Przejdź do pełnej wersji artykułu

Joanna Sakowicz-Kostecka o tym, co niepokoi w sezonie Igi Świątek. "Wraca do ustawień fabrycznych"

/ Iga Świątek (fot Getty) Iga Świątek (fot Getty)

Iga Świątek rozpoczęła ten tydzień na piątym miejscu ratingu WTA. Przed nią walka o obronę tytułu we French Open. Jakie ma na to szanse? – To przede wszystkim kwestia mentalna. Teraz, gdy próbuję to wszystko odtworzyć w głowie i poukładać, myślę, że początek kryzysu był widoczny już w Dosze – mówi w TVPSPORT.PL Joanna Sakowicz-Kostecka, była tenisistka, a obecnie komentatorka i ekspertka tenisowa.

Joanna Sakowicz-Kostecka dla TVPSPORT.PL o Idze Świątek:

  • "Nastąpiło to, co nastąpiło, czyli zjazd formy tenisowej"
  • "Początek kryzysu był widoczny już w Dosze"
  • "W tym elemencie rok do roku różnica u niej jest bardzo duża"
  • "Teraz zyskuje zupełnie nowy rodzaj wyzwania"

Czytaj też:

Aryna Sabalenka i Iga Świątek po treningu na kortach Rolanda Garrosa (fot. Getty Images)

Iga Świątek już w Paryżu. Trenowała z Aryną Sabalenką na kortach Rolanda Garrosa

Sara Kalisz TVPSPORT.PL: – Czy w którymkolwiek ze scenariuszy zakładałaś, że na tym etapie sezonu po kilku turniejach na mączce Iga Świątek będzie na piątym miejscu rankingu WTA?
Joanna Sakowicz-Kostecka: – Nie, ani przez sekundę w ogóle tego nie zakładałam. Cały czas skupiałam się na tym, że będzie się ścigać z Aryną Sabalenką o pierwsze miejsce. To dla mnie naprawdę duże zaskoczenie, że po tak świetnym początku roku – bo trzeba przyznać, że był naprawdę bardzo dobry – nastąpiło to, co nastąpiło, czyli zjazd formy tenisowej. 

– Czy można powiedzieć, że spowodował to jeden element – kwestia techniczna, taktyczna, a może stricte mentalna?
– To przede wszystkim kwestia mentalna. Teraz – gdy próbuję to wszystko odtworzyć w głowie i poukładać – myślę, że początek kryzysu był widoczny już w Dosze. Turniej tam był dla Igi bardzo dużym wyzwaniem. Losowanie było dla niej koszmarne, niezwykle wymagające od pierwszego meczu. To według mnie sprawiło, że układ nerwowy Polki był przeciążony rywalizacją z meczu na mecz z bardzo niewygodnymi dla niej tenisistkami. W końcu nie wytrzymała półfinału z Jeleną Ostapienko

Nie mówiłabym tu więc o kwestiach technicznych, chociaż moim zdaniem na pewno serwis i forhend wciąż mogą być lepsze, zwłaszcza ten pierwszy element. To jednak żadne odkrycie. Staram się podejść do tego z punktu widzenia zawodniczki, którą jest Iga. Trafia ona na drabinkę, która z rundy na rundę jest dla niej tak samo niewygodna. Zawsze czeka na nią rywalka mocno bijąca, nie ma w tym wszystkim chwili wytchnienia, ani jednego dnia odpoczynku. 

– Tam była Sakkari, Noskova, Rybakina, Ostapenko...
– Dokładnie. Codziennie trzeba było się nastawiać na "bombardowanie". Do tego Noskova genialnie serwowała. Uważałam, że wygranie z Czeszką było wtedy pewnego rodzaju cudem, ponieważ ta zagrała kapitalnie. To mogło wyczerpać Igę, która tym samym mogła nie być w stanie zmobilizować się na Ostapenko. 

