Trzynastka okazała się szczęśliwa! Kanarki wreszcie wygrały złoty medal olimpijski. Najważniejszego karnego strzelił Neymar – enfante terrible brazylijskiego sportu. – Nasz futbol nie umarł – podsumował selekcjoner.
Brazylia, kraj futbolu – tak puentuje mecz największy serwis sportowy. Mistrzowska odpowiedź – pisze Lance, a Estado do Minas tytułuje główny tekst pierwszej strony "Złoto do mycia duszy". To coś dla tłumacza liryki. Brazylia odetchnęła z ulgą. Wygrała u siebie. Wystawiła najsilniejszy możliwy skład (choć inny miał być zestaw graczy powyżej 23 roku życia) i zgodnie z przewidywaniami zwyciężyła. Jak Bolt na 100 i 200 metrów, jak USA w koszykówce, jak Teddy Riner w judo. Udowodniła to, co murowany faworyt udowodnić musi, czyli wyższość nad słabszymi rywalami.
Oczywiście mecz spacerkiem nie był! Jak dwa lata temu, podczas finału mundialu potrzebna była dogrywka i karne. Ostatni karny konkursu należał do Neymara, na którego wylano parę kubłów pomyj w trakcie turnieju. Brazylia zaczęła przecież bardzo słabo, od dwóch bezbramkowych remisów z RPA i Irakiem. Potem wygrała 4-0 z Danią i wyszła z grupy, próbę ognia przeszła w ćwierćfinałowym (2-0) spotkaniu z Kolumbią, a serca kibiców zdobyła po 6-0 z Hondurasem. Ale finał to finał. I jeszcze z Niemcami, którzy od rozwalenia ich reprezentacji w Belo Horizonte (słynne 7-1) budzą w Brazylijczykach strach! Przecież nawet w siatkówce plażowej kobiet niemiecka para pokonała w półfinale i finale faworyzowane miejscowe.
Gol dla Bolta?
Na szczęście dla gospodarzy mecz U'23 tego sprzed dwóch lat w niczym nie przypominał. Ot, spotkali się równorzędni rywale, chociaż Niemcy bez Draxlera, Rudigera, Cana, Weigla, Sanego nie mieli najsilniejszej reprezentacji w tej kategorii wiekowej. Neymar trafił z wolnego na 1: 0. Pokazał 75 tysiącom widzów – "ja tu rządzę", a gola dedykował siedzącemu na trybunach Usainowi Boltowi. Niestety, od tego momentu ta władza na boisku zaczęła być dyskusyjna. Nim dobrnęliśmy do wyrównania Niemcy trzykrotnie trafili w poprzeczkę. W 59. minucie Martin Max sfinalizował ładną zespołową akcję następców mistrzów świata i Maracana na dłuższy czas zamarła. A potem była walka do ostatniego gwizdka, dogrywka i karne.
Neymar od początku do końca był postacią finału. Zaraz po nim udzielił wywiadu, w którym powiedział, że wreszcie został zdjęty ciężar z pleców piłkarzy i złoto zostało zdobyte (wcześniej Brazylia miała medale srebrne i brązowe) oraz ogłosił, iż oddaje opaskę kapitana. Krytykowali go bowiem w trakcie turnieju Zico, Rivellino oraz Rivaldo za "gwiazdorzenie", a nie "kapitanowanie". Zakończył cytatem z Mario Zagallo, którym lata później posłużył się parodysta Tirrica wygrywając wybory w Sao Paulo i wchodząc do brazylijskiego sejmu chociaż było podejrzenie, że jest analfabetą!
Neymar niezastąpiony
"Vao ter que me engolir" to w luźnym tłumaczeniu – Musicie ze mną wytrzymywać! Dał wszystkim krytykom odpór, przypominając jeszcze raz, że jak nie ma Neymara, to nie ma sukcesów.
Faktycznie, ten 24 latek ma w dorobku Copa Libertadores z Santosem, Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwo Świata z Barceloną, mistrzostwo Ameryki do lat 20 z młodą Brazylią. Wszędzie tam, gdzie go w decydujących meczach zabrakło (mundial 2014, Copa America 2015, Copa Centenario 2016) przegrywali w haniebnych okolicznościach.
Ale olimpijska Brazylia to nie tylko as Barcy. – Mamy świetną generację zawodników, z których można zbudować wielki team – przekonywał przed i po finale Rogerio Micale, selekcjoner-zwycięzca. Jeśli dodać rewelacyjne pokolenie roczników 1991-92, które w 2011 wygrało zarówno mistrzostwo Ameryki jak i świata do lat 20, to aż prosi się o ciekawy zespół na mundial w Rosji!
Ma się rozumieć, że nie wszyscy wpadli w tak szalony optymizm. Nieoceniony w sprowadzaniu na ziemię szef ESPN, Jose Trajano stwierdził, że cieszy się ze złota, ale było ono dla Brazylijczyków "obligatoryjne", bo mieli własny teren, silną drużynę i w przeciwieństwie do konkurentów z Europy mogli zabrać najlepszych graczy w kategorii wiekowej.
Byłaby to racja, gdyby nie fakt, że jednak Niemców od wielu lat prowadzi trener Horst Hrubesch, mają zintegrowany system szkolenia, a w Brazylii Micale do prowadzenia drużyny został wybrany na 45 dni przed pierwszym meczem igrzysk! Juca Kfouri przekonuje, że selekcjoner pokazał inną drogę niż poprzedni trenerzy olimpijscy (na dwóch igrzyskach U'23 prowadzili selekcjonerzy pierwszej reprezentacji). As brazylijskiego dziennikarstwa twierdzi, że wreszcie znalazł się trener, który zagrał zgodnie z naturą piłkarzy, których miał do dyspozycji, a nie wciskał ich w wąski garnitur własnych przekonań o tym jak grać powinni. Micale dał wolność, nauczył kanarki jak latać i wracać do domu z trofeum, a nie trzymał je w klatce jak Dunga, Scolari albo Mano Menezes. Bo kanarek musi latać, a nie siedzieć jak kura na grzędzie!