{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Bródka: cały czas uczę się na błędach
30-letni Zbigniew Bródka, złoty medalista igrzysk w Soczi na 1500 m, nie ukrywa, że nie ustrzegł się błędów w sezonie poolimpijskim, ale znów nabrał sporego doświadczenia. W mistrzostwach świata w holenderskim Heerenveen spisał się nieźle, choć medalu nie zdobył.
– Jestem zadowolony z szóstego miejsca na 1500 m, niedosyt pozostał po zawodach drużynowych, zaś jako szczęśliwą określam 13. pozycję na 1000 m na zakończenie moich występów w MŚ – powiedział Bródka.
Po zwycięstwie na igrzyskach w Soczi (z Janem Szymańskim i Konradem
Niedźwiedzkim sięgnął też po brąz w rywalizacji zespołowej), życie strażaka z
Domaniewic mocno się zmieniło. Firmy zachęcały do współpracy kusząc finansami
za reklamę, kibice chcieli się z nim spotykać, licząc na autografy i wspólne
zdjęcia, których nigdy nie odmawiał, a oprócz tego Bródka starał się
trenować, nie zaniedbywać rodziny i pracować zawodowo.
– Nabrałem znów sporego doświadczenia jeśli chodzi o przygotowania do
nowego sezonu. Trzeba się uczyć na błędach, a ja ich parę popełniłem w
ostatnich miesiącach. Nie byłem też w pełni zdrowy, co miało wpływ na starty
w PŚ i odbiło się też na MŚ – stwierdził panczenista.
W sezonie poolimpijskim Bródka stawał na podium pucharowym tylko z drużyną,
indywidualnie nawet się koło niego nie "zakręcił". Ale chyba też nikt nie
wymagał, aby regularnie był wśród najlepszych. – Nie wyciskajmy ich jak
cytrynki, nasi zawodnicy mają trzy lata do kolejnej olimpiady – apelował Wiesław Kmiecik, trener kadry.
W MŚ w Heerenveen Bródka pokazał jednak, że jego forma zwyżkuje. Na 1500 m
zabrakło mu co prawda sekundy do medalu, jeszcze więcej na 1000 m i w
drużynie, lecz z optymizmem spogląda w przyszłość.
– Wiem jakie błędy muszę zlikwidować, aby jeździć szybciej. Wraz z kolegami
wyliczyliśmy, że na 1500 m startowało około dziesięciu zawodników, którzy
mają na koncie zwycięstwa w PŚ na tym dystansie, a to o czymś świadczy.
Ciężko było wytypować faworyta, choć najwięcej mówiło się o Rosjaninie
Denisie Juskowie. A biorąc jeszcze pod uwagę różne przygody, jakie miałem w
tym sezonie, mogłem się spodziewać, że będzie ciężko o podium. W drużynie
czasem tak się zdarza, że nie wychodzi. Musi być równa i dobra dyspozycja
całej trójki, każdy musi włożyć po tę 1/3 i zapracować na końcowy sukces. Na
pewno w tej konkurencji będziemy się liczyć – przyznał.
Zwycięstwo Amerykanina Shaniego Davisa na 1000 m bardzo ucieszyło polskiego
łyżwiarza.
– Od zawsze był moim idolem, także dlatego, że – podobnie jak ja – przyszedł
do łyżwiarstwa na długim torze z short tracku. W nim upatrywałem sobie osobę,
do której mogę się porównywać. Dane mi było z nim jechać, a nawet go pokonać
na igrzyskach w Soczi w biegu, w którym zdobyłem złoto. Wczoraj to on został
mistrzem świata. Jak widać różnice w czołówce są niewielkie, trzeba być
czujnym – uważa Bródka.
Pierwotnie miał on nie wystąpić na 1000 m, bowiem w PŚ często rezygnował z
tego dystansu, bowiem oszczędzał zdrowie na 1500 m. Na MŚ dostał się do
krótszego z biegów z listy rezerwowych. – Podwójnie się radowałem z tego startu, ponieważ wielu moich kibiców
przyjechało na piątek i sobotę do Heerenveen i byłoby szkoda, gdyby oglądali
mnie tylko jednego dnia. To zwycięzcy konkursu firmy z branży mleczarskiej,
która mnie sponsoruje. Mieli naocznie przekonać się, na czym polega fenomen
łyżwiarstwa w Holandii – powiedział Bródka; na trybunach byli m.in. jego
żona i tata.
Czempionat globu dla niego już się skończył, ale sezon jeszcze trwa.
Prawdopodobnie powalczy w wielobojowych MŚ oraz finale PŚ.
– Nie tak prosto wywalczyć trzy miejsca w wielobojowych zawodach, dlatego
byłoby szkoda teraz rezygnować. Choć oczywiście ciężko będzie o ósemkę, bo
liczą się biegi długie – dodał.
W Heerenveen Bródka kilka razy jeździł na swych wysłużonych, ale szczęśliwych
płozach, na których wywalczył złoty medal olimpijski. – Czuję różnicę w samej stali, ostrzu. To może dziwne, ale tak właśnie jest.
Są one przeze mnie dopracowane, pielęgnowane. Muszę się wykazać dużą
umiejętnością, żeby krawędzie odpowiednio wygładzić. Można się w nich
przejrzeć niczym w lustrze. Ciężko znaleźć świetną płozę i dopóki drugiej
takiej nie będę miał, ta wysłużona będzie mi służyła –zakończył Bródka.