Podpisanie kontraktu z Williamsem przez Roberta Kubicę miało być prezentem gwiazdkowym dla fanów motorsportu w Polsce. Brytyjski zespół zmienił plany po teście w Abu Zabi i ogłosi decyzję dopiero w styczniu. Dlaczego sprawy przybrały niekorzystny bieg?
Stemplem na umowie z Williamsem miał być test, do którego doszło kilka dni po zakończeniu sezonu Formuły 1 w Abu Zabi. Zespół zdecydował – dość niespodziewanie – że Lance’owi Strollowi i Kubicy będzie partnerował Siergiej Sirotkin. Rosjanin był dotychczas trzecim kierowcą Renault, dlatego szansę od Brytyjczyków przyjęto w paddocku ze zdziwieniem. – Jego sponsorzy muszą mieć zasobne portfele – skwitował dziennikarz, Joe Saward.
Problematyczny test
Wydawało się jednak, że krakowianin podczas dwóch dni testowych zrobił wszystko, żeby przybliżyć się do podpisu pod umową. Wykręcił najlepszy czas spośród wszystkich kierowców Williamsa. Podczas pierwszego dnia pokazał też, że poradzi sobie w trakcie wyścigu. Przejechał sto okrążeń, a co do jego tempa nie było żadnych zastrzeżeń.
Te zaczęły się dopiero pojawiać kilkanaście dni później. Andrew Benson, który jest szefem F1 w BBC dokładnie przeanalizował czasy osiągane przez kierowców, biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne i opony zakładane podczas najszybszych przejazdów. Z wyliczeń Brytyjczyka wyszło, że Kubica był "niedostatecznie szybki". Przegrał z Sirotkinem o ponad 1,5 sekundy.
Do tego typu analiz trzeba mieć jednak odpowiedni dystans. Na osiągane wyniki przez kierowców ma wpływ zatankowanie bolidu, a do takich informacji dostępu nie miał Benson.
– To spekulacje, a nawet zabawa, bo nie znamy wszystkich szczegółów. Tak naprawdę nie jest możliwe, żeby po jednym teście jednoznacznie stwierdzić, czy zawodnik spełni oczekiwania zespołu – powiedział nam Americo Teixeira Jr., właściciel "Diario Motorsport".
Opinie w paddocku F1 były jednak podzielone. – Jestem sceptyczny odnośnie przyszłości. Pytania w sprawie tempa kwalifikacyjnego nie są bezzasadne. Chociaż trzeba przyznać, że tempo wyścigowe Roberta było bez zarzutu. Williams był ostrożny w wypowiedziach po teście w Abu Zabi, ale wydaje się, że Kubica nie zrobił wystarczająco dużo, żeby przekonać zespół do jego wyboru – stwierdził Anthony Rowlinson z "F1 Racing".
Gdy do gry wchodzą pieniądze...
Sirotkinowi w opóźnieniu decyzji Williamsa wydatnie pomogli sponsorzy. Za kandydaturą 22-latka stoi rosyjski miliarder – Boris Rotenberg. Oligarcha jest bliskim przyjacielem Władimira Putina i właścicielem grupy SGM – największej firmy w Rosji, która buduje gazociągi i słupy elektryczne.
Od kilku lat wspiera rosyjskich kierowców. Stworzył zespół SMP Racing, który w swoich szeregach ma tylko zawodników z tego kraju. Wśród nich są m.in. Michaił Aleszin (Indy Car), Witalij Pietrow (World Endurance Championship). Ten drugi doskonale zna Kubicę – był jego partnerem w Lotus Renault GP. Współpracy z Polakiem nie wspomina jednak z najlepszej strony.
– Nie mogłem na niego liczyć. To strasznie zamknięty człowiek i trudno z nim porozmawiać. Jedyne co możesz zrobić, to obserwować go, analizować wyniki, przyglądać się jego jeździe i słuchać, jak rozmawia ze swoimi inżynierami – skarżył się Pietrow, który kariery w najlepszej serii wyścigowej świata ostatecznie nie zrobił.
Rotenberg najbardziej liczy na Sirotkina, któremu chce utorować drogę do Formuły 1. Jest na najlepszej drodze, bo 15 milionów euro, które ma wnieść do budżetu, bardzo podziałały na wyobraźnię Franka Williamsa.
– Nie można się dziwić, że Brytyjczycy biorą pod uwagę aspekt finansowy. To zespół prywatny, który musi oglądać każde euro. Nie mają za sobą wsparcia wielkiego koncernu samochodowego ani wielkiego sponsora. Trzeba pamiętać, że koszty udziału w F1 są bardzo wysokie. Pieniądze od Strolla i Sirotkina mogą pozwolić Williamsowi na spokojne przejechanie sezonu – stwierdził Rowlinson.
Marketingowa porażka, sportowe zwycięstwo?
Williams przekładając decyzję o ogłoszeniu partnera Strolla, naraził się na marketingową porażkę. Kibice nie mają wątpliwości, że tym, co zadecyduje o podpisaniu umowy z zespołem, będą pieniądze. Aż 74 proc. w ankiecie "Motorsportu" wskazało na tę opcję.
Jeśli Brytyjczycy wybiorą Rosjanina, będą mieli w swojej stajni dwóch niedoświadczonych zawodników ze sporym potencjałem. W dłuższej perspektywie ta decyzja może się opłacić, ale trzeba pamiętać, że w tym sezonie Stroll dużo skorzystał na współpracy z Felipe Massą.
– Będę bardzo rozczarowany, jeśli Kubica nie dostanie choćby szansy w Williamsie. Nie mam nic do Sirotkina, ale powrót Polaka był ekscytującą perspektywą – stwierdził Rowlinson.
Wtórował mu Teixeira, który zapewnia, że fani nad Wisłą nie mają się czym martwić. – Podczas Grand Prix Brazylii rozmawiałem z wieloma ludźmi z brytyjskiego zespołu. Usłyszałem, że umowa z Kubicą jest podpisana. Podtrzymuję to zdanie – przyznał.
– Rozumiem, że zespół potrzebuje pieniędzy, ale nie jest w Formule 1 od wczoraj. Trzeba pamiętać o dziedzictwie Sir Franka Williamsa. Jeśli wybiorą Sirotkina, to będzie cios dla ich reputacji. Rosjanin może w dłuższej perspektywie okazać się fantastycznym kierowcą, ale jeśli dostanie szansę, to nie z powodu aktualnych umiejętności, a pieniędzy – dodał po chwili dziennikarz "Diario Motorsport".
Rosberg zagrał va banque
W obecnej sytuacji Kubicy mogą pomóc tylko sponsorzy. – To nie jest sportowa rozgrywka. Wszystko zależy od tego, ile pieniędzy Robert będzie w stanie wnieść do zespołu – stwierdził Flavio Gomes, dziennikarz "Grande Premio".
Wiele jest w rękach Nico Rosberga, mistrza świata 2016 i byłego kierowcy Williamsa. Menedżer Kubicy zaproponował zespołowi siedem milionów dolarów za siedem wyścigów, licząc, że w przypadku dobrej dyspozycji Polak dokończy sezon jako partner Strolla. Jak do tej oferty odniósł się Williams? Tego dowiemy się w styczniu…