Mount Everest. Czy George Mallory dotarł na szczyt?

Mount Everest (L). Z prawej brytyjska wyprawa z 1924 roku. Na dolnym zdjęciu z prawej - George Mallory (fot. Getty)
Mount Everest (L). Z prawej brytyjska wyprawa z 1924 roku. Na dolnym zdjęciu z prawej - George Mallory (fot. Getty)
Kacper Bartosiak

Mount Everest. Dla wielu jest "trzecim biegunem", a oficjalnie jako pierwsi zdobyli go Edmund Hillary i Tenzing Norgay w 1953 roku. Istnieją jednak przesłanki, by przypuszczać, że ktoś mógł stąpać po Dachu Świata niemal trzy dekady wcześniej. Czy 99 lat temu, w 1924 roku, brytyjska wyprawa w marynarkach zdobyła Everest? Tego do dziś nie wie nikt...

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Oficjalnego pomiaru górskiego masywu, który nazwano na cześć walijskiego geodety pracującego w Indiach – George'a Everesta – dokonało w 1856 roku Królewskie Towarzystwo Geograficzne. Wejście na liczącą 8848 metrów nad poziomem morza Czomolungmę, "świętą górę", było wówczas czymś nie do pomyślenia. Pierwszych wypraw podjęto się dopiero na początku kolejnego wieku. W 1904 roku dalajlama Thubten Gjaco zgodził się na przyjęcie pierwszej brytyjskiej wyprawy w Himalaje. Ze względów politycznych i logistycznych zainteresowanie Europejczyków musiało jednak poczekać.

Próby Brytyjczyków

W 1921 roku dziewięcioosobowa brytyjska wyprawa rekonesansowa dokonała wstępnego rozpoznania szczytu, docierając na wysokość niemal 7000 metrów. Jeden ze wspinaczy nie wrócił jednak do ojczyzny, doznając podczas schodzenia śmiertelnego ataku serca.

Po roku Brytyjczycy wrócili w silniejszym składzie, liczącym piętnastu członków wyprawy oraz dziewięciu lokalnych tragarzy. Tym razem celem było zdobycie szczytu. Nie udało się go zrealizować, ale osiągnięto rekordową wysokość 8326 metrów, jednak aż siedmiu Szerpów przypłaciło to życiem.

Wyprawa z 1924 roku. George Mallory drugi z lewej w górnym rzędzie (fot. PA)
Wyprawa z 1924 roku. George Mallory drugi z lewej w górnym rzędzie (fot. PA)

W obu tych próbach miał swój udział George Mallory, jeden z najwybitniejszych alpinistów ówczesnej Europy. Zdobywca Mont Blanc i autor kilku wyprzedzających swoją epokę górskich przejść postanowił spróbować swoich sił po raz trzeci. Wyprawa z 1924 roku była – w przeciwieństwie do dwóch poprzednich – finansowana w dużej mierze z prywatnych pieniędzy. Alpinista sporą część 1923 roku poświęcił więc na zbieranie środków i rozbudzanie zainteresowania prasy. Wtedy też – podczas rozmowy z jednym z amerykańskich dziennikarzy – wypowiedział pewne kultowe słowa...

<p>– Dlaczego chce pan zdobyć Everest? </p><p>– Ponieważ tam jest</p>

I to właśnie ta lakoniczna fraza (w oryginale – "because it's there") zapewniła mu nieśmiertelność. Do dziś ten zwrot jest najczęściej przytaczaną motywacją przez wszystkich poszukiwaczy przygód. Mallory był prawdziwym łowcą wrażeń, a wejście na Everest stopniowo stawało się obsesją i sprawą honoru.

