Nishino objął japoński zespół niewiele ponad dwa miesiące przed startem mundialu w miejsce skonfliktowanego z zawodnikami Vahida Halilhodzicia. – Postanowiłem podjąć wyzwanie z nadzieją, że zdołamy podnieść się z kryzysu. Przed nami mistrzostwa i zrobimy wszystko, by zaprezentować się na nich jak najlepiej – mówił wówczas.

Na mundialu skazywani na klęskę Japończycy sprawili jednak sporą niespodziankę – najpierw awansowali do 1/8 finału, w grupie wyprzedzając wyżej notowanych Senegalczyków i Polaków, a następnie byli o krok od pokonania Belgów w meczu o miejsce w 1/4 finału: jeszcze w 68. minucie prowadzili 2:0, a decydującego o porażce gola stracili w 94. minucie.
Występ zespołu Nishino spotkał się z wielką sympatią w Japonii. Gdy w czwartek kadra wróciła do kraju, na lotnisku w Tokio witało ją ponad 800 kibiców.
Na późniejszej konferencji prezes japońskiej federacji Kozo Tashima potwierdził, że Nishino zdecydował o opuszczeniu reprezentacji. – Jego kontrakt obowiązuje wyłącznie do 31 lipca i po tym czasie się rozstaniemy. Nie będę go przekonywał do zmiany zdania i podpisania nowej umowy – dodał.
Japończycy prowadzą już rozmowy z kandydatami do pracy z kadrą. Krajowe i amerykańskie media podają, że faworytem jest były selekcjoner reprezentacji Niemiec i USA Juergen Klinsmann. 53-latek od listopada 2016 roku pozostaje bez pracy. W trakcie mundialu w Rosji pełni rolę eksperta brytyjskiej telewizji BBC.
Japończycy nazwisko nowego selekcjonera chcą ogłosić przed końcem lipca. Kadra pierwszy mecz rozegra 11 września, gdy towarzysko zmierzy się z Kostaryką.