Bartosz Ryt i Łukasz Czajkowski zajęli dwa pierwsze miejsca w głosowaniu na członków zarządu PZPN. Prezesi Małopolskiego i Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej są przedstawicielami młodego pokolenia działaczy. Chcą realnie zmienić polską piłkę. – Niektóre z decyzji były mocno korzystne tylko dla jednego środowiska, często krzywdziły drugą stronę. Momentami ciężko było usłyszeć argumentację. Takie rzeczy powodują problemy, wprowadzają napięcie. To się nawarstwiało – mówił Czajkowski w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Można powiedzieć, że w poniedziałek doszło do "odbetonowania" Polskiego Związku Piłki Nożnej?
Łukasz Czajkowski, prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, członek zarządu PZPN: – Czas pokaże, natomiast na pewno doszło do istotnych zmian w najważniejszych organach PZPN. Z nowego kształtu Komisji Rewizyjnej i zarządu jednoznacznie wynika, że czuć wiatr zmian.
– Liczba głosów oddanych na pana i Bartosza Ryta, prezesa MZPN, pokazuje, jak dużego powiewu świeżości chciało środowisko?
– Nie ukrywam, dyskutowaliśmy na ten temat z Bartkiem i bardzo cieszy nas skala poparcia. To pokazuje, że jest gdzieś w środowisku potrzeba odmłodzenia struktur, powiewu świeżości i nowych pomysłów. Mam nadzieję, że nowy kształt organów PZPN pomoże wdrażać te idee. Wynik jest imponujący. Widać chęć zmian, zarówno ze środowiska wojewódzkich związków, jak i klubów profesjonalnych. Na wielu płaszczyznach jest sporo do zrobienia. Możemy w fajny sposób odmieniać polską piłkę.
– Padały takie opinie, że na poprzednich zarządach brakowało konstruktywnej dyskusji. Patrząc po składzie nowego zarządu, to się teraz zmieni?
– Nie chciałbym za dużo o tym mówić, bo miałem przyjemność uczestnictwa w roli gościa tylko podczas jednego zarządu. Wtedy dyskusji nie było. Rozmawiam z kolegami, którzy byli w poprzednim zarządzie i usłyszałem od nich, że często brakowało merytoryki. Być może pewne sprawy były ustalane nieoficjalnie. Zarząd PZPN jest najważniejszym organem polskiej piłki i tam powinny być poruszane, a potem rozwiązywane największe problemy. Tylko tam, gdzie się nic nie robi, nie pojawiają się trudne tematy. Trzeba się za nie zabierać na najwyższych szczeblach. PZPN skupia wiele środowisk, które działają w piłce. Każda decyzja jest pewnym konsensusem, wypadkową wszystkich interesów różnych środowisk. Trzeba o tym rozmawiać i szukać najlepszych rozwiązań po to, aby piłka szła w dobrym kierunku. Możemy się upierać, czy ważniejsza jest piłka amatorska, czy profesjonalna, czy ważniejsze jest inwestowanie w piłkę kobiecą, czy lepiej skupić się na męskiej, ale to nie o to chodzi. Trzeba wypracować rozwiązania, które przyniosą korzyści wszystkim. Bez piłki amatorskiej nie będzie piłki profesjonalnej. Jeżeli nie zbudujemy piramidy, silnej bazy, chociażby zawodników, to w elemencie piłki profesjonalnej zabraknie po prostu ludzi. Musi być synergia i dyskusja pomiędzy wszystkimi tematami. Po to ma być zarząd PZPN.
– Dlaczego w ostatnim czasie środowisko piłkarskie tak mocno się podzieliło? Z jednej strony mieliśmy "ludzi prezesa Kuleszy", z drugiej przedstawicieli klubów i osoby, które chcą zmian.
