnego z rzeczywistością Goncalo Feio jako trenera, lidera czy współpracownika. Często to niesprawiedliwe.
Mam poczucie, że pojawia się uprzedzenie wobec mnie. Nie mam innego słowa, by nazwać te odczucia. Nikt mi nie powie, że jestem innym trenerem w Polsce a innym w Europie. W PKO BP Ekstraklasie mam na koncie 10 kartek. Czasami na nie zasłużyłem. Byłem też jednak karany za zdjęcie kurtki czy przywołanie własnego gracza w Katowicach. W rozgrywkach międzynarodowych arbitrzy z wielu krajów nie napomnieli mnie ani razu. Zapewniam jednak, że wkładam dużo wysiłku, by ostatecznie nie tracić na to energii. Chcę wygrywać i inspirować ludzi dookoła, a nie można być obojętnym, by to robić. Futbol nie jest dla mnie pracą. To coś więcej. Jeśli ktoś chce robić z tego coś złego, to nie świadczy to o mnie, a o takich ludziach. Jestem inteligentny, uczę się na własnych błędach i wiem jaki mam kontakt z wieloma osobami w otoczeniu Legii.
– Jakie są pana kontakty choćby z nowym dyrektorem sportowym? Michał Żewłakow przejął obowiązki pod koniec marca.
– Ten kontakt jest bardzo dobry. Niezależnie od tego co się stanie, poczułem wielkie wsparcie ze strony Michała Żewłakowa. Zadeklarowałem mu całą swoją możliwą pomoc. Często rozmawiamy i cieszy mnie, że jest blisko drużyny. Sądzę, że to pozwoli mu też na dobrą ocenę sytuacji zespołu, bo widzi dzięki temu więcej. Przyznam się, że mamy podobne wnioski.
Mogę też powiedzieć ciekawostkę, która była dla mnie wielkim wyróżnieniem. Michał był na odprawie przed meczem z Chelsea w Londynie. Starałem się natchnąć naszych zawodników i dodać im pewności siebie. Przekaz był prosty: nie ma rzeczy niemożliwych. Chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony na tle topowej ekipy. Mówiłem też o szacunku i godności potrzebnej samym nam. Możesz przegrać będąc zwycięzcą. Nasz dyrektor sportowy powiedział mi wtedy w autokarze, że kiedy mnie słuchał, to przypomniał mu się Leo Beenhakker. Michał mówił, że on też starał się przekazywać kadrze rzeczy, które wydawały się trudne do osiągnięcia. A potem to stawało się realne. Te słowa na długo zapadną mi w pamięci. Trener musi mieć w sobie coś, co będzie inspirowało ludzi. Znamy historię Michała i jeśli mówi mi coś takiego, to trzeba to docenić.
– Nowy dyrektor sportowy to nowe relacje?
– Michał pojawił się w klubie tuż przed podjęciem kluczowych decyzji dla klubu. To realne spojrzenie, że wkrótce będą zapadały wybory dotyczące trenera czy kadry na kolejny sezon. Nie bez znaczenia jest to, na ilu frontach będzie grała Legia, a to wszystko ma też pewnie wpływ na budżet. Jest jeszcze sporo znaków zapytania. Żewłakow jest też człowiekiem, który rozumie krytykę czy potrzebę radzenia sobie z niektórymi sytuacjami. Czasami pyta mnie o to, jak się czuję z tym, że w mediach co chwilę pojawiają się doniesienia o kandydatach na nowego szkoleniowca. Ja z kolei rzadko to czytam, ale mogę liczyć od niego na empatię i zrozumienie.
Jacek jest człowiekiem, któremu zawsze będę wdzięczny. Był kluczową postacią w kontekście tego, żebym został trenerem Legii. Nigdy tego nie zapomnę. Często był z drużyną i towarzyszył jej w codziennym życiu. Oglądał zajęcia i odprawy. Nasze relacje i komunikacja za jego kadencji były normalne. Jako trener miałem zastrzeżenia do etapu rekrutacji, a nie do Zielińskiego.
– Jak dzisiaj wygląda pana rola choćby w kontekście kolejnego sezonu czy decydowaniu o przyszłości zawodników czy sprowadzaniu kolejnych?
– Stand by. To chyba dobre określenie. Fakt jest taki, że rozmowy o kolejnym sezonie nie mogą zaczynać się ode mnie. Muszę czekać na ewentualny impuls z klubu. Powiedziałbym, że są rzeczy, które można łatwo wywnioskować. Wiadomo, że niektórym zawodnikom kończą się kontrakty latem. Niektórzy muszą poczekać na ustalenia dotyczące planów na zespół.
Jestem gotowy na sytuację, która jest obecnie. Wiem, że potrzebne są inne decyzje. Nowi piłkarze? Naturalnie mogę się wypowiadać na ich temat. Jeśli jednak Legia miałaby innego trenera, to kluczowe będzie jego zdanie i wizja. Dla mnie istotne jest, by ten klub odpowiadał sobie na pytanie, jakiego chce szkoleniowca i nie uzależniała projektu od poszczególnych dni. Mamy sporo przykładów z futbolu na najwyższym poziomie, że istotne są projekty. Budowa czegoś wymaga czasu i jest opierana o kontynuację. To nie muszę być ja. Jeśli jednak wybiera się trenera pasującego z punktu widzenia charakteru, stylu gry, pracy z młodymi, metodologii i zarządzania sztabem, to dla dobra Legii powinno stworzyć się projekt. Nie powinno patrzeć się tylko na tu i teraz.
– W kontekście Legii wiele będzie się jednak sprowadzało do finału Pucharu Polski. To mecz, który może mieć olbrzymi wpływ na kolejne miesiące? Może zadecydować o pana losie?
– To nie jest pytanie do mnie. Ten mecz jest na tyle ważny z punktu widzenia przyszłości klubu, że nikt nie chce tracić nadmiaru energii na inne rzeczy. Czy jedno spotkanie powinno o czymkolwiek decydować? W 90 minutach wszystko może się wydarzyć. Przypadek potrafi rządzić na boisku, a już tym bardziej w jednym meczu. Jestem jednak pozytywnie nastawiony i wierzę, że wygramy. Mam nadzieję, że 2 maja będzie kojarzył się jedynie z pozytywnymi emocjami.
Czytaj więcej:
– Dwa medale dla tego samego piłkarza? To możliwe po finale Pucharu Polski!
– To już pewne! Legia straciła zawodnika na hitowe spotkanie
– Nowy etap dla gracza Legii? "Teraz będzie już łatwiej"
– Decyzja zapadła! Legia rozstała się z ważnym dyrektorem. To wpłynie na transfery?
– Wielki powrót na finał Pucharu Polski? To realne!
Kiedy mecz: 2 maja (piątek), godzina 16:00
Gdzie oglądać: od 14:25 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV i HbbTV, od 15:55 także w TVP 1
Kto skomentuje: Mateusz Borek, Grzegorz Mielcarski
Prowadzący studio: Jacek Kurowski, Kacper Tomczyk (boisko)
Reporterzy: Maja Strzelczyk, Hubert Bugaj
Goście/eksperci: Adam Marciniak, Igor Lewczuk oraz Marek Wasiluk (analiza)
Następne
3 - 4
Legia Warszawa
0 - 5
Legia Warszawa
0 - 3
Pogoń Szczecin
1 - 2
Puszcza Niepołomice
3 - 1
Jagiellonia
2 - 0
Piast Gliwice
2 - 0
Korona Kielce
0 - 3
Legia Warszawa
1 - 3
Jagiellonia
4 - 3
KGHM Zagłębie Lubin
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.