Nie rozumiem piłkarzy, którzy sami narażają swoje zdrowie na ryzyko. Ci, którzy nie używają odpowiednich ochraniaczy, muszą liczyć się z tym, że w przypadku kontuzji towarzystwo ubezpieczeniowe może nie wypłacić im odszkodowania lub ewentualnie wypłacić je tylko częściowo – mówi Mariusz Kaliński, doradca z multiagencji ubezpieczeniowej Eurofinance.
– Rafał Rostkowski, TVPSPORT.PL: – Czy widział Pan sytuację z meczu Wisła Kraków – Miedź Legnica, kiedy piłkarz Rafał Mikulec z Wisły Kraków złamał nogę?
– Mariusz Kaliński, Eurofinance: – Tak, współczuję piłkarzowi, bo to zdarzenie wyglądało drastycznie, przerażająco i niepokojąco. Obawiam się, że zawodnik będzie musiał przez wiele miesięcy leczyć się i rehabilitować, żeby wrócić do zawodu piłkarza. Mam nadzieję, że mu się to uda. Z drugiej strony przyznam, że kompletnie nie rozumiem tej mody, która zapanowała wśród piłkarzy, żeby nie używać odpowiednich ochraniaczy kości piszczelowych...
– Skąd Pan wie, że ochraniacze nie były odpowiednie?
– To widać gołym okiem, nawet przez getry. Ochraniacze piłkarskie, które zapewniają odpowiednią ochronę kości podudzia, są grubsze i większe niż to, co widać pod getrami wielu piłkarzy.
– Ze źródeł sędziowskich wiemy, że niektórzy piłkarze wkładają pod getry – dosłownie – tampony, kawałki tektury lub kawałki plastiku w kształcie dopasowanym do kształtu nogi, ale to nie są prawdziwe ochraniacze. Nie składają się z warstwy zewnętrznej chroniącej przed uderzeniem i wewnętrznej amortyzującej uderzenie, więc nie zapewniają bezpieczeństwa w stopniu odpowiednim do ryzyka.
– To dziwne, że w takiej branży, w której są tak duże pieniądze, również na transfery i wynagrodzenia dla piłkarzy, dochodzi do tak poważnych zaniedbań czy zaniechań w kwestiach dotyczących bezpieczeństwa. Kto piłkarzom na to pozwala? Sędziowie nie mogą reagować?
– Niestety już nie. "Przepisy gry" się zmieniły i teraz sędziowie mogą tylko sprawdzać, czy piłkarz ma "ochraniacze", ale jeśli piłkarz nie zakłada prawdziwych ochraniaczy piłkarskich, lecz tylko jakiś tampon, tekturę czy kawałek plastiku, sędzia nie ma podstaw do zakwestionowania takiego wyboru. Może piłkarzowi doradzić czy odradzić, ale nie może piłkarza nie dopuścić do gry. W aktualnych "Przepisach gry" jest napisane: "ochraniacze piszczeli – muszą być sporządzone z odpowiedniego materiału i muszą być odpowiedniej wielkości stanowiące odpowiedni stopień ochrony i muszą być zakryte przez getry. Zawodnicy są odpowiedzialni za rozmiar i stosowne dopasowanie swoich ochraniaczy.". Skoro "zawodnicy są odpowiedzialni", to sędziowie przestali weryfikować jakość "ochraniaczy".
– Czyli sędziowie mogą reagować, ale nie mogą zabraniać używania nieodpowiednich ochraniaczy, ani nakazywać założenia odpowiednich i nie mogą nie dopuszczać do gry zawodnika z ochraniaczami, które są nimi tylko z nazwy.
– Dokładnie tak to teraz wygląda. I w teorii, i w praktyce.
– To zdumiewające. Brak odpowiednich ochraniaczy u piłkarzy jest takim samym przykładem skrajnej nieodpowiedzialności jak brak kasku u motocyklisty czy brak zapiętych pasów u kierowcy i pasażerów w czasie jazdy samochodem. To jest podwójnie niebezpieczne. Po pierwsze: brak odpowiedniego zabezpieczenia w postaci ochraniaczy oznacza znacznie większe ryzyko uszczerbku na zdrowiu. Po drugie: w przypadku wypadku, czyli kontuzji, brak ochraniaczy może powodować określone skutki formalno-prawne i w efekcie również finansowe. Piłkarze, którzy nie używają odpowiednich ochraniaczy, muszą liczyć się z tym, że w przypadku kontuzji towarzystwo ubezpieczeniowe może nie wypłacić im odszkodowania lub ewentualnie wypłacić je tylko częściowo.
– Na jakiej podstawie?
– To już zależy od treści polisy i szczegółów zdarzenia. Ubezpieczyciele oferują swoje produkty w trosce o klientów, którzy chcą się zabezpieczyć na wypadek jakiegoś nieszczęścia, ale nie można od ubezpieczycieli oczekiwać, że będą płacić cenę za czyjeś postępowanie skrajnie nieodpowiedzialne i za skutki takiego postępowania. To dotyczy wszystkich, nie tylko piłkarzy czy szerzej sportowców.
– Czasem trudno ustalić, co było przyczyną wypadku czy kontuzji i czy doszłoby do niej, gdyby zawodnik miał na przykład lepsze ochraniacze.
– Tak, owszem, od oceny takich sytuacji są biegli. Ale warto zauważyć, że w sprawie, o której rozmawiamy, nawet ten zapis w "Przepisach gry" jest dosyć jasny i wymowny. Skoro "ochraniacze piszczeli muszą być sporządzone z odpowiedniego materiału i muszą być odpowiedniej wielkości stanowiącej odpowiedni stopień ochrony i muszą być zakryte przez getry", a do tego "zawodnicy są odpowiedzialni za rozmiar i stosowne dopasowanie swoich ochraniaczy", to w przypadku ustalenia przez biegłych, że wybrane przez zawodnika ochraniacze nie stanowiły odpowiedniej ochrony, odmowa wypłacenia odszkodowania przez towarzystwo ubezpieczeniowe jest bardzo prawdopodobna albo co najmniej możliwa. Taka odpowiedzialność może spaść na każdego piłkarza, który wybiera ochraniacze nieodpowiedzialnie i w związku z tym dozna kontuzji.
Jeśli sędziowie nie mogą reagować w tej sprawie lepiej i skuteczniej, to powinni reagować pracodawcy piłkarzy, czyli kluby i ewentualnie związki. Zobowiązanie piłkarza do używania odpowiednich ochraniaczy powinno być taką samą oczywistością jak kontraktowe zakazy uprawiania sportów ekstremalnych, stosowania niedozwolonych używek czy środków dopingujących.
2 - 4
Niemcy U21
1 - 2
Dania U21
0 - 0
Słowenia U21
0 - 2
Ukraina U21
2 - 0
Chojniczanka
3 - 2
Gruzja U21
5 - 0
Polska U21
0 - 1
Włochy U21
2 - 1
Rumunia U21
1 - 3
Anglia U21
16:00
Polska U21
16:00
Portugalia U21
19:00
Słowacja U21
19:00
Włochy U21
16:00
Finlandia U21
16:00
Ukraina U21
19:00
Niemcy U21
19:00
Czechy U21
16:00
Legia Warszawa