Jednak będą igrzyska. Olimpijskie skocznie w Predazzo po terminie, ale otwarte

Olimpijskie skocznie w Predazzo zostały otwarte dla skoczków (fot. Artur Bała, Getty)

Igrzyska olimpijskie 2026 w skokach narciarskich odbędą się tam, gdzie zapowiadano – w Predazzo. W poniedziałek oddano do użytku kompleks skoczni Trampolino dal Ben. Odbyły się pierwsze skoki, ale do pełnej funkcjonalności nadal daleko. Wrześniowe Letnie Grand Prix ma odbyć się bez sprawnego wyciągu.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Saga z losem skoczków narciarskich na najbliższych zimowych igrzyskach olimpijskich dobiega końca. I to szczęśliwego. Opóźnione, kłopotliwe dla MKOl i organizatorów skocznie w Predazzo w poniedziałek 14 lipca zostały oficjalnie otwarte dla sportowców. Pierwsze dwa skoki na zmodernizowanym kompleksie w Val di Fiemme oddali przedstawiciele lokalnej społeczności – Iacopo Bortolas i Annika Sieff.

– To przełom – mówi Ivo Pertile, koordynator projektu, a prywatnie były kombinator norweski i brat dyrektora skokowego Pucharu Świata.

Nóż na gardle i straszenie, które już było. Skoki po nowemu

Czytaj też

Sandro Pertile i FIS próbują ratować twarz skoków narciarskich. Padły słowa, czekamy jednak na czyny (fot. PAP)

Nóż na gardle i straszenie, które już było. Skoki po nowemu

Tak. Ale przełom nastąpi, gdy w lutym w Predazzo rzeczywiście wszystko będzie działać. Bo na razie wydarzenie było raczej pokazowe, na pokrzepienie serc.

Trampolino dal Ben umożliwiły już skoki, ponieważ ekipa budowlana zakończyła instalację podłoża igelitowego. Odkąd to zostało zakończone, wystarczyło sprawdzić i uruchomić system nawadniania, a następnie upewnić się, że zawodnicy mają w ogóle jak dostać się na górę. To nie jest tak oczywiste, ponieważ zlokalizowany obok największych skoczni wyciąg-kolejka nie jest jeszcze uruchomiony. I nie będzie we wrześniu, kiedy do Val di Fiemme zawitają po długiej przerwie zawody FIS w ramach Nordic Summer Festivalu. W weekend 18-21 września na obiektach, które trzykrotnie gościły mistrzostwa świata, spotkają się w ramach Letniego Grand Prix skoczkowie, dwuboiści i biegacze (choć tylko ci rywalizujący na nartorolkach, a to nieco inny świat od zimowego biegania).

Tymczasowo lub nie, ponowne otwarcie skoczni jest jednak promykiem nadziei.

– Rzeczywiście na placu budowy nie wszystko szło jak po maśle, zwłaszcza z dotrzymaniem terminów. Niemniej, jestem spokojny, że igrzyska będą tu wspaniałe. Staram się być na budowie co tydzień, robię zdjęcia zawsze z jednego miejsca, żeby mieć porównanie w postępie prac. I nie mam obaw o to, że wszystko na czas będzie zakończone – mówił nam jesienią Sandro Pertile, prywatnie sąsiad skoczni.

Pytania o los skoczni były uzasadnione, bo kiedy zeszłej zimy odwołano Puchar Świata – mający być próbą przedolimpijską – sprawą zainteresowała się grupa robocza MKOl. Po stronie organizacji nikt nie dopuszczał możliwości o wpadce, więc za kulisami podobno dyskutowano nawet o awaryjnym planie B. To znaczy takim, który zakłada, że jeśli Włosi nie wyrobią się w porę, to w niedużej odległości gotowy z rezerwy powinien być inny ośrodek. A że Włosi takiego drugiego nie mają (skocznie w Pragelato tuż po IO 2006 zostały zrujnowane i zaniedbane), dyskutowano o Planicy bądź Innsbrucku/Seefeld. Szczęśliwie te wizje można było odłożyć do archiwum.

– Zazwyczaj potrafię panować nad emocjami, ale tu było trudno. Skocznie są przepiękne, nowoczesne. Od dawna powtarzałam, że byłabym szczęśliwa, gdyby wybrali mnie na pierwszą, która je wypróbuje. Kiedy mi powiedzieli, że tak będzie, skakałam po całym domu – opowiadała Sieff, jedna z młodych nadziei na przyszłość we włoskich skokach.

Annika, która jako juniorka uprawiała kombinację, dla występu w domowych igrzyskach porzuciła tę dyscyplinę (w przypadku kobiet jest poza programem olimpijskim).

Po wyburzeniu i budowie od nowa Trampolino dal Ben urosły. Teraz mają rozmiary HS109 i HS143. Patrząc na profile konstrukcyjne, wydaje się, że skoki na 150 m będą tu realne, co wcześniej było rzecz jasna niemożliwe. To czyni ośrodek jednym z największych tego typu na świecie. I na pewno najnowocześniejszym. A tego Włosi, niebędący szczególnie popularnymi i doinwestowanymi we własnym kraju, w ostatnich latach musieli szukać w Austrii i Słowenii.

– To ważny dzień dla całego naszego ruchu – mówi Ivo Pertile, cytowany przez Fondo Italia. – Ten ośrodek zapewni ciągłość treningów. W ostatnich latach byliśmy zmuszeni do ciągłych podróży. Aby oddać pięć lub sześć skoków na sesję, marnowaliśmy całe dnie. Ale zyska też młodzież. Oni mieli dotąd bardzo trudno. Chcemy wprowadzić na skocznie nowe pokolenie, a teraz ono znów będzie mieć swój dom.

Włosi rzeczywiście mają ze szkoleniem duże problemy. Pomimo prób reaktywacji, tylko niedawno zawieszono budowę skoczni K60 w Pellizzano – ośrodku wspierającym dla tego w Val di Fiemme. A skocznie w Toblach, które dawniej wychowywały kadrowiczów, po kilku latach zaniedbania całkowicie zniknęły. Rozebrano je. Nie było komu o nie dbać.

– Zrobimy wszystko, żeby odwrócić ten trend – deklarował Ivo.

Igrzyska 2026 we Włoszech odbędą się w dniach 6-22 lutego 2026. W poprzedniej edycji reprezentacja Polski zdobyła jeden medal. Wywalczył go Dawid Kubacki w skokach narciarskich na obiekcie normalnym.

W Val di Fiemme dotąd trzy razy odbywały się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. W skokach dwa złote medale w 2003 wywalczył Adam Małysz, a w 2013 mistrzem został Kamil Stoch. Brąz wywalczyła też drużyna.

Nóż na gardle i straszenie, które już było. Skoki po nowemu