Nie tylko dla niego – na początku XX wieku Brytyjczycy przegrali wyścig, którego stawką było pierwsze zdobycie biegunów. Stąd też wzmożone zainteresowanie "trzecim" biegunem. Korzystając poprzednich doświadczeń, w 1924 roku cel mógł być tylko jeden. Kierownikiem ekspedycji został ponownie Charles G. Bruce, który to samo stanowisko piastował przy okazji poprzedniej wyprawy. To do niego należały kluczowe decyzje, takie jak ilość zabranego prowiantu czy wybór drogi prowadzącej na szczyt.

Młokos wśród starych wilków

Był jeszcze jeden problem: w powojennych realiach zwyczajnie brakowało silnych, młodych wspinaczy z odpowiednim doświadczeniem i kompetencjami, wśród których niezwykle ważna była służba wojskowa. Dlatego Brytyjczycy musieli nieco improwizować, w skutek czego szansę otrzymał 22-letni Andrew Irvine, który wcześniej brał udział tylko w wyprawie na Spitsbergen.

Student inżynierii błyskawicznie zjednał sobie przychylność doświadczonej załogi i w czasie podróży do Nepalu dzielił pokój z Mallorym, który zaczął go traktować niemal jak syna.

W sumie dla aż czterech członków dwunastoosobowej załogi był to pierwszy raz w Himalajach. Choć próbę wejścia planowano na pierwsze dni maja, to wszystko odwlekło się w czasie ze względu na fatalną pogodę. W drugiej połowie miesiąca – po otrzymaniu niezbędnych błogosławieństw – wyprawa ruszyła w górę.

Wcześniej zaplanowano trzy obozy: podstawowy (5400 m), przejściowy (6000 m) i zaawansowany (6400 m). W tym ostatnim Mallory i trzej towarzysze pojawili się 19 maja. Dwa dni później na wysokości 7000 m wspinacze rozbili obóz IV. Szybko musieli dokonać jednak odwrotu – znów dała o sobie dać pogoda.

George Mallory (z lewej) i Andrew "Sandy" Irvine (z prawej) (fot. PA)
George Mallory (z lewej) i Andrew "Sandy" Irvine (z prawej) (fot. PA)

Walka z czasem

Brytyjczycy musieli się spieszyć – w połowie czerwca miał nadejść monsun, który definitywnie położyłby kres ich marzeniom. Wyposażenie, którym dysponowali, mogło im paradoksalnie pomóc.

W 1924 roku techniczna strona wspinaczki wyglądała zupełnie inaczej. Nie było termoizolacyjnej odzieży – uczestnicy wyprawy nosili wełniane podkoszulki, flanelowe koszule, grube swetry i... tweedowe marynarki. Największym atutem była wiatroszczelna gabardyna, z której stworzono lekkie spodnie i wierzchnie płaszcze. Obuwie tworzyły skórzane, podbite półbuty.

Dziś nikt o zdrowych zmysłach nie zaatakowałby najwyższej góry świata dysponując takim rynsztunkiem, ale w 1924 roku była to najnowocześniejsza technologia, która została pozytywnie zweryfikowana w podbiegunowym mrozie. Mimo wielu oczywistych minusów takiego wyposażenia (brak asekuracji, niski poziom trwałości), wiązało się ono także z kilkoma pozytywami.

Zabawnie wyglądające z dzisiejszej perspektywy buty pozwalały na dużo lepsze "czucie" skały niż obuwie z rakami. Co za tym idzie, umożliwiały także szybsze zdobywanie wysokości. Całość była też o wiele lżejsza. Ówczesne techniki – takie jak np. "żywa drabina" – również mogły okazać się atutem w dziewiczym terenie.

But George'a Mallory'ego znaleziony w 1999 roku (fot. Getty)
But George'a Mallory'ego znaleziony w 1999 roku (fot. Getty)

Brak asekuracji również nie był dla wspinaczy tamtej epoki niedogodnością. Raczej stanowił coś, z czym stykali się na porządku dziennym. Zwłaszcza Mallory, który w górach niższych wielokrotnie dokonywał rzeczy niewytłumaczalnych.

