James Tarkowski to najnowszy obcokrajowiec łączony z reprezentacją Polski. Jest jednym z najlepszych stoperów Premier League i ma polskie korzenie. Teoretycznie Adam Nawałka nie powinien się zastanawiać, tylko wysyłać mu jak najszybciej powołanie do kadry. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana.
Dziadek Tarkowskiego był Polakiem, walczył w armii Andersa, a po II Wojnie Światowej osiadł w Wielkiej Brytanii. James jest świadomy i dumny ze swoich korzeni, ale nie mówi po polsku i nie ma polskiego paszportu. Nadal waha się, czy chciałby grać dla Polski, czy poczekać na powołanie do reprezentacji Anglii. Pomysł powołania go do kadry Adama Nawałki jako pierwszy wysunął "Przegląd Sportowy". Rozważmy wszystkie "za" i "przeciw".
Za:
– Jest bardzo dobrym piłkarzem. Po prostu. W zeszłym sezonie był jeszcze rezerwowym, ale po odejściu Michaela Keane'a do Evertonu za 30 mln funtów, zajął jego miejsce na środku obrony Burnley i odnalazł się doskonale. Jest najwyżej ocenianym obrońcą Premier League w serwisie WhoScored.com (średnia 7.40), ma najwięcej zablokowanych akcji, a pod względem wybić jest drugi.
– Jest bardzo silny, dobrze podaje, dobrze gra głową. Może być lepszy od Kamila Glika – uważa Andrzej Person, który jest wielkim piewcą tego pomysłu. Tarkowski gra na tyle dobrze, że zainteresował się nim selekcjoner reprezentacji Anglii Gareth Southgate, a według "The Times" chcą go sprowadzić Arsenal i Manchester City.
– Ma ciekawą historię. Dziś 25-letni obrońca robi furorę w Premier League, ale jeszcze niedawno zarabiał 200 funtów tygodniowo i walczył w niższych ligach w barwach Oldham Athletic. Stamtąd trafił do Brentfordu, z którym awansował do Championship (drugi poziom ligowy w Anglii). Po dwóch latach wymusił transfer do Burnley, bo jego matka zapadła na nieuleczalną chorobę i chciał być bliżej niej. – Wolałbym rozstać się z Brentfordem w inny sposób, ale czułem, że robię coś właściwego. Teraz mam do rodziców 15 minut drogi i widuję się z mamą tak często, jak tylko mogę – mówił w ciekawym artykule na "Daily Mail".
Tarkowski nie przystaje do wizerunku zmanierowanej, piłkarskiej gwiazdy. Lubi tanie podróże, najlepiej autostopem i spanie w motelach. Gdy miał 14 lat, sam odszedł z Blackburn, by ułatwić życie ojcu. – Tata pracował cały dzień jako elektryk, a potem musiał jeszcze odebrać mnie z Blackburn, przez co wracał do domu po 21. Przeczuwałem, że chcą się mnie pozbyć, więc sam odszedłem. Nie dziwię im się. Sam bym mnie wtedy zwolnił. Byłem dużym, ale bardzo miękkim obrońcą – wyznał. Dzisiaj jego ulubione boiskowe atrybuty to głowa, barki i łokcie. Za nieprzepisowe użycie tych ostatnich został właśnie zawieszony na trzy najbliższe mecze.
– Interesuje się Polską i naszą kadrą. – Jestem jego fanem od kiedy przeczytałem ten tekst w "Daily Mail". Tarkowski to świetny facet, bardzo ciekaw swojej drugiej ojczyzny – mówi nam Person. Zawodnik Burnley był już w Polsce dwa razy, przy drugiej okazji odwiedził muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. – Trudno pojąć to, co miało tam miejsce. Gdy widzisz te okulary, włosy, ciężko jest zaakceptować skalę tej zbrodni. Jestem raczej wesołą osobą, ale po przekroczeniu bramy obozu mój nastrój zmienił się natychmiastowo – wspominał.