– Powodów jest dużo. Moim zdaniem najgorsze jest to, że brakowało dyskusji i dialogu. Decyzje były podejmowane w bardzo wąskim gronie, z pomijaniem niektórych osób. Niektóre z nich były mocno korzystne tylko dla jednego środowiska, często krzywdziły drugą stronę. Momentami ciężko było usłyszeć argumentację. Takie rzeczy powodują problemy, wprowadzają napięcie. To się nawarstwiało. Trudnych tematów nie brakowało, nie zostały one odpowiednio rozwiązywane. Środowisko przez to mocno się podzieliło. Rzadko jesteś w stanie zadowolić wszystkich, ale trzeba działać tak, aby tłumaczyć decyzje, iść w kierunku dialogu. Polska piłka potrzebuje konstruktywnych zmian.
– W trakcie wyborczego zjazdu prezes Kulesza próbował wpłynąć na waszą decyzję w sprawie wyboru wiceprezesów, dochodziło do zażartej dyskusji?
– Spotykaliśmy się w trakcie walnego zgromadzenia w gronie prezesów wojewódzkich związków. Nie widziałem specjalnego nacisku ze strony prezesa Kuleszy. Była dyskusja, były różne zdania i stanowiska. Decyzje prezesa były, jakie były, natomiast jak to wyglądało z drugiej strony, wewnątrz grupy, która reprezentowała kluby, nie wiem. Na pewno pomysły się gdzieś spotykały i prezes Kulesza w oparciu o rozbieżne stanowiska za trzecim razem zaproponował inne rozwiązania. One spotkały się z aprobatą sali.
– Pana zdaniem medialny wyciek nazwisk kandydatów do zarządu miał duży wpływ na późniejsze zdarzenia?
– Nie demonizowałbym tego wycieku, bo nie wiem, czy on miał wpływ na to, jak wyglądał przebieg całego zgromadzenia. Jeśli w jednym głosowaniu mieliśmy wynik, który nie satysfakcjonował prezesa Kuleszy, a po kolejnym głosowaniu było ponowne, świadczy to o determinacji środowiska. Decyzja nie była przypadkowa. Zmęczenie środowiska, poszczególnych grup reprezentowanych na walnym zgromadzeniu było bardzo duże. Sama lista nie miała chyba aż tak wielkiego znaczenia.
– Gdyby pojawił się kontrkandydat, w tamtejszych okolicznościach miałby on duże szanse na wygranie tych wyborów?
– Rzadko decyduję się na gdybanie, ponieważ wiem, że czasu nie da się cofnąć. Sam fakt, że nie pojawił się kontrkandydat, świadczy o tym, że prezes Kulesza miał silną pozycję. Gdyby ostatecznie ktoś się jednak pojawił, wydaje mi się, że mogłoby być różnie. Sytuacja jest, jaka jest. Prezes Kulesza został wybrany z silnym mandatem. Otrzymał niewiele głosów "na nie". Cieszy fakt, że w zarządzie pojawiła się duża grupa nowych osób. To pozwoli, mam nadzieję na bardziej konstruktywne i merytoryczne posiedzenia. Chcemy spowodować, aby o piłce zaczęło się mówić dobrze.
– Co będzie priorytetem nowego zarządu PZPN?
– Wybór selekcjonera zgodnie ze statutem jest decyzją prezesa. W teorii nie musi on z kimkolwiek tego konsultować. Z tego co wiem, prezes działa w tym zakresie. Do kolejnego zgrupowania zostały już tylko dwa miesiące. Nie powiem nic o nazwiskach, bo za to odpowiada jedynie prezes Kulesza. Co do istotnych tematów, najpierw muszą wykrystalizować się wszystkie organy. Zależy nam, aby w komisjach zasiadły merytoryczne osoby. Chcemy przenieść ciekawe pomysły z terenów do centrali. Wszyscy powinni z tego czerpać. Miesiąc temu we Wrocławiu mieliśmy duży kongres o polskiej piłce. Poruszaliśmy różne tematy: od szkolenia przez sędziów i rolę kobiet w piłce. Padało wiele ciekawych spostrzeżeń, znakomici goście dzielili się swoimi opiniami. Było bardzo dużo pomysłów, większość z nich z życia wzięte, oparte o to, co faktycznie ma miejsce w regionach. Będziemy chcieli robić wszystko, aby zmieniać poszczególne elementy. Przed nami bardzo dużo pracy. Jeżeli ma być ona dobrze wykonana, musimy otoczyć się właściwymi ludźmi.
