Mateusz Bieniek w tym sezonie nie wystąpi w reprezentacji Polski siatkarzy. Wakacyjne miesiące spędza na dochodzeniu do zdrowia po urazie kolana. – Musiałem się poddać operacji, która polegała na tym, że miałem sklejane więzadło. Kiedy otworzono kolano, powycinano kilka rzeczy, by wyczyścić je dobrze. Po tylu latach grania nie było w najlepszym stanie – mówi w TVPSPORT.PL.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Pozwolę sobie zacząć nieco anegdotycznie. Mamy godzinę 21:00, kiedy nagrywamy tę rozmowę. Gdy zaproponowałam ci ją, powiedziałeś, że to strasznie późno, że będziesz starał się nie zasnąć. Jestem ciekawa, czy w procesie rekonwalescencji, w którym obecnie jesteś po zabiegu, tak cię męczą lekarze, rehabilitanci i trenerzy, że pora spania to godzina 20:00?
Mateusz Bieniek: – (śmiech) Fakt – chodzę spać wcześnie i budzę się wcześnie. Zacząłem też cięższą pracę na siłowni i po długiej przerwie to dużo kosztuje mnie i moje ciało.
– Kiedy rozmawialiśmy w kwietniu, mówiłeś o tym, że te problemy, które towarzyszyły ci w poprzednich sezonach – głównie ze stopami – są rozwiązane. Mimo to zdecydowałeś się na przerwę w kadrze, żeby zrobić "przegląd" organizmu. Jakbyś mógł wytłumaczyć, na czym ten przegląd konkretnie polega i polegał?
– Najważniejszą sprawą był problem z kolanem, który miałem od kilku dobrych miesięcy. Zaczął się od igrzysk i potem przez cały czas był niezaleczony. Skończyło się tak, że musiałem się poddać operacji, która polegała na tym, że miałem sklejane więzadło. Kiedy otworzono kolano, powycinano kilka rzeczy, by wyczyścić je dobrze. Po tylu latach grania nie było w najlepszym stanie. Zabieg się udał, więc wracam do pracy. Do skakania wrócę za to po około trzech miesiącach od zabiegu operacyjnego. Na ten moment jednak wygląda to dobrze, goi się świetnie. Jestem optymistycznie nastawiony.
– To był uraz stricte przeciążeniowy?
– Tak, to było pielęgnowane przez lata. Ciężko zrobić dziurę w środku więzadła po jednym skoku. To się nawarstwiało i w pewnym momencie stało się dla mnie dość dużym problemem. Bez leków nie dałem rady nawet trenować, a co dopiero grać. Trzeba było więc zrobić z tym porządek. Cieszę się, że zabieg za mną.
– Brałeś tylko tabletki przeciwbólowe czy robiłeś coś jeszcze?
– To były tabletki przeciwbólowe, ale też mnóstwo czasu poświęconego fizjoterapii. Specjaliści spędzali ze mną setki, jak nie tysiące godzin w tym sezonie, żeby postawić mnie do pionu na mecze. Wszystko zmienia się z wiekiem. Kiedyś przechodziłem dwadzieścia minut przed treningiem, zrobiłem kilka ćwiczeń i byłem gotowy do trenowania. Teraz przyjeżdżam na halę półtorej godziny przed treningiem i czasami jeszcze czasu brakuje.
– Trudne jest życie po trzydziestce, naprawdę.
– Wszystko się zmienia w pewnym wieku.
– Obawiałeś się tego zabiegu?
– Nie. Szczerze? Byłem bardzo zmęczony ciągłym trenowaniem i graniem z bólem. Wiedziałem, że po sezonie muszę koniecznie zrobić z tym porządek, bo nie wyobrażałem sobie dalszego funkcjonowania i trenowania na lekach. Było to dla mnie dość mocno obciążające, więc wiedziałem, że chcę na pewno to zrobić. Cieszę się, że to już jest za mną. Każda operacja to jakieś ryzyko, ale ja szczerze mówiąc byłem nastawiony dość optymistycznie. Nie dopuszczałem do głowy myśli, że coś się może nie udać.
– Jeżeli się nie mylę, to chwilę przed samym zabiegiem miałeś okazję w końcu przeżyć normalne wakacje. To prawda? W Wietnamie?
– Tak. Pierwszy raz w życiu kupiłem wakacje dwa miesiące przed wylotem. Była to dla mnie dość spora nowość, bo zazwyczaj wykupywało się je na dwa dni przed terminem. W końcu miałem wszystko zaplanowane.Taki był plan – najpierw polecę i odpocznę po sezonie, a potem będziemy robić porządek z kolanem.