Mój przyjaciel George Mallory (...) przeżył ongiś niezwykłą przygodę podczas wyprawy na Snowdon. Zlazł na skróty po fajkę zostawioną na półce skalnej (...) i wgramolił się pod górę tą samą drogą. Nikt nie widział ściany (...), ale gdy rano przybyto na miejsce, by oficjalnie odnotować przejście, okazało się, że jest niemal w całości przewieszona. Wedle reguł Klubu Alpejskiego drogi wspinaczkowe nazywane są zawsze od naturalnych cech rzeźby skalnej, nigdy od nazwisk odkrywców, ale w tym wypadku uczyniono wyjątek.

Wspomnienia przyjaciela z dzieciństwa najlepiej oddają fenomen Mallory'ego. Przewieszone skały – a więc nachylone do poziomu pod kątem przekraczającym dziewięćdziesiąt stopni – pokonywał z niesamowitą jak na tamte czasy łatwością. W 1924 roku niewiele poszło jednak po myśli Brytyjczyków...

W sumie zaatakowali trzy razy. 1 czerwca duet Mallory – Bruce zdołał założyć kolejny obóz (V – 7700 metrów), ale tracąc z kolejnymi metrami wsparcie Szerpów (pierwotnie z dwójką wspinaczy ruszyło dziewięciu) nie zdołali założyć obozu VI na wysokości 8170 metrów.

Rekordowy atak

Kolejnego dnia próbę podjęli Edward Norton i Howard Somervell. 4 czerwca pierwszy z nich – po odłączeniu się od osłabionego partnera – dotarł na rekordową wówczas wysokość 8570 metrów. Choć do szczytu nie było daleko, to pozbawiony butli z tlenem Norton nie miał już sił by kontynuować atak.

Nie było to szczególnie trudne podejście, ale niebezpieczne dla pojedynczego człowieka bez liny. Jedno potknięcie z całą pewnością odesłałoby mnie do podnóża góry – skomentował po latach sam zainteresowany.

Rekord Nortona w oficjalnym przekazie przetrwał aż do 1952 roku – rok przed zdobyciem Everestu bardzo blisko szczytu była wyprawa szwajcarska. Rekord wysokości osiągnięty bez wspomagania tlenem przetrwał jednak aż do 1978 roku, kiedy to w ten sposób Everest zdobył Reinhold Messner.

Podczas gdy Norton i Somervell schodzili po nieudanym ataku, Mallory i Bruce wrócili do trzeciego obozu (6400 m) po butle z tlenem. Kierownik wyprawy nie mógł jednak wspinać się dalej, a jego zastępca – Norton – nie zdecydował się na kolejny atak. Wobec tego partnerem Mallory'ego został Irvine.

"Żywa drabina", technika, dzięki której Mallory i Irvine mogli pokonać drugi stopień (fot. Getty)
"Żywa drabina", technika, dzięki której Mallory i Irvine mogli pokonać drugi stopień (fot. Getty)

Co widział Odell?

Wybór 22-latka był podyktowany także względami pragmatycznymi. Nie zdecydowały umiejętności wspinaczkowe, które nie zdążyły zostać zweryfikowane w najwyższych górach światach, ale talent do majsterkowania i naturalna siła, która wcześniej zaimponowała Mallory'emu.

5 czerwca dwójka wspinaczy w towarzystwie pięciu Szerpów dotarła do obozu IV (7000 m). Kolejnego dnia osiągnęli obóz V (7700 m), a 7 czerwca obóz VI (8170 m). W międzyczasie – aby wesprzeć atak – do obozu piątego dotarł Noel Odell. Odesłani przez Mallory'ego czterej Szerpowie przynieśli dla niego pisemną wiadomość, informując o planowanym pojawieniu się w zasięgu wzroku o 8:00.

