W Stanach Zjednoczonych rozpoczyna się pierwsza edycja Klubowych Mistrzostw Świata. I to w nowej odsłonie. Swego czasu Carlo Ancelotti, jeszcze jako trener Realu odgrażał się, że madrytczycy nie przystąpią do tej rywalizacji. Inne podejście ma ich rywal zza miedzy – Atletico.
– Nie chcę się powtarzać, choć wielu często to umyka, że to właśnie my zagramy w Klubowych Mistrzostwach Świata, mając lepszy bilans w europejskich pucharach w ostatnich czterech latach niż Barcelona. Niektórzy postrzegają nas jako nieistotnych czy niewystarczająco silnych. Nie zmienia to faktu, że weźmiemy z przekonaniem udział w tym turnieju – powiedział Diego Simeone w rozmowie z klubowymi mediami.
W KMŚ zagra 12 drużyn z Europy (strefa UEFA), sześć z Ameryki Południowej (CONMEBOL), cztery z Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów (CONCACAF), cztery z Afryki (CAF), cztery z Azji (AFC), jeden z Australii i Oceanii (OFC) i jeden doproszony reprezentant gospodarzy – Inter Miami.
Pula nagród szokuje! FIFA jest na tyle hojna, że podzieli 525 milionów dolarów na 32 kluby. Te z Europy dostaną od 12,81 do 38,19 mln dolarów, ale przecież to maszyny do zarabiania pieniędzy, więc już miesiące przed startem turnieju podnosiły się głosy krytyki na Starym Kontynencie.
Pep Guardiola był wściekły, gdy władze Premier League odrzuciły prośbę Manchesteru City, by przełożyć dwa pierwsze mecze w następnym sezonie. Powód? Więcej czasu na odpoczynek po tym intensywnym turnieju. Takich zastrzeżeń nie mają w Atletico Madryt. Diego Simeone oświadczył, że chce jako pierwszy zdobyć to trofeum.
Przypomnijmy, że jego drużyna czeka na jakikolwiek tytuł od czterech lat (wówczas zdobyła mistrzostwo Hiszpanii). Taka posucha sukcesu rozczarowuje kibiców. Złość rośnie, bo nie tak dawno temu na Metropolitano trzeba było pogodzić się aż z trzema niepowodzeniami w krótkim czasie.
Na przełomie marca i kwietnia 2025 sympatycy Atletico byli przytłoczeni. W zaledwie 21 dni drużyna odpadła z trzech kluczowych rozgrywek, w których się liczyła. To przekreśliło szanse piłkarzy Simeone na zdobycie jakiegokolwiek trofeum.
Zapowiadało się inaczej. Kapitalna passa 15 zwycięstw z rzędu od października do stycznia budziła respekt. Wiele wskazywało, że sezon może należeć do Atletico. Klub dołożył wszelkich starań, by tak się stało już w letnim oknie transferowym, gdy wydał aż 200 milionów na wzmocnienia. Przez długi czas madrytczycy mieli prawo marzyć. To nie były li tylko mrzonki.
Julian Alvarez, który trafił do LaLiga z Manchesteru City za 70 mln euro, przechodził wtedy samego siebie. Na boisku był alfą i omegą, napastnikiem niezwykle wyrafinowanym, łączącym skuteczność z boiskową inteligencją. Stwarzał liczne szanse kolegom z drużyny. W pewnym momencie gracze z Metropolitano obniżyli jednak loty, i to dość radykalnie.
13 marca w 1/8 finału Ligi Mistrzów Atletico przegrało derbowe starcie z Realem po rzutach karnych, choć w rewanżu odrobiło straty z pierwszego meczu. Conor Gallagher zaszokował graczy Carlo Ancelottiego, strzelając im gola już po kilkudziesięciu sekundach. Kibice nie mogli pogodzić się z porażką. Rozgłos zyskało ich oświadczenie, w którym stawiali zarzuty także Szymonowi Marciniakowi i UEFA.
