Przejdź do pełnej wersji artykułu

Bramkarskie wpadki Barcelony. Czy Ter Stegen podoła?

Marc-Andre ter Stegen (fot. Getty) Marc-Andre ter Stegen (fot. Getty)

Bramka zawsze była w Barcelonie pozycją, którą obsadzić było najtrudniej. Od momentu odejścia Andoniego Zubizarrety, czyli od 1994 roku, przez klub przewinęło się wielu piłkarzy z numerem jeden na koszulce. W większości byli to fachowcy wątpliwej klasy. Skąd więc wiadomo, czy nowy nabytek, Marc-Andre ter Stegen, nie okaże się niewypałem?

Stojąc między słupkami Barcelony bramkarz również musi wkomponować się w wyznaczoną taktykę. Jego zadaniem często nie jest wyłącznie bronienie dostępu do bramki, ale też wyprowadzanie akcji i gra z obrońcami. Z tego tytułu grę nogami musi mieć opanowaną minimum na przyzwoitym poziomie. Między innymi dlatego, szereg bramkarzy w Dumie Katalonii najzwyczajniej w świecie się nie sprawdził.

Kibice najmniej sympatycznie wspominają Argentyńczyka, Roberto Bonano. To najczęściej właśnie on wyprowadza wirtualne, najgorsze jedenastki w historii Barcelony. Został kupiony za 1,2 miliona euro z River Plate Buenos Aires i niemal od początku okazało się, że były to pieniądze wyrzucone w błoto.

W dwóch pierwszych sezonach był podstawowym bramkarzem. Przez pewien czas jego głównym rywalem o miejsce między słupkami był Pepe Reina, ale i on nie znalazł uznania w oczach zarządu klubu. W następnym roku do głosu zaczął dochodzić Victor Valdes, który w przyszłości stanie się pierwszym od lat pewniakiem na tej pozycji.

Roberto Bonano Roberto Bonano

Kolejnym bramkarzem, który miał wzmocnić rywalizację, był sprowadzony z tureckiego Fenerbahce, Rustu Recber, który zwrócił uwagę podczas mistrzostw świata w 2002 roku. Tam doszedł aż do półfinału i wraz z reprezentacją sięgnął po brązowy medal. Jego problemy zaczęły się już na samym początku pobytu, kiedy w bramce stanął Valdes. Powód? Turek nie miał pojęcia o języku hiszpańskim i miał gigantyczne problemy z komunikacją. Po sezonie został odesłany do swojego byłego klubu. Swoją „karierę” w Barcelonie zakończył z czterema występami na koncie.

Innymi, którzy nie do końca się sprawdzili, byli chociażby ojciec Sergio Busquetsa, Charles. Bardziej niż spektakularnymi paradami zasłynął niecodziennym ubiorem. Nieodłącznym elementem jego boiskowego trykotu były bowiem długie, dresowe spodnie. Statusu legendy nie doczekali się również Holender, Ruud Hesp czy Portugalczyk, Vitor Baia. Ten drugi zdobył potem Ligę Mistrzów z FC Porto. Pierwszy nigdy nie zadebiutował w reprezentacji Holandii.

Dlaczego zatem miałoby udać się Ter Stegenowi? Wiele czynników, wbrew pozorom, działa na jego niekorzyść. Po pierwsze nie ma doświadczenia w grze na wysokim poziomie. Nie jest i pewnie jeszcze długo nie będzie podstawowym zawodnikiem reprezentacji Niemiec. Ponadto hymn Champions League słyszał jedynie w telewizji. Bycie pierwszym bramkarzem Barcelony może o tyle dać mu pozytywnego „kopa”, co – nie bójmy użyć się tego słowa – skompromitować. W minionych latach wielu bramkarzy brutalnie przewróciło się pod tym ciężarem.

Recber Rustu
Źródło: SPORT.TVP.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także