Formalności stało się zadość. Real potrzebował punktu z Malagą, ale na "wszelki wypadek" zdobył trzy (2:0) i został – po raz pierwszy od sezonu 2011/2012 – mistrzem Hiszpanii. To 33. triumf w tych rozgrywkach w historii klubu.
Sytuacja przed ostatnią kolejką była prosta: Barcelona musiała wygrać z Eibarem i liczyć na to, że Królewscy przegrają na El Rosaleda z Malagą.
To pierwsze się Katalończykom udało. Choć nie bez problemów, bo jeszcze w 61. minucie – po dwóch golach Takashiego Inui – przegrywali sensacyjnie 0:2...
Później popis geniuszu dali jednak Lionel Messi z Luisem Suarezem. Urugwajczyk trafił raz, Argentyńczyk dwukrotnie, do tego bramką samobójczą "pomógł" David Junca, a Barcelona wygrała ostatecznie 4:2. Nic to jednak nie dało.
Nadzieje katalońskich kibiców już po 90 sekundach pogrzebał bowiem Cristiano Ronaldo. Portugalczyk otrzymał znakomite podanie od Isco z środka pola i w sytuacji sam na sam z Carlosem Kamenim zachował się bez zarzutu.
Formalności dopełnił w drugiej części spotkania Karim Benzema, z bliska dobijając strzał Sergio Ramosa. Po końcowym gwizdku na murawę wybiegli wszyscy piłkarze i cały sztab Królewskich, którzy wraz z kibicami cieszyli się z 33. tytułu mistrzowskiego. Na wielkie świętowanie nie ma jednak czasu. Przed madrytczykami bowiem kolejny finał: 3 czerwca zmierzą się w Cardiff z Juventusem Turyn. Stawką Puchar Mistrzów. Drugi z rzędu.