| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet
Ewa Pajor ma za sobą inauguracyjny sezon w Barcelonie, a przed sobą historyczne mistrzostwa Europy z reprezentacją Polski. – Cieszę się i uważam to za wyjątkowe, że akurat z reprezentacją Niemiec zagramy ten pierwszy mecz – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Za tobą ciekawy sezon, pierwszy w barwach Barcelony. Jakbyś miała wyróżnić jedno wspomnienie z tego roku, do którego będziesz najchętniej wracać, co by to było?
Ewa Pajor: – Wiele jest takich momentów, bo samo przejście do Barcelony było dla mnie wyjątkowe. I jest zresztą wyjątkowe cały czas. To, że mogę być w takiej drużynie, trenować w takim klubie. Doceniam to, że każdego dnia mogę być z dziewczynami na boisku. To niesamowite piłkarki, ale również dobre koleżanki. Więc myślę, że cały ten czas jest świetny.
– Znalazłaś już w Barcelonie jakąś pokrewną duszę? Kogoś takiego z kim najlepiej się dogadujesz, najczęściej spędzasz czas?
– Ze wszystkimi mam dobry kontakt, ale taki najlepszy z Frido [Fridoliną Rolfo - przyp. red.]. Grałam z nią wcześniej w Wolfsburgu, obie mówimy płynnie po niemiecku, więc od początku często rozmawiamy.
– A propos, z Fridoliną znacie się jak łyse konie, a na Euro zmierzycie się przeciwko sobie.
– To prawda. Od razu po losowaniu o tym rozmawiałyśmy, że zagramy przeciwko sobie i że będzie to na pewno coś fajnego.
– Byłyście zadowolone z takiego losowania?
– Tak. Myślę, że to coś wyjątkowego. Zresztą całe to Euro takie będzie, bo w reprezentacji Danii czy Niemiec też mam przecież koleżanki, z którymi grałam wcześniej.
– Gdy awansowałyście do dywizji A Ligi Narodów, pytałem wielu z was, z kim z elity chciałybyście się zmierzyć. Wymieniłaś wtedy Niemki. No i trafiły się, i w Lidze Narodów, i na Euro.
– Tak się jakoś układało, że grałam w niemieckiej lidze, a w reprezentacji nigdy nie miałam okazji zagrać przeciwko Niemkom. To znaczy grałam chyba raz, jakoś w kadrze do lat 15. A później nic. Dlatego właśnie chciałam wylosować je w Lidze Narodów. Poza tym fajnie mierzyć się z tak silną drużyną. To reprezentacja, która ma wyjątkowe osiągnięcia i wyjątkowe zawodniczki w zespole. Teraz los ponownie sprawił, że z nimi zagramy. I to w pierwszym, historycznym meczu na mistrzostwach Europy.
– Ta historia układa się trochę bajkowo. Tak jakby pod ciebie. Czujesz to?
– Nie, chyba nie. Ale cieszę się i uważam to za wyjątkowe, że akurat z reprezentacją Niemiec zagramy ten pierwszy mecz. Spędziłam tam wiele lat, z wieloma z dziewczyn dzieliłam szatnię, z niektórymi rozegrałyśmy wiele meczów przeciwko sobie w lidze. A teraz zagramy w tak ważnym spotkaniu.
– Patrząc na nie, również przez pryzmat ubiegłorocznej Ligi Narodów, masz wrażenie, że można je "ugryźć"?
– Myślę, że tak, jak każdy zespół, z którym zagramy na Euro. Wszystko jest możliwe. Sport jest piękny, bo czasami dzieją się w nim rzeczy niespodziewane. Musimy wyjść w stu procentach zaangażowane, zdeterminowane i naprawdę wszystko będzie możliwe.
– Wracając jeszcze nieco do tematu Barcelony, po transferze, a później po awansie na Euro odczułaś mocno wzrost popularności?
