"Drużyna Hiddinka dała narodowi czystą radość. To prawda, że bardziej niż z uczciwego zwycięstwa cieszyli się z farta i kluczowych decyzji sędziowskich w meczach przeciwko Portugalii, Włochom i Hiszpanii. Reprezentacja, która dotąd nie wygrała meczu w finałach mistrzostw świata, w 2002 roku dotarła do półfinału... ". Tak Gary Lineker komentował mundial Tygrysów Azji szesnaście lat temu. Dziś Korea Południowa po raz kolejny zmierzy się z Polską, a przez ten czas zmieniło się przecież tak wiele...
Brakuje nam obrońcy – informował wtedy van Gaal. – Jestem zainteresowany braćmi de Boer, ale poszukuję alternatywy. W sierpniu 1998 roku był nią dla trenera Barcelony Yu Sang-Chul. 26-letni Koreańczyk właśnie miał za sobą występ na mundialu we Francji. Jego reprezentacja zajęła ostatnie miejsce w grupie E, on jednak zdążył zabłysnąć na tyle mocno, że dojrzano to w Katalonii. Yu, wówczas zawodnika Ulsan Hyundai, pragnął zobaczyć w barwach Barcy także Ronald Koeman. Holender miał okazję blisko przyjrzeć się grze pomocnika Tygrysów Azji, stanowiących jednego z grupowych przeciwników Oranje podczas tych mistrzostw. Tuż po zakończeniu turnieju Koeman, wtedy prawa ręka Guusa Hiddinka, zmieni mentora na Louisa van Gaala, zostając jego asystentem w Barcelonie. Z sobą miałby ochotę zabrać Yu na Camp Nou. Trenerski zespół Barcy widzi jego możliwości gry na środku obrony, mimo że Koreańczyk zwykle występuje w środku pola. Gra w Katalonii, będzie dla niego na wyciągnięcie ręki. W sierpniu pojawi się na testach, jednak ustąpi miejsca Frankowi i Rolandowi de Boerom. Zamiast do Europy przeniesie się do japońskiego Yokohama Marinos. To i tak wielki krok naprzód w jego karierze, jednak by znów zrobiło się o nim głośno po drugiej stronie świata będzie musiał poczekać cztery lata. W 2002 roku znów zamieszany jest we wszystko Holender. Tym razem Guus Hiddink siedzi na ławce Tygrysów Azji, które po meczu z Polską znajdą się na ustach wszystkich.
Koreańscy bogowie
Do momentu azjatyckiego mundialu Korea Południowa brała udział w finałach mistrzostw świata pięciokrotnie, po raz pierwszy w 1954 roku. Na przestrzeni niemal półwiecza nie wygrała spotkania w tych rozgrywkach. Sukces mundialu 2002 był w odczuciu Koreańczyków niewyobrażalny. Po ćwierćfinale przeciwko Hiszpanii ówczesny prezydent, Kim Dae-Jung, stwierdził, że był to najwspanialszy moment w historii kraju od... pięciu tysięcy lat; odkąd legendarny Dangun założył pierwsze królestwo Korei. Dangun miał panować tysiąc pięćset lat, po czym stać się bóstwem gór. Mecz z Hiszpanią, w którym awansowali po serii rzutów karnych, upstrzony był skandalicznymi decyzjami arbitra. Mimo to stał się największym wydarzeniem od czasów mitycznego półboga. Ale wszystko zaczęło się od meczu z Polską...
Szesnaście lat temu zarówno dla piłkarzy Hiddinka, jak i Engela, był to inauguracyjny mecz mistrzostw. Tygrysy i Orły stanęły naprzeciwko siebie 4 czerwca. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że mecz w Pusan będzie dla Polaków ogromnym wyzwaniem. W końcu przyszło się mierzyć z gospodarzami turnieju, mającymi za sobą wsparcie niemal pięćdziesięciu tysięcy kibiców. Nie pomógł hymn w odważnej aranżacji Edyty Górniak; nie pomógł Emmanuel Olisadebe. Przewaga piłkarzy Hiddinka była tego dnia niepodważalna. Piętnaście minut mocnej gry Polaków nie wystarczyło, by przełamać Koreańczyków. W 26. minucie wynik otworzył Hwang Sun-hong; rezultat na 2-0 ustalił niedoszły obrońca FC Barcelony – Yu Sang-Chul. Polska odpadła, zajmując ostatnie miejsce w grupie D. Korea Południowa poszybowała dalej, by zostać czwartą drużyną świata.
