Mateusz Miazga – utalentowany obrońca New York Red Bulls, ćwierćfinalista zakończonych niedawno mistrzostw świata U20 – nie podjął jeszcze decyzji w sprawie swojej reprezentacyjnej przyszłości. Choć dziś bliżej mu do kadry USA, nie jest wykluczone, że jeszcze zobaczymy go w biało-czerwonych barwach. Jeśli tak się stanie, będzie to wyjątkowy przypadek...
Młody piłkarz – Polak lub mający polskie korzenie talent, który dorasta właśnie w Stanach Zjednoczonych – ma marne szanse na to, aby zagrać kiedyś w naszej reprezentacji. Nawet jeśli jest bardzo zdolny. Dlaczego? M.in. dlatego, że – zanim w końcu wybije się w Major League Soccer – w Polsce najpewniej nikt się nim nie zainteresuje. Chyba, że to on sam wykona ruch.
W składach drużyn MLS nie brakuje dziś – choć jest ich niewielu – piłkarzy, których nazwiska zdradzają polskie pochodzenie. Matt Miazga (New York Red Bulls), Jeff Larentowicz (Chicago Fire), Chris Konopka (Toronto FC), Chris Wondolowski (San Jose Earthquakes)...
O Wondolowskim – który urodził się w USA, a którego dziadek pochodził z Warszawy – było głośno w 2010 roku, również w kontekście jego ewentualnej gry w reprezentacji Polski. Świeżo upieczony król strzelców MLS przyznał nawet, że gdyby odebrał telefon od Franciszka Smudy, to kto wie...
Jednak, mniej więcej w tym samym czasie, ówczesny selekcjoner dał się przyłapać na
tym, że nazwisko Wondolowski niewiele mu mówi. Telefonu od Smudy zatem nie było.
Zadzwonił za to Bob Bradley i dalsze losy piłkarza są już znane – dziś jest
gwiazdą ligi i reprezentantem USA.
USA – ziemia nieznana
Jeśli chodzi o liczbę piłkarzy polskiego pochodzenia w USA, trudno oszacować skalę.
Amerykańska Polonia, to dziś jednak około 10 milionów osób i m.in. dlatego Robert
Warzycha – były piłkarz i trener Columbus Crew – uważa, że amerykańskiemu "rynkowi"
warto uważniej się przyjrzeć. Jednocześnie sam oferuje pomoc.
– Oczywiście, że tak. W każdej chwili mogę pomóc, gdyby ktoś potrzebował
informacji na temat piłkarza. Trenerzy, którzy dziś pracują w MLS, to moi koledzy.
Wciąż utrzymujemy dobre relacje, jestem na bieżąco, oglądam mecze... –
przekonuje obecnie dyrektor sportowy Górnika Zabrze.
– Moim zdaniem, skala jest duża. Warto to zrobić, choćby dla jednego zawodnika,
który mógłby coś dać reprezentacji – uważa Warzycha. Tak powinno być – w
idealnym świecie. Rzeczywistość jest jednak inna – monitorowanie tak ogromnego kraju
pod tym kątem jest poza zasięgiem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Tym bardziej,
że PZPN nie widzi w nim potencjału.
Maciej Chorążyk – główny koordynator zagranicznego skautingu PZPN – przyznaje, że na
całym świecie około 200 zawodników i zawodniczek jest "na radarze" związku. – W
Stanach jest dwóch, co do których zastanawiamy się, czy będziemy ich bliżej
obserwować, czy zaprosimy ich na konsultacje. Ale porównując to na przykład z
Niemcami, gdzie mamy takich 20-30, to różnica jest nieproporcjonalna. Większy
potencjał jest w Europie – skomentował.
Jak to działa w PZPN
Zagranicznymi pośrednikami pomiędzy potencjalnym kadrowiczem a związkiem są
koordynatorzy. W USA jest ich tylko dwóch – w Chicago i Miami. – To wolontariat. Nie mają możliwości, aby gdzieś jeździć, obserwować. Chyba, że
zawodnicy są w ich zasięgu. Koordynatorzy mają przecież jeszcze swoje obowiązki, swoją pracę –
tłumaczy Chorążyk.
