Marc-Andre Fleury to w świecie hokeja człowiek instytucja. To nie tylko znakomity bramkarz, ale i człowiek lubiany przez wszystkich, z kibicami rywali włącznie. W hokeju osiągnął właściwie wszystko co się da. Brakuje mu tylko mistrzostwa świata, dlatego, choć zakończył klubową karierę, pojechał z reprezentacją Kanady na MŚ Elity 2025.
Fleury już rok temu zapowiedział, że po tym sezonie zakończy karierę. Ostatni raz na lód w NHL wyjechał 30 kwietnia, gdy bronił bramki Minnesota Wild w 3. tercji i dogrywce piątego meczu play-off przeciwko Vegas Golden Knights. Dzicy przegrali to i kolejne spotkanie i pożegnali się z Pucharem Stanleya.
Bramkarzowi było jednak mało grania, więc zdecydował się dołączyć do reprezentacji Kanady na MŚ. Debiut to niezwykły, ponieważ Fleury w listopadzie skończy 41 lat, w NHL zaliczył 21 sezonów, a na coroczne mistrzostwa świata wcześniej nie pokwapił się ani razu.
A to dzięki rozgrywkom międzynarodowym rozpoczęła się jego wielka kariera. W 2003 i 2004 roku bronił bramki Kanady na MŚ juniorów. Oba turnieje skończył ze srebrnymi medalami, do tego został MVP tego pierwszego.
Fantastyczna dyspozycja wystrzeliła jego akcje w górę i w Drafcie 2003 wybrali go z numerem pierwszym Pittsburgh Penguins. To niezwykłe rzadkie, w hokeju trudno ocenić, jak rozwinie się 18-letni bramkarz. Dość powiedzieć, że oprócz "Flowera" ("fleuri" to po francusku "w rozkiwicie", a że Marc-Andre to Frankokanadyjczyk, stąd i jego ksywa) tylko dwóch w historii było "jedynkami", a w trzech ostatnich naborach w ogóle nikt nie zdecydował się postawić na golkipera w całej pierwszej rundzie.
Fleury pokładanych w nim nadziei nie zawiódł. Już w pierwszym sezonie po wyborze rozegrał 21 meczów, po dwóch latach stał się pewniakiem do gry i z Pingwinami trzykrotnie sięgnął po Puchar Stanleya. Te zaskoczyły wszystkich w 2017 roku, gdy nie umieściły go na liście zawodników zastrzeżonych w drafcie poszerzającym ligę. Z tego skrzętnie skorzystali Golden Knights, z którymi już w ich debiutanckich rozgrywkach doszedł aż do finału ligi.
Jeszcze niecały rok w Chicago Blackhawks i trzy z hakiem w Minnesocie – w sumie 21 sezonów w NHL, rekordowe dla bramkarza 18 w play-offach. W nich 1051 meczów w rozgrywkach zasadniczych (drugi w historii) i 170 w Pucharze Stanleya (trzeci). Trofeum Veziny dla najlepszego bramkarza ligi i miejsce między słupkami w najlepszym zespole dekady 2010-19. Nic dziwnego, że po ostatnim występie zawodnicy Wild i Golden Knights ustawili dla niego szpaler, zresztą różni rywale robili to już od kilkunastu meczów.
– Gdy po meczu jechałem do domu, myślałem, że to aż niewiarygodne, iż to koniec. 21 lat? Kiedy to wszystko w ogóle upłynęło? – mówił ze łzami w oczach na konferencji prasowej dzień po starciu ze Złotymi Rycerzami.
Po czym zdecydował, że jeszcze trochę przedłuży swoją wielką karierę. I wyciągnie ręce po kolejne wielkie osiągnięcie – Triple Gold Club. To grono, do którego należą zdobywcy Pucharu Stanleya, złota igrzysk i mistrzostwa świata. Należy do niego jak dotąd 30 hokeistów, ale żaden to nie bramkarz. Jeśli Kanadzie się uda, Fleury będzie pierwszym w historii, laur olimpijski w dorobku już ma – z 2010 roku.
Argumentów za jego kadrą jest wiele i nie chodzi o sam fakt, że Kanada zawsze jest faworytem. Motywacja jest większa niż zazwyczaj, gdyż czwarte miejsce sprzed roku to dla Klonowego Liścia klęska. Widać ją w składzie na tegoroczny turniej, w którym znalazły się supergwiazdy hokeja Nathan MacKinnon i Sidney Crosby.
Dla Fleury'ego będzie to okazja, by ośmiu latach znów zagrać w jednej drużynie z tym drugim. Crosby to żywa legenda Penguins, hokeja i sportu w ogóle, jeden z najlepszych zawodników w historii, członek Triple Gold Clubu. Jego obecność w kadrze też zapewne wpłynęła na decyzję bramkarza. – Myślę, że fajnie będzie spędzić trochę czasu razem i pokrzyczeć na niego na treningu – przyznał ze śmiechem.
Po turnieju jednak już definitywnie koniec grania. Wstępnie "Flower" ma zostać w Wild w innym charakterze, prawdopodobnie jako trener bramkarzy, ale to nie będzie jego zadanie numer 1. – Przede wszystkim chcę być częściej w domu niż dotąd. Być na urodzinach dzieci, na ich szkolnych przedstawieniach, zbierać z nimi cukierki na Halloween... To teraz moje priorytety – zapewnił.
Staną się jednak nimi za kilka tygodni, bo na razie ma do domu bardzo daleko. Kanada grę w MŚ 2025 rozpoczyna w sobotę meczem ze Słowenią. W "szwedzkiej" grupie – turniej oprócz Sztokholmu rozgrywany jest jeszcze w duńskim Herning – ma jeszcze gospodarzy, Finlandię, Francję, Łotwę, Słowenię, Austrię i Słowację. Finał mistrzostw 25 maja.
Następne