| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Waldemar Fornalik zastąpił Jana Kociana. Słowacki trener był odkryciem poprzedniego sezonu, osiągnął sukces ponad miarę i dziś zapłacił wysoką cenę. Został zwolniony, bo dzięki jego dobrej pracy za bardzo wzrosły oczekiwania.
Doniesienia o dymisji poruszyły i oburzyły niemal cały świat medialny, od brukowców i bulwarówek aż do poważnych mediów. Słowacki szkoleniowiec nie dostał szansy wyjścia z kryzysu, mimo że na nią zasłużył. Przejmował drużynę w bardzo trudnym momencie. Po odejściu Fornalika do kadry narodowej zespół nie był w stanie złapać oddechu. Nie dał rady młodszy brat Fornalika, nie dał rady nawet Jacek Zieliński, trener na naszym rynku uznany.
Cudotwórca
Gdy przychodził Słowak Ruch miał po 7 kolejkach 6 punktów i był na 14. miejscu w lidze. Tym samym co teraz. Kilka zmian personalnych, trochę rozluźnienia i okazało się, że nagle jest to jeden z lepszych zespołów w lidze. Najpierw Kocian doskonale zorganizował defensywę, potem zaczął poprawiać grę z przodu. I awansował do Ligi Europy, gdzie Ruch odpadł w 3. rundzie kwalifikacji z Metalistem Charków, po najlepszych od lat meczach.
Zrobił zbyt wiele i rozbudził oczekiwania. A przecież nie można oczekiwać codziennie szóstki w toto lotka. A Ruch wygrał w ostatnich latach kilka razy. I chciał jeszcze. To nierealne. Ruch ma dziś skład na miejsca między 6 a 10, a start w pucharach należy traktować jako wielkie osiągnięcie, ale zdecydowanie ponad miarę. To nie Legia czy Lech, że każde miejsce poniżej pierwszego będzie porażką. Tu trzeba spojrzeć realnie na sprawę. Czasami może dojść do kryzysu. Co więcej, musi do niego dojść, bo zawodnicy Ruchu nie przewyższają umiejętnościami rywali. A przecież wszyscy robią postępy, wszyscy mają wahania formy.
Skansen
Kociana zastąpi były selekcjoner Waldemar Fornalik i to jest jedyna dobra wiadomość w zamieszaniu. Sytuacja pokazuje jednak, że działacze trochę się pogubili.
Ruch nie ma dziś podstaw finansowych i organizacyjnych, by co sezon odgrywać ważną rolę w naszej piłce. Wystarczy spojrzeć na konkurencję. Kolejne kluby mają nowe stadiony, jeśli nie gotowe, to w fazie budowy albo planów. Chorzów, siedziba jednego z najbardziej utytułowanych polskich klubów, powoli staje się skansenem futbolu, ostatnim reliktem PRL-u. Zawodnicy regularnie mają problem z odebraniem wypłat, przychodzą głównie piłkarze odrzuceni i niechciani. Albo złowieni (skauting klub ma dobry). Nawet w naszej biednej lidze Ruch jest jednak biedakiem.
Jeśli czymś może przyciągnąć zawodnika, to tylko miejscem pracy. I w miarę regularną walką o europejskie puchary. Od sezonu 2010/11 trzykrotnie grał w pucharach, co czyni go trzecim (razem ze Śląskiem Wrocław) najskuteczniejszym polskim klubem. Gdyby porównać możliwości do wyników, może nawet można zaryzykować tezę, że to zespół najskuteczniejszy. Przy bardzo skromnych możliwościach osiągać takie wyniki jest wyczynem. A co by było, gdyby Chorzów miał pieniądze i stadion warszawskiej Legii?
Tu i teraz
Dlatego tym bardziej niezrozumiała jest decyzja szefów klubu, krótkowzroczna i podyktowana emocjami. Mówimy o ludziach, którzy z reguły dokonywali dobrych wyborów.
Nie jest nawet szkoda Kociana, bo wyrobił sobie na tyle dobrą markę w kraju, że jeśli zechce u nas zostać, to bez problemu znajdzie nową pracę. Trenera szuka Lechia Gdańsk, za chwilę zaczną kolejni, w końcu to Polska, tu zawodu trenera się nie szanuje, więc karuzela kręci się wyjątkowo szybko.
Trudno napisać też, że szkoda Ruchu, bo Fornalik sobie poradzi. Powinien. Wielokrotnie dowodził, że jest trenerem piekielnie skutecznym, jak na nasze polskie warunki, może nawet wybitnym. To szkoleniowiec który zawsze ma lepsze wyniki niż poprzednik w klubie i poza jednym przypadkiem zawsze lepsze niż następca. Czysta statystyka pokazuje, że Fornalik nie zawodzi (poza tą jedną najważniejszą próbą, ale cóż, kadra narodowa okazuje się wyzwaniem zbyt trudnym dla wszystkich trenerów od czasów Beenhakkera). A że niczego w karierze nie wygrał? Wyniki które osiągał są małym mistrzostwem świata.
Marnotrawstwo
Czego więc szkoda? Standardów, pewnego sposobu myślenia, braku szukania rozwiązań długotrwałych. Poraża lekkomyślność. Po wywalczeniu trzeciego miejsca w lidze szefowie klubu przedłużyli kontrakt ze Słowakiem o dwa lata. Wiadomo, że zatrudnianie przy piłce zawsze jest obarczone pewnym ryzykiem, ale jednak musi być czymś poparte. Powinien iść za tym przemyślany plan, jakaś wizja. I co teraz z tą wizją? Ta sytuacja pokazała, że w słowniku chorzowskiego Ruchu takiego wyrazu nie ma.
I jest jeszcze pytanie – co teraz? Będą płacić obu trenerom? Kocianowi i Fornalikowi?
Ktoś powie, że to ich uczciwie zarobione pieniądze. Oczywiście, że tak, niech robią co chcą, ale my nie możemy im przytakiwać. Nasze kluby wciąż tłumaczą się brakiem pieniędzy, brakiem możliwości rozwoju, zainwestowania w szkolenie. A jednocześnie marnotrawią pieniądze.