{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Odszedł Janusz Wójcik. "Kilka tygodni temu chciał naprawiać świat"

W wieku 64 lat zmarł Janusz Wójcik. – To szok. Jeszcze kilka tygodni temu rozmawialiśmy. Trener jak zwykle chciał "naprawiać świat", był pełen energii – wspomina Dariusz Adamczuk, obrońca drużyny, która zdobyła wicemistrzostwo olimpijskie w 1992 roku.
"Wójcik ukształtował nas jako piłkarzy i ludzi"
Legendarna drużyna zebrała się kilka miesięcy temu, by uczcić 25-lecie tamtego wydarzenia. – Siedzieliśmy przy stole i planowaliśmy kolejne spotkanie na 30. rocznicę. Trener nie stracił ani trochę zapału. Choć jesteśmy już dużo starsi, potrafił rugać nas jak wtedy, gdy byliśmy młodymi piłkarzami. Snuł wizje, opowiadał o tym, co by zrobił. Jego śmierć jest dla mnie bardzo przykra. Większości chłopców z tamtej reprezentacji otworzył drzwi do kariery. Nasze następne spotkanie już niebawem, w czasie pogrzebu... – zawiesza głos Adamczuk.
Wielu zawodników z tamtego okresu wymienia wśród głównych cech szkoleniowca talent do organizowania. – Niezły cwaniaczek był z niego. PZPN chciał, byśmy grali w strojach Admirala. Wójcik zrobił taki numer, że podał im złe dane. Według jego rozpiski Wojtek Kowalczyk był bramkarzem. Trener pokazał te koszulki działaczom i zapytał, jak mamy w tym grać. A ten sprzęt to był szajs, koszulki sięgały do pępka. Wstyd się było pokazać. Potem Wójcik z Andrzejem Grajewskim zamówili wszystko od Adidasa. Wyglądaliśmy lepiej niż pierwsza reprezentacja – śmiał się Ryszard Staniek w rozmowie z naszym portalem.

Jak mówi Przemysław Ofiara, współautor biografii "Wójt. Jedziemy z frajerami!" i "Wójt. Jak goliłem frajerów" oraz dziennikarz "Super Expressu" – trener podupadł na zdrowiu, ale wciąż pozostawał pełen chęci do życia.
– Około rok temu miał zapaść, przyjechała karetka i go uratowano. Po wypadku z 2009, gdy przewrócił się i uderzył głową w szpikulec, miał coraz więcej problemów. Powiedziałbym jednak, że był w dobrej kondycji. Odwiedzał naszą redakcję i nadal zachowywał się jak herszt bandy. Lubił sobie porządzić. Kiedy przychodził, zawsze musiał dostać gorące cappuccino. Każdy wiedział, że ma być na stole filiżanka – mówi Ofiara.
– Podczas mundialu w 2014 pisaliśmy książkę i oglądał z nami mecze. W czasie spotkań często coś mu się przypominało."Przemciu, włączaj dyktafon, bo zapomnę!". Raz zobaczył na ekranie Josepha Blattera, byłego prezydenta FIFA i zaczął opowiadać, jak wypił z nim "morze wódki". Innym razem przypomniał sobie, że to on zastrzelił tygrysa polującego na dzieci w Pakistanie. Wiele osób zarzuca mu kłamstwa, ale tylko on wiedział, co tak naprawdę przeżył. A że lubił ryzykować – faktycznie to jego kula mogła trafić tygrysa. Muszę też przyznać, że trener zachowywał się bardzo profesjonalnie i starannie. Przygotowywał się na każdą rozmowę o książce. Poganiał mnie, zależało mu na wydaniu autobiografii. "Przemciu, to ma być gotowe jeszcze przed świętami!" – powtarzał. Będzie go brakować – kończy Ofiara.
Janusz Wójcik zmarł 20 listopada o godzinie 11:10 w warszawskim szpitalu MSWiA. Powodem śmierci był rozległy krwiak w głowie.