Aż sześciu portugalskich trenerów prowadzić będzie zespoły podczas tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Tylu trenerów łącznie pochodzi z Francji, Anglii, Hiszpanii i Niemiec! Chcesz osiągnąć sukces, bierz Portugalczyka!
Portugalia w nowej edycji Champions League ma trzy kluby, wszystkie prowadzą lokalni szkoleniowcy. Ale Portugalczyków znajdziemy też w Manchesterze United, AS Monaco i Szachtarze Donieck. Dla porównania jedyny francuski trener prowadzi hiszpański Real Madryt, jedyny angielski szkocki Celtic Glasgow, a jedyny niemiecki Liverpool FC...
W czołówce jest też... Argentyna. Ten kraj jako jedyny spoza Europy, ma trenerską reprezentację w rozgrywkach w trzech mocnych klubach (Atletico Madryt, Tottenham, Sevilla). Jakby jednak nie patrzeć, to niecałe 20 proc. trenerów pochodzi z niewielkiego, 10-milionowego kraju, w którym liga od dekad zdominowana jest przez trzy kluby.
Wielka Trójka
Ma się rozumieć, że "Wielka trójka" portugalskiej piłki prowadzona jest przez Portugalczyków. Weterana Jorge Jesusa znamy od lat. Ten 63-letni szkoleniowiec prowadzi Sporting CP od 2015 roku, a wcześniej przez sześć sezonów był trenerem Benfiki. Szalenie wymagający fachowiec, nie przepada za młodzieżą. Potrafi postawić na nogi zapomnianych graczy, z przeciętniaków zrobić postaci ważne dla drużyny ale... młodzi utalentowani mu umykają.
Dowodów ostatnio mieliśmy aż nadto: Bernardo Silva i Joao Cancelo. W tym okienku AS Monaco i Valencia CF sprzedały ich za 100 mln euro, a parę lat wcześniej "wyjmowały" z rezerw Benfiki, bo Jesus nie widział dla nich miejsca w pierwszych drużynach. Dziś cieszą kibiców Manchesteru City i Interu z Mediolanu (no, może z Cancelo to przesada, bo tylko raz wszedł na boisko z ławki).
Benfica ma trenera, który jest przeciwieństwem poprzednika. Spokojny, dobrze żyjący z piłkarzami, typ ojczulka, a nie kata jak Jorge Jesus.
Już kiedyś pracował w tym klubie, ale z zespołami młodzieżowymi. Zasłynął dzięki znakomitej pracy z Vitorią Guimaraes, która po jego komendą prezentowała efektowny i ofensywny futbol. Odkąd został trenerem SL Benfica, wygrał dwa razy z rzędu mistrzostwo Portugalii, dwa razy z rzędu Superpuchar oraz po jednym razie puchar krajowy i puchar ligi, oddając tylko dwa z ośmiu możliwych do zdobycia trofeów!
Co ważniejsze, mocno promował talenty, przyczyniając się do spektakularnych transferów Goncalo Guedesa do PSG, Renato Sanchesa do Bayernu, Lindelofa do Manchesteru United oraz Edersona do Manchesteru City.
Innymi słowy, przeciwieństwo poprzednika potwierdzone w liczbach. Także w Lidze Mistrzów Benfica pod komendą Rui Vitorii spisuje się lepiej, 1/4 i 1/8 finału to nie gorsze wyniki od poprzednika, któremu w Champions League ani z "Orłami", ani z "Lwami" do tej pory się nie powiodło.
Trzeci z wielkich klubów Portugalii postawił na młodego trenera, 42-letniego Sergio Conceicao. W latach 90. był jedną z najciekawszych postaci portugalskiego futbolu. W latach 1996-98 błyszczał kapitalną formą właśnie w Porto, dzięki czemu został sprzedany za ciężkie pieniądze do ówczesnego odpowiednika PSG i Manchesteru City, czyli włoskiej Parmy.
We Włoszech grał przez kilka lat, mając epizody także w bardzo bogatym wówczas Lazio oraz Interze. Plaga kontuzji zatrzymała rozwój kariery, chociaż zawodowo kopał piłkę aż do 2009 roku. Jego kariera trenerska jest niezwykle barwna, bo szybko i często zmienia kluby.