– Myślę, że nie tylko ja. Wszystkie tutaj, jako cała reprezentacja, w jakimś stopniu go odczułyśmy. Bardzo się z tego cieszymy, bo tego w końcu chciałyśmy. Dzięki temu, że stajemy się rozpoznawalne, mamy większą możliwość, by stawać się inspiracją dla małych dziewczynek, które wreszcie zobaczą, że kobiety grają w piłkę i być może same stwierdzą, że też chcą to robić. Mam nadzieję, że to, co robimy, sprawi, że więcej dziewczyn zacznie grać i że będziemy w ten sposób dalej podnosić nasz poziom.
– Na ulicy zaczepiają cię częściej niż wcześniej?
– Tak. Ale to miłe. Bo, jak powiedziałam, to że jesteśmy bardziej rozpoznawalne, jest częścią rozwoju kobiecej piłki. Jeśli ktoś wie, kim jesteśmy, to znaczy, że oglądał nasz mecz, a więc, że w jakiś sposób nas wspiera.
– W Barcelonie zawodniczek bardzo popularnych, gwiazd, jest więcej niż w Wolfsburgu. Ma to wpływ na walkę o skład i atmosferę?
– Rywalizacja wewnętrzna jest dobra, bo dzięki niej podnosimy swój poziom jako zespół. Każdy musi dawać z siebie sto procent na każdym treningu. Najważniejsze, żeby ta rywalizacja była zdrowa. I w tym przypadku taka jest. Mocno się wspieramy. I naprawdę cieszę się, że mogę trenować z takimi zawodniczkami, jak w Barcelonie. Jakość jest tam niesamowita. Czuję, że jako piłkarka mogę się tam rozwijać i poprawiać swoją jakość.
– W jakim aspekcie najmocniej rozwinęłaś się w ciągu ostatniego roku? Jak sama to czujesz?
– Barcelona ma swój styl. W każdym meczu chcemy prowadzić grę, chcemy szybko wymieniać piłkę, chcemy szybko znajdować przestrzenie. Bardzo często znajdujemy się w sytuacji, gdy zespół przeciwny częściej się broni. I w aspekcie takiej gry na pewno zrobiłam postęp.
– Czy w związku z tym, że Barcelona ma inny styl gry niż Wolfsburg, zmieniła się także nieco twoja rola w zespole?
– Każdy zespół ma swój styl, pomysł na grę. I oczywiście, ma to przełożenie na postrzeganie ról poszczególnych pozycji. Ja gram na "dziewiątce" i każdy trener ma swoją wizję tego, jak ta "dziewiątka" ma się poruszać i jak grać. W Barcelonie moim miejscem jest pole karne. Oczywiście głównie, bo mogę poszukać też miejsca gdzie indziej i z nieco innego miejsca tworzyć zagrożenie.
– Te nowe doświadczenie, jakie nabyłaś w ciągu roku, ma wpływ również na grę w reprezentacji?
– Mam nadzieję, że tak. Poznanie różnych stylów gry sprawia, że na boisku widzę piłkę troszkę inaczej. Więc daje mi to na pewno możliwość większej różnorodności.
– A propos reprezentacji, czeka was ciekawy okres. Za nieco ponad miesiąc Euro, wcześniej walka o kolejny awans do dywizji A Ligi Narodów. Jak widzisz na ten moment siłę naszej kadry? Jesteśmy zespołem, który jest skazany na taką stałą migrację między dywizją A a dywizją B?
– Mam nadzieję, że nie. Naszym celem jest zadomowienie się w dywizji A. Ale teraz trzeba skupić się na tym, żeby znowu do niej awansować. Przed nami dwa kluczowe spotkania w dywizji B. I my oczywiście skupiamy się już na meczu z Irlandią Północną. To jest w tej chwili najważniejszy mecz. Zresztą każdy kolejny jest tym najważniejszym. Chcemy rozegrać dobre spotkanie, po którym mam nadzieję, że dopiszemy sobie kolejne trzy punkty i że dalej będziemy jako reprezentacja wykonywać kroki do przodu. Wierzę, że właśnie w ten sposób, jeżeli będziemy się stale rozwijać, w końcu zadomowimy się w dywizji A. Będzie to trudne, bo zespoły grające tam są bardzo silne. Ale i my dążymy do tego, żeby wśród nich być.