Po konsultacji z sędziami VAR Polak anulował karnego Juliana Alvareza. Okazało się, że napastnik miał pecha, gdyż przy strzale dotknął piłkę także drugą nogą. Stowarzyszenie kibiców Atletico zareagowało kategorycznie. Rozważało podjęcie kroków prawnych wobec arbitra i europejskiej wierchuszki. Kibice zażądali m.in. opublikowania nagrań, z których korzystali sędziowie odpowiedzialni za wideoweryfikację.
– W dalszym ciągu stoimy na stanowisku, że należy upublicznić oryginalne wideo i przekazać je klubowi. Podejrzenia o wypaczenie wyniku są coraz większe, a upublicznienie mogłaby zakończyć tę sprawę. Dążymy do uzyskania sądowej oceny nagrania zamieszczonego przez UEFA. Tylko dzięki transparentności możliwe jest poznanie prawdy o tym, co miało miejsce – cytowała wspomniane stowarzyszenie redakcja "Mundo Deportivo". Oczywiście skargi fanów nie mogły zmienić końcowego rozstrzygnięcia, czyli odpadnięcia ich zespołu z Champions League...
Czesław M., pracujący z reprezentacją Polski przecież nie tak wcale dawno stwierdził, że taki rezultat jak na ironię może być przekleństwem zespołu prowadzącego dwoma golami. Atletico po meczach z Barceloną mogło się z tym zgodzić bezdyskusyjnie. 16 marca, grając u siebie, roztrwoniło dwubramkową zaliczkę i przegrało 2:4. Co więcej, do 70. minuty utrzymał się wynik 2:0 dla gospodarzy. Jednak gole Roberta Lewandowskiego, dwa Ferrana Torresa i Lamine'a Yamala wstrząsnęły zespołem Cholo i dały Barcelonie pozycję lidera. To był mecz, po którym morale na Montjuic wzrosło, a w obozie Atleti było przeciwnie.
2 kwietnia napastnik Ferran Torres, który w wyjściowej jedenastce wystąpił kosztem wracającego do optymalnej dyspozycji Roberta Lewandowskiego, upokorzył Atletico. 1:0 na Metropolitano dla Barcy w rewanżowym meczu ćwierćfinału Copa del Rey oznaczało odpadnięcie z rozgrywek. A przecież tak bardzo się starali, włożyli tyle wysiłku, by pierwsze spotkanie tych drużyn w krajowym pucharze wywołało ekscytację...
Przypomnijmy, że w szóstej minucie meczu na Montjuic był szok, bo 2:0 dla gości po golach tworzących znakomity duet ofensywny: Juliana Alvareza i Antoine'a Griezmanna. Później Barcelona prowadziła 4:2, ale końcowy wynik był sygnałem ostrzegawczym dla Katalończyków: 4:4. W Madrycie zespół Hansiego Flicka pokazał nietypowe dla siebie w tamtym sezonie oblicze. Postawił na pragmatyzm, a rywale bili głową mur i nie potrafili zdobyć bramki.
W ostatnich tygodniach minionego sezonu kibice Atletico często narzekali, że Antoine Griezmann, uznawany za mózg drużyny, nie wywiązuje się z roli lidera zespołu. Mało tego, był nawet zatrzymywany na ławce przez Cholo. Nawet spekulowało się, że jego przyszłość w LaLiga stanęła pod znakiem zapytania. Ostatecznie przedłużył kontrakt do czerwca 2027.
Tak czy inaczej dziś nie podlega już dyskusji, że zaszła zasadnicza zmiana w ataku madrytczyków. Teraz to już nie Francuz na spółkę z Alvarem wiodą prym w napadzie. Argentyńczyk nadal jest pierwszoplanową postacią, ale wtóruje mu teraz norweski dryblas: Alexander Sorloth. To z tym duetem wiąże się nadzieja Atletico na triumf w KMŚ.