– Jaki pomysł z Dolnego Śląska w pierwszej kolejności wprowadziłby pan w PZPN?
– Podzielę to na dwa obszary. Przede wszystkim zależy nam na wszelkich działaniach związanych z partycypacją w futbolu i budowaniem masowości. Chcemy zwrócić uwagę na podstawę piramidy. Bez tego nie pójdziemy dalej. W pewnym momencie "wąski dół" spowoduje, że u góry będziemy mieć znacznie mniejszy wybór, a zarazem jakość. Trzeba postawić na inicjatywy, które potrafią promować piłkę w mniejszych miejscowościach. Należy angażować dzieci i zachęcać do tego, aby w jak najmłodszym wieku zaczynały grać w piłkę. Mamy zarejestrowanych około 450 tysięcy zawodników w niemal 38-milionowym kraju. W innych zachodnich federacjach ten odsetek wynosi około 10 procent populacji. Jest co nadrabiać. Piłkarze to jedno, ale trzeba pamiętać, że niektórzy mogą pójść w innym kierunku, na przykład sędziowskim czy trenerskim. Na Dolnym Śląsku od nowego roku szkolnego rozpoczęliśmy projekt, który pilotażowo wprowadziliśmy już w styczniu. W klasach 1-3 szkoły podstawowej jest największy problem z nauczycielami wychowania fizycznego. Chcemy wejść do szkół, pokazać dzieciom, że zajęcia sportowe można poprowadzić w ciekawy sposób. Nie trzeba wcale mieć wiele narzędzi. Można zachęcić najmłodszych do uprawiania sportu w interesujący sposób. Drugorzędną sprawą jest to, czy pójdą w piłkę, ale chcemy zachęcić dzieciaki, aby były po prostu aktywne.
Z drugiej strony trzeba pokazywać mecze amatorskich drużyn, wspierać takie rozgrywki, aby budować wartość, zaplecze i zainteresowanie. Ostatnio byliśmy na UEFA Regions Cup. To ciekawa inicjatywa, promująca piłkę amatorską. Pokazuje, że każdy może zajść wysoko. Wystarczy determinacja, ambicja, wola walki i wtedy można coś dużego osiągnąć. Nauczyciel, dostawca czy przedstawiciel handlowy też może zagrać na wielkich stadionach i wrócić z medalem mistrzostw Europy. Dzisiaj mimo dużej determinacji naszego związku, jednak ciężko zainteresować media takim tematem. To trochę smuci, ale robimy wszystko, aby ta sytuacja się zmieniła. Widzimy to po naszych mediach społecznościowych. Przez kilka dni posty na Facebooku zgromadziły ponad trzy miliony wyświetleń. To interesuje ludzi i mam nadzieję, że ten potencjał piłki amatorskiej będzie jeszcze rósł.
Ponadto warto wspomnieć również o naszym planie szkolenia sędziów, potrafimy "wyłapać" talenty. Projekt jest przemyślany, dobrze skonstruowany. Efekty już są piorunujące. To "gotowiec", chcemy się tym podzielić z innymi, aby w całym kraju poprawić poziom sędziowania.
Tych działań jest jednak zdecydowanie więcej. Regularnie spotykamy się z naszymi klubami amatorskimi i profesjonalnymi. Dużo rozmawiamy. Tak jak wspomniałem, nasz kongres był kolejnym krokiem, by poznać realia panujące w innych regionach kraju. Dzięki temu mamy możliwość dzielenia się swoimi rozwiązaniami, ale także poznać sposoby działania w innych województwach. Dialog to wartość, którą trzeba doceniać.
Następne
0 - 2
Holandia
0 - 0
Litwa
16:00
Litwa
18:45
Holandia