Upłynęło ponad półtorej dekady i znów reprezentacje obu krajów pojadą na finały mistrzostw świata. Tylko role uległy odwróceniu. Polska znajduje się na szóstej pozycji w rankingu FIFA, Korea niemal dziesięć razy dalej – na 59. miejscu. Tym razem Biało-Czerwoni nie są oudsiderami. Do finałów nie zakwalifikowali się cudem, ale wyszli z pierwszego miejsca w grupie. Koreańczycy, ze względu na odległe miejsce w rankingu, rozlosowani zostali z czwartego koszyka. Zabrakło im też szczęścia – w grupie z Niemcami, Meksykiem i Francją ich szanse na awans wydają się nikłe. Nie prowadzi ich już wybitny taktyk z Holandii, ale Shin Tae-Yong, selekcjoner doświadczony jedynie w realiach koreańskiego futbolu. Przez szesnaście lat zmieniło się wiele. Jedni swoją szansę zaprzepaścili, drudzy wykorzystali, choć wydawało się to niemal nierealne. Co jednak stało się z tamtymi bohaterami, którzy zmietli Polskę z trawy w Pusan?
Snajperzy z Pusan
– Wystartujemy od zera, by przygotować się do kolejnego sezonu. Powierzając mi tę funkcję obdarzono mnie zaufaniem, dlatego zrobię wszystko, by spełnić oczekiwania naszych kibiców i zapewnić dobre wyniki. Tak Yu Sang-Chul, zdobywca drugiej bramki w meczu z Polską, witał się w grudniu zeszłego roku z nowym klubem. Były reprezentant właśnie został trenerem Jeonnam Dragons, drużyny grającej w koreańskiej K-League. Poprzedni trener, Roh Sang-Rae, nie sprawdził się – w 2017 zespół balansował w okolicach strefy spadkowej. Władze Jeonnam postanowiły więc sięgnąć po legendę koreańskiej piłki. Taki bowiem jest w tej chwili status Yu, który powiesił buty na kołku cztery lata po pamiętnym mundialu 2002. Do Barcelony nigdy nie dotarł, a jego kariera nie wyszła poza granice Japonii i Korei. Grał w Ulsan Hyundai, Yokohama Marinos i, zaledwie przez jeden sezon, w Kashiwa Reysol. Uniwersalny – to słowo, które najlepiej oddaje grę Yu. Choć nominalnie był środkowym pomocnikiem, często zdarzało mu się grać zarówno na pozycji stopera, jak i napastnika. Dziś jest zawodnikiem, który znajduje się na drugim miejscu w historii pod względem liczby występów w barwach Korei Południowej. Ma ich 123. Z piłką nie rozstał się nigdy. Bezpośrednio po zakończeniu kariery rozpoczął pracę trenera. W 2011 trafił na ławkę Daejeon Citizen, których uratował przed spadkiem z K-League. W kraju cieszy się opinią młodego szkoleniowca ze świeżym spojrzeniem na taktykę. Nie boi się odważnych decyzji i radykalnych rozwiązań. Gdy koreański Mourinho, jak zwą go dziś rodacy, powiesił buty na kołku przyznał się do tajemnicy, którą udało mu się ukryć podczas piłkarskiej kariery. Przez całe życie grał, nie widząc na jedno oko.
Losy drugiego ze strzelców w meczu z Polską potoczyły się podobnie. Hwang Sun-Hong jako 33-latek ogłosił w 2002 roku zakończenie kariery. Wtedy miał już 103 występy w kadrze i 50 bramek, co czyni go dziś drugim najskuteczniejszym snajperem Korei Południowej. Wyprzedza go tylko Cha Bum-Kun. I to mimo absencji na mundialu w 1998 roku, bo wówczas doznał poważnej kontuzji w sparingu z Chinami, która wykluczyła go z francuskiego turnieju. Seniorską karierę rozpoczął w Europie, trafiając do rezerw Bayeru Leverkusen, jednak nie zagrzał tam zbyt długo miejsca. Podobnie jak w przypadku Yu jego życie związane było z klubami z Japonii i Korei. Również został szkoleniowcem, choć podjęcie tej decyzji zajęło mu cztery lata. W 2007 roku rozpoczął pracę trenera w Pusan. Dwa lata temu jego losy splotły się znów z kolegą z mundialowej kadry, innym napastnikiem – Choi Yong-Su.
