Życie po karierze. Spiker Prusik

Krzysztof Danielewicz (z prawej) i Adam Kokoszka (fot. PAP)
Krzysztof Danielewicz (z prawej) i Adam Kokoszka (fot. PAP)

Waldemar Prusik – urodzony w 1961 roku piłkarz Śląska Wrocław. W jego barwach rozegrał ponad 200 meczów na pozycji pomocnika. Ma też 49 spotkań w reprezentacji Polski, w której zadebiutował 7 września 1983 roku z Rumunią (2:2). Za kadencji selekcjonera Wojciecha Łazarka był kapitanem kadry. Zdobywca Pucharu Polski. Pod koniec kariery występował w niemieckiej Alemannii Aachen i belgijskim KRC Mechelen.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Masz gotową diagnozę sytuacji w ukochanym klubie Śląsku Wrocław?
– Mam i to nie na podstawie tego, co inni mówią, ale pochodzącą z wieloletnich obserwacji. Najprostsza opinia – nie ma wyników, to winny trener i trzeba go zwolnić. Po zagłębieniu się w temat widać, że przyczyn rozkładu jest o wiele więcej. Trzeba cofnąć się o kilka lat...

Do czasów Zygmunta Solorza?
– Wcześniej. Gdy grałem w Śląsku, kibiców nie trzeba było namawiać na mecz. Przeważnie był to stały punkt niedzieli. W drodze na mszę lub po mszy. Wystarczyło napisać – Śląsk gra o 11. I od 15 do 20 tysięcy było na meczu. Dziś trzeba mieć strategię i taktykę prowadzenia klubu. Nie wystarczy kupić pięciu graczy tanio i powiedzieć – gramy! Gdy Śląsk był na drugim miejscu, na spotkania na nowoczesnym stadionie przychodziło około 8000. Dziś są na dole tabeli i przychodzi 2000 mniej. O czym to świadczy? O braku identyfikacji z klubem. Wiadomo, że aby były wyniki, to musi być mocny zespół, dobry trener, pieniądze, ale i pomysł na przyciągnięcie widzów. To wszystko musi się zazębiać.

A jak jest?
– Popełniono w ostatnich latach trochę błędów.

Teraz przychodzi płacić odłożony w czasie rachunek...
– Dokładnie to. Nie może być tak, że w jednym mieście mamy dwa kluby o nazwie Śląsk Wrocław. Jeden to spółka akcyjna z zespołem w ekstraklasie, a drugi to WKS z moich czasów, który ma inne sekcje: ciężary, zapasy i inne dyscypliny zbliżone do wojska. Ma też piłkarzy nożnych w wydaniu młodzieżowym. Prawie sześciuset chłopaków, to bardzo dużo. 5-6 lat temu spółka zabrała sobie najlepszych dzieciaków do siebie i im zrobiono akademię, a ci pozostali są piłkarzami drugiej kategorii.

Odrzuty z eksportu...
– Ci odtrąceni tamtego Śląska nie lubią i nie polubią, bo oni nie są z tego Śląska, z tego niby lepszego.

A kibica wychowuje się od małego...
– Właśnie, na mecze chodzi się najpierw z rodzicami, a potem samemu. Jak nie ma nawyku, to trudno trafić na stadion. Świat jest dziś pełen innych pokus. To nie PRL, gdzie mecz ekstraklasy był największą atrakcją.

Waldemar Prusik
Waldemar Prusik

Kłania się mityczny marketing i zarządzanie. Co drugi lub trzeci młody człowiek studiuje albo będzie studiował na niby poważnej uczelni typu wyższa szkoła biznesu.
– I potem pomysłem na przyciągnięcie sympatyków do klubu jest spotkanie z piłkarzami w galerii handlowej. Nie o to chodzi.

Im wcześniej, tym lepiej...
– Dobrze jest to robione w Legii, gdzie postawili na przedszkola piłkarskie opasające klub. To ten kierunek myślenia.

Śląsk nie jest już klubem całego regionu?
– Coraz częściej słyszę, że jest nielubiany. Kluby szkolące narybek są dziś w kontrze do Śląska. To źle...

Nieszczęściem jest mecenat miasta?
– To jest akurat szczęście. Gdyby miasto nie podjęło się opieki, to dziś mówilibyśmy o zamkniętym rozdziale.

Sporo przeszedł klub od czasów pierwszego sponsora...
– Mnóstwo zakrętów ma za sobą. Pamiętam, że jeden zaorał boczne boisko, by zrobić bazar. To byli sponsorzy, którzy chcieli włożyć tysiąc złotych w klub, by za miesiąc mieć trzy.

Zagrożony trener Pawłowski godzi się na zrzucanie z sań najbliższych współpracowników, by zachować posadę.
– Dziwne. Mógł po przyjściu sprawdzić zastanych asystentów przez pół roku i w tym czasie zgromadzić wokół siebie zaufanych współpracowników.

Tadeusz Pawłowski
Tadeusz Pawłowski

Dobry ruch z Dariuszem Sztylką.
– Bardzo dobry, ale chyba spóźniony.

Dochodzi problem z finansowaniem.
– Miasto daje coraz mniej. Czytam, że z sześciu milionów dotacja zmalała o połowę. A było kiedyś szesnaście. Klub powinno się budować z pewną filozofią. Skoro nie mamy pieniędzy, to nie kupujemy dwóch drogich piłkarzy tylko po to, by utrzymać się przez miesiąc na drugim miejscu w tabeli. Kończy się tak, że forsa wyrzucona w trawę, a oni nam nie pomogli. Tak przez sezony działało lubińskie Zagłębie. Płacili po 50-60 tysięcy miesięcznie trzydziestolatkom i nic z tego dobrego nie wynikało. Niedawno poszli po rozum do głowy i postawili na szkolenie wychowanków. To jest odpowiedni kierunek także dla Śląska.

Jak postrzegasz kadrę pierwszego zespołu?
– Papiery na granie ma Hołota, Celeban, choć obniżyli loty. Zawodnika na miarę reprezentacji kraju jednak nie widzę. Nie ma też dobrego skautingu i koło się zamyka.

Do tego niewłaściwe osoby na niewłaściwych stanowiskach?
– Miasto nie zawsze oddelegowywało odpowiednich zarządców klubu, bo tam, gdzie w grę wchodzi taka a nie inna opcja polityczna, kończy się rozsądek.

Teraz szwy puściły...
– Fastrygowanie to ledwie wstęp do szycia na miarę.

Widmo spadku...
– Trzeba zrobić wszystko, by ten drogi Stadion Miejski nie straszył pierwszą ligą.

Pawłowski powinien zostać?
– Ja bym go zostawił. Jest oddany klubowi, ma piękną kartę zawodniczą, a tak ściągną kogoś z zewnątrz bez gwarancji na sukces, a z własnymi zawodnikami bez przyszłości. Trzeba mu pomóc. Zrobić szybkie ruchy, bo w grudniu wielu graczom kończą się kontrakty.

Dariusz Sztylka
Dariusz Sztylka

Ciebie nikt nie prosił o pomoc?
– Nie.

A odmówiłbyś?
– Chyba tak...

A poza pieniędzmi od miasta ktoś jeszcze wspiera klub?
– Był Tauron, ale odciął dopływ gotówki. Są nowi właściciele, jakieś towarzystwo miłośników piłki.

Na zakłady pogrzebowe też nie ma sensu liczyć.
– Grabarze to ostateczność.

Może pora wrócić na stadion przy Oporowskiej?
– Wchodzi tam bodaj osiem tysięcy, czyli wszyscy chętni dziś do oglądania Śląska w ekstraklasie.

Też podziwiałeś Janusza Sybisa przy Oporowskiej i na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu?
– Oczywiście, to był mój idol. W historii Śląska najlepszy piłkarz.

Kilka lat temu wydał książkę...
– I niestety został z tym dużym nakładem. No bo kto, poza nami, go jeszcze pamięta?

A twoje związki z najmłodszym pokoleniem?
– Pracuję z dziećmi w jednej z wrocławskich akademii piłkarskich. To Uczelniany Klub Sportowy "Silesia". Kręci się to jakoś koło zera. Czasami trzeba dołożyć do tej zabawy. Prezes wyjął 5 tysięcy i załatał dziurę.

A pamiętasz, jak byłeś juniorem?
– Nie miałem gorszych warunków niż dziś, a może nawet lepsze. Nie mówię o boisku, bo na bocznym trenowały trzy drużyny, ale każdy miał szafkę ze sprzętem, nie targał dwóch plecaków jak dziś. W wieku trampkarza miałem talon na dożywianie w barze mlecznym. W juniorach starszych dostawałem stypendium. 400 złotych to nie było wtedy mało. Ojciec zarabiał niewiele ponad dwa tysiące. Za zgrupowania w jednostkach wojskowych nikt nie płacił, jedzenie w kasynie oficerskim. Klub pomagał w problemach szkolnych. Dzisiaj tego nie ma. Za wszystko płacą rodzice.

Waldemar Prusik (w wyskoku)
Waldemar Prusik (w wyskoku)

Z tego żyjesz?
– No nie. Trochę zainwestowałem po karierze na rynku nieruchomości. Kończę właśnie remont jednej z nich na wynajem.

Remont to wyzwanie.
– Mam fachowca od siedmiu boleści. Monitoruję nawet jego ruchy, bo żadnego terminu nie dotrzymał.

No to jeszcze o jednym wcieleniu - komentator meczów. Lubiłem cię słuchać.
– Półtora roku temu zrezygnowałem. Konkretnej przyczyny nie było. Może wrócę na turniej finałowy Euro 2016. Przepraszam, muszę odebrać połączenie, bo dobija się do mnie partner szachowy.

Mecz jak partia szachów...
– Jest sporo analogii. Atak na boisku: środkiem, lewym lub prawym skrzydłem. Tak samo na szachownicy. Król też na początku stoi jak bramkarz na środku. Co jeszcze? Trzeba przeprowadzić ileś tam ataków na bramkę, jak i na szachownicy, aby któryś z nich zakończył się powodzeniem.

Grywasz regularnie?
– Od trzech lat już sporadycznie. Ale z człowiekiem piłki. Raz w miesiącu.

Byłeś zaproszony na ostatni mecz z Czechami?
– Tym razem tak, choć nie jestem w klubie wybitnego reprezentanta. Dwa lata temu odmówiono mi wejściówki VIP, musiałem szukać znajomości. Ostatecznie dostałem. Po meczu doszło do moich uszu, że w PZPN opowiadano, że dzwonił jakiś spiker z Polsatu i chciał specjalne zaproszenie.

Chciałbym jeszcze zapytać...
– Sorry, ale odezwał się dwugłowy w lewym udzie. Muszę wstać. Dawno mnie tak nie bolała noga. Owszem, mam od dawna kłopoty z kręgosłupem, ale...

Renta jest milczeniem...

Rozmawiał Jerzy Chromik

Petr Cech, Kamil Grosicki i Arkadiusz Milik (fot. PAP/Maciej Kulczyński)
Petr Cech, Kamil Grosicki i Arkadiusz Milik (fot. PAP/Maciej Kulczyński)
Najnowsze
Piątek walczy o koronę króla strzelców. "Pio" znów trafia!
nowe
Piątek walczy o koronę króla strzelców. "Pio" znów trafia!
| Piłka nożna 
Krzysztof Piątek strzelił kolejnego gola w tym sezonie (fot. Getty)
Jagiellonia broni miejsca na podium. Transmisja meczu z Górnikiem w TVP
Jesus Imaz (fot. PAP)
Jagiellonia broni miejsca na podium. Transmisja meczu z Górnikiem w TVP
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Polki zagrają w finale Ligi Mistrzyń!
Joanna Wołosz (fot. Getty)
Polki zagrają w finale Ligi Mistrzyń!
| Siatkówka 
Bayernowi zabrakło... minuty do mistrzostwa!
Kingsley Coman (fot. Getty)
Bayernowi zabrakło... minuty do mistrzostwa!
| Piłka nożna / Niemcy 
Polki zaczynają Euro U17. Oglądaj mecz z Włoszkami w TVP!
Polska – Włochy, Euro U17 kobiet. Transmisja online meczu fazy grupowej na żywo w TVP Sport (5.05.2025)
transmisja
Polki zaczynają Euro U17. Oglądaj mecz z Włoszkami w TVP!
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Warta Poznań – Ruch Chorzów. Betclic 1 Liga [SKRÓT]
fot. TVP
Warta Poznań – Ruch Chorzów. Betclic 1 Liga [SKRÓT]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Zmiana planów Świątek. Potwierdził to sztab
Iga Świątek (fot. Getty)
tylko u nas
Zmiana planów Świątek. Potwierdził to sztab
fot. Facebook
Sara Kalisz
Do góry