Jak dla mnie ona za bardzo przeżyła tę porażkę. Uważam, że są mecze, po których nie możesz mieć do siebie absolutnie pretensji. Półfinał w Dosze to był naprawdę bardzo dobry wynik, patrząc na to, z kim Iga musiała grać. Chyba za bardzo przeżyła porażkę z Łotyszką. Przecież wtedy nie przyszła na konferencję prasową. Nigdy nie zdarzyło się jej nie przyjść na konferencję po przegranym spotkaniu. Dużo więc mogła kosztować ją ta przegrana, choć według mnie niewiele mogła w tym meczu zrobić. 


– Ostatnio Mark Kovacs, biomechanik, był gościem "Sofy Sportowej". Powiedział, że według jego wyliczeń siła serwisu Igi Świątek spadła o jedenaście km/h. Zauważyłaś to? To w teorii spadek na piąte, szóste miejsce, a rozmawiano z nim, gdy Iga była jeszcze wiceliderką klasyfikacji.
– Myślę, że jest to w korelacji. Lata 2022-2023 to dla Igi świetne sezony. Pamiętam, że wtedy w momentach zagrożenia Polka ratowała się świetnym pierwszym serwisem. To był można powiedzieć standard, coś takiego, co zawsze robi Rybakina, kiedy jest w dobrej formie i co robiła też Sabalenka – zwłaszcza w Madrycie. Co prawda nie był to serwis grany z taką prędkością, jak u dwóch przeze mnie wspomnianych, ale jego skuteczność w kluczowych momentach była bardzo wysoka. Teraz tego brakuje. 

Rzeczywiście serwis to element u Igi, który ma największą przestrzeń do poprawy i rzecz jasna jest najtrudniejszy do korekcji. Kiedy gra się z tenisistkami ofensywnymi, trzeba mieć na uwadze, że dokładność serwisu się liczy, podobnie jak jego prędkość i odpowiednia rotacja. Jeśli nie wyjdzie, wtedy dostanie się tak zwaną plombę z drugiej strony z returnu i jest po wymianie. Na wysokim poziomie serwuje Coco Gauff – chociaż w Rzymie miała wahania w tym elemencie – Aryna Sabalenka...

Mirra Andriejewa.
– Tak! Uważam, że ta zawodniczka największy postęp w ostatnim czasie zrobiła właśnie w serwisie. Zawsze serwowała solidnie, ale to nie był serwis, który był tym wygrywającym. Kiedy jednak niedawno zapisywała na swoim koncie całe turnieje, to ten właśnie element odgrywał kluczową rolę. Iga mówi, że nigdy nie była tenisistką, która zdobywała punkty bezpośrednio z serwisu, ale jednak miał on bardzo dużą siłę rażenia. Kiedy broniła break pointów, potrafiła nim robić różnicę w pierwszym podaniu i punkt wygrać niemalże bezpośrednio. Tak, w tym elemencie rok do roku różnica u niej jest bardzo duża.

Iga Świątek i Aryna Sabalenka (fot. Getty)

Wim Fissette przyznał, że po turnieju w Miami wprowadzili korektę w tym elemencie, którą było widać choćby w "trophy position". To dla ciebie etap czy finalny "produkt"?
– Na pewno etap. Iga mówiła, że w sytuacjach stresowych wraca – mówiąc skrótem – do ustawień fabrycznych. Wtedy sięgamy po to, co znamy, po to, co dla nas jest bezpieczniejsze, a tenisistka zawsze woli bezpieczeństwo niż popełnienie podwójnego błędy serwisowemu. 

Pamiętamy, kiedy po raz ostatni Iga zmieniła ruch do serwisu. Było to jeszcze pod okiem Tomka Wiktorowskiego, ale oni zrobili to w trakcie sezonu przygotowawczego. To element, na który trzeba poświęcić dużo więcej czasu, żeby wyrobić sobie nawyk. W sytuacji, w której jest Iga, będzie bardzo trudno wprowadzić optymalne zmiany. Zawodniczka wie, że coś jest nie tak i wszyscy chcą jej pomóc, wszyscy chcą coś zmienić. Z każdym kolejnym pomysłem zaczyna się robić kocioł w głowie, a w takich okolicznościach trudno jest ze spokojem skupić się na rywalizacji. I przede wszystkim z pewnością siebie.

