Droga na mundial grupowych rywali Polski nie jest pozbawiona dramatów, perturbacji i wątpliwości. W obliczu najważniejszego piłkarskiego wydarzenia świata każdy chce wywalczyć powołanie do narodowej kadry. Jak radzą sobie piłkarze Kolumbii, Senegalu i Japonii na sto dni przed Rosją?
KOLUMBIA
Nestor, czyli skała
2250 dni. Dokładnie tyle ma za sobą Jose Nestor Pekerman w roli selekcjonera reprezentacji Kolumbii. Argentyńczyk kieruje Los Cafeteros nieprzerwanie od ponad sześciu lat. Czyni go to trenerem piastującym tę funkcję najdłużej w historii. Zostawił w tyle Francisco Maturanę, który prowadząc kadrę Kolumbii czterokrotnie, pracował na tym stanowisku w sumie 2123 dni. Pekerman jest skałą, niewzruszonym fundamentem, na którym zbudowana jest obecna reprezentacja. Przywrócił Kolumbijczykom wiarę, że ich zawodnicy potrafią nie tylko grać efektownie, ale też wygrywać. Pod jego wodzą kadra zakwalifikowała się na mundial w Brazylii po szesnastu latach nieobecności na tym turnieju. W fazie grupowej Los Cafeteros prezentowali się imponująco lecz odpadnięcie na etapie ćwierćfinałów pozostawiło niedosyt. Rosja będzie drugim podejściem Pekermana do finałów mistrzostw świata z Kolumbią i szansą na zaspokojenie tego niedosytu. Na sto dni przed pierwszym gwizdkiem w Moskwie Pekerman ma do pokonania wiele przeciwności.
Niepewni
Cztery lata temu największym osłabieniem Kolumbii był brak Radamela Falcao. Wówczas napastnik Monaco doznał kontuzji kolana, która wyeliminowała go z gry na wiele miesięcy. Wcześniejszy sezon był w jego wykonaniu rewelacyjny. Napastnik Atleti zdobył 28 bramek w barwach Rojiblancos i przeszedł do francuskiej drużyny za 60 milionów euro, co stanowiło wtedy rekordową kwotę w Ligue 1. Falcao był na fali, gdy uraz kolana poważnie zachwiał jego karierą. Niespodziewana absencja na mundialu stanowiła cios nie tylko dla jego rodaków. Tym razem nikt w Kolumbii nie dopuszcza do siebie myśli, że El Tigre mogłoby zabraknąć na mistrzostwach świata. Niedawno skończył 32 lata i prawdopodobnie to jego ostatnia szansa, by zawalczyć na tym turnieju. Sytuacja daleka jest jednak od idealnej: już drugi raz w tym roku Falcao leczy kontuzję. Tej ostatniej doznał na początku lutego, zaledwie pół miesiąca od powrotu na murawę po poprzednim urazie. – Jest znaczenie lepiej, jestem już niemal gotów do rywalizacji – zapewniał w zeszłym tygodniu. Leonardo Jardim zdecydował się jednak pozostawić go poza kadrą meczową podczas piątkowego spotkania z Girondins Bordeaux.
Sytuacja Juana Cuadrado wygląda jeszcze mniej optymistycznie. W tym roku pomocnik Juventusu nie rozegrał ani jednego meczu. Jego powrót na murawę po operacji przepukliny pachwinowej przeciąga się od ponad dwóch miesięcy. – Cuadrado bardzo ciężko pracuje i już niebawem powinien być do naszej dyspozycji – deklarował kilka dni temu Massimo Allegri. Po operacji, którą Kolumbijczyk przeszedł 30 stycznia, klub z Turynu informował, że zawodnik będzie pauzować jeszcze około trzydziestu dni. Wspomniany termin już minął, można więc mieć nadzieję, że Cuadrado rzeczywiście otrzyma niebawem zielone światło.
