14 grudnia minął rok od pierwszego, udanego wykorzystania systemu w VAR w międzynarodowych piłkarskich zawodach. Kibice wyczekiwali na rozwój systemu, zapewniającego sprawiedliwe decyzje sędziów. Niestety, kontrowersji nie brakuje. Niewłaściwa interpretacja spornych zdarzeń, zbyt długie oczekiwanie na werdykt – to tylko kilka z nich.
To czekanie…
"Bałaganem" nazwali piłkarze Realu Madryt procedurę wideoweryfikacji, na której wprowadzenie zdecydował się brazylijski sędzia Sandro Ricci, podczas półfinału tegorocznych KMŚ. Królewscy pokonali Al-Jazirę 2:1. – Wolę futbol bez VAR-u. To wszystko bardzo mi się nie podoba, ale nie ja podejmuję decyzje – przedstawił swój punkt widzenia Gareth Bale.
Casemiro trafił wówczas do siatki po uderzeniu głową. Bramka mogła dać prowadzenie Hiszpanom, lecz sędzia po konsultacji anulował gola. Okazało się, że na spalonym w momencie strzału był Karim Benzema. Ogłoszenie werdyktu trwało jednak około czterech minut. – Czas podejmowania decyzji jest zdecydowanie za długi – tłumaczy były sędzia międzynarodowy, Michał Listkiewicz.
– To kwestia niedostatecznego wyszkolenia. Nie da się zrobić w dwa lata fachowca ze stażysty. VAR to nowość, z którą nikt nie był w stanie nas oswoić, sędziowie nie są do końca pewni siebie. Trzeba kilkudziesięciu przypadków użycia systemu, by ukształtować w sobie pewien automatyzm. Często również sytuacje są na tyle zawiłe i ciężkie do jednoznacznej oceny, że należy je obejrzeć kilkukrotnie z różnych perspektyw. To też zajmuje czas. Tego jednak nie przeskoczymy, co najwyżej możemy to przyspieszyć. To nastąpi w momencie, w którym w poczynaniach sędziów zacznie być widoczna zdrowa rutyna – przekonuje były prezes PZPN.
Technicznie bez zarzutu, chociaż…
Pomijając czynnik ludzki, VAR w ciągu roku od pierwszego użycia nie szwankował. Nie oznacza to jednak całkowitego braku problemów. Początkowe kłopoty z łącznością zostały rozwiązane, lecz problematyczną pozostaje kwestia lokalizacji linii spalonego. – Lekkie, kilkucentymetrowe odchylenie przy dzisiejszym tempie gry może mieć kluczowe znaczenie, a takie sytuacje zdarzają się bardzo często – stwierdza Listkiewicz.
Moment, od którego należy oceniać sytuację pod kontem ewentualnego spalonego, według przepisów, następuje w chwili pierwszego kontaktu stopy podającego z piłką. Tu jednak także pojawiają się nieścisłości. – Spalone to jedyna kontrowersja, przy której możemy powiedzieć, że VAR jest po prostu niedoskonały. Niby dźwięk kopnięcia piłki przez dośrodkowującego jest słyszalny, ale na stadionie, gdzie roznosi się echo, może być to mylące – dodaje Listkiewicz, zaznaczając jednocześnie, że Polski Związek Piłki Nożnej jest jedną z nielicznych europejskich federacji, która radzi sobie z tym dobrze.
Sędziujący pamiętne spotkanie reprezentacji Polski z Austrią podczas mistrzostw Europy w 2008 roku, Anglik Howard Webb zauważa, że liczba "oczu", obserwujących spotkanie, stale rośnie. Wiąże się to z podniesieniem atrakcyjności odbioru spotkania, lecz jednocześnie czyni widzów bardziej wyczulonymi na błędy sędziów.
– Pomyłki zawsze się zdarzały i będą się zdarzać. Nie powinniśmy krytykować za nie arbitrów, którzy oceny dokonują w ułamku sekundy. Mark Clattenburg poczuł, że przyszedł czas na zmiany, opuścił Premier League. Kto wie? Być może z powodu zbyt dużej presji. Swoją drogą, moment podjęcia tej decyzji jest dość dziwny. Sędziując obecnie na Bliskim Wschodzie, ciężko mu będzie wziąć udział mistrzostwach świata w Rosji, bo Arabia Saudyjska ma już swojego kandydata. To byłaby ogromna strata – powiedział Webb.
Tylko dziewięć federacji. To kosztuje
Wprowadzenie VAR do rozgrywek ligowych kosztuje. Wynajem (lub kupno) wozów, w których system jest obsługiwany, aparatura, szkolenia – dla wielu krajów to wciąż zbyt wysokie progi finansowe. W Polsce w ciągu jednej rundy obsługa systemu pochłania kilkaset tysięcy złotych.
– My Polacy wprowadziliśmy system ekspresowo. Od razu rzuciliśmy się na głęboką wodę. Na szczęście nikt nie utonął. Wśród federacji, które nie zdecydowały się na VAR, pokutuje przekonanie o ryzykowności tego posunięcia. Stać ich na to, ale uznają, że jest dobrze tak jak jest. To jednak niewielka ich część. W znakomitej większości krajów decydują po prostu względy finansowe. VAR kosztuje. Know-how, zaplecze, ludzie... Tam, gdzie nie ma zbyt dużych wpływów z praw telewizyjnych, gdzie finansowanie spoczywa na barkach związku, tam nie ma środków na wdrożenie systemu – mówi Listkiewicz.
Problemem jest także stopień zaawansowania technicznego przekazu. W ligach, gdzie transmisji prowadzonych na żywo jest niewiele, brak jest wystarczającej liczby kamer. Za sprawiedliwość w piłce należy więc zapłacić. Ci, których na nią nie stać, nadal muszą bazować na omylnej ludzkiej intuicji.
Następne