– Kovacs zasugerował, że może chodzić o ukrycie kontuzji. Za daleko idący wniosek?
– Raczej bym się z tym nie zgodziła. Igę i jej sztab postrzegam jako niezwykle rozsądnych ludzi. Gdyby jakakolwiek kontuzja miała miejsce, to oni po prostu by nie grali i zajęli się leczeniem urazu. Granie z kontuzją i ukrywanie jej to jest rzecz, która absolutnie nie pasuje mi do Igi.

– Mówisz o rozsądku, więc zapytam o emocje. Kopanie mączki, rzucanie rakietą, płacz, mówienie rzeczy za które należały się nagany, odbijanie piłki ze złością w kort. Iga mówi w tej sytuacji, że jest emocjonalnie tą samą zawodniczką, co wcześniej. To widać?
– Może tą samą, co była kiedyś, jak była młodsza. Pamiętajmy, że kiedyś bardzo nerwowo reagowała. Kiedy przypominam sobie US Open 2020 i pierwszą rundę, roztrzaskała rakietę po pierwszym secie. Tego nie było widać, tylko było słychać, zachowywała się bardzo, ale to bardzo nerwowo. Mówiła później, że miała świadomość, jak dobrze przepracowała czas przed turniejem i jak dobrze była do niego przygotowana, a oczekiwania rozminęły się z rzeczywistością i to wywoływało u niej frustrację. Myślę, że to była jeszcze taka "młodzieńcza" frustracja, którą na bardzo długi czas udało się Idze opanować. 

Iga Świątek i Wim Fissette (fot. Getty)

– I teraz włącza się "Wracam do ustawień fabrycznych"? 
– W pewnym sensie tak. Mnie jednak najbardziej niepokoiły słowa, które wypowiedziała, że nie wie co ma zrobić. Każdemu zawsze włączają się jakieś oznaki frustracji. U Igi jednak w ostatnim czasie było ich bardzo, bardzo dużo w porównaniu do tego, co było wcześniej. 

– Padło też pytanie: dlaczego? Tu nie chodzi tylko o to, że nie wie, co ma robić, ale, że nie wie, dlaczego to wszystko się dzieje. 
– Chciałabym zobaczyć Igę, która musi grać sama, która nie może się zwrócić do swojego zespołu podczas meczu. Jestem przekonana, że w takich warunkach potrafiłaby się zmobilizować zamiast okazywać frustrację i to, że jest bezradna. Cały swój wysiłek musiałaby skupić na tym, jak znaleźć właściwe rozwiązanie do kolejnej akcji. Jestem ciekawa, jak by to wyszło. Oczywiście nikt o zdrowych zmysłach takiego eksperymentu nie przeprowadzi na turnieju wielkoszlemowym i to jeszcze wtedy, kiedy broni tytułu, ale jestem przekonana, że zobaczylibyśmy wtedy zupełnie inną Igę.

– Wydaje się, że zaraz po Rzymie Iga udała się do Paryża. Chyba nie było przerwy. Zdziwiona?
– Byłam bardzo zaskoczona, bo chyba nie znam przypadku, żeby tak wcześnie tenisistka, czy tenisista tej klasy pojawiał się na turnieju wielkoszlemowym. Trzeba jednak dodać, że dwa dni później w Paryżu zameldowała się Aryna Sabalenka. Może to jest jakaś wspólna strategia? Nie zmienia to faktu, że byłam zaskoczona, bo spodziewałam się, że raczej uda się do bardziej odosobnionego miejsca po to, żeby mieć tam spokój, żeby nikt jej nie filmował i nie analizował. Przecież teraz ludzie czytają nawet z jej ruchu warg i sprawdzają to pod kątem jej obecnej dyspozycji. Byłam przekonana, że razem z zespołem wybiorą właśnie taką strategię, jakiś mniejszy klub w Paryżu bądź pod Paryżem, który zapewni intymne warunki i przestrzeń do spokojnej pracy. 