Odell opuścił V obóz i ruszył w górę, aby móc dostrzec jak najwięcej. Licząc na powodzenie ataku, wspinacze musieli liczyć na relację jednego ze świadków. W tamtych czasach uwiarygodnianie wyczynów opierało się na słowach samych zainteresowanych i ewentualnych widzów. Mallory zadbał o wszystko – on i Irvine zabrali także aparat Kodaka, którym chcieli zrobić zdjęcie ze szczytu, rozwiewając wszelkie wątpliwości.

Wyprawa z 1924 roku. Noel Odell pierwszy z prawej w dolnym rzędzie (fot. Getty)
Wyprawa z 1924 roku. Noel Odell pierwszy z prawej w dolnym rzędzie (fot. Getty)

W świecie himalaistów zdania na temat tego, co widział Odell, są podzielone. Przyczynił się do tego sam Brytyjczyk, który kilka razy zmieniał wersję. Gdy przed godziną 13:00 chmury na moment się rozstąpiły, widział współtowarzyszy idących do góry, jakieś 300-400 metrów w linii prostej od szczytu.

Nagle przejaśniło się i mogłem ujrzeć szczyt Everestu. Moje oczy skupiły się na dwóch małych kropkach, które poruszały się w kierunku góry. Pierwsza wchodziła na skałę, druga po chwili zrobiła to samo. Fascynujący widok po chwili zniknął, bo znów pojawiły się chmury. Wytłumaczenie mogło być tylko jedno: to Mallory i Irvine poruszali się ze znaczną ochotą

To wersja opublikowana 14 czerwca w "Alpine Journal". Jako godzinę obserwacji Brytyjczyk podawał 12:52, a więc porę stosunkowo późną w odniesieniu do planów wczesnego rozpoczęcia ataku.

Do dziś trwają spory, w którym miejscu Odell tak naprawdę widział wspinaczy. Najczęściej przyjmuje się, że pokonywali oni drugi stopień (patrz: mapka poniżej), co jest zgodne z obserwacjami samego zainteresowanego. Nie brak również teorii, w myśl których Mallory i Irvine mijali pierwszy lub trzeci stopień.

Ostatnie metry drogi na Mount Everest:
Ostatnie metry drogi na Mount Everest:

Obserwacja Odella to ostatni z dowodów, jakie uzyskano w 1924 roku. Od 12:50 ślad się urywa – nikt później nie widział Brytyjczyków żywych, choć w późniejszych godzinach wypatrywano ich zejścia. Mimo wielu informacji na temat lokalizacji obu podróżników, do ciała Mallory'ego dotarto dopiero w 1999 roku. Jego partner do dziś nie został odnaleziony, ale odkryty w 1933 roku czekan Irvine'a pozwala snuć w kwestii finału ich historii pewne przypuszczenia.

Mallory spadł niemal w linii prostej od miejsca, w którym wbity (prawdopodobnie celowo) został czekan. Kilkudziesięciometrowe "przesunięcie" ciała sugeruje, że doświadczony wspinacz przeżył pierwszy upadek i próbował dotrzeć do obozu VI. Jaki los spotkał jego partnera? W tej kwestii mnożą się spekulacje, ale pewne jest jedno: także Irvine nigdy do obozu nie dotarł.

"Mallory nie mógł zawrócić"

Jeśli obaj wspinacze rzeczywiście minęli drugi stopień (co zaobserwował Odell), to po pokonaniu tej przeszkody mieli szczyt na wyciągnięcie ręki. Widok jaki ujrzeli (patrz: po lewej) był z pewnością najlepszą motywacją do kontynuowania ataku. I choć pozornie cel zdaje się być blisko, to z tego punktu do celu wciąż pozostają około 3 godziny wspinaczki.

Czy mając na uwadze późną porę, mały zapas tlenu, pogarszającą się pogodę i ogólne zmęczenie, Mallory i Irvine spróbowali ataku na szczyt zamiast odwrotu? – George nie zawrócił w tym miejscu. Po prostu nie mógł tego zrobić z prostej przyczyny: był Mallorym – stwierdził Geoffrey Winthrop Young, który był górskim mentorem Brytyjczyka w latach młodości.

