Dobra postawa polskich siatkarek w pierwszych dwóch turniejach Ligi Narodów zaskoczyła kibiców tej dyscypliny. Zwycięstwa nad silnymi drużynami przykryły nieco mankamenty drużyny, która swoją moc opiera w zasadzie na jednej zawodniczce.
Polki w ostatnich latach nie rozpieszczały wynikami. Szalę nieufności wobec trenera Jacka Nawrockiego przelała porażka z Czeszkami w eliminacjach tegorocznych mistrzostw świata. Biało-czerwone w tie-breaku prowadziły już 8:2, ale przegrały ostatecznie 9:15 i pożegnały się z nadziejami o pierwszym od 2010 roku awansie do czempionatu globu.
Dwa tygodnie rozgrywek Ligi Narodów zdecydowanie zmieniły nastroje wokół reprezentacji. Zespół, który miał być jedną z najsłabszych ekip cyklu, zaczął być postrzegany jako realne zagrożenie nawet dla dotychczasowych liderów światowej siatkówki w wydaniu kobiecym.
Mistrzynie przyparte do muru
Skazywane na pożarcie Polki w rozgrywkach, które zastąpiły World Grand Prix, poczynały sobie jak do tej pory bardzo udanie. Zawodniczki Jacka Nawrockiego już w pierwszym tygodniu zmagań wygrały z reprezentacją Włoch, a podczas turnieju w Makau sprawiły ogromną niespodziankę, pokonując Chinki. Mistrzynie olimpijskie z Rio de Janeiro i aktualne wicemistrzynie świata poległy w pięciu setach.
Sporo problemów z pokonaniem biało-czerwonych miały także złote medalistki czempionatu globu z 2014 roku – Amerykanki – oraz mistrzynie Europy, Serbki.
Młodzież pokazała pazury
Bez kompleksów do rywalizacji ze znacznie bardziej utytułowanymi rywalkami podeszły młode Polki. Zaimponowały szczególnie dwie – rozgrywająca Julia Nowicka oraz atakująca Martyna Łukasik. Obie siatkarki w we wszystkich spotkaniach miały okazję pojawić się na boisku, wnosząc nową energię w szeregi biało-czerwonych i pokazując chęć walki.
"Odświeżona" kadra w tym składzie osobowym ma szansę grać jeszcze przez co najmniej kilka lat. Radość po zdobytych punktach oraz postawa zawodniczek podczas rozmów z trenerem pokazuje, że w zespole nie ma miejsca na kłótnie i nieporozumienia, co wcześniej było na porządku dziennym.
Liderka bez wsparcia
Cieszy, że reprezentacja doczekała się liderki, którą niewątpliwie jest Malwina Smarzek. Atakująca w sześciu meczach zdobyła w sumie 155 punktów – 134 z ataku, czternaście blokiem i siedem z zagrywki. Zawodniczka, która w minionym sezonie związana była z Chemikiem Police, zdecydowanie prowadzi w rankingu najlepiej punktujących siatkarek rozgrywek, o 26 punktów wyprzedzając Koreankę Yeon Koung Kim.
Wysoka forma Smarzek to klucz do zwycięstw. Niestety 21-latka nie mogła liczyć na pomoc koleżanek z reprezentacji. Dobre spotkania rozgrywała co prawda kapitan drużyny, środkowa Agnieszka Kąkolewska, która jest drugą blokującą cyklu. Słabiej w ataku spisywały się jednak przyjmujące. Żadna nie była w stanie odciążyć Smarzek, która w konsekwencji otrzymywała większość piłek od podstawowej rozgrywającej, Marleny Pleśnierowicz.
Nie ma przyjęcia, nie ma zwycięstw
Obsada pozycji przyjmujących to aktualnie największy problem Jacka Nawrockiego. Zarówno Martyna Grajber, jak i Natalia Mędrzyk nie tylko słabo spisywały się w ataku, ale nie były także pewne w przyjęciu. Obie w dotychczasowych spotkaniach odbierały serwis rywalek ze skutecznością poniżej 23 procent.
Poprawy nie przyniosło także pojawienie się na boisku Emilii Muchy czy Julii Twardowskiej. Problemy w tym elemencie siatkarskiego rzemiosła uwypuklił m.in. mecz z Tajlandią, w którym Azjatki skutecznie "kąsały" Polki trudną technicznie zagrywką.
Biało-czerwone są w stanie wygrywać z najlepszymi, ale kadrę wciąż czeka wiele pracy. Poprawa przyjęcia i większa różnorodność w ataku będzie konieczna, by liczyć na zwycięstwa w kolejnych meczach. Siatkarki już we wtorek rozpoczną turniej w Apeldoornie, gdzie zagrają z gospodyniami, Brazylijkami i Koreą Południową.