| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Edward Iordanescu ma być tym trenerem, który odzyska dla stolicy mistrzostwo Polski. Rumuński szkoleniowiec dobrze wpisuje się w "strategię" Legii Warszawa. W żadnej z dziewięciu ligowych drużyn, które samodzielnie prowadził w swojej ojczyźnie, nie przepracował dwóch pełnych sezonów. Tak długo nie trwała też kadencja żadnego z 16 ostatnich szkoleniowców Legii. Ostatnim, który tego dokonał był Maciej Skorża. Nie znaczy to jednak, że misja Iordanescu od początku jest skazana na niepowodzenie.
Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, więc przywitanie Iordanescu z Łazienkowską wypadło przyzwoicie. – Mam wrażenie, że to był wybór najlepszy z możliwych – ocenił nowego trenera Legii dyrektor sportowy Michał Żewłakow. Ocena nie mogła być inna, ponieważ to on wybrał byłego selekcjonera reprezentacji Rumunii na następcę Goncalo Feio. Pierwsze konferencje nowych trenerów zawsze są przyjemne. Wiadomo: nowy rozdział, nowa nadzieja, nowe otwarcie. Padają wzniosłe słowa, trochę deklaracji, mało obietnic, najmniej konkretów.
Ale przywitanie Iordanescu z Warszawą było wyjątkowe co najmniej z kilku powodów. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów, a może w ogóle, na inaugurującej konferencji nowego trenera, pojawili się dziennikarze z jego ojczyzny. Z dumą mówili i pytali o "rumuńską szkołę szkoleniową" – Christian Chivu poprowadzi włoski Inter Mediolan, Razvan Lucescu grecki PAOK Saloniki, a Iordanscu podpisał dwuletnią umowę z Legią.
To nic, że rumuńscy dziennikarze odwiedzili Warszawę w drodze do Bratysławy, gdzie we wtorek ich reprezentacja zagra mecz grupowy ze Słowacją, gospodarzami EURO U21. Było widać, że mają spory szacunek (z wzajemnością) wobec nowego trenera Legii, który po konferencji z każdym z nich uścisnął dłoń, a potem pozował do zdjęć. – Oto nowi kibice Legii – uśmiechnął się Iordanescu w kierunku polskich dziennikarzy.
Od kolegów z Rumunii dowiedzieliśmy się, że Iordanescu miał oferty z Arabii Saudyjskiej (Abha Club, czyli tam, gdzie pracował Czesław Michniewicz), Zjednoczonych Emiratów Arabskich (klub z Dubaju) i izraelskiego Maccabi Hajfa. Wybrał Legię, w której miesięcznie ma zarabiać 35 tysięcy euro w pierwszym i 40 tysięcy w drugim roku pracy plus premie za sukcesy. Rumuńscy dziennikarze chwalili wybór Żewłakowa, a z ich słów wynika, że to "odpowiedni człowiek na tym stanowisku". Że piłkarze powinni być zadowoleni, bo jest wspaniałym motywatorem, który realizuje postawione przed nim cele, że jest rozmowny i komunikatywny, a za słowami idą czyny.
Z uśmiechem mówili, że Iordanescu jest przesądny. – Jeśli 13 lipca na mecz o Superpuchar Polski z Lechem założy czarną koszulę i czarną marynarkę i zdobędzie trofeum, to będzie się tak samo ubierał na kilka kolejnych spotkań. W wypadku przegranej zmieni garderobę. Przykłada uwagę do najmniejszych detali, jest pedantem, liczy się każdy szczegół – opowiadali.
Nie ocenia się książki po okładce i trenera po pierwszej konferencji prasowej, podczas której mówił m.in.: "Nigdy publicznie nie skrytykuję piłkarzy, to zawsze ja będę odpowiedzialny za wynik"; "Wolę wygrać 1:0 niż 4:2", "Moim największym wrogiem jest czas, za cztery tygodnie gramy pierwszy oficjalny mecz"; "Trener nie spowoduje, że sukces spadnie z nieba – trzeba go wypracować".
W pewnym momencie Iordanescu stwierdził: – Nie jest istotne, w jaki sposób trener wita się z nowym zespołem. Ważne, w jakim nastroju z niego odchodzi. Jeśli rumuński szkoleniowiec pożegna się ze stolicą tak, jak się z nią przywitał, będzie w Warszawie dobrze wspominany.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
KGHM Zagłębie Lubin