Krótko był dyrektorem technicznym w greckim PAOK Saoloniki, krótko asystentem w belgijskim Standardzie Liege i krótko też pracuje z kolejnymi drużynami w Portugalii. Olhanense po roku zamienił na lepszy Sporting Braga, ten po konflikcie z władzami na Vitorię Guimaraes, z którą rozszedł się po ofercie z francuskiego Nantes, a to porzucił dla FC Porto.
Conceicao ma coś z Diego Simeone, jest pewny siebie, bezczelny i nieustępliwy. Ogromne międzynarodowe doświadczenie sprawia, że do rywalizacji w lidze i Lidze Mistrzów podchodzi bez kompleksów. Pierwsze cztery mecze tego sezonu (wszystkie w lidze) zaczął od wygranych i to bez straty gola! To najlepszy start klubu od 1983 roku! Nie ma się więc co dziwić, że oczekiwania wobec trenera są naprawdę duże, co zważywszy na nikłe wzmocnienia składu jest odmianą w stosunku do poprzedniego sezonu.
Pierwszą ciekawostką rzucającą się w oczy jest odejście od praktykowanego w Porto jak w Barcelonie ustawienia 4-3-3 na rzecz, zdawałoby się odchodzącego do lamusa 4-4-2, ale z jednym defensywnym pomocnikiem. Człowiekiem zaufania portugalskiego trenera jest 36-letni Iker Casillas, który został w Porto na trzeci już sezon i wygląda na to, że wreszcie czuje się w tym klubie jak "u siebie", a przynajmniej jak "u swojego" trenera.
Wielka Trójka zagranicą
Również trzech portugalskich trenerów mamy poza granicami i również znani są z pracy w klubach portugalskiej Wielkiej Trójki.
Jose Mourinho, żywa legenda portugalskiej i światowej trenerki, pracuje w najeżonym gwiazdami Manchesterze United, z którym wygrał w maju Ligę Europejską. Ma się rozumieć, że Mourinho kojarzymy z FC Porto, bo z tym klubem zdobył Puchar UEFA w 2003 i wygrał Ligę Mistrzów w 2004.
Ten barwny trener, dziś jedna z ikon portugalskiego futbolu, prawie jak Cristiano Ronaldo wśród piłkarzy i Jorge Mendes wśród piłkarskich menedżerów, o portugalskich klubach zawsze wyraża się z atencją. Nie inaczej było po losowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów, kiedy okazało się, że jego MU trafia na Benfikę, którą też swego czasu prowadził, acz bez sukcesów. Na pełne ciepła słowa Mou równie ładnie, lecz podkreślając wielkość swojego klubu, odpowiedział trener Orłów, Rui Vitoria.
– Nam też szczególnie miło będzie gościć Manchester z Mourinho, Lindelofem i Maticiem – stwierdził nawiązując w ten sposób do początków wielkich karier dzisiejszych asów Czerwonych Diabłów właśnie w barwach Benfiki.
Równie sympatycznie nie było w mediach w związku z rywalizacją FC Porto z prowadzonym przez Leonardo Jardima AS Monaco. 43-letnim szkoleniowiec nie ma wobec Smoków żadnych sentymentów, bowiem nie dosyć, że nie miał nic wspólnego z Porto w trakcie krótkiej i nieudanej kariery zawodniczej, to do świata trenerskiego przebijał się latami pracując w klubikach. Ba, znany w Portugalii stał się dzięki pracy w Bradze, a tamten epizod pozwolił mu na wyjazd do greckiego Olympiakosu w ostatnich latach też lubującego się w portugalskich trenerach (Vitor Pereira i Marco Silva).
Dopiero po sukcesie w Grecji zaproponował mu kontrakt przedstawiciel Wielkiej Trójki – Sporting CP. Ale i tam długo nie zabawił, bo z toksycznym prezydentem Bruno de Carvalho, przesiadującym podczas meczów na ławce z zawodnikami, kolejni trenerzy nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Tak więc Leonardo Jardim wyprowadził się do Monaco. gdzie robi oszałamiającą karierę, promując talenty sprzedawane za dziesiątki milionów euro.
Paulo Fonseca, rocznik 1973, w pewnym momencie zdawał się być jednym z najciekawszych talentów trenerskich Portugalii. W sezonie 2012/13 klubik Pacos de Fereira pod jego batutą szedł łeb w łeb z "Wielką trójką". I wprawdzie na końcu rozgrywek nie dał rady, ale nie dlatego, że był kiepski, lecz z powodu braku pieniędzy na zatrzymanie zawodników, których podczas zimowego okienka transferowego wyciągano jak ziemniaki z żaru.
Przejście Fonseki do Porto było w 2013 sporym awansem dla szkoleniowca jeszcze niedawno pracującego w II i III lidze Portugalii. Ale świetny start w nowym klubie skończył się twardym lądowaniem i jeszcze przed końcem sezonu został zwolniony. Znowu Pacos, potem Sporting Braga i w 2016 zaskakujący wyjazd do Szachtara Donieck, gdzie odnalazł się jak ryba w wodzie. Co więcej, dzięki temu, że jak w przypadku Mourinho i Leonardo Jardima jego interesy reprezentuje Jorge Mendes, chyba nie musi martwić się o kolejnego pracodawcę.
Mendes z niebywałą łatwością upycha swoich trenerów w Anglii i Hiszpanii, zatem jeśli tylko Szachtar pokaże się z dobrej strony w rywalizacji przeciwko Napoli, Feyenoordowi i Manchesterowi City to nowa robota za grube pieniądze jest niemal gwarantowana.
Nie grają – wygrywają
Dwie cechy wyróżniają portugalskich szkoleniowców na tle, dajmy na to, Włochów, którzy są drugą nacją wśród trenerów w Lidze Mistrzów (5). O ile Italia ma takich, którzy byli naprawdę zacnymi futbolistami (Antonio Conte z Chelsea i Carlo Ancelotti z Bayernu), a Di Francesco z Romy, nie będąc asem przez kilka sezonów grał w czołowym klubie kraju w czasach jego świetności (AS Roma za kadencji Fabio Capello), to w Portugalii większość szkoleniowców miało kariery króciutkie i bardzo przeciętne.
Tylko Sergio Conceicao był naprawdę uznanym zawodnikiem na arenie międzynarodowej (56 meczów w reprezentacji kraju). Mourinho i Jardim karier nie mieli żadnych, Rui Vitoria, Paulo Fonseca i Jorge Jesus zawodowcami byli, ale bez epizodów zagranicznych, powołań do reprezentacji oraz tytułów i pucharów. Ciekawe to o tyle, że gros pracujących w znanych klubach Portugalczyków albo piłkarzami nie było (Andre Villas Boas), albo było nimi krótko i bez błysku (Vitor Pereira), albo byli przeciętniakami wygrzewającymi ławy rezerwowych, tudzież graczami niższych lig (Nuno Espirito Santo i Marco Silva).
Drugą cechą wspólną jest to, że żaden z szóstki trenerów z Ligi Mistrzów nie pochodzi ani z Lizbony, ani z Porto, czyli dwóch kluczowych dla portugalskiego futbolu miast! Co ciekawe,
Fonseca urodził się w Mozambiku, a Leonardo Jardim w Wenezueli.
Jose Mourinho, 54 lata
Manchester United (Anglia)
czternasty raz w LM
2x Liga Mistrzów, 2x Liga Europy/Puchar UEFA
Mistrzostwa Portugalii, Anglii, Włoch, Hiszpanii
Jorge Jesus, 63 lata
Sporting Clube Portugal
siódmy raz w LM
1/4 finału LM (2012, 2013), finał LE (2013, 2014)
3x mistrzostwo Portugalii
Rui Vitoria, 47 lat
SL Benfica
trzeci raz w LM
1/4 finału (2016)
2x mistrzostwo Portugalii
Sergio Conceicao, 42 lata
FC Porto
debiut w LM
56-krotny reprezentant Portugalii
Paulo Fonseca, 44 lata
Szachtar Donieck (Ukraina)
drugi raz w LM
faza grupowa
mistrzostwo Ukrainy (2017)
Leonardo Jardim, 43 lata
AS Monaco (Francja)
czwarty raz w LM
1/2 finału LM (2017)
mistrzostwo Francji (2017)
Bartłomiej Rabij