Hiszpańskie media odnotowały, że strzelając cztery gole Realowi Sociedad w maju (w pierwszych 30 minutach, a hat-tricka miał w niespełna cztery, między siódmą a 11!) osiągnął lepszą średnią zdobytych bramek w stosunku do minut na boisku niż Robert Lewandowski (stan przed ostatnią kolejką LaLiga). To wtedy miejscowe dzienniki podały, że Sorloth trafia co 82 minuty, a Polak tylko co 96. Dodajmy, że do tej pory Norweg był często zmiennikiem w Atletico. W 38. kolejce Primera Division poprawił ten wynik, bo popisał się hat-trickiem grając przeciwko Gironie po wejściu z ławki.
To piłkarz, na którego warto zwrócić uwagę. Choć pozostaje w cieniu rodaka Erlinga Haalanda, to na finiszu sezonu 2023/2024 zdołał cztery razy umieścić piłkę w bramce Realu Madryt! Wtedy jeszcze jako gracz Villarrealu. Swoją drogą warto wymienić kluby, w których występował, ponieważ ta lista dowodzi, że nie potrafi ustabilizować formy i słusznie przypisywano mu łatkę wędrowniczka. Rosenborg, Bodo/Glimt, Groningen, Midtjylland, Crystal Palace, Gent, Trabzonspor, RB Lipsk, Real Sociedad, Villarreal, Atletico.
Cholo docenia tego kolosa na środku ataku za uniwersalność, bo dla niego nie ma znaczenia, jaką taktykę trener wybiera na mecz. Zawsze jest gotowy do podjęcia wyzwania. Niemal pewne jest, że tym razem Sorloth nie zmieni klubu tak szybko. Dlaczego? Trener zapewnił go, że będzie pierwszym wyborem na szpicy w kolejnym sezonie. Motywuje tego snajpera, nazywając go nawet... zabójcą.
To typowy egzekutor, który potrafi zachować zimną krew i cały czas nękać obronę rywali. Znakomicie współpracuje z Alvarezem, wytrawnym graczem, który w pewnym momencie, jak cała drużyna, miał zadyszkę, ale pod koniec sezonu znowu imponował klasą.
Przypomnijmy mecz z Realem Betisem, solidną drużyną, która w minionym sezonie pokazywała to niejednokrotnie w LaLiga i Lidze Konferencji. To w tym spotkaniu Argentyńczyk postarał się, by publiczność w Madrycie uwierzyła w jego geniusz. Najpierw techniczny strzał pod poprzeczkę i zerwana pajęczyna w bramce Betisu, a później przedarł się przez gąszcz rywali jak jego słynni jego rodacy: Diego Maradona i Leo Messi. Tym razem pozostał niedosyt, bo trafił w słupek. W drugiej połowie dopełnił już formalności, gdy dostał piłkę od Antoine'a Griezmanna. A na zakończenie asystował przy golu Angela Correi. Koncert, występ kompletny!
Tytan pracy, niepozorny (170 cm wzrostu), a nawet trochę nieśmiały, daleki więc od stereotypu Latynosa, który musi mieć ponoć wybuchowy temperament. Zawsze pokorny, od razu zjednujący sobie kibiców. Dowód? Pod koniec kwietnia media podawały, że 70 procent koszulek sprzedawanych w klubowym sklepie to trykoty właśnie z jego nazwiskiem. A gdy klub zdecydował się na sprzedaż specjalnej edycji koszulek z pająkiem na przodzie (Alvarez ma pseudonim El Arana, czyli Pająk, bo już w dzieciństwie bracia podziwiali go za sprawność), to 919 sztuk rozeszło się na pniu.
Analizując obsadę KMŚ widzimy sporo mocnych drużyn. Wydaje się, że najwięcej do powiedzenia będą miały te z Europy. Porto, PSG, Chelsea, Real Madryt, Bayern Monachium, Benfica, Borussia Dortmund, Manchester City, Juventus, Red Bull Salzburg. A opisywane tu tak szeroko Atletico zagra w grupie z paryżanami, Botafogo i Seattle Sounders. Wkrótce przekonamy się, czy Simeone tym razem zrealizuje cel...
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.