W dobie profesjonalizacji sportu slogan o równorzędności przygotowania psychicznego i fizycznego staje się coraz bardziej wyświechtany. Czy jednak jesteśmy w stanie wskazać dyscyplinę, w której sfera psychologiczna odgrywa większą rolę niż aspekty fizyczne? – Wszystko sprowadza się do kwestii predyspozycji – przekonuje była wioślarka, psycholog sportu, Magdalena Kemnitz.
Konkurencje wymagające skupienia, sprytu, ale także te wiążące się z presją obserwatorów, trenerów, kibiców – spośród nich należy szukać tej obciążającej psychikę w największym stopniu.
– Każdy sport ma swoją charakterystykę. To nie jest tak, że innej koncentracji oczekujemy od bobsleistów, a innej od narciarzy alpejskich – tłumaczy Kemnitz. Kluczowa jest kwestia predyspozycji. Nie jest jednak przesądzone, że pozbawiony konkretnych zdolności zawodnik jest skazany na przeciętność. Musi po prostu włożyć więcej pracy, by dorównać z pozoru lepszym od niego.
Formę też trzeba "odblokować"
Sportowiec zmuszony jest pod względem psychicznym do najintensywniejszego wysiłku podczas startów w konkurencjach, w których występ trwa krótko. Wówczas ciężej skorygować ewentualny błąd. – Przywołam znów bobsleistów. Prędkość jaką osiągają podczas przejazdu wiąże się ze sporym ryzykiem. Oczywiście, ich ruchy warunkuje fizyka, ale proces myślowy trwa sekundy, jeśli nie ułamki sekund. To są specyficzne charaktery. Ryzyko trzeba lubić – wyjaśnia Kemnitz.
Najistotniejsze są więc predyspozycje i umiejętności. Nie chodzi jednak o umiejętności techniczne, a o psychologiczne. Tak jak pierwsze można wyćwiczyć podczas treningów, tak bariery mentalne poszerza się najczęściej podczas zawodów. Mowa o radzeniu sobie ze stresem, pewności siebie, stopniu samooceny. Wpływa to na późniejsze zachowania w kluczowych momentach rozgrywki.
– Zawodnik musi odrzucić elementy nieistotne, jak choćby rozpatrywanie konsekwencji potencjalnego niepowodzenia. Nie ma na nie wpływu. Im szybciej sobie to uświadomi, tym lepiej dla niego. Odporność na głosy widowni i ławki trenerskiej też ma znaczenie. Co ważne, to wszystko trzeba wytrenować – stwierdziła specjalistka.
Poziom olimpijski zobowiązuje
Na igrzyskach próżno szukać średniaków. Sportowcy mają świadomość braku zależności między treningiem mentalnym a fizycznym, więc w jednakowym stopniu dbają o obie sfery. Dieta, higieniczny tryb życia, regularne ćwiczenia – to podstawy.
Forma wypracowana przez eksploatacje i przekraczanie barier wytrzymałościowych organizmu nie zawsze widoczna jest podczas zawodów. By ją zaprezentować, konieczne jest wsparcie psychologiczne. – Jadą dobrze przygotowani, po poprzednich sukcesach można wnioskować, że będzie dobrze, że odległość będzie wystarczająca, że szybkość będzie ta… i nagle klapa. W tym momencie ujawnia się obszar koniecznej do wykonania pracy mentalnej – przekonuje psycholog, upierając się przy tezie, według której najcięższa psychologicznie zimowa dyscyplina sportu jest niemożliwa do wskazania.
– Weźmy na przykład hokeistów. W ich przypadku trudność polega na wymaganych dodatkowych umiejętnościach. Chodzi tu na przykład o bezproblemową komunikację w ramach zespołu, budowanie relacji. Wszystko to wynika z posiadania lub braku kompetencji społecznych. W sportach indywidualnych z kolei psychika musi udźwignąć ból, zmęczenie, ubytki motywacyjne, uczucia po porażce, a zostajesz z tym sam. Wszystkie dyscypliny są moim zdaniem tak samo wymagające – puentuje Kemnitz.
Następne