Iga Świątek triumfuje w Wimbledonie! "Nawet gdy wygrywałam inne turnieje Wielkiego Szlema, nie sądziłam, że uda się to tutaj"

Patryk Prokulski

Iga Świątek w wielkim stylu wygrała Wimbledon, pokonując w finale Amandę Anisimovą 6:0, 6:0. Po meczu Polka przyznała, że nawet po swoich pierwszych wielkoszlemowych triumfach nie liczyła, że ten wyczyn uda jej się na trawiastych kortach w Londynie.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Takiego zwycięstwa jak Świątek nie było od 1911 roku!

Czytaj też

Takiego zwycięstwa jak Świątek nie było od 1911 roku!

Trwający niespełna godzinę finał turnieju singlistek był pokazem siły raszynianki, która nie dała rywalce najmniejszych nadziei na nawiązanie walki. Triumf w Londynie jest o tyle nieoczekiwany, że trawiasta nawierzchnia od lat była tą, na której Świątek radziła sobie nieco słabiej, niż na pozostałych. Dotychczas jej najlepszym osiągnięciem w Wimbledonie był ćwierćfinał w 2022 roku.

Przemawiając do zgromadzonej na korcie centralnym publiczności Polka została zapytana, jak wiele ten sukces dla niej znaczy. – Prawdę mówiąc, jeszcze nie wiem, bo wszystko wydaje się surrealistyczne – powiedziała Świątek. – Gratulacje dla Amandy za niesamowite dwa tygodnie. Niezależnie od tego, co wydarzyło się dzisiaj, powinnaś być z siebie dumna. Życzę ci wielu kolejnych finałów – tutaj i w innych turniejach. Masz umiejętności, które ci to zapewnią – dodała następnie, zwracając się do Anisimovej.

Świątek przyznała, że nigdy nie marzyła o wygraniu Wimbledonu. – Szczerze mówiąc, nigdy nawet o tym nie śniłam. Wydawało mi się to zbyt nierealne. Czuję się już doświadczoną zawodniczką, ale nawet gdy wygrywałam inne turnieje Wielkiego Szlema, nie spodziewałam się, że uda się to tutaj – powiedziała z rozbrajającą szczerością.

Sześciokrotna zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych podziękowała swojemu sztabowi, szczególną uwagę poświęcając Wimowi Fissette'owi. – Chciałabym podziękować teamowi, bo wierzyli we mnie bardziej niż ja sama w siebie. Chciałabym podziękować trenerowi, który dołączył w tym roku. Mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale pokazaliśmy teraz wszystkim, że ta praca przynosi efekty – powiedziała.

Polka poświęciła również chwilę, by przemówić w ojczystym języku. – Chcę też podziękować mojej rodzinie. Zwłaszcza tacie, bez którego by mnie tu nie było. W wielu trudnych momentach popychał mnie do pracy – gdy byłam jeszcze za głupia, żeby to zrozumieć.

Na zakończenie Świątek zauważyła, że tegoroczny Wimbledon był dla niej innym doświadczeniem, niż zwykle. – Ten turniej jest wyjątkowy. Zawsze odczuwałam z tego powodu pewną nerwowość, a gra na korcie centralnym wiązała się z presją. W tym roku naprawdę cieszyłam się turniejem. Wydaje mi się, że poprawiłam swoją grę na tyle, by czuć się tu komfortowo – podkreśliła.

Takiego zwycięstwa jak Świątek nie było od 1911 roku!