Zawody Pucharu Świata w Ruce zapadną kibicom skoków w pamięci z kilku powodów. Poza niespodziewaną wygraną Jerneja Damjana, głośno było za sprawą kombinezonów, a dokładniej problemów związanych z ich pomiarem i naciąganiem. Transmisja weekendowego konkursu Pucharu Świata w Niżnym Tagile w TVP1.
Dyskwalifikacja Piotra Żyły, w związku z nieprawidłowym wymiarem kombinezonu w kroku, położyła się cieniem na sobotnim konkursie. Drużyna, w której składzie byli również Maciej Kot, Dawid Kubacki i Kamil Stoch, zajęła szóste miejsce.
Zwyciężyli Norwegowie, a to właśnie w tym zespole występuje Daniel Andre Tande, o którym głośno stało się za sprawą kontrowersyjnej gimnastyki na belce startowej. Przeciągając się na niej miał naciągać kombinezon. Dzięki temu zabiegowi wydłużał się on w kroku, co pozwoliło mu zwiększyć powierzchnię nośną w trakcie lotu.
W obronie Norwega staje jednak Kot. – Szczerze myślę, że nie była to próba manewrowania. Być może jest to jakaś tajna broń Norwegów, ale zastanowiłem się chwilę nad tym. Wydaje mi się, że on po prostu, tak jak paru innych Norwegów, w momencie siadania na belkę rusza nartami w torach. Być może jest to bardziej spowodowane chęcią poczucia tego toru i rozjechania nart – stwierdził w rozmowie z Filipem Czyszanowskim.
Jak zaznacza ojciec Macieja, Rafał Kot, problemów związanych z nieodpowiednim krokiem nie należy upatrywać w kontrolach sędziów, które dokonywane są przed oddaniem skoku. Ich źródło leży gdzie indziej, a mianowicie w pomiarach skoczków, dokonywanych przed rozpoczęciem sezonu.
O tej sprawie rozmawiał z Agnieszką Baczkowską (polski przedstawiciel w FIS – przyp. red.) i "ona się wręcz śmiała". Jak wspominała, "skoczkowie w różny sposób przygotowują się do pomiarów. Manipulują swoim ciałem tuż przed nimi, przez co mają wpływ na to, jakie będą wymiary ich kombinezonów".
Fanom skoków znana jest historia z "wydłużaniem" Adama Małysza. Polak rozciągany był na specjalnym wyciągu. W ten sposób "urósł" o centymetr. Dzięki temu zabiegowi mógł skorzystać w sezonie z dłuższych nart.
W związku z tym nie można mówić o naciąganiu i łamaniu przepisów. Jeżeli kombinezon zawodnika jest zgodny z wcześniej dokonanymi pomiarami, nie można go zdyskwalifikować. Daniel Andre Tande nie jest jedynym zawodnikiem, któremu dokładnie przyglądano się podczas zawodów w Ruce. Zainteresowanie wzbudził też Vojtech Stursa.
Jak stwierdził Rafał Kot, widać znaczną różnicę między kombinezonami niedzielnego zwycięzcy Jerneja Damjana a czeskiego skoczka. Krok Stursy na pierwszy rzut oka kończy się zdecydowanie niżej od kroku Słoweńca. Mimo to zawodnik nie został zdyskwalifikowany. Najwidoczniej parametry jego stroju są zgodne z pomiarami dokonanymi przed rozpoczęciem sezonu.
Problemy ze sprzętem nie są w skokach żadną nowością. Kontrola kombinezonu na górze skoczni przed skokiem, o której mowa, obowiązuje od sezonu 2015/16. Gdy zawodnik przejdzie ją pozytywnie, nie może dotknąć stroju aż do momentu ponownej wizyty u przedstawiciela FIS, już po oddaniu skoku. Takie zachowania jak klepanie po udach, uderzanie pięścią w tors, poprawianie rękawów na belce startowej są zabronione. W innym przypadku zawodnik zostanie zdyskwalifikowany.
Następne