Widok szczytu po pokonaniu drugiego stopnia
Widok szczytu po pokonaniu drugiego stopnia

Jake Norton, uczestnik wypraw w poszukiwaniu ciał Mallory'ego i Irvine'a w 1999 i 2001 roku, jest niemal pewny, że obu uczestnikom wyprawy z 1924 roku udzieliła się "szczytowa gorączka". Pod tym pojęciem rozumiane jest porzucenie logicznego rozumowania na rzecz emocji związanych z osiągnięciem celu. To często spotykane zjawisko także i dziś, więc w sytuacji absolutnych pionierów himalajskich wędrówek mogło wystąpić z jeszcze większą siłą. Losem tej wyprawy żyła w końcu cała Wielka Brytania...

Wierzę, że późno tego dnia – niebezpiecznie późno, wręcz głupio – 8 czerwca 1924 roku George Mallory i Andrew Irvine stanęli na najwyższym szczycie świata. Stało się to prawdopodobnie o zachodzie słońca. Temperatura robiła się coraz niższa, a oni albo mieli bardzo mało tlenu, albo nie mieli go już w ogóle. Ale byli tam – pełni wigoru, padający sobie w ramiona – na szczycie Everestu

Odnalezienie ciała Mallory'ego nie dostarczyło jednoznacznego dowodu na zdobycie Everestu w 1924 roku, ale dało kilka poszlak. Pierwsza, romantyczna, skupia się na fotografii żony. Zdaniem współtowarzyszy wyprawy i samej Ruth Mallory, George nosił jej zdjęcie w klapie płaszcza i zabrał je w dniu ataku, celem pozostawienia na szczycie. Choć dokładnie zbadano wszystkie kieszenie wspinacza, to zdjęcia nigdy nie znaleziono. Wiadomo, że nie było go także w żadnym z obozów.

Druga, pragmatyczna, dotyczy okularów przeciwsłonecznych. Znaleziono je w wewnętrznej kieszeni, co zdaniem wielu oznacza, że Mallory zdjął je podczas schodzenia wieczorem, co uprawdopodobnia tezę o podjęciu ataku szczytowego.

"Świętym Graalem" pasjonatów wyprawy z 1924 roku pozostaje dokumentacja fotograficzna. Żadnego z aparatów nigdy nie znaleziono. Podobnie jak ciała Irvine'a, choć doniesienia o jego możliwej lokalizacji pojawiały się przynajmniej dwukrotnie.

Na ciało "angielskiego dżentelmena" natknęła się owiana tajemnicą chińska wyprawa w 1960 roku. Składająca się z 214 (!) członków ekspedycja idąca tą samą drogą co Mallory i Irvine miała zostawić na szczycie posążek Mao, ale dowodów na powodzenie ich misji nigdy nie znaleziono. Nie wiadomo też, na ile poważnie można traktować zapewnienia jej członków o tym, że na wysokości ponad 8000 metrów zorganizowali napotkanemu wspinaczowi "pochówek".

Piotr Korczak, pionier ekstremalnej wspinaczki skałkowej w Polsce, w odważnym opracowaniu "Dlaczego wierzę? Mallory i Irvine – Everest 1924" wprost stawia tezę o chińskiej ingerencji w ślady po ekspedycji Brytyjczyków.

Jedyny wniosek jaki płynie z tej wyprawy (...) jest taki, że jej uczestnicy byli bardzo zdeterminowani nie tyle swoim osobistym sukcesem, ile sukcesem Partii. Ewentualne ślady poprzedników wskazujące na ich sukces wierzchołkowy lub nawet jego bliskość były ostatnią rzeczą, jakiej Chińczycy mogli sobie życzyć – przekonywał.

