W najbliższą sobotę Memoriał Janusza Kusocińskiego: jedna z najstarszych imprez lekkoatletycznych na świecie. Gdy ta impreza startowała w 1954 roku, nie istniała formuła zawodów, które dzisiaj nazywamy mityngami. W Polsce nie było Coca-Coli, nie było Internetu, nie było komórek, pomarańcze rzucano do sklepów tylko przed świętami Bożego Narodzenia. Kto się nie załapał, ten musiał czekać przez rok na kolejną okazję, by wrąbać cytrusa. Nie zawsze było tak jak jest, na co uczulam naszą młodzież, której często się wydaje, że świat i sport zawsze były takie, jakie znają.
Na Memoriałach wszyscy wielcy stawiali się w komplecie: bywała na nich „Złota Ela” (Elżbieta Duńska-Krzesińska), która jeszcze nie wiedziała, że nią jest. Dowiedziała się po igrzyskach Melbourne. Startowali Krzyszkowiak, Chromik, Zimny, Sidło, Foik, cała konstelacja gwiazd, którzy nie czuli się gwiazdorami, bo nikt ich tak nie nazywał. Nie byli celebrytami, bo celebrytów jeszcze w tym kraju nie było. Publiczność nie mieściła się przeważnie na trybunach, więc młodzież siedziała na drzewach. Nieobecni na stadionach przeżywali emocje w domach, gdyż każdy miał dostęp do mediów społecznościowych oraz portali pod postacią radioodbiornika "Pionier", z którego czarował głosem Bohdan Tomaszewski. Na Memoriałach padały rekordy Europy, rekordy świata, występowali Amerykanie z USA, równie wtedy atrakcyjni jak cytrusy w sklepach. Bywali na nich Kubańczycy i to nałogowo, gdyż Fidel wysyłał swoich do Europy już wczesną wiosną, żeby się trochę odżywili. Wprawdzie na Kubie nie brakowało cytrusów czy bananów, jednak lekkoatletom brakowało białka. Siedzieli w Czechosłowacji, siedzieli na Węgrzech, w ZSRR i u nas. Gościły ich i żywiły wszystkie KDL –e, a oni to odpracowali na stadionach, choć pod jesień już z nadwagą.
Głównych aktorów najbliższego, 63. Memoriału Kusego w Szczecinie, nie było nawet w odległych planach strategicznych a to dlatego, że ich rodzice jeszcze się nie urodzili. Jednak impreza przetrwała i jest mostem, który łączy wszystkie pokolenia polskich lekkoatletów, rzecz jasna z wyjątkiem przedwojennych. Jest symbolem ciągłości, którą nazywamy tradycją i często lekceważmy niestety, choć to z tradycji wyrasta nasza tożsamość.
Znajomi często mnie pytają, dlaczego ten Memoriał jest w Szczecinie, skoro Kusociński związany był z Warszawą? Odpowiedź pragmatyczna jest taka, że Szczecin chce i pomaga, a Warszawa niekoniecznie. Jednak nie ma to większego znaczenia, gdyż Kusociński był Polakiem a Szczecin leży w Polsce. Był mistrzem olimpijskim, rekordzistą świata w biegach. Zginął zastrzelony przez hitlerowców i trafił do panteonu polskich bohaterów narodowych. Memoriał Kusego w Szczecinie jest znacznie mniej ekscentryczny niż Rajd Dakaru w Argentynie. Fajnie, że jest i fajnie, że gromadzi kolejne generacje lekkoatletów, którym wielcy poprzednicy, coraz liczniej niestety, kibicują już tylko spod chmurki…
Transmisja Memoriału Janusza Kusocińskiego w sobotę od 15:45 w TVP Sport i SPORT.TVP.PL
Następne