Ostatecznie zdecydowała zupełnie inaczej, bo przecież obiekt Rolanda Garrosa żyje już eliminacjami. Tam cały czas będzie się coś działo. Na pewno znajdzie się kilku tych, którzy będą przychodzić na treningi i wszystko obserwować.

– Nagrywać, wrzucać do sieci...
– Oczywiście, że tak. Normalne jest wcześniejsze przyjechanie na turniej i obycie się z nowym obiektem, ale to było naprawdę bardzo, bardzo wczesne. Ciekawa jestem, co stało za tą decyzją.

– Domyślasz się, co mogło stać?
– Szczerze? Nie wiem. Staram się myśleć z perspektywy zawodniczki i nie jestem w stanie nic wymyślić. Długie przebywanie nakręca myśli o występie, o jak najlepszym zaprezentowaniu się. Paradoksalnie myślę, że piąta pozycja w rankingu nie jest taka zła, choć potencjalnie stawia pierwszą czwórkę w ćwierćfinale turnieju. To nie jest jednak sytuacja, nad którą należy szczególnie lamentować. Jestem przekonana, że żadna z tej czwórki nie chciałaby trafić na Igę w ćwierćfinale. Żadna. 

– Co Iga może zyskać dzięki trochę niższemu rankingowi, a co może stracić?
– Przede wszystkim zyskuje zupełnie nowy rodzaj wyzwania. Nigdy nie była na tej pozycji, więc nie musiała się odbudowywać z tego miejsca. Żeby przesunąć się w rankingu, trzeba będzie wykonywać małe kroki. Nawet wygranie turnieju o rankingu 500 może nie dać znaczącego awansu – maksymalnie o jedną pozycję, przy dobrych wiatrach dwie. To będzie więc zupełnie inny rodzaj wyzwań niż te, które miała do tej pory. To też może sprawić satysfakcję. Ta jest dla Igi ważna.

Kiedy jest się byłą liderką WTA, satysfakcję w dużej mierze daje wygranie w turnieju. Trudno ją mieć dzięki dochodzeniu do ćwierćfinału i półfinału, kiedy wszyscy oczekują, że to minimum, prawda? Posiadanie satysfakcji jest jedną ze składowych radości z gry. Ta jest z kolei niezbędna do wygrywania.

– Jakbyś zdefiniowała sukces Igi Świątek w obecnej dyspozycji we French Open i na ile w niego wierzysz?
– Na pewno drugi tydzień. Ćwierćfinał to będzie bardzo dobry wynik, półfinał świetny, a wszystko, co wyżej to już coś na miarę sukcesu sprzed pięciu lat. Pierwsze mecze będą dla niej najtrudniejsze. W momencie, kiedy dojdzie do ćwierćfinału, będzie miała za sobą cztery starcia, w których już można zbudować pewność siebie. Wiele więc też zależy od losowania. Z tym bywa jednak różnie. 

– Czy po ostatnich przebojach z rankingiem Iga podjedzie spokojnie i z mniejszą presją do Rolanda Garrosa? A może wręcz przeciwnie?
– Trochę się obawiam, że będzie chciała jak najszybciej odbudować swoją pozycję. Wiem, że ona w końcu tego dokona, jestem co do tego przekonana. Jestem jednak też świadoma, że to może się nie wydarzyć w tym roku. Nie uważam, żeby to było coś złego. Nawet jak spadnie na dziewiąte, czy dziesiąte miejsce, to nie będzie to żadna tragedia. Co zastanawia, to wyłącznie jej zachowanie na korcie i to, jak radzi sobie z niepowodzeniami.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także