– Wydaje mi się, że tylko ty i Milena Kokosz między jednym a drugim zgrupowaniem wrócicie jeszcze do klubu, by rozegrać jakieś mecze. To dla ciebie dobra wiadomość?
– Rzeczywiście, dziewczyny już skończyły ligi, a my z Mileną wracamy do klubów. I bardzo się z tego cieszę, że mogę zagrać jeszcze jeden mecz.
– Cieszysz się dlatego, że będzie to finał Pucharu Hiszpanii, czy dlatego, że rytm meczowy jest rzeczywiście ważny?
– Na pewno to, że jest to mecz finałowy i że znowu zagramy o trofeum jest fajne. Damy z siebie wszystko i mam nadzieję, że wygramy ten mecz. Ale przede wszystkim cieszę się, bo ja po prostu kocham grać w piłkę. Świetnie, że mogę to robić tak często i że później wrócę jeszcze do Arłamowa, do reprezentacji, na przygotowania przed Euro. Ale teraz w mojej głowie jest tylko mecz z Irlandią Północną. Później będzie mecz z Rumunią i dopiero mistrzostwa Europy.
– Pytałem cię wcześniej o przyrost popularności, ale teraz dopytam jeszcze: czujesz się gwiazdą? Bo, nie ukrywajmy, jesteś ikoną tej reprezentacji. Jesteś twarzą tego sukcesu.
– Nie uważam tak. Tu liczy się zespół. My wszystkie to zrobiłyśmy. Po trudnym okresie w dywizji A, kiedy przegrałyśmy wszystkie spotkania, potrafiłyśmy się podnieść, wyciągnąć wnioski, poprawić się i w barażach zagrać zdecydowanie lepiej. Na tyle, by awansować na mistrzostwa Europy. Dokonałyśmy tego jako drużyna. My na boisku i cały sztab, który wykonał niesamowitą pracę, żebyśmy na baraże były bardzo dobrze przygotowane. Niech to drużyna będzie tą ikoną.
– Z Austriaczkami przegrałyście w Lidze Narodów, a później w barażu dałyście im rewanż. Z Niemkami sytuacja się powtórzy?
– Zrobimy wszystko, aby powalczyć o jak najlepszy wynik. Wiem, że będziemy świetnie przygotowane i do tego spotkania, i na całe Euro.
– Gdy mówisz "jak najlepszy wynik", masz na myśli jakiś konkretny, który sprawi, że będziesz usatysfakcjonowana?
– Na razie trwa jeszcze ten sezon. Więc podkreślam: najważniejszy w tym momencie jest mecz z Irlandią Północną. I on też jest przecież w jakimś sensie przygotowaniem nas do Euro. A tam najważniejsze, żebyśmy bardzo dobrze funkcjonowały jako zespół, miały wzajemne zaufanie w drużynie i potrafiły pokazać tę najlepszą wersję siebie.
– Podchodzisz do tego z bardzo chłodną głową.
– Bo nie ma sensu myśleć przesadnie o czymś, co dopiero za miesiąc. Szczególnie, że przed nami bardzo ważne mecze tu i teraz. A po nich najważniejsze będzie skupienie się na przygotowaniach. Nie ma co tracić energii na wyliczanie, ile dni zostało. Te dni trzeba jak najlepiej wykorzystać, nie przeliczać.
– Ale chyba czym bliżej Euro, tym częściej pojawiają się w głowie jakieś wspomnienia dotyczące Szwajcarii i zwycięstwa w mistrzostwach Europy do lat 17?
– W sumie to podczas każdego zgrupowania reprezentacji pojawia się ten temat. Rozmawiamy czasem o tym, bo jest tu spora grupa dziewczyn, która pamięta tamten turniej, a to wspomnienia, które zawsze wywołują uśmiech. Miejmy nadzieję, że podobne piękne myśli będą wracać też po tegorocznym Euro, już w wydaniu seniorskim.
0 - 6
Niemcy
1 - 1
Szkocja
0 - 2
Francja
0 - 1
Norwegia
6 - 1
Dania
1 - 4
Włochy
0 - 3
Belgia
2 - 1
Anglia
1 - 2
Czechy
1 - 1
Irlandia Północna