Dziadek Tarkowskiego był Polakiem. – Jego ojczym był policjantem i został stracony na samym początku wojny. Dziadka Bolesława deportowano do Rosji, gdzie dołączył do armii generała Władysława Andersa. Był kierowcą czołgu. Po zakończeniu wojny został w Anglii – mówił piłkarz.
Gdy "PS" skontaktował się z nim w grudniu, Tarkowski zaskoczył znajomością polskiej reprezentacji. – Widziałem Polskę w eliminacjach mistrzostw świata. Wiem, że w środku obrony gra Kamil Glik z Monaco, ma partnera z polskiej ligi. Drużyna jest mocna, choć konkurencja chyba nie aż tak wielka jak w Anglii – ocenił.
Przeciw:
– Woli grać dla Anglii. Tarkowski nigdy nie powiedział, że marzy, by reprezentować Polskę. Nie było tak dwa lata temu, gdy grał Brentford i tym bardziej nie jest tak obecnie, gdy coraz poważniej interesuje się nim Southgate. – Zawsze uważałem się za Anglika. Tu się urodziłem i chciałem grać dla Anglii. Nie zrezygnowałem z tego marzenia, ale do angielskiej kadry trudno się przebić – mówił "Przeglądowi" dwa lata temu.
Obecnie dodaje: – Wciąż jestem zainteresowany występami i dla Anglii, i dla Polski. Rozumiem, że Southgate mnie obserwuje, ale nie wykluczam możliwości gry dla Polski. Trudno oprzeć się wrażeniu, że piłkarz – być może za namową agenta – "flirtuje" publicznie z Polską, by przyspieszyć powołanie od Anglików. Tak było w przeszłości m.in. z Andy'm Johnsonem, który głośno zapewniał, że chce zagrać dla Polski, czym wymusił szansę od selekcjonera Synów Albionu.
– Nie ma paszportu i nie mówi po polsku. Nie zagrał nigdy w angielskiej młodzieżówce, więc FIFA nie blokowałaby jego występów w dorosłej kadrze innego kraju. Musiałby jednak otrzymać polski paszport, a nawet nie złożył jeszcze dokumentów. – Mój tata ma wszystkie papiery po dziadku – zapewniał na łamach "PS".
Musiałby jednak zasiąść też do lekcji polskiego, a od dwóch lat (gdy pierwszy raz skontaktowali się z nim dziennikarze z Polski) tego nie zrobił. – Polityka PZPN jest taka, że z nikogo nie będziemy na siłę robić Polaka tylko po to, żeby grał w reprezentacji Polski. Dotyczy to jednak wyłącznie zawodników, którzy nie mają polskiego paszportu. Natomiast ci wszyscy, którzy mają nasze obywatelstwo, są w drużynie narodowej bardzo mile widziani – mówił prezes Zbigniew Boniek na początku kadencji Adama Nawałki. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Paszport jest więc pierwszym, niezbędnym krokiem.
– Nie ma woli z polskiej strony. Tarkowski zapewnia, że dotychczas nikt z PZPN się z nim nie kontaktował. I trudno podejrzewać, by "w przeddzień" mundialu miało się to zmienić. Kadra Nawałki ma obecnie na tyle pozytywne wyniki i wizerunek, że nie potrzebuje tzw. farbowanych lisów. Tarkowski może być trzy razy lepszym piłkarzem od Michała Pazdana, ale stoper Legii – mimo dużych wahań formy w ostatnich miesiącach – w kadrze zwykle nie zawodzi.
I choć żaden europejski finalista nie stracił w eliminacjach więcej goli niż Polska (14 w 10 meczach), to nagłe powołanie zupełnie nowej postaci na cztery mecze przed mundialem nie byłoby w stylu Nawałki. Dlatego niezależnie od imponującej formy Tarkowskiego, trzeba trzeźwo stwierdzić, że prędzej biało-czerwoni zdobędą w Rosji złoto, niż zobaczymy go w koszulce z Orłem.
Następne