Jake Norton ze zdjęciami Ruth Mallory, George'a Mallory'ego i Andrew Irvine'a na szczycie Everestu (fot. Jake Norton)
Jake Norton ze zdjęciami Ruth Mallory, George'a Mallory'ego i Andrew Irvine'a na szczycie Everestu (fot. Jake Norton)

Fakty popierają tę hipotezę: jedyną rzeczą znalezioną po latach po Mallorym i Irvinie są czekan i rękawica (1933) oraz jedna butla tlenowa (1991), odkryta tuż przed pierwszym stopniem. Co stało się z resztą ekwipunku, tego do dziś nie wiadomo.

Być może przesądzający sprawę dowód – aparat ze zdjęciem ze szczytu – wciąż spoczywa gdzieś na zboczach Everestu wraz z ciałem Irvine'a. W jego odnalezienie wciąż wierzy Tom Holzel. 74-letni historyk odtwarzając relacje dwóch osób, które mogły natknąć się na Brytyjczyka, skorzystał także z najnowszych zdjęć okolicy z lotu ptaka i jest przekonany, że wie gdzie go szukać. W ostatnich latach nie może znaleźć jednak sponsora wyprawy.

Sir Chris Bonington, słynny himalaista, zdobywca Everestu w 1985 roku, jest przeciwnikiem tego pomysłu. – Nie powinniśmy już ingerować w tę historię. Cała istota tej sprawy sprowadza się do tragedii i romantyzmu. Powinno to zostać właśnie w tej formie: cudownej legendy – stwierdził.

Kacper Bartosiak

George Mallory i Edward Norton na stokach Everestu w 1924 roku (fot. Getty)
George Mallory i Edward Norton na stokach Everestu w 1924 roku (fot. Getty)
Najnowsze
Motocyklowe MŚ: trzecia runda dla Bagnaia. Jest nowy lider
nowe
Motocyklowe MŚ: trzecia runda dla Bagnaia. Jest nowy lider
| Motorowe / Motocykle 
Francesco Bagnaia (fot. Getty Images)
Arka Gdynia – Miedź Legnica. Betclic 1 Liga [SKRÓT]
Arka Gdynia – Miedź Legnica. Betclic 1 Liga, 25. kolejka (fot. TVP SPORT)
Arka Gdynia – Miedź Legnica. Betclic 1 Liga [SKRÓT]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
GKS przywitał nowy stadion. "Musieliśmy trochę pocierpieć"
Piłkarze GKS-u Katowice po wygranym w dramatycznych okolicznościach meczu z G
tylko u nas
GKS przywitał nowy stadion. "Musieliśmy trochę pocierpieć"
Frank Dzieniecki
Frank Dzieniecki
Kuriozalny błąd kadrowicza w hicie kolejki! [WIDEO]
Bartłomiej Drągowski (fot. Getty)
Kuriozalny błąd kadrowicza w hicie kolejki! [WIDEO]
| Piłka nożna 
Katowice doczekały Nowej Bukowej. "Dożyłem tego dnia"
Piłkarze GKS-u Katowice po meczu z Górnikiem Zabrze (fot. PAP)
Katowice doczekały Nowej Bukowej. "Dożyłem tego dnia"
Frank Dzieniecki
Frank Dzieniecki
Polonia Bytom – Świt Szczecin. Betclic 2 Liga [MECZ]
Polonia Bytom – Świt Szczecin. Betclic 2 Liga, 24. kolejka. Transmisja online na żywo w TVP Sport (30.03.2025)
Polonia Bytom – Świt Szczecin. Betclic 2 Liga [MECZ]
| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Zespół Bartmana nadal w grze. Teraz czekają go derby
Siatkarki ŁKS-u powalczą o mistrzostwo Polski (fot. Getty Images)
Zespół Bartmana nadal w grze. Teraz czekają go derby
| Siatkówka / Rozgrywki Ligowe 
Do góry