Jeśli Jackson Martinez żywił iskierkę nadziei, że otrzyma powołanie na mundial, to właśnie została ona brutalnie zdeptana. O ile kluby jego reprezentacyjnych kolegów, również borykających się z kontuzjami, niecierpliwie wyczekują ich powrotu do zdrowia, o tyle Guangzhou Evergrande już nie czeka. Chińska drużyna rozwiązała właśnie kontrakt z Martinezem, który na cztery miesiące przed turniejem w Rosji został bez klubu. Historia upadku byłego snajpera Porto jest uderzająca. Do Evergrande trafił w zimowym okienku sezonu 2015/16, jednak od tego czasu w barwach chińskiej ekipy wystąpił tylko szesnastokrotnie. Po raz ostatni na murawie zameldował się pod koniec października 2016 roku. Od tej chwili powracające kontuzje nie dały mu szansy na grę. Latem zeszłego roku wszyscy mogli zobaczyć okropne pooperacyjne rany, jakie na jego lewej stopie pozostawiła kolejna interwencja chirurgiczna. Martinez wypadł z planów Fabio Cannavaro, prowadzącego Evergrande. Dla 31-latka to koniec marzeń o reprezentowaniu kraju podczas mistrzostw świata.
Wielką niewiadomą w układance Pekermana pozostaje Yerry Mina. W zimowym okienku stoper opuścił Palmeiras dla FC Barcelony. Jak dotąd w barwach nowego klubu zagrał równo 97 minut, ligowy debiut zaliczył w meczu z Getafe. Od tej chwili Ernesto Valverde zwykle pozostawia go poza składem meczowym. Niekoniecznie musi oznaczać to, iż baskijski trener nie darzy Miny zaufaniem. Nie ulega wątpliwości, że wyjściową parą stoperów Barcy są Pique i Umtiti. Transfer Kolumbijczyka miał stanowić zastępstwo dla opuszczającego Katalonię Javiera Mascherano. W wieku 23 lat, z perspektywy Barcelony, Mina jest melodią przyszłości. Wygląda na to, że Valverde ma swój plan na wprowadzenie go do drużyny i jest to plan bardzo nieśpieszny. To spory problem dla szkoleniowca Kolumbii, gdyż Mina stanowi jeden z filarów jego podstawowej jedenastki.
W przypadku wszystkich wspomnianych zawodników niebagatelny problem stanowi brak rytmu meczowego. – Każdy organizm jest inny. Jedni potrzebują trzydziestu spotkań, innym wystarczy piętnaście. Nie istnieje stała liczba, jaką trzeba rozegrać przed mundialem, by być do niego przygotowanym. Tak przynajmniej twierdzi Diego Barragan, który funkcję trenera od przygotowania fizycznego podczas mistrzostw świata, pełnił w Kolumbii dwukrotnie. – Najważniejszy jest miesiąc przed turniejem. Idealnie jest żeby właśnie wtedy zawodnik znajdował się w najwyższej formie. Co z tego, że rozegra dwadzieścia czy trzydzieści spotkań w danym roku, jeśli pod koniec jego wydajność spadnie? Swoje obserwacje Barragan podpiera przykładami Camilo Zunigi i Pablo Armero, którzy przed mundialem w Brazylii byli dalecy od regularnej gry. Pierwszy z nich otrzymał powołanie mimo świeżo wyleczonej kontuzji i zaledwie czterech spotkań, które zdołał rozegrać przed turniejem. Mimo tego podczas mistrzostw obaj spisali się wyjątkowo dobrze.
