{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Przeczytaj fragment książki o Robercie Enke
Na 18 lutego, pięć dni przed światowym dniem walki z depresją, zaplanowano premierę książki Ronalda Renga "Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk". To historia bramkarza reprezentacji Niemiec, typowanego do gry na mundialu w RPA, który popełnił samobójstwo, rzucając się pod koła pociągu. Prezentujemy jej fragment.
Do domu wrócili przed 19.00. W rozświetlonym wnętrzu dźwięk stukających o szyby kropel deszczu był przyjemny i działał kojąco. Robert zaproponował, że położy Leilę spać. Teresa włączyła telewizor i natrafiła na "Rolnik szuka żony". Dosiadł się do niej. "Tylko nie mów nigdy nikomu, że lubię ten program", powiedział jej kiedyś. Teresa wtuliła się w niego, a on nie protestował.
– Kocham cię, Terri – powiedział przed snem.
– Też cię kocham. Wyjdziemy z tego.
Następnego dnia, we wtorek – 10 listopada 2009 roku – Teresa poszła po południu z Leilą do lekarza. W drodze powrotnej kupiła wołowinę i figi, które tak bardzo lubił. Z treningu miał wrócić koło 18.30. Pojechał z własnej inicjatywy, mimo że drużyna miała wolne. Chciał nadrobić braki. Czy nie było to znakiem tego, że znów było lepiej? Zadzwoniła do niego, aby się przekonać, czy już wrócił. Jego komórka była wyłączona.
– Cholera, Robbi, nie rób mi tego! – krzyknęła, gdy dotarła do domu.
„Nie denerwuj się – powtarzała sobie w myślach – przecież zaraz wróci”. Zadzwonił telefon. Szybko odebrała.
To był tylko Jörg. Chciał coś omówić z Robertem, ale nie mógł się do niego dodzwonić.
– Nie ma go jeszcze w domu. Rozmawiałam z nim w południe, ale teraz zaczynam się martwić.
– Nie mogę wytrzymać świadomości, że jeździ gdzieś sam. Terri, nie możemy go nigdzie puszczać samego!
– Teraz to musi najpierw wrócić do domu.
Zdenerwowanie Jörga udzieliło się Teresie. Chwilę po tym, jak odłożyła słuchawkę, znów do niego zadzwoniła.
– Jörg, daj mi, proszę, numer do Colta, chcę go spytać, co się dzieje.
Zadzwoniła do trenera bramkarzy. Zegar pokazywał chwilę po 19.00. Jörg Sievers, którego nazywano Coltem, spytał zdziwiony:
– Teresa?
– Robbiego nie ma w domu, dlatego chciałam spytać, o której skończyliście trening. Chcę wiedzieć, o której może wrócić do domu.
Zapadła cisza. W końcu Jörg Sievers powiedział bardzo ostrożnie:
– Dziś nie było treningu.
Po odłożeniu słuchawki trener od razu wybrał numer Roberta. Po 20 latach pracy w tym biznesie Jörg Sievers znajdował tylko jedno wytłumaczenie zachowania Roberta Enke: miał kochankę. Trudno mu jednak było w to uwierzyć. Odezwała się poczta głosowa Roberta.
Teresa znów zadzwoniła do Jörga Neblunga.
– Szybko, przeszukaj jego pokój i sprawdź, czy nie zostawił listu pożegnalnego!
Pobiegła do sypialni. Na szafce nocnej w dalszym ciągu leżał album nadgryziony przez psa i jakiś kryminał. To było pierwsze miejsce, w którym zaczęła szukać. Ściągnęła z szafki kolejne gazety, a z jednej wypadła kartka. „Droga Terri, bardzo mi przykro, że…”, nie czytała nawet dalej, Jörg wciąż był przy słuchawce i krzyknął:
– Dzwonię na policję!
10 listopada 2009 roku Robert Enke przez osiem godzin krążył po okolicach Empede. Po południu przypomniało mu się, że musi jeszcze coś załatwić: wymienił na stacji paliw olej w samochodzie. Później udał się do najbliższego przejazdu kolejowego w Eilvese. Okazyjnie na treningi jeździł też pociągiem i znał rozkład jazdy. Wiedział, że o 18.15 przejedzie przez Eilvese, bez zatrzymywania się, regionalny pociąg pośpieszny do Bremy.
Fragment pochodzi z książki Ronalda Renga "Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk", wydawnictwa Sine Qua Non
Książka pod patronatem TVP Sport
Premiera 18 lutego