01 lip 2015 | Piłka nożna

Widzew nigdy nie zginie? Smutny koniec legendy

Sylwester Cacek (Ś) wśród kibiców Widzewa (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

Radosław Przybysz

Wrzesień 2008 roku. Sylwester Cacek odkupił od Zbigniewa Bońka ostatnie udziały i został jedynym właścicielem Widzewa Łódź. Milioner miał przywrócić klubowi dawny blask. Obiecywał, że Widzew w ciągu sześciu lat wróci do Ligi Mistrzów. Minęło siedem lat i pogrążony w długach klub stracił licencję. Jaka jest jego przyszłość?

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Pod względem ludności Łódź jest trzecim miastem w Polsce. Przez lata była centrum polskiego sportu, zwłaszcza piłki nożnej. Dziś pozostaje bez klubu w Ekstraklasie. I w pierwszej lidze. W drugiej też. Łódzki Klub Sportowy mozolnie wraca do świata żywych na czwartym poziomie rozgrywek, a Widzew – klub, który odniósł największe sukcesy w historii Polski – właśnie został zepchnięty w otchłań. Czytaj: stracił licencję na grę w II lidze.

Koniec dogorywania

Piłkarze odchodzą albo już odeszli. Umowy pracowników wygasły 1 lipca. A wierzyciele zostali z długami. Różne źródła podają kwoty od 12 do nawet 20 milionów złotych. Cacek, jeden z najbogatszych Polaków, miał czas do wtorku, by spłacić najpilniejsze zobowiązania w wysokości 280 tysięcy. PZPN i miasto jak mogły, starały się utrzymać Widzew pod kroplówką, ale właściciel podjął już decyzję o eutanazji. – Tam już nikt po prostu nie ma chęci, by spłacić te pieniądze. Widzew nie chce występować w II lidze – przyznał w rozmowie z Radiem Łódź prezes PZPN, Zbigniew Boniek.

Dlatego postępowanie układowe zmieniło się w likwidacyjne i klub upadł. Dawna potęga na skalę więcej niż krajową znika z piłkarskiej mapy. – Oglądamy śmierć wielkiego Widzewa. (…) Granie w Byczynie to było dogorywanie, ale teraz to już jest tragedia – przyznał z żalem Boniek. – Oczywiście Widzew nie zginie. Tyle, że przez kilka lat będzie, że tak powiem, w czarnej dziurze – dodał prezes, mając na myśli start nowego stowarzyszenia od zera. Od zera, czyli skąd? Z B klasy? Czy może, drogą ŁKS i Polonii Warszawa, od IV ligi?

Zbigniew Boniek (L) i Sylwester Cacek (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

Czas ucieka

W rozmowie ze SPORT.TVP.PL wyjaśnił to prezes Łódzkiego ZPN, Edward Potok. – Teoretycznie, klub może ubiegać się o start nawet w III lidze. Ma na to pięć dni. Uzasadnienie odebrania licencji ze strony PZPN-u nie mogłoby jednak dotyczyć kwestii prawnych, a wyłącznie finansowych. W teorii taka droga jest możliwa, ale ja już wiem jakie jest uzasadnienie PZPN, więc powiedzmy, że jest ona mało prawdopodobna – mówi nam Potok.

Podstawową ścieżką, w świetle przepisów, jest start nowego klubu od B klasy. – Może on jednak wystąpić do ŁZPN z wnioskiem o przeniesienie do A klasy, jako kontynuator i spadkobierca tradycji zasłużonego klubu, jakim był Widzew – tłumaczy Potok. Do tego potrzeba jednak przede wszystkim, by obecny Widzew jak najszybciej wyrejestrowano ze struktur. – Nowy klub może również, poprzez ŁZPN, wnioskować do PZPN o start od IV ligi, w ramach kontynuowania tradycji poprzednika – dodaje Potok. Tę ścieżkę wybrały ŁKS i Polonia.