W poszukiwaniu straconego czasu
Na sto dni przed mundialem pogoń za ciągłością gry w klubie jest jednak nieunikniona. Wypożyczenie do Bayernu zapewniło ją Jamesowi Rodriguezowi, który w Monachium rozkwita. Podczas gdy w Realu jego rola była niepewna i mętna, dla Juppa Heynckessa jest jednym z kluczowych zawodników. Do tego stopnia, że Niemiec chucha na niego i dmucha, obawiając się dopuszczenia przetrenowania u Kolumbijczyka. W tej chwili James także pauzuje z powodu dolegliwości bólowych w lewej łydce, jednak według trenera przerwa w grze miała charakter prewencyjny. W poniedziałek zawodnik powrócił do treningów. W niedzielę, przed galą rozdania Oskarów, bawarski klub przyznawał swoje własne statuetki. Dwie z nich powędrowały do Rodrigueza: za najpiękniejszą bramkę (rzut wolny w meczu z Leverkusen) oraz za najlepszą technikę piłkarską. – To był pomysł Carlo Ancelottiego i myślę, że był on trafny. Ten gracz bardzo się rozwinął, szczególnie teraz, pod kierunkiem Heynckesa – przyznaje Karl-Heinz Rummenigge. – Stał się dla nas bardzo ważnym zawodnikiem, o wyrafinowanej technice i świetnym wykończeniu.
Carlos Sanchez odnalazł ciągłość w Espanyolu. Przeprowadzka z Fiorentiny do katalońskiego klubu bez wątpienia wyszła mu na dobre. Od momentu transferu na początku lutego rozegrał już cztery spotkania w pełnym wymiarze czasu. Santiago Arias, Davinson Sanchez, Frank Fabra, Abel Aguilar i Edwin Cardona nie muszą się martwić o losy swojego powołania na mundial. W klubach pozostają kluczowymi graczami i Pekerman nie powinien się wahać z ich wyborem do składu. Z kolei pozycja Davida Ospiny w reprezentacji nie wydaje się zagrożona, mimo że w Arsenalu nie ma szans wybić się poza rezerwę. Dobiegł końca Puchar Carabao, dostarczający mu regularnych okazji do gry. Ostoją Ospiny pozostaje Liga Europy, gdyż póki Petr Cech jest w pełni sił, w ligowych rozgrywkach miejsce w bramce należy do niego.
– Ta drużyna, w obecnym składzie, może zajść znacznie dalej niż w Brazylii – przekonuje Hamilton Ricard, były reprezentant Los Cafeteros. – To już dojrzałe pokolenie, ukształtowane. Są lepsi niż cztery lata temu i dlatego twierdzę, że osiągną więcej. Kolumbia daleka jest jednak od hurraoptymizmu. Jorge Luis Pinto, były trener wielu tamtejszych drużyn, wystawia reprezentacji dość surową ocenę. – Mogą osiągnąć wielkie rzeczy. To świetny zespół z doświadczonymi zawodnikami, ale mam poczucie, że Kolumbia musi się jeszcze zorganizować. Ulepszyć defensywę zarówno pod względem umiejętności poszczególnych graczy, jak i schematów. Darzę profesora Pekermana ogromnym szacunkiem i wiem, że to nie jest łatwy czas dla kadry. Jednak chciałbym zobaczyć Kolumbię, po kosmetycznych poprawkach pod względem taktyki. Bardziej zwartą, spójną i trudniejszą do przejścia.
SENEGAL
Lwy z Terangi powracają do światowej piłki po piętnastu latach. W 2002 roku, w Korei i Japonii, Senegal dotarł do ćwierćfinału. To była pierwsza i jak dotąd jedyna przygoda tej kadry z mundialem. Taki stan rzeczy trwał aż do 2017 roku, kiedy drużyna Aliou Cisse, piętnaście lat wcześniej kapitana reprezentacji, dziś jej trenera, awansowała na rosyjski turniej.
Prawdziwa jakość
Wylosowanie wśród grupowych rywali Senegalu przyjęto w Polsce z dużą dozą optymizmu. Z pewnością Lwy nie mają doświadczenia na imprezie tego formatu, jednak zlekceważenie ich może okazać się brzemienne w skutkach. Cisse stawia na doświadczenie w europejskim futbolu. Spośród jego kadrowiczów przeważająca większość gra na co dzień w Anglii, Francji, bądź Turcji. Na rosyjskich murawach piłkarzom Adama Nawałki przyjdzie mierzyć się z graczami takich ekip jak Liverpool, Napoli czy Monaco.
