Bramkarz to figura wyjątkowa. Jego błąd zawsze kosztuje najwięcej. Tytuł nawiązuje do książki Jonathana Wilsona, który z pasją opisuje ewolucję gry na tej pozycji.
Joe Hart w pewnym sensie wrócił do XIX wieku, gdy bramkarz był odmieńcem i pierdołą. Dziś za takiego Anglicy uważają Harta. Nie chcą, by bronił w bramce narodowej. Jest sam z problemami, niemal nikt w niego nie wierzy. Gareth Southgate wyciągnął jednak dłoń... Jego prawdziwe imię to Charles. O tym wie mało kibiców. Nawet w pierwszym protokole meczowym w Torino został nazwany "Johnem". "Joe" to używany przez niego przydomek, do którego wszyscy się przyzwyczaili.
Pep Guardiola zrezygnował z jego usług, za co na początku kariery w Manchesterze City był krytykowany. Jak to bowiem... pozbyć się tego, który utożsamia się z zespołem i jako jeden z nielicznych pamięta czasy, kiedy pensji nie wypłacał Sheikh Mansour? Dziś z pełną świadomością możemy stwierdzić, że menedżer miał rację. Gdzie jest w tej chwili Hart, a gdzie są The Citizens? Anglik ma kłopot z wywalczeniem miejsca w jedenastce West Hamu, który broni się przed spadkiem. W Torino wielokrotnie dawał plamę. W Manchesterze przegrał nie przez konflikt z trenerem. Był po prostu zbyt słaby. To, że Claudio Bravo okazał się pięć razy gorszy jest już inną kwestią. W tej chwili w bramce Obywateli stoi Ederson Moraes. Piłka bywa okrutna, dziś już publika ma nowego idola: odważnego, grającego świetnie nogami, mającego nerwy ze stali, reagującego na linii, przedpolu, szybko wyprowadzającego kontry, potrafiącego podać od razu Aguero, kreując sytuację.
Wibracje przed pożegnaniem
– Mam świetne relacje z Hartem. Nie mam z nim problemu, a on ze mną. Rozmawialiśmy o kwestiach piłkarskich – Pep Guardiola wypowiadał się w podobnym tonie wiele razy.
– Wcześniej odbierasz pewne wibracje. Odejście nie było dla mnie zaskoczeniem. Byłbym niezwykle szczęśliwy, gdybym mógł zostać w klubie i pokazać swoją wartość. Nie miałem jednak czasu, szczególnie będąc bramkarzem. Tu nie możesz wejść na dziesięć minut i udowodnić na co cię stać. Bronisz albo nie bronisz. Mógłbym walczyć całe dnie, ale jeśli masz świadomość, że nie masz żadnej szansy na wygraną, to nie ma sensu, szczególnie w takim klubie jak Manchester City. Wiem, że to nic osobistego. Guardiola to nie ten typ człowieka. Podjął decyzję, którą uważał za słuszną jako menedżer – mówił Hart rok temu w programie BBC.
Plusem jest to, że prędzej zagrałby komediową rolę Jima Carreya niż poważną rolę Ala Pacino, czy Gary'ego Oldmana. W zespole City był jednym z kluczowych... klaunów, jeśli można go tak nazwać. Dużym dzieckiem, zawsze uśmiechniętym. Miał też jednak niepodważalną pozycję. Razem z Richardsem, Lescottem, czy De Jongiem rozbawiali kolegów w szatni. Taka natura. W trzeciej rundzie Pucharu Anglii West Ham mierzył się z Shrewsbury, było słońce. Jeden z fanów rzucił Anglikowi czapkę z daszkiem, za którą bramkarz podziękował i chętnie założył. Los sprawił jednak, że musiał spoważnieć. Dziś na pewno nie jest mu do śmiechu, właściwie od dłuższego czasu stoi na zakręcie i trudno mu ruszyć.
Historia nie lubi się powtarzać?
Już raz wrócił do City. Pierwszy mecz sezonu 2010/2011. Tysiąc pytań do Manciniego, czy postawi na Harta (świetnie grającego podczas wypożyczenia do Birmingham), czy doświadczonego Givena. Na White Hart Lane zagrał spotkanie, które uznano najlepszym występem bramkarza w historii Premier League. Nie pozostawił pytań. Drugi raz na pewno mu się to nie uda. Wiele razy pytano go o konflikt z Guardiolą. Dorabiano teorię, jakoby był silnym charakterem, a przecież z książki Zlatana wiemy, że hiszpański trener takich nie toleruje. Przynajmniej według Szweda. Hart uważał jednak, że jest na tyle doświadczonym graczem, że sobie poradzi.
– Gdy Mark Hughes zrezygnował ze mnie, kiedy miałem 22 lata, byłem wściekły. Nie umiałem sobie z tym poradzić. W tym przypadku nie było sensu walczyć, bo zwycięzcę znamy z góry. City walczyło o niego jak cholera. Guardiola ma teraz pełnię władzy. I podjął decyzję, co do mnie. Takie jest życie i futbol. Wszyscy chcemy uczciwie rywalizować, ale tak to nie działa. Po prostu ze mnie zrezygnował. Dlaczego to zrobił i jakie były jego intencje - nie obchodzi mnie to, bo nie ma to wpływu na moje życie – mówił w podcaście The Offside Rule Exclusives w październiku ubiegłego roku.
