Wiktor "Taz" Wojtas, Maciej "Sawik" Sawicki i Viktor Wanli zakładają nową organizację esportową, w której trzej będą udziałowcami. Na czele nowej drużyny jako CEO stanie Maciej Sawicki. To oznacza koniec Teamu Kinguin.
Skąd decyzja? – Aby polski esport nie znalazł się w miejscu, gdzie jest obecnie polska piłka nożna – słyszę od Macieja Sawickiego na szczycie Esport Performance Center, podczas ekskluzywnej konferencji prasowej. “Sawik” twierdzi, że esport znajduje się tam gdzie futbol w latach pięćdziesiątych i lekka atletyka w siedemdziesiątych. Obawia się, że Zachód nam "odjedzie", jeżeli czegoś nie zrobimy.
Odpowiedzią ma być nowy projekt, który ma działać inaczej niż inne polskie organizacje esportowe. Takie zapewnienie słyszeliśmy już wiele razy. Dlaczego tym razem ma się udać?
Po pierwsze: ludzie
– Największy transfer jakim możemy się na razie pochwalić jest w back office – mówi Sawicki podczas konferencji. I nie można się z tym nie zgodzić. Szymon Kubiak, jak dotąd główny rozgrywający domu mediowego Mediacom w gamingu, zajmie się sponsoringiem w nowym projekcie. Jest odpowiedzialny za wprowadzenie do esportu takich marek jak Sprite czy Play. Przez parę ostatnich lat rozdawał karty na rynku sponsorskim.
Jest jeszcze Marek Spadło, którego pewnie nie znacie, ale wyreżyserowane przez niego filmy oglądaliście na pewno (zakładam, że mieliście okazję obejrzeć choć jeden mecz IEM lub ESL One, a np. przedstawianie zawodników to właśnie jego robota). Zadaniem Spadły ma być dbanie o doświadczenia fanów. Do tego Filip "Testree" Mątowski, który będzie chyba pierwszym rzecznikiem prasowym z prawdziwego zdarzenia w polskiej drużynie esportowej.
Nie można zapomnieć o Wiktorze "Tazie" Wojtasie. Zaangażowany jest w projekt nie tylko jako udziałowiec, ale też nadal jako gracz. Najważniejsze wydaje się to, że będzie wspierał zarząd merytorycznie oraz służył kilkunastoletnim doświadczeniem w profesjonalnej grze. – Oni nie wiedzą po co grają, nawet zawodnicy AGO nie wiedzą po co grają – twierdzi Wojtas.– Po wypłatę? – dodał, kręcąc przecząco głową.
Wygląda na to, że Wojtas widzi brak ambicji polskich graczy esportowych. Jego zadaniem będzie prawdopodobnie wyszukiwanie tych, którzy wiedzą, że chcą walczyć o bycie nr. 1. I chodzi nie tylko o CS:GO. Taz zapytany o to, w jakiej roli widzi się po zakończeniu kariery zawodniczej zapowiada: – Co najmniej na pozycji odpowiadającej dyrektorowi sportowemu w tradycyjnych klubach sportowych.
Jest też oczywiście "Sawik". – Świadomie rezygnuję z niezależności, o którą bardzo mocno wcześniej zabiegałem – przekonuje. Niewątpliwie prywatnie to jego bardzo odważny ruch. Porzucił to, o co wcześniej zabiegał. Zatrudnił dyrektora zarządzającego do swojego domu produkcyjnego, aby mieć więcej czasu na nowy projekt. Maćkowi nie można zaprzeczyć – zawsze kończy swoje projekty i ich odbiór jest w znacznej mierze pozytywny. Konferencja o esporcie? Proszę bardzo. Cotygodniowy program o esporcie? Oczywiście. Jednak w porównaniu z tym nowym, stworzenia esportowej organizacji pokroju światowego, to tamte były projekcikami. "Sawik" dotąd drużyny oceniał. – Więc życie powiedziało, no to masz skurczybyku, pokaż jak ty to zrobisz – słyszę w rozmowie. No to zobaczymy, panie Sawicki!
Po drugie: obiekt
Esport Performance Center. Od dawna jestem zdania, że zawodnicy esportowi powinni trenować codziennie w tym samym miejscu. Kontakt osobisty jest czym innym niż przez Internet. Daje możliwość współpracy z psychologiem sportowym, fizjoterapeutą i resztą sztabu, co bez wątpienia jest potrzebne w esporcie i będzie stawać się standardem nawet na niższych szczeblach. Zawodnicy muszą również odpocząć. Nie mogą patrzeć na siebie 24/7. Dlatego powinni po treningu rozejść się do domów, nie przebywać cały czas w tej samej grupie, w tym samym budynku. EPC daje takie możliwości, a nowa drużyna ma właśnie taki, jak wcześniej przedstawiłem, plan modelu treningowego. Sam obiekt jest nowoczesny i robi duże wrażenie, co też oczywiście należy zapisać na plus.
Po wtorkowej konferencji w Esport Performance Center mam wrażenie, że cała ekipa chce na każde działanie mieć jakiś pomysł. Skąd to wiem?
Z detali. Jeszcze nigdy na konferencji nie poproszono mnie o oddanie telefonu, żebym się skupił na przedstawianych treściach, ale także po to, aby posterować tym kiedy wypłyną informacje. Pierwszy raz w życiu wszedłem do ciemnego pomieszczenia, gdzie oślepiały mnie lampy i poczułem się jak w "Matrixie", gdy Sawik w czarnym stroju stał na środku pustej, niewykończonej jeszcze sali EPC. Okazało się, że czeka mnie tam ogłoszenie, o którym nie miałem pojęcia, w miejscu które, wydawało mi się, nie nadaje się do ogłaszania ważnych inicjatyw. A to wszystko nie było zaplanowane, tylko zorganizowane dynamicznie.
Wydaje się, że ten projekt to bunt przeciwko polskim standardom. Jeżdżąc od dwóch i pół roku po wszystkich największych imprezach w Polsce, czegoś zbliżonego nie miałem okazji doświadczyć. Można powiedzieć, że to nawet bunt przeciwko temu, jak Virtus.pro zarządziło odejściem "Złotej Piątki". Wierzę, że tam gdzie rosyjska organizacja nie zrobiła nic, tam ekipa "Sawika" miałaby niejedno do powiedzenia.
Nie znamy jeszcze nazwy organizacji ponieważ zespołowi pracującemu nad projektem udało się ją utrzymać w tajemnicy (niecodzienna sprawa w tym środowisku). Ale zainteresowanie ekipa “Sawika” już kupiła. I na konferencję, i na cały projekt.