Czołową postacią Senegalu jest oczywiście Sadio Mane. Po kryzysie, z jakim borykał się pod koniec zeszłego roku, pomocnik Liverpoolu wszedł ostatnio w rewelacyjny rytm. W ostatnich trzech meczach zdobył w sumie pięć bramek. To więcej trafień niż zdołał uzbierać wcześniej od początku sezonu w Premier League. – Nareszcie wróciłeś! – usłyszał od Jurgena Kloppa po meczu z Southampton. Potem przyszło starcie w Lidze Mistrzów z Porto, gdzie hat-trick Mane potwierdził, iż słowa o powrocie były słuszne. – Zawsze był ważny – zapewniał później trener Liverpoolu. – Zawsze był fantastycznym graczem, nawet jeśli nie był u szczytu formy. To jest prawdziwa jakość. Teraz Mane jest u szczytu formy i nic nie wskazuje, by miało to niebawem ulec zmianie. Sam zawodnik przekonuje, że ze spokojem podchodził do problemów z dyspozycją. – To część futbolu. Nie wiem jak to opisać, ale każdy piłkarz się z tym styka. Zachowywałem spokój, wiedząc, że to się zmieni. Według federacji CAF Mane jest obecnie drugim najlepszym piłkarzem kontynentu afrykańskiego. W plebiscycie na Afrykańskiego Piłkarza Roku 2017 wyprzedził go jedynie klubowy kolega, Mohamed Salah.
Dylematy Aliou
Największym zmartwieniem dla Aliou Cisse jest w tej chwili stan zdrowia Kary Mbodj. Dla senegalskiego szkoleniowca obrońca Anderlechtu to niekwestionowany filar defensywy, tworzący podstawową parę stoperów z Kalidou Koulibalym. Spośród wszystkich 62 zawodników, jakich w trakcie prowadzenia kadry powoływał Cisse, najczęściej wybiegał na boisko właśnie Kara Mbodj.
Tymczasem zawodnik Anderlechtu doznał poważnej, wymagającej operacji, kontuzji kolana. Obecnie przechodzi rekonwalescencję w Hiszpanii, pod okiem słynnego ortopedy dr Ramona Cugata. Mimo że Mbodj znajduje się w rękach najlepszego specjalisty w Europie, jego sytuacja nie wygląda dobrze. Tak przynajmniej twierdzi Hein Vanhaezebrouck, trener drużyny z Brukseli. –
Rekonwalescencja rozpoczęła się osiem tygodni temu i nadal nie widzimy poprawy – mówił Belg, podczas ostatniej konferencji. – Istnieje możliwość, że Kara będzie potrzebować kolejnej operacji. […] Zaczynam się zastanawiać czy nie jest to dla niego koniec sezonu. Słowa, które brzmią brutalnie. Vanhaezebrouck dał znać w klarowny sposób, że sądzi, iż absencja Mbodj na mistrzostwach jest prawdopodobna. To możliwe, że zabraknie go podczas mundialu. Słowa klubowego trenera wywołały stanowczą reakcję agenta zawodnika, Djily Dienga. – Kara będzie gotów na mistrzostwa. Nie czuje już bólu w kolanie, a przed turniejem powróci do rywalizacji. Jestem cały czas u jego boku i nie widzę, by pojawiały się szczególne problemy. […] Nie będziemy jednak przyśpieszać procesu rehabilitacji; ryzykowalibyśmy w ten sposób nawrót kontuzji. Naszym celem jest, by chłopak został wyleczony i gotowy do gry na sto procent. Sytuacja Mbodj pozostaje jednak niejednoznaczna. Aliou Cisse z pewnością już rozważa możliwości ustawienia drużyny pod jego nieobecność. U boku Koulibaly'ego mogą zagrać Zargo Toure, Fallou Diagne lub Lamine Sane. Istnieje też opcja przesunięcia do obrony niezawodnego Cheikhou Kouyate. To wariant, który Cisse wypróbował już podczas eliminacji w meczu z RPA.
