Iga Świątek w poniedziałek rozpocznie zmagania na kortach Rolanda Garrosa. Pierwsza rywalką na drodze do obrony tytułu będzie słowacka tenisistka, Rebecca Sramkova. 28-latka przeszła wiele, by znaleźć się w miejscu, w którym jest obecnie.
Rebecca Sramkova uznawana była za jeden z największych talentów słowackiego tenisa. W 2016 roku sięgnęła po tytuł w Engie Open de Biarritz z pulą nagród rzędu 100 tysięcy dolarów. Wszystko układało się znakomicie. Trudno jednak było się temu dziwić, bowiem warunki do rozwoju miała dobre. Jej tata, Jozef, od zawsze chciał zrobić z niej gwiazdę dyscypliny. Stworzył dla niej specjalnie trzy korty przy domu, by mogła ćwiczyć na każdej nawierzchni, był też właścicielem klubu tenisowego w Bratysławie. Jednocześnie cały swój czas poświęcał na trenowanie córki. Nie była to jednak łatwa relacja.
– W okresie dorastania wydarzyło się kilka rzeczy, które zaskoczyłyby wiele osób, gdybym się nimi podzieliła – powiedziała cytowana prze portal spectator.sme.sk. Nigdy tego jednak nie zrobiła. Światło dzienne ujrzały inne niepokojące fakty. W 2017 roku ojciec wyrzucił ją z domu.
Skomplikowana relacja z rodziną już wcześniej przewijała się w jej wypowiedziach. Kiedyś po zwycięstwie meczu zażartowała, że może ktoś chciałby ją adoptować. Puszczono to pytanie mimo uszu.
Napięta atmosfera w domu eskalowała, gdy miała 21 lat. – Dlatego się rozstaliśmy; dlatego wyrzucił mnie z domu. Musiałam stanąć na własnych nogach, nie mając ani grosza – powiedziała w wywiadzie dla Sportnet.
Został jej tylko tenis i to właśnie wtedy podjęła wiążącą decyzję, by związać się z nim na zawsze i to nawet jeśli przez niego nie byłaby w stanie normalnie żyć.
– Wtedy zdałam sobie sprawę, że kocham tenis i że będę się go trzymać, nawet gdybym miała umrzeć z głodu. Właściwie, po opuszczeniu domu, jadłam ryż przez trzy miesiące, ponieważ nie było mnie stać na jedzenie ani trenera. To naprawdę cud, że udało mi się o siebie zadbać. Mój ojciec tak nie uważał; był przekonany, że sobie nie poradzę, że wrócę i będę go błagać – dodała w wywiadzie.
W trudnej sytuacji był przy niej dziadek. To właśnie jemu zadedykowała swój jedyny dotychczasowy tytuł w WTA, Hua Hin 2024. W finale pokonała Laurę Siegemund 6:4, 6:4. – Chciałabym zadedykować to trofeum mojemu dziadkowi, który leczy się z raka – powiedziała na korcie. – Chciałabym mu je dać – dodała wtedy.
Problemy rodzinne nie były jednak jedynymi, które dotknęły Rebeccę Sramkovą.
Problemy zdrowotne towarzyszyły Rebecce Sramkovej od dzieciństwa. Urodziła się z chorobą, która wywołała u niej słaby wzrok w lewym oku. Jak podano na oficjalnej stronie WTA, to właśnie dlatego chciała zacząć uprawiać tenis. Uważała, że sport wymagający wysokiego poziomu percepcji głębi i koordynacji ręka-oko poprawi jej wzrok. Zaczęła grać w wieku 6 lat.
– Nie wiem, jak to jest dobrze widzieć. Próbowałam nosić soczewki kontaktowe, ale mój wzrok nie był aż tak inny i nie mogłam znieść tego uczucia – powiedziała tenisistka na stronie internetowej WTA. Próbowała nawet sortować soczewicę, by go poprawić. Nie zdało to egzaminu.
2017 rok był dla niej przełomem nie tylko pod względem problemów w domu, ale również z kontuzjami. Nie grała prawie przez dwanaście miesięcy przez problemy z plecami. Pociągnęły one za sobą bóle ramion i mięśni brzucha. Do tego wszystkiego doszło złamanie zmęczeniowe w nodze.
Jej zespół się jednak od niej nie odwrócił. Do dziś trenuje pod okiem Milana Martineca.
Kiedyś jeden z dziennikarzy zapytał ją po co to wszystko robi; skąd zaangażowanie. Odparła krótko: "Chcę być kimś".
To w tenisie się jej udaje. Obecnie zajmuje 41. miejsce w rankingu WTA i w niedzielę stanie na korcie przeciwko Idze Świątek podczas zmagań French Open. Dotąd spotkały się raz. Podczas tegorocznego Australian Open Polka pokonała Słowaczkę 2:0 (6:0, 6:2).
Teraz rywalizacja obu tenisistek przenosi się na mączkę, do Paryża, którego królową jest Iga. Sramkova wspomniała jednak, że jej ulubionym turniejem jest właśnie Roland Garros. Nie zapomni o tym również w poniedziałek.
– Bądź jak wilk. Lew i tygrys mogą być potężniejsze, jednak wilk nie występuje w cyrku – powiedziała kiedyś. Łatwo więc skóry nie sprzeda.