– Jeśli dany piłkarz jest z Los Angeles, Utah itd. to mamy praktycznie zerowe
możliwości, aby go sprawdzić. Dlatego jesteśmy tam, gdzie są największe skupiska
Polonii – dodaje, tłumacząc dlaczego koordynatorzy raczej nie podejmują działań
na własną rękę. Są bardziej osobami kontaktowymi – to do nich zgłaszają się młodzi
zawodnicy (lub ich rodziny), którzy są zainteresowani grą dla Polski.
Piotr Micuła – jeden z koordynatorów w USA – z PZPN współpracuje od około ośmiu lat.
Przyznaje, że zgłoszeń nie ma wiele. – Najczęściej są to rodzice lub sami
piłkarze, którzy przesyłają mi linki do materiałów wideo na youtube – mówi. –
Od czasu do czasu kontaktują się ze mną osoby, pytające np. czy byłbym w stanie
załatwić im testy w polskich klubach. Nie mam takich możliwości – dodaje.
– Gdy jednak potencjalny kadrowicz zgłasza się do mnie, staram się dowiedzieć
czegoś więcej na temat tej osoby i jej piłkarskich osiągnięć – opowiada Micuła.
– Jeśli jest możliwość, koordynator jedzie go zobaczyć – dodaje Chorążyk.
– DVD, które otrzymujemy od zawodnika, wysyłamy trenerom, którzy go sprawdzają,
oceniają jak radzi sobie na boisku.
Podobnie było z Miazgą
– To on się zgłosił, a właściwie jego rodzice zgłosili się do mnie i tak zaczęły
się nasze rozmowy – mówi Chorążyk. Mateusz Miazga w 2011 roku pojawił się na
konsultacjach kadry U16. – Przyjechał razem z kolegą z Red Bulls na pięciodniowe
zgrupowanie. Na własny koszt – takie były wtedy zasady. Matt pokazał się z bardzo
dobrej strony, ale wtedy nie wywalczyłby sobie miejsca w podstawowym
składzie.
– Warto przypomnieć, że pierwszy mecz międzypaństwowy zagrał w reprezentacji
Polski – zaznacza Marcin Dorna, trener reprezentacji Polski U20. W 2012 roku
Miazga zagrał bowiem w towarzyskim meczu kadry U18 ze Słowenią (2:1), a kilka
miesięcy później – zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji USA.
– Rozmawiamy dość regularnie – mówił Dorna, tuż przed czerwcowymi
mistrzostwami świata U20, w których Amerykanie – z Miazgą w składzie – dotarli do
ćwierćfinału. Przegrali po rzutach karnych z późniejszymi triumfatorami turnieju –
Serbią. – Matt nie podjął jeszcze decyzji odnośnie występów w reprezentacji
seniorskiej. Nie zadeklarował, czy chce grać dla reprezentacji Stanów Zjednoczonych,
czy Polski. To dla niego bardzo ważna decyzja.
Jeszcze zanim Miazga otrzymał powołanie na MŚ, media spekulowały, że na majowe mecze
z Gruzją i Grecją może go powołać Adam Nawałka. Tak się jednak nie stało.
Do Nawałki bliżej z Europy
Miazga, który w lipcu skończy 20 lat, ma coraz mocniejszą pozycję w klubie, a tydzień
temu został bohaterem derbów z New York City FC (3:1). I nie tylko dlatego, że
strzelił gola, ale również dlatego, że zupełnie wyłączył z gry samego Davida Villę. Dzięki temu,
jako jedyny z Red Bulls, trafił do "11" kolejki MLS.