Kolejną niewiadomą na sto dni przed mundialem jest Fernand Mendy. Lwy z Terangi bardzo chciałyby mieć w swoich szeregach zawodnika Lyonu, posiadającego podwójne obywatelstwo: francuskie i senegalskie. 22-latek jest dla Cisse priorytetem do uzupełnienia składu na pozycji lewego obrońcy. Jak dotąd nie zadebiutował w żadnej reprezentacji i nadal waha się z wyborem. Oczywiście przedostanie się do składu Francji byłoby dla niego znacznie trudniejsze. Tymczasem Senegal sam wyciąga rękę, oferując mu możliwość zadebiutowania na mistrzostwach świata już w tej chwili. Sam Mendy ewidentnie gra na zwłokę. –
Oczywiście, myślałem o wyborze reprezentacji, ale nic nie jest jeszcze pewne. Jeśli chodzi o Les Bleues... nie wiem. Jestem szczery kiedy to mówię.
Przyczyną luki na lewej obronie są problemy Pape Souare. Obrońca Crystal Palace przeszedł prawdziwą gehennę w wyniku skomplikowanego złamania, jakiego doznał podczas wypadku samochodowego. Powrót na boisko zajął ponad rok. – Wróciłem z dalekiej podróży – wyznaje. – Miałem szczęście i dziękuję za nie Bogu. Podczas rehabilitacji słyszałem ludzi, którzy mówili, że już nigdy nie będę grał, bo niewielu piłkarzy powróciło po takim złamaniu. Rzeczywiście powrócił. Pod koniec września rozegrał jedną połowę w Pucharze Carabao. Jednak jego droga krzyżowa jeszcze się nie skończyła. W Crystal Palace de facto nie gra; długi czas po uzyskaniu pozwolenia na grę spędził poza składem, teraz przesiaduje na ławce. Absencja w klubie przełożyła się na odsunięcie na margines reprezentacji. Mimo trudnej sytuacji wciąż nie traci nadziei i marzy o wyjeździe do Rosji. – Nadal walczę i skupiam się na mundialu. Aliou Cisse musi zachować pragmatyzm. Jedną z opcji, które rozważa, jest wystawianie na lewej obronie Youssoufa Sabaly, który w Girondins Bordeaux gra na prawej stronie.
Z urazem walczy także Cheikh M'Bengue, reprezentujący barwy Saint-Etienne. Ostatnim kontuzjowanym spośród Lwów z Terangi jest Mbaye Niang. Napastnik Torino podczas treningu doznał złamania kości nosowej. Operację wyznaczono na dziś, a uraz nie powinien przeszkodzić zawodnikowi w grze. Zielone światło na trening ma otrzymać już dzień po zabiegu. Jedyną niedogodność stanowi ochronna maska, w której Niang będzie musiał występować.
Oczekiwania i nadzieja
Nie każdy zawodnik spędza sen z powiek selekcjonera. Cisse zapewnia, że Mame Biriam Diouf, napastnik regularnie pojawiający się w składzie Stoke, ma szansę na powołanie. –
Bardzo go doceniam. Mam nadzieję, że w przyszłości zajmie miejsce, na które zasługuje – zapewnia. Idrissa Gueye, najczęściej powoływany obok Kary Mbodj reprezentant Senegalu, ma pewne miejsce w składzie Evertonu i znajduje się w dobrej formie. Cheikhou Kouyate (West Ham), Kalidou Koulibaly (Napoli), Lamine Gassame (Alanyaspor) i Cheikh N'Doye (Birmingham) także rokują optymistycznie i trener może w tej chwili liczyć na ich dyspozycję. Szansę na wybicie się podczas mundialu ma Ismaila Sarr, napastnik Rennes, który od powrotu po kontuzji czaruje w Ligue 1.
Przed rosyjskim turniejem w Senegalu panuje wyczekiwanie pełne nadziei, choć nie pozbawione wątpliwości. – Bilans jest pozytywny – przekonuje Pape Diouf, dziennikarz i były prezydent Olympique Marsylia. – Po raz pierwszy pod kierunkiem jednego szkoleniowca Senegal nie przegrał żadnego oficjalnego meczu. Jesteśmy zachwyceni i mamy nadzieję, że nasze oczekiwania zostaną spełnione.