Odstawiłem siatkówkę na okres wakacyjny. Nawet nie czytałem nic o tej dyscyplinie, na siłowni pojawiłem się raz. Totalnie mnie nie ciągnęło, chciałem po prostu odpocząć i myślę, że fajnie spędziłem ten czas. Nie było jednak tak, że leżałem tylko na leżaku całe dnie. Zdarzały się dni bardzo aktywne.
– Co najbardziej polecasz w Wietnamie?
– Jedzenie jest genialne. Poza tym Wietnam jest piękny i mniej turystyczny niż Tajlandia. To się jednak zmieni w ciągu kilku lat. To więc dobry moment, żeby tam polecieć i nie funkcjonować w tłumie. Uwielbiam ten klimat, gorąco i piękną naturę, która jest w tamtych rejonach świata.
– Po powrocie z wakacji był zabieg, teraz okres rekonwalescencji. Jak wygląd twój dzień?
– Od poniedziałku do soboty jestem w Koninie, w klinice, i tam się rehabilituję. W poniedziałki zaczynam z trenerem od przygotowania fizycznego, z nim mam trening, który trwa około półtorej godziny. Później pracuję z fizjoterapeutą około godzinki. Do tego chłodzenie, drenaż limfatyczny – to kolejne kilka godzin w ciągu dnia. Korzystam też z komory hiperbarycznej. Tak wygląda każdy dzień tylko godziny się zmieniają. Czasami zaczynam o 8:00, czasami o 10:00.
Grafik jest więc dość napięty. Poza tym kiedy jestem w pokoju, także staram się ćwiczyć nogę. Nie mogę jednak przesadzić, ponieważ muszę uważać na kolano. Nawet leżąc na łóżku, cały czas podnoszę nogę, aktywuję mięsień czworogłowy, żeby nieustannie był w ruchu. Muszę jednak uważać, bo dwa tygodnie po zabiegu przesadziłem z liczbą prostych ćwiczeń i od razu kolano dało znać, że mam się nie spieszyć, przez to, że spuchło.
– Kiedy więc konkretnie wracasz do gry?
– Po zabiegu operacyjnym dostałem informację, że mam dwa, trzy miesiące do skakania. Zakładam ten bardziej pesymistyczny scenariusz, żebym był na niego przygotowany. Wraz z początkiem sierpnia zaczynamy w klubie przygotowania, tam też przez pierwsze dwa, trzy tygodnie nie będziemy skakać, więc finalnie opuszczę może tydzień tych zajęć. Nieźle to więc wychodzi, jeśli chodzi o terminy.
– Konkurencja nie śpi. Sebastian Adamczyk, Mateusz Poręba, Jakub Nowak – co sądzisz o występie środkowych w dotychczasowych rozgrywkach Ligi Narodów?
– Bardzo, bardzo mi się podoba jak grają. Był taki moment, że który nie dostał szansy, ten grał na naprawdę fajnym poziomie. To pokazuje, że mamy naprawdę duży potencjał na tej pozycji. Do reprezentacji wchodzą mniej doświadczeni siatkarze i idą po swoje. Choć trudne momenty na pewno przyjdą, to najważniejsze jest, by skupili się na pracy. Czas spędzony z reprezentacją to świetny czas, super doświadczenie. Trzeba brać go pełnymi garściami.
– Historia Kuby Nowaka jest trochę podobna do twojej. Wiem, że ty byłeś już w PlusLidze, kiedy debiutowałeś w kadrze, ale również byłeś bardzo młodym chłopakiem i nie grałeś w klubie, z którego zazwyczaj powołuje się kadrowiczów. Jak oceniasz ten młody talent?
– Historia tego chłopaka jest fajna i mega ciekawa. Nie wiem, czy kiedyś coś takiego się zdarzyło. Warunki i predyspozycje ma ogromne. Jest jeszcze bardzo młody. Fajnie też, że podpisał kontrakt z Częstochową, bo tam na pewno będzie dostawał sporo szans do gry. Wydaje mi się, że to będzie dla niego fajne doświadczenie. W ataku i w bloku gra naprawdę świetnie, fajnie to wygląda, więc myślę, że to kolejny chłopak, który będzie stanowił o sile reprezentacji w najbliższych latach. Tylko życzyć mu zdrowia, żeby nic się nie wydarzyło.
– Jakie emocje towarzyszą ci, kiedy oglądasz mecze kadry i wiesz, że w tym sezonie nie zagrasz? Brakuje Ci tego?
– Nie, nie brakuje mi tego. Jeśli mam być szczery, byłem tak zmęczony bólem kolana, że must have było zrobienie z nim porządku. To był dla mnie klucz. Kiedy jednak oglądam mecze, uśmiecham się, bo fajnie jest zobaczyć chłopaków. Najlepsze jeszcze przed nami. Ci, co grali te dwa turnieje, naprawdę "udźwignęli" powierzone im zadanie.