Widzew ma jednak niewiele czasu. IV liga startuje w sierpniu, a posiedzenie zarządu PZPN zaplanowane jest na 14 lipca. Po tej dacie start w IV lidze nie będzie możliwy. – Są dwa podmioty, z którymi rozmawiałem i które złożą u mnie dokumenty. Do jednej grupy należą przedstawiciele pana Cacka, do drugiej – działacze, łódzcy biznesmeni i byli piłkarze Widzewa – potwierdza Potok. O tym, kto wystartuje jako nowy Widzew, zdecyduje zarząd ŁZPN.

Edward Potok (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)

Gra o stadion

Czemu Cacek, który doprowadził klub do ruiny, teraz chce podejmować się akcji reanimacyjnej? Łódzkie media nie mają wątpliwości – chodzi o nowy, blisko 20-tysięczny stadion, który do 2016 roku stanie przy al. Piłsudskiego 138. Właściciel Widzewa nie ukrywa nawet, że spotkał się z władzami miasta, by lobbować za swoją wizją. Chce, by obiektem zarządzała jego Fundacja Widzew. Towarzyszył mu Wiesław Wilczyński – prezes oficjalnej szkółki Barcelony (FCB Escola). Spotkanie miało miejsce w piątek.

Również w piątek Wilczyński i Michał Wlaźlik – wieloletni członek zarządu u Cacka – spotkali się z Potokiem. Oznacza to, że już przed weekendem nie mieli najmniejszego zamiaru walczyć o dalsze funkcjonowanie Widzewa. Już wtedy szykowali grunt pod start od zera i przyszłe zyski. Potwierdziły się słowa Bońka.

Wilczyński do niedawna jawił się jako trzecia strona, nowy potencjalny zbawca Widzewa (w rozmowie ze SPORT.TVP.PL Potok wspomniał nawet o "trzech podmiotach", ale potem opisywał już tylko dwa). Jego plan polegał jednak głównie na decydowaniu o pieniądzach inwestorów i współpracy z ludźmi kojarzonymi z obecną władzą. Tym zraził do siebie środowisko. Cacek nikogo zrażać do siebie nie musiał. On już od dawna utożsamiany jest z upadkiem klubu. Jakże ironiczne byłoby, gdyby to on zabrał się teraz za odbudowę klubu.

Plac budowy nowego stadionu Widzewa (fot. PAP/Grzegorz Michałowski)

Gdzie Potok pchnie Łódź?

Do tego nie zamierza dopuścić wspomniana druga strona – grupa osób związanych z Widzewem: byłych piłkarzy, działaczy i biznesmenów gotowych zainwestować w powrót klubu do elity. Jest ona owiana tajemnicą, ale kurtyna opadnie 2 lipca. W czwartek, na konferencji prasowej, poznamy rywali Cacka i ich program. Serwis widzewiak.pl, opierając się na słowach Bońka, wysnuwa hipotezę o "15 biznesmenach, z których każdy wyłoży po 30 tysięcy zł".

Cacek ma jednak w rękach bezcenny oręż – obecny herb Widzewa. Zdaniem dziennikarzy "Dziennika Łódzkiego", konieczne może okazać się tymczasowe stworzenie nowego herbu, a potem odkupienie tradycyjnego od syndyka.

Które stronnictwo będzie górą? Kto podejmie się przywrócenia dawnej chwały przy al. Piłsudskiego, a patrząc w bliższej perspektywie – normalnej, codziennej działalności i możliwości gry w piłkę? O tym zadecyduje ŁZPN, czyli Potok. Czy pchnie on klub z Łodzi ku przepaści czy pomoże odwrócić niekorzystny nurt? W środę, 1 lipca bez wątpienia coś się skończyło. Ale sytuacja nadal jest wartka, a najbliższe dni zadecydują o przyszłości Widzewa. Nic nie jest stracone. Ekstraklasa czeka.