"Miazga zaliczył znakomity występ przeciwko jednemu z najtrudniejszych do zatrzymania
napastników. Gwiazda MŚ U20 nie odstępowała na krok Villi, zostawiając legendarnemu
Hiszpanowi bardzo mało miejsca" – czytamy w uzasadnieniu.
Swojego piłkarza nie mógł się nachwalić trener. – Moim głównym celem było to, aby
pomóc mu wkomponować się w drużynę. To utalentowany gracz. Ma duże umiejętności, a
teraz z młodego człowieka stał się mężczyzną, profesjonalistą, prawdziwym środkowym
obrońcą. Zrobił w tym roku ogromny postęp, a od tej pory będzie jeszcze lepszy –
komplementował Jesse Marsch, który – wszystko na to wskazuje – wkrótce będzie musiał
pożegnać się z Miazgą.
Amerykańskie media piszą o zainteresowaniu ze strony europejskich klubów, m.in.
Swansea, VfB Stuttgart, a także VfL Bochum i RB Lipsk. – Moim marzeniem zawsze
była gra w Europie, bo tam jest najwyższy poziom. To jest mój ostateczny cel –
mówił obrońca w kwietniowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".
USA za daleko i nie tylko
Jeśli transfer dojedzie do skutku, Miazdze znów może być bliżej do reprezentacji
Polski niż USA. Bo nie tylko umiejętności i patriotyzm... Potencjalnego kadrowicza,
grającego w Stanach Zjednoczonych, zniechęcić mogą tak podstawowe kwestie
jak odległość. A zrozumie to każdy, kto podróżował za Ocean i – po
kilkunastogodzinnej podróży – musiał poświecić jeszcze kilka dni na aklimatyzację w
innej strefie czasowej.
Source: Miazga made "good impression" on Stuttgart during NYCFC match. Felt he played well against David Villa.
— MLS Transfers (@MLSTransfers) July 2, 2015
– W kadrze nie ma na to czasu. Tu od razu wchodzi się w trening. Czasem jeden
dzień i gra się mecz międzypaństwowy – mówi Maciej Chorążyk. – Musimy
pamiętać, że dla osoby mającej polskie korzenie Polska jest krajem odległym,
dalekim, położonym na innym kontynencie... Trzeba mnóstwo dobrej woli ze strony
kandydata. W grę wchodzą koszty przelotu, czas tego przelotu. To nie jest kilka
godzin autostradą z Niemiec – dodaje Piotr Micuła.
Są jeszcze inne kwestie, które zniechęcają nie tylko piłkarzy, ale również
zniechęcają PZPN do mocniejszych poszukiwań na rynku amerykańskim. Chodzi m.in. o
poziom ligi, który sprawia, że marzeniem młodych zdolnych wciąż jest raczej
gra w Europie. – Porównując do czasów, w których zaczynałem grać w MLS, poziom
zawodników amerykańskich nie poszedł znacząco do góry. Różnicę robią obcokrajowcy –
przyznaje Robert Warzycha, od 1996 do 2013 roku związany z Columbus Crew.
– Innym problemem jest to, że w Stanach mamy do czynienia z drugim, czy trzecim
pokoleniem emigracji... Mogą być problemy paszportowe, prawne itd. – wylicza
Chorążyk. – Często osoba mająca polsko brzmiące nazwisko nie ma nic wspólnego z
Polską, poza jakimś pradziadkiem, który przypłynął do USA 100 lat temu. USA są
ogromnym krajem. Dystans z Chicago do Kalifornii to trzy tysiące kilometrów.
Niemożliwym jest kontrolowanie wszystkich młodych piłkarzy – dodaje Micuła.
Dlatego można zrozumieć, dlaczego Chris Wondolowski – tym bardziej, że
jego zapał do gry w biało-czerwonej koszulce był raczej słomiany – strzela teraz nie
dla reprezentacji Polski, a dla USA. Mateusz Miazga – jeszcze może zagrać z Orzełkiem na piersi.
Jeśli zdecyduje inaczej – wypada to tylko uszanować.