EURO ze złego snu
Punktem kulminacyjnym upadku Harta było Euro 2016. Gdyby Anglicy mieli wskazać jednego winnego, padłoby właśnie na niego. W fazie grupowej przepuścił piłkę po strzale z rzutu wolnego Garetha Bale'a. I to z ponad 30 metrów. Kopnięcie nie było z kategorii "kosmicznych". Joe Hart sparował piłkę w taki sposób, że po odbiciu się od słupka trafiła do bramki. Wtedy jeszcze Anglicy uratowali w niezwykłych okolicznościach trzy punkty. W 1/8 odpadli z Islandią, a Hart zawalił tym razem przy trafieniu Kolbeinna Sigþórssona. Napastnik pokonał go lekkim strzałem po trawie. Joe sparował piłkę, ta wturlała się jednak do bramki. Nie był to aż taki "babol", ale wyraźnie zabrakło refleksu. Angielskim kibicom na pewno wróciły od razu przed oczy obrazki:
- Roberta Greena, który wrzucił sobie piłkę do bramki podczas mundialu w 2010 roku;
- Paula Robinsona, który nie trafił w piłkę, podaną przez Gary'ego Neville'a w eliminacjach do MŚ 2010, co przyczyniło się do porażki 0:2 z Chorwacją;
- Scotta Carsona, który w debiucie reprezentacyjnym przepuścił piłkę po bardzo łatwym strzale Nico Kranjcara w kluczowym meczu o awans do tych samych finałów MŚ;
- Davida Seamana, który został bezlitośnie przelobowany przez Ronaldinho podczas mistrzostw w Korei i Japonii;
- Davida Jamesa (dla bardziej pamiętliwych), puszczającego gola bezpośrednio
z rzutu rożnego w spotkaniu z Macedonią w eliminacjach do MŚ 2002
Anglicy odpadli. Łatwo było znaleźć kozła ofiarnego. Zawsze najbardziej obrywa bramkarz...
– Muszę wziąć na siebie odpowiedzialność. Powinienem mieć co najmniej o dwa gole wpuszczone mniej w tym turnieju. Postawiłem drużynę w złej sytuacji i nie mogliśmy potem tego zmienić – mówił, nie uciekając od odpowiedzialności.
Wypożyczenie jak makaron
W poprzednim sezonie jego transfer był jednym z najdziwniejszych ruchów w okienku. Wypożyczony zasilił szeregi Torino. Brak znajomości języka, specyficzne jedzenie, nieznana kultura, nowe miasto, inna specyfika gry. Tam zawiódł już na całej linii. Nie tylko bramkowej.
– Hart popełnił kilka błędów, gdy wychodził do piłki. To ważny bramkarz, ale nie spodziewaliśmy się, że reprezentant Anglii robi aż tyle. Miał jednak też dobre momenty – mówił Urbano Cairo, prezes Torino, już po powrocie bramkarza do Manchesteru.
Kilka błędów? Już w debiucie z Atalantą, przy prowadzeniu 1:0 wyszedł do dośrodkowania, źle obliczył tor lotu piłki i dotknął ją zbyt lekko, ta trafiła prosto do Andrei Masiello, który nie miał kłopotu z pokonaniem Anglika. W meczu z Crotone zrobił niemal dokładnie to samo. Złe wyjście do dośrodkowania, minięcie się z piłką, która spadła prosto na głowę napastnika. 1:1 i bez dwóch punktów. A Inter to już było jego przekleństwo. Z tym zespołem zawalił trzy gole. W pierwszym spotkaniu wybiegł, by przeciąć lot piłki po prostopadłym podaniu. Nie złapał. Trafił piłką w Icardiego, a ta wpadła do bramki. Mecz na wiosnę. 2:2 i dwa błędy. Najpierw przepuszcza piłkę po lekkim strzale Kondogbii, później mija się z nią po dośrodkowaniu i pokonuje go, zamykający akcję, Candreva. Trzeba oddać bramkarzowi, że na linii prezentował się przyzwoicie, jednak widać było niepewność. Nie odbijał pewnie piłek. Zazwyczaj miał szczęście, że nie pod nogi napastników. Przy dośrodkowaniach lepiej się czuł piąstkując.
Kowadło Młotów?
W tym sezonie grając w West Hamie także nie przekonuje. Nie jest wyróżniającym się w lidze. Mimo to bronił w tej drużynie do... meczu z Manchesterem City, w którym nie mógł wystąpić, ponieważ jest z tego klubu wypożyczony. Kilka świetnych obron Adriana San Miguela sprawiło, że to nie Hart strzegł bramki przez grudzień, styczeń i luty. Manchester City pogrążył go kolejny raz. Wrócił dopiero na ostatni mecz z Burnley, który West Ham przegrał w złym stylu 0:3. Kibice protestowali przeciwko właścicielom - Davidowi Goldowi i Davidowi Sullivanowi. Fani wbiegali na trawę. Jeden został powalony przez Marka Noble'a, drugi "zdobył" chorągiewkę. Przy trzeciej bramce dla Burnley Hart zawalił, odbijając piłkę przed siebie po łatwym strzale. Jednak to już nie miało znaczenia...
W meczu towarzyskim z Holandią bronił Jordan Pickford, a z Włochami Jack Butland. Hart spędził 180 minut na ławce rezerwowych. W West Hamie nadeszły piękniejsze dni. Przeciwko Southampton zachował czyste konto, choć rywale nie oddali nawet strzału na jego bramkę. Jego zespół wygrał w świetnym stylu 3:0. Na Stamford Bridge również był pierwszym wyborem Davida Moyesa. Szkocki menedżer chce mu pomóc.
Jeśli Gareth Southgate zdecyduje się, że numerem jeden zostanie doświadczony bramkarz po przejściach, to może dojść do sytuacji paradoksalnej. To nie Joe Hart będzie strzegł bramki reprezentacji, ale to bramka reprezentacji będzie chronić jego przed zapomnieniem.