JAPONIA
– Zwracam uwagę na wszystko, także na kondycję zawodników. Chcę by byli odpowiednio przygotowani do mistrzostw świata – zapewnia Vahid Halilhodzić, selekcjoner Japonii. Przygotowania te rozpoczną się w drugiej połowie marca, na którą zaplanowano dwa sparingi: z Mali i Ukrainą. Ostatni mecz towarzyski, w którym przeciwnikiem Japonii będzie Paragwaj, wyznaczono na tydzień przed turniejem. Japońska Federacja Piłkarska poszła tym samym tropem, co senegalska, wybierając sparingpartnerów ze stref geograficznych, z których pochodzą przeciwnicy w grupie H. Czas pokaże czy ta strategia zda egzamin, a Paragwaj, Ukraina i Mali, podpowiedzą Niebieskim Samurajom czego mogą się spodziewać po Kolumbii, Polsce i Senegalu.
Europejscy samurajowie
Tajemnicą Poliszynela jest, iż Halilhodzić najchętniej sięga po kadrowiczów, którzy na co dzień grają na zagranicznych boiskach. Najlepiej w Europie. Szczególnie silnie prezentują się Japończycy w Bundeslidze, gdzie biega aż ośmiu reprezentantów Kraju Kwitnącej Wiśni.
Odkąd Peter Stoger zastąpił na stanowisku trenera Borussi Dortmund Petera Bosza, Shinji Kagawa wydaje się odrodzony. W meczach ligowych Japończyk miał udział przy bramce dla Bayernu co 108 minut. To liczby, jakimi nie mógł się pochwalić czasów, kiedy drużyna Jurgena Kloppa była u szczytu. Pomocnik Borussii ewidentnie odnalazł się w nowej roli, z pozycji ofensywnego pomocnika przesuwając się w głąb boiska. – Shinji jest niezawodnym piłkarzem – zachwycał się Stoger. – Zawsze wiesz czego od niego oczekiwać. Jest sumienny, ma wspaniałą technikę i stanowi zagrożenie pod bramką rywala. Aktualnie Kagawa jest jednak kolejną ofiarą kontuzji u progu mundialu. Urazu stawu skokowego doznał w połowie lutego, podczas meczu z Atalantą, i z jego powodu ominęło go już pięć spotkań. Zaplanowany powrót na murawę zbliża się wielkimi krokami. Daje to nadzieję, że wymuszona pauza nie wypłynie negatywnie na jego formę podczas turnieju w Rosji. W tej chwili wiadomo jedynie, że w meczu Ligi Europy z Salzburgiem jeszcze nie wystąpi.
Z kontuzją walczy także drugi Shinji, tym razem Okazaki, napastnik Leicester. – To niewielki uraz – oświadczył na początku lutego trener Lisów. – Otrzymał uderzenie w kolano i nie zagra przez około dwa tygodnie. Dwa tygodnie przeciągnęły się już do czterech, a Okazaki nadal nie powrócił do gry. W czwartek Claude Puel poinformował na konferencji, że napastnik wrócił do treningów z grupą i istnieje szansa, iż wystąpi w sobotnim meczu z Bournemouth. Ostatecznie tak się nie stało, a Japończyka zabrakło na liście powołanych. Mimo to, podobnie jak w przypadku Kagawy, rokowania są dobre i wszystko wskazuje na to, iż niebawem znów zobaczymy go na murawie.