Trenerskie pokolenie
W FC Seul Choi był legendą. Jako jedyny zdobył mistrzostwo w barwach tego klubu w roli piłkarza, asystenta oraz pierwszego trenera. Nic więc dziwnego, że odejście z ławki trenerskiej wywołało burzę. W czerwcu 2015 roku Choi odrzucił ofertę przejścia do Chin, opiewającą na 4,3 miliona euro. Wówczas oświadczył, że na przyjęcie jej nie pozwala mu lojalność wobec obecnego Seulu. Ledwie rok później zmienił opinię, bo postanowił przyjąć propozycję pracy chińskiego Jiangsu Suning. Poczytano to jako akt zdrady. Na ławce Seulu zastąpił go Hwang Sun-Hong, grający z nim ramię w ramię w 2002 roku. Zakontraktowanie byłego napastnika nie było przypadkiem. Przez pięć lat prowadząc Pohang Steelers powiódł drużynę do mistrzostwa, dwóch pucharów FA i w licznych występach w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. W pierwszym sezonie na ławce Seulu sięgnął po ligę i drugie miejsce w Pucharze FA; nadal pozostaje szkoleniowcem tego klubu. Z kolei decyzja Choia okazała się chybiona. W 2016 Jiangsu pobiło klubowy rekord transferowych wydatków, sprowadzając Ramiresa z Chelsea i Alexa Teixeirę z Szachtara. Wówczas Choi wywalczył wicemistrzostwo, jednak kolejny sezon okazał się dla niego porażką. Ligową rywalizację klub rozpoczął fatalnie, po czym odpadł z Azjatyckiej Ligi Mistrzów w starciu z Shanghai SIGP. Po meczu, w którym Jiangsu przegrało 1:3, Choi zdecydował podać się do dymisji. Na ławce zastąpiła go ekipa Fabio Capello, a Koreańczyk do dziś pozostaje bez klubu.
Z trenerskim fachem związało się jeszcze sześciu południowokoreańskich zawodników z meczu z Polską. Kim Nam-Il jako asystent wspierał Choia podczas pracy w Jiangsu. Choi Jin-Cheul zastąpił Hwanga w Pohang Steelers, gdy ten odszedł do Seulu. Jego przygoda z tym klubem trwała jednak zaledwie pół roku. Życiowe ścieżki Lee Eul-Younga zawiodły go do Europy, gdzie grał w barwach Trabzonsporu. Karierę zakończył w 2011 roku i także zdecydował się na pracę trenera, choć nie zaszedł wysoko. Obecnie prowadzi amatorską drużynę Cheongju. Seol Ki-Heyon, tworzący w 2002 parę napastników z Hwang-Sun Hongiem, zaznał smaku europejskiej piłki. W trakcie piłkarskiej kariery przewinął się przez Anderlecht, Wolverhampton, Reading i Fulham. W barwach belgijskiej drużyny zapisał się w historii, jako pierwszy Koreańczyk, który zdobył bramkę w Lidze Mistrzów. Jeden z ulubionych kadrowiczów Hiddinka pożegnał się z piłką w 2015 roku, by poprowadzić amatorski klub Sungkyunkwan University.
Inaczej potoczyła się droga Hong Myung-Bo. Były obrońca Tygrysów Azji pozostaje zawodnikiem z największą liczbą występów w kadrze (136). Jest jedynym południowokoreańskim piłkarzem, który znalazł się na słynnej liście Pelego FIFA100 – stu najlepszych żyjących futbolistów, stworzonej w 2004 roku z okazji jubileuszu federacji. Bezpośrednio po zakończeniu kariery rozpoczął pracę w roli asystenta Dicka Advocaata, wówczas prowadzącego reprezentację Korei ku mundialowi 2006. Hong, już jako pierwszy trener, wywalczył w 2012 roku brązowy medal na igrzyskach olimpijskich z kadrą U-23. Roli selekcjonera doczekał się w 2014 roku, na progu mistrzostw świata w Brazylii. U jego boku stanął wtedy Kim Tae-Young, inny obrońca z meczu z Polską, który objął rolę asystenta selekcjonera. Ich przygoda z kadrą była krótka i gorzka. Występ Korei na mundialu w 2014 roku był tragiczny, zakończony ostatnim miejscem w grupie H. Wówczas na trenera spadła miażdżąca krytyka. Mimo iż koreański związek piłki nożnej obdarzył go kredytem zaufania, Hong zdecydował się ustąpić. Podobnie zakończył pracę w chińskim Huangzhou Greentown. Choć jego zarządzanie drużyną i umiejętne transfery przyniosły klubowi zyski, nie przełożyło się to na wyniki i zarząd postanowił go pożegnać.
Lee Woon-Jae między słupkami koreańskiej bramki stał niemal 20 lat. Reprezentacyjną karierę rozpoczął igrzyskami olimpijskimi w Barcelonie, w 1992 roku. Osiemnaście lat później, podczas mundialu w RPA, wciąż był bramkarzem numer jeden w kadrze. Nosił na plecach jedynkę. –Numery zawodników zostały wybrane przez trenera i jego sztab. To symboliczne liczby związane z historią każdego z piłkarzy – tłumaczył rzecznik reprezentacji. "Pajęcze Ręce", jak zwano go w ojczyźnie, boisko opuścił na dobre dopiero w 2012 roku, mając prawie 40 lat. Dwa lata temu Lee dołączył do sztabu reprezentacji, zostając trenerem bramkarzy.
Jedynie dwóch zawodników pierwszej jedenastki w meczu z Polską nie przyciągnęła ławka trenerska. Song Chong-Gug dzięki występom na mundialu 2002 trafił w objęcia Feyenoordu, gdzie spędził trzy sezony. Dla Songa Rotterdam był innym światem. Metody szkoleniowe, z którymi spotkał się w Holandii, były odmienne niż te w Azji. Karierę zakończył w 2011 roku, w chińskim Tjanjin Teda. Nadal jest związany z futbolem, aczkolwiek w inny sposób niż większość kolegów. Podczas poprzednich mistrzostw świata rozpoczął pracę komentatora.
Melodia przyszłości
W tamtej drużynie nikt nie osiągnął tak wiele, co Park Ji-Sung. Zdobywca Ligi Mistrzów i czterokrotny mistrz Premier League; według słów Paula Scholesa był wiernym żołnierzem sir Alexa Fergusona. – Był naprawdę fantastyczny, szczególnie w wielkich meczach – zachwycał się Szkot. – Uwielbiałem wystawiać go w najważniejszych spotkaniach. Na przykład jego występ w meczu z Arsenalem – był wyjątkowy. Z boiska "przepędziła" go kontuzja kolana, której doznał w 2014 roku, grając w PSV. Po zakończeniu kariery błyskotliwy pomocnik zdecydował się na prestiżowy kurs menedżerski FIFA. Powrócił do Manchesteru, zostając jednym z ambasadorów klubu. – Istnieje różnica pomiędzy tymi, którzy doświadczyli futbolu na światowym poziomie, i tymi, którzy nie mieli tej okazji. Park wystąpił na mundialu w 2002 roku, zdobył Ligę Mistrzów. To osiągnięcia z jakimi nie może równać się żaden inny Koreańczyk. Jeśli wniesie to doświadczenie i know-how, nasz futbol będzie rosnąć w siłę. W ten sposób inna z legend, Cha Bum-Kun, ogłosił wczoraj, iż Parka czeka nowe wyzwanie. Były gracz Manchesteru został właśnie dyrektorem programu szkoleniowego juniorów w Korei Południowej. – Wciąż istnieje przepaść pomiędzy azjatyckimi drużynami, a tymi, które grają na światowym poziomie – przyznaje Park u progu mundialu. – To znaczy, że nie możemy liczyć na półfinał. Teraz jego samego czeka zadanie zbudowania reprezentacji, z którą Koreańczycy będą mogli wiązać oczekiwania na miarę 2002 roku.
Magdalena Żywicka
Następne