Takiej fali krytyki w skokach narciarskich nie było od dawna. Zawodnicy i trenerzy wyjeżdżając z Finlandii wytykali błędy organizatorom. Według informacji norweskich mediów, FIS nie pozostanie głuchy i odbierze Ruce zawody Pucharu Świata.
Ruka to miejsce kojarzące się kibicom głównie z wiatrem. Przez lata problemy udawało się tuszować. Jeszcze w czwartek organizatorzy mogli bronić się statystykami, z których wynikało, że w trakcie ostatniej dekady odwołano tam jedynie dwa konkursy. Pozostałych 18 – choć często z trudem – udało się przeprowadzić. Tegoroczne zawody mogą jednak zmienić wiele i nie chodzi tylko o liczby w zestawieniu.
Odsiecz Hofera i trenerów
Przez trzy dni planowanej w Ruce rywalizacji panowały wyjątkowo złe warunki. Znośnie było jedynie w sobotę przez około cztery godziny. Tyle wystarczyłoby, aby przeprowadzić obowiązkowy trening i jednoseryjne zawody. Wszystko popsuły jednak opady deszczu i odwilż. Zjawiska rzadko spotykane w Laponii w listopadzie, na które Finowie nie byli przygotowani. Popsuł się system mrożenia torów, a dwie przerwy na jego naprawę sprawiły, że zabrakło czasu, aby przeprowadzić zawody – w końcu wiatr znów się wzmógł.
– To było żenujące dla Finlandii i żenujące dla sportów zimowych – przyznał szef szkolenia w tamtejszym związku narciarskim – Mika Kojonkoski w rozmowie z norweskim dziennikiem "Verdens Gang". W kryzysowym momencie, gdy rozbieg zaczął topnieć, na skoczni pracował tylko jeden wysłannik organizatorów! Po chwili z odsieczą przybył Walter Hofer – dyrektor Pucharu Świata oraz szkoleniowcy reprezentacji. – Gdyby nie trenerzy, to nie dokończono by nawet treningu – powiedział Łukasz Kruczek.
"Skok do piekła"
Większość skoczków wyjeżdżając z Ruki nie kryła frustracji. Przez trzy dni głównie nudzili się w hotelu. Większości udało się oddać dwie próby, niektórzy musieli zadowolić się jedną. – Myślę, że lepiej było w ogóle nie skakać w takich warunkach – ocenił Maciej Kot. Jeszcze bardziej dosadny był Jan Ziobro: – wyjazd na takie zawody nie ma najmniejszego sensu. To jakby skok do piekła, traci się tutaj pewność siebie – zaznaczył.
Zwycięzca zawodów Pucharu Świata w Engelbergu w 2013 roku przyznał, że najchętniej do Ruki by już nie przyjeżdżał. – Moim zdaniem powinni usunąć te konkursy z kalendarza, co roku jest ta sama bajka... – tłumaczył. Niewykluczone, że życzenie Ziobry spełni się już w przyszłym sezonie. Według informatora "Verdens Gang", odebranie praw organizatorom zawodów na Rukatunturi jest "niemal pewne".
Rovaniemi zamiast Ruki?
Co na to wszystko Hofer? – Nie wypowiem się na ten temat, zanim nie wyjaśnię wszystkiego z organizatorami – odpowiadał cierpliwie dziennikarzom. Nie ulega jednak wątpliwości, że tym roku Ruka straciła swój koronny argument – w ostatni listopadowy weekend mieli tam rywalizować równocześnie: biegacze, kombinatorzy norwescy i skoczkowie. Pogoda i niekompetencja organizatorów sprawiły, że odbyły się tylko zmagania tych pierwszych. Co ciekawe, dwuboiści natrafili w niedzielę na słabszy wiatr, ale znów zepsuł się system do mrożenia torów...
Jeśli Ruka straci zawody, niewykluczone, że Puchar Świata będzie po prostu startował tydzień później w Niemczech – w 2016 roku najprawdopodobniej w Titisee-Neustadt. Inne rozwiązanie podsuwa Lasse Ottesen, dyrektor Pucharu Świata w kombinacji norweskiej, który sugeruje, że Finlandia wcale nie musi tracić zawodów. Mogłyby się one odbywać w Rovaniemi, a więc kilka kilometrów od koła podbiegunowego. Nie byłoby więc obaw o śnieg, a zawodnicy skakaliby na obiekcie HS 100, to zaś postulat, o który zabiegają trenerzy.