Jedna z legend Niebieskich Samurajów, Keisuke Honda, nie najgorzej radzi sobie po przeprowadzce z Milanu do Meksyku. W tym sezonie zdobył dla Pachuki cztery ligowe bramki, co stanowi najlepszy wynik wśród zawodników z Estadio Hidalgo. Jest też jednym z graczy najczęściej meldujących się w pierwszym składzie. Sam klub radzi sobie przeciętnie, zajmując dwunastą lokatę w Lidze MX, jednak do Hondy nie można mieć pretensji. Do Ameryki Środkowej trafił zeszłego lata, transfer przeprowadzono rzutem na taśmę, tuż przed zamknięciem okienka. Japończyk obudowuje się w barwach Pachuki. Przed przeprowadzką do Meksyku miał za sobą długi okres niemalże bez gry. W nowym klubie zyskał zaufanie trenera, Diego Alonso, który okazał cierpliwość, czekając aż Honda powróci do optymalnej formy. W Meksyku docenia się jego profesjonalizm i doświadczenie, bezcenne w klubie, gdzie kapitanem jest 22-latek. Świetne relacje, łączące piłkarza z klubowym szkoleniowcem, jego zaangażowanie w grę i rytm strzelecki są wspaniałą zapowiedzią przed mundialem. Blondwłosy Japończyk nadal może dać o sobie znać na największej imprezie świata.
Coraz jaśniej świeci także gwiazda Ryoty Morioki. Pomocnik Anderlechtu w ostatnich dwóch meczach zdobył trzy bramki i znajduje się w rewelacyjnej formie. Do ekipy z Brukseli trafił w zimowym okienku z Waasland-Beveren. Jednak wszystko wskazuje, że były gracz Śląska Wrocław będzie musiał wykazać się cierpliwością, by przekonać do siebie trenera nowego klubu. –
Morioka musi przyzwyczaić się do Anderlechtu – mówił Vanhaezebrouck. – Tu gra się w inny sposób, do którego nie przywykł. Musi liczyć się z tym, że tutaj cały czas będzie pod kryciem. Tu nie ma na boisku tyle przestrzeni co w Beveren i trudniej znaleźć sobie miejsce. Mimo początkowego sceptycyzmu belgijskiego szkoleniowca Japończyk na razie staje na wysokości zadania.
Bramka, zdobyta przez Takashi Usamiego w ostatnich minutach meczu z St. Pauli, wywindowała Fortunę Dusseldorf na szczyt tabeli w 2. Bundeslidze. Japończyk w tym sezonie grał w kratkę, ale dobra dyspozycja w dwóch ostatnich meczach może sprawić, że zagrzeje miejsce w podstawowym składzie przez dłuższy czas. –
Nareszcie gram mój futbol – cieszył się Usami. – Powoli odnajduję sens w ataku, sens, który utraciłem. W zeszłym sezonie pomocnik rozegrał bardzo mało minut w barwach Augsburga. Mecz z St. Pauli był przełomowy dla Japończyków z Dusseldorfu: po raz pierwszy od pierwszych minut obok Usamiego zagrał Haraguchi Geki. Sytuacja napastnika jest gorsza niż jego kolegi z reprezentacji, zwykle kończy on poza składem meczowym. – Zagrałem najlepiej jak byłem w stanie – zapewnił po meczu. – Moja forma się poprawia, ale wciąż mam lepsze i gorsze dni.
Jak w domu
W rodzimej J-League rozegrano dopiero dwie kolejki, więc kwestia powołań dla Japończyków występujących w kraju pozostaje otwarta. Na razie na szczycie tabeli znajdują się Nagoya, Sanfrecce i Vegalta Sendai – drużyny, których zawodników Halilhodzić nie zwykł powoływać. Jeśli utrzymają one pozytywny trend być może bośniacki trener przemyśli danie szansy nowym kadrowiczom. Spośród ludzi, których szkoleniowiec już wypróbował, wyróżnia się Kanazaki Mu. Napastnik Kashima Antlers zapewnił swojej drużynie zwycięstwo w ligowym meczu z Gambą Osaka oraz w Azjatyckiej Lidze Mistrzów z Suwon Bluewings, gdzie zaliczył dublet.
Na sto dni przed Rosją Halilhodzić deklaruje mentalną siłę drużyny. – W tym zestawieniu nie jesteśmy faworytami, ale damy z siebie wszystko w starciach z Polską, Kolumbią i Senegalem. […] Będziemy walczyć